Dla Polski znów niezły rok 2011 – krótkie rozważania noworoczne

media| Polska| UE

Dla Polski znów niezły rok 2011 – krótkie rozważania noworoczne
Kazimierz Wóycicki. Foto: Mariusz Kubik, Wikimedia Commons

W roku 2011 cały świat ogarnęły potężne burze, a nasza polska chata, choć nie z kraja, wciąż spokojna. Więcej nawet. Polacy mają poważne przesłanki, by mieć nadzieję, że ich  sytuacja doznawać będzie względnej poprawy. Więcej niż dotychczas zależeć będzie od dobrej polityki i  podejmowania  trudnych, niekiedy kontrowersyjnych decyzji. Odpowiedzialność za decyzje ciąży przede wszystkim na rządzie, nie można jednak od odpowiedzialności za dobrą politykę zwolnić ugrupowań opozycyjnych.
Polska gospodarka potrzymała swoją wyjątkową pozycję w Unii Europejskiej, związaną z podtrzymaniem wzrostu gospodarczego i stosunkowo niskim zadłużeniem. Sukcesem Polski okazała się też prezydencja w UE. Warszawa uczestniczyła aktywnie w podejmowaniu istotnych decyzji (ustawy tzw sześciopaku). Nie dopuściła też, by kryzys strefy euro doprowadził do nadmiernych podziałów w Unii Europejskiej. Groźba EU dwóch prędkości nie zrealizowała się, a Warszawa znalazła się bliżej głównych europejskich gremiów decyzyjnych.
Również jesienne  wybory przyczyniły się do stabilizacji. Z ich wyniku nie może być zadowolona  - co zrozumiałe –  opozycja, ale sam fakt wybrania tego samego rządu na drugą kadencję oznacza stabilizację polskiej polityki.
Są też wiadomości napawające pewną nadzieją dotyczące energetyki. Jeśli potwierdzi się nawet część zapowiedzi o zasobach łupków bitumicznych, Polska może stać się krajem energetycznie niemal samowystarczalnym, gdzieś od roku 2025.
Następne lata nie muszą być jednak idyllą. Pogłębienie się kryzysu gospodarczego Zachodu, gdyby następowało, musi uderzać również w Polskę. Trudno nawet przygotowywać się na taki rozwój wydarzeń, ponieważ jest on nie przewidywalny. Światu w roku 2012 grożą poważne, jeśli nie katastrofalne perturbacje nie  tylko ekonomicznej natury. Możliwa jest m.in. wojna wywołana postawą Iranu. Niepewna jest sytuacja w krajach arabskich, mimo nadziei na demokratyzację wywołanych arabską wiosną. Na tą światową politykę Polska ma niewielki albo żaden wpływ.
Wpływ Polska ma natomiast na  swoje własne sprawy i sprawy Unii Europejskiej. Jeśli wiadomości krajowe napawać mogą nadzieją, to trzeba też dopowiedzieć, że jak nigdy przedtem po 1989 wykorzystanie szans związane będzie z podejmowaniem trudnych i często kontrowersyjnych decyzji. Wymaga to od rządu coraz większej kompetencji, jak również debat publicznych pomagających decydentom w dokonywaniu wyboru między sprzecznymi racjami, jednocześnie pozwalających szerokiej opinii publicznej rozumieć skomplikowane dylematy.
Trzeba też zdawać sobie sprawę z licznych słabości naszego kraju. Spróbujmy je wyliczyć.
Na pierwszym miejscu wymienić chyba wypada fatalny stan mass- mediów. Media zdominowane są przez złe dziennikarstwo. Mało jest kompetentnych rzeczowych dyskusji. Język nienawiści wdziera się niemal  wszędzie.
Wyniki ostatnich wyborów gwarantują stabilizację polityczną. Paradoksalnie jednak wielką słabością obecnego rządu jest opozycja. Przez pewien czas można było mieć nadzieję na trójpartyjny system władzy w Polsce. Obie jednak opozycje – po lewicy i po prawicy – zaczęły się dzielić. Opozycja prawicowa potrafi jedynie wyklinać rząd i zapowiadać katastrofę (robi wrażenie, że sprawiłaby ona tej opozycji satysfakcję). Opozycja lewicowa, w imię źle pojętej nowoczesności, zaczyna być głownie zajęta walką z Kościołem i religią i wymuszaniem zmian obyczajowych. W obu wypadkach przyczynia się to do mnożenia pseudoproblemów i utrudnia publiczną dyskusję nad problemami prawdziwymi. Szeroko rozumiany obóz rządowy też nie jest bez winy. Nie potrafi animować rozsądnej debaty publicznej, a brutalnym atakom opozycji odpowiada często pięknym za nadobne.
Słabością państwa jest niska jakość administracji. Nawet dobre rządy mają trudności, gdy kuleje administracja. Rządzenia i administrowania nie należy mylić. I właśnie administrowanie państwem i w państwie jest polską piętą achillesową. Polski urzędnik nie jest, niestety, wzorem państwowych cnót. Nie jest to nawet jego wina. Mało kto dba, aby uczynić go kompetentnym, pełnym inicjatywy  i wykorzystać jego pracę dla dobra ogółu. I w ten sposób nawet najlepsze w intencji decyzje gubione są w gąszczu biurokratycznego bałaganu.
Widoczne są też zagrożenia długofalowe. Nie dadzą one o sobie znać w silny sposób w obecnej kadencji, jeśli jednak już teraz nie będzie się im starało w jakiś sposób zaradzić,w przyszłości staną się tym groźniejsze.
Coraz bardziej widoczny jest kryzys polskiego szkolnictwa. Przez dłuższy czas powodem satysfakcji  mógł być rosnący odsetek studiującej młodzieży. Dziś coraz bardziej wypada się martwić, że duża jej część otrzymuje wykształcenie słabe albo niedostosowane do rynku pracy. Polsce zarazem coraz bardziej brak jest ludzi wykształconych w dziedzinach, które są niezbędne dla gospodarki.
Wydajemy się też bezradni wobec narastającego kryzysu demograficznego. Nikt nie posiada skutecznej recepty (nie wiadomo, czy ona w ogóle istnieje), a tylko trochę bardziej długofalowo skutki spadku liczby ludności, a przede wszystkim jej starzenia się,  muszą być bardzo poważne.
Jeśli kryzys świata zachodniego nie pogłębi się gwałtowanie, najbliższa dekada może być jednak dla Polski wcale niezła. Problem w tym, że może się okazać, że lata 2010-2020 będą wspominane jako najlepsze polskie dziesięciolecie w pierwszej połowie XXI wieku, bowiem dalej zaczną narastać problemy, z którymi nie będziemy potrafili się uporać.
Na przełomie 2011/2012 roku jestem jednak wciąż optymistą, z nadzieją, że dożyjemy późnej starości w dobrobycie i bezpieczeństwie, czego wszystkim i sobie życzę wraz z Nowym Rokiem. http://kazwoy.wordpress.com

 

 

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.