Ekonomia Społeczna szansą dla rozumnych

ekonomia społeczna| filantropia| fundusze unijne| marksizm| plajta| rozwój| świadomość klasowa| wykluczenie| związki zawodowe

Ekonomia Społeczna szansą dla rozumnych

W każdym podręczniku ekonomiki branżowej od pierwszej do ostatniej strony tylko o tym, o czym Maryla Rodowicz śpiewa do tekstu Jonasza Kofty – jak zarobić na własną aktywność? Jak, do czego nie dokładać? Jak się uporać ze zmiennością cen?

Bo trzeba mieć nadzieję,
że biznes się opłaci,
że będzie z niego zysk,
a firma nic nie straci.

Ekonomia to sposób na rozwijanie branży. Jak się branża nie rozwija, to znika! W XX wieku zniknęło wiele branż wielce użytecznych społecznie, bo przestały być opłacalne. To samo czeka EKONOMIĘ SPOŁECZNĄ, jeśli rozwój tej pożytecznej dziedziny pójdzie w kierunku filantropii. Po pierwsze, bowiem Ekonomia Społeczna to jest przede wszystkim EKONOMIA.

Przypadki dzielenia się z innymi, zajęcia terapeutyczne zakończone aukcjami, zatrudniania niepełnosprawnych, opieka nad bezdomnymi, działania organizacji rozdzielających żywność czy sprzęt, które nawet nie mają założeń przekształcania w samofinansujące się organizacje, są szlachetnym działaniem altruistycznym, ale nie tworzą struktury zdolnej do samodzielnego życia. Zapominamy, że przymiotnik „społeczna” odnosi się w tym przypadku do ekonomii. Dzisiejsza fascynacja ekonomią społeczną zaczyna zajmować posocjalistyczną pustkę ludzkich tęsknot za życiem na cudzy koszt.

Niestety. Unijne fundusze są dość łaskawe dla takich pomysłów. Całkiem nowymi koleinami jadą w nową modę rzesze młodych marksistów, którzy co prawda Marksa nie czytali i nawet nie wiedzą, że są marksistami, ale znowu pompują pomysł zastąpienia pieniądza świadomością klasową.

Nie tak odległa historia wskazała, że tak się nie da! W żadnej ekonomii nie ma chodzenia na skróty. Jeśli w poważnych pismach można dzisiaj przeczytać katalog cech Ekonomii Społecznej i jako punkt pierwszy: „pierwszeństwo celów społecznych ponad zyskiem – przeznaczenie wypracowanego zysku na rozwój organizacji lub inne cele społeczne”, a i zaraz jako drugie – „demokratyczne kontrolowanie funkcjonowania organizacji przez jej członków (zasada jeden członek – jeden głos)” i trzecie, „prymat celów społecznych i wspólnotowych (członków) nad indywidualnymi”, to to wykrzywia na drugą stronę, bo to nie jest ekonomia, nawet społeczna, tylko zwykła głupota prowadząca do upadku cennych inicjatyw natychmiast po zakończeniu dotowania.

Wedle takiej zasady działają np. związki zawodowe górnictwa, wymuszające utrzymywanie deficytowych kopalń, związki zawodowe nauczycieli, które są nieszczęściem systemu edukacji, przez przyjęcie takich zasad padły w okresie międzywojennym kibuce pod Kielcami, to też są hasła żywcem zerżnięte z zasad działania ś.p Fundacji Spółdzielczości Wiejskiej, która to, niezwykle szlachetna organizacja dawno już temu zmarła, ponieważ zasady te, niestety udało się jej wprowadzić w życie.

Wprowadzanie dzisiaj starych nekrologów do współczesnej ideologii doprowadzić może tylko do kolejnego pogrzebu. EKONOMIA to EKONOMIA nawet, jeśli jest społeczna, to nie może to być usprawiedliwieniem deficytu, musi mieć dodatni bilans, rachunek zysków i strat, księgowość.

Dzisiaj w erze edukacyjnej roli gier komputerowych, każde dziecko wie, że albo cashflow jest na +, albo na –, a układ jest zerojedynkowy i albo się rozwijamy i budujemy przyszłość albo plajtujemy. W działaniach ekonomii społecznej musimy dodać do tych gier trochę innych, mniej policzalnych i mniej przewidywalnych funkcji. Ale to też jest gra o przeżycie.

Wikipedia podaje dość niepokojącą definicję:

 

Ekonomia społeczna – zajmuje się zasadami i prawidłowościami podziału tej części dochodu narodowego, która przypada ludności. Omawia ona zjawiska ekonomiczne i bada jaki to ma wpływ na sprawność gospodarczą.

 

Ekonomia (gospodarka) społeczna – system przedsiębiorstw i organizacji oraz właściwych im uregulowań prawnych dotyczących wspierania przedsiębiorczości wśród ludzi wykluczonych z rynku pracy. Odnosi się m.in. do funkcjonowania różnego rodzaju spółdzielni.

Nadrzędną funkcją ekonomii społecznej jest przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu. Grupami społecznymi bardzo zagrożonymi wykluczeniem społecznym podmioty ekonomii społecznej uznają w szczególności: długotrwale bezrobotnych, bezdomnych, uzależnionych i izolowanych”.

Działania nie dla zysku, finansowane przez litościwych sponsorów, być może się sprawdzają w niektórych działaniach, w bogatych metropoliach zachodniej Europy, ale u nas mogą doprowadzić wyłącznie do upadłości. Więc może jednak przyjąć założenie, że pracujemy dla zysku, tyle, że jest on później inaczej dzielony.

Nie zastanawiamy się na ogół nad sensem kolorowego piuropusza piór u pawia, wiemy tylko, że gdyby taka konstrukcja była bez sensu to pawi by nie było. To jest ekonomia przyrody, ma ona wymiar kategoryczny. W „polskim modelu” Ekonomii Społecznej szukamy uzasadnienia dla funkcjonowania rzeczy niefunkcjonalnych i to wydaje się ślepą uliczką.

Sens szeregu nieekonomicznych działań w obszarze socjalnym, nie podlega żadnym wątpliwościom, tylko po co szukanie usprawiedliwienia dla nich akurat w ekonomii? Utrzymywanie noclegowni dla bezdomnych ma wymiar bardzej księgowy niż ekonomiczny, bo kosztuje, ale niewielkie są szanse na dojście do opłacalności takiej instytucji. Jeżeli koszty utrzymywania biedy można rozpatrywać w kategoriach ekonomicznych to może to być (ewentualnie) ekonomika socjalna z założenia dofinansowywania przez samorządy lub państwo, ale na pewno nie ekonomia społeczna!

Między działaniami społecznymi a socjalnymi jest równie wielka przestrzeń, jak między pojęciami ekonomii i ekonomiki, przedsiębiorstwa i przedsiębiorczości, nauczaniem a pouczaniem, prostotą a prostactwem. Z tego zresztą powodu w bardzo wielu krajach sprawy socjalne są przyporządkowane służbie zdrowia a sprawy społeczne rynkowi pracy i szeroko pojętej kultury.
Studio Opinii

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.