Ile warte są obietnice wyborcze?

"kielbasa wyborcza"| agitacja polityczna| dieta poselska| Józef Gawęda| kampania wyborcza| kandydatura| Lech Wałęsa| powszechna prywatyzacja| program wyborczy| Radom| Sąd Najwyższy| WSA w Poznaniu| wybory

Ile warte są obietnice wyborcze?

Kampania wyborcza stanowi okres, w którym kandydaci składają wielokrotnie elektoratowi przyrzeczenia, że jeśli zdobędą urząd, o który się ubiegają, to zrealizują postulaty zgłaszane przed wyborami. Często politycy nie dotrzymują swoich obietnic (z różnych względów, także obiektywnych), co nie przeszkadza im w składaniu kolejnych. Ustrój demokratyczny ma to do siebie, że agitacja polityczna oparta jest na serwowaniu obywatelom „kiełbasy wyborczej”, natomiast rozliczanie z rzuconych słów przed wyborami odbywa się dopiero wraz z kolejną elekcją.

100 milionów złotych

Wątpliwości co do wagi obietnic wyborczych zostały rozwiane już 20 września 1996 roku wraz z uchwałą Sądu Najwyższego (sygn. akt SN III CZP 72/96). Orzeczenie miało rozwikłać kwestię: Czy hasła wyborcze, będące częścią składową kampanii wyborczej, mogą być źródłem zobowiązań cywilnoprawnych, a w związku z tym, czy dopuszczalne jest dochodzenie na drodze sądowej roszczeń, których źródło tkwi w hasłach wyborczych? Sprawa dotyczyła roszczenia o wypłatę 1000 złotych, jakie wobec Lecha Wałęsy skierował Józef Gawęda w związku z obietnicą wyborczą z 1990 roku o wypłatę ówczesnych 100 mln złotych (10 tys. zł po denominacji) dla każdego obywatela, które miały pochodzić z powszechnej prywatyzacji. Sąd Najwyższy wyraził wówczas stanowisko, które po dzień dzisiejszy ma charakter quasi precedensowy, iż „Obietnice wyborcze nie powodują skutków cywilnoprawnych. Nie są one bowiem zdarzeniami prawnymi w rozumieniu źródeł zobowiązania cywilnego”. Polityk „głosząc obietnice, wyraża jedynie gotowość urzeczywistnienia w granicach przypisanych do danego urzędu uprawnień oraz w ramach możliwości politycznych prezentowanego programu wyborczego, czym zachęca wyborców do opowiedzenia się za jego kandydaturą. Niezrealizowanie programu wyborczego, przyjętego w okresie kampanii, nie pociąga za sobą odpowiedzialności cywilnej”. Tym samym konsekwencje niezrealizowanych obietnic mają charakter jedynie społeczny lub psychologiczny.

Obiecanki wyborcze

Część wyborców wyraża błędnie przekonanie, że politycy zawierają umowę cywilnoprawną ze społeczeństwem – tj. zawiązuje się zobowiązanie w rozumieniu Kodeksu Cywilnego w postaci przyrzeczenia publicznego. Jednak jak wskazuje Sąd Najwyższy „głoszenie przez kandydata obietnic nie oznacza, że doszła do skutku czynność prawna (…) Tymczasem kandydat do wyboru na urząd, przyjmując dany program wyborczy i uszczegółowiając go w akcji agitacyjnej mniej lub bardziej konkretnymi obietnicami, nie wyraża woli nawiązania z wyborcą stosunku cywilnoprawnego, rodzącego określone zobowiązanie do spełnienia obiecanego świadczenia w razie wygrania wyborów”. Dalej Sąd Najwyższy podkreślił, iż „na skutek głoszenia obietnic wyborczych, nie dochodzi pomiędzy kandydatem i wyborcami do zawarcia umowy cywilnej, na którą można byłoby powoływać się przed sądem jako na prawną podstawę dochodzonego roszczenia. Przyjęcie odmiennego stanowiska prowadziłoby do powstania trudno wyobrażalnych konsekwencji w postaci warunków sprzyjających licznym procesom sądowym, angażujących po obydwu stronach uczestników kampanii wyborczych, na różnych szczeblach, także samorządowych, gdzie również w okresie wyborów popularyzowane są programy zawierające wiele obietnic skonkretyzowanych w proponowanych zadaniach”.

Podobne zdanie wyraził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu, który rozpatrywał skargę rolnika bezskutecznie starającego się o zasiłek w kwocie 1000 zł w związku z suszą w 2006 r. Skarżący powołał się na słowa Ministra Rolnictwa, które jego zdaniem nosiły charakter przyrzeczenia publicznego.  WSA w wyroku z dnia 19 września 2007 r. (sygn. akt IV SA/Po 154/07) przyznał rację skarżącemu, jednak na marginesie zaznaczył, że: „Minister Rolnictwa nie składał przyrzeczenia publicznego w rozumieniu art. 919- 921 kc (w szczególności przez ogłoszenie publiczne nie przyrzekł nagrody za wykonanie oznaczonej czynności). Wystąpienie publiczne osoby piastującej funkcję publiczną co do podjęcia starań dla skierowania środków pochodzących od podatników na rzecz danej grupy społecznej może być jedynie postrzegane jako wystąpienie polityka, który ponosi za nie odpowiedzialność w kolejnych wyborach parlamentarnych”.

Oddam dietę… po wyborach

Ostatnimi czasy kandydaci chcący pokazać wyborcom, iż działalność polityczną nie traktują jako źródła dochodu deklarują, że swoją dietę będą przeznaczali na cele charytatywne. W tym przypadku rozliczalność z takiej obietnicy stanowi problematyczną kwestię o czym świadczą dwa skrajne przypadki. Oskar Kuliński kandydat do rady powiatu w Piotrkowie Trybunalskim przed wyborami samorządowymi w 2014 roku zobowiązał się, iż po ewentualnym zwycięstwie połowę swojej diety będzie przeznaczał na uzdolnioną młodzież. Według medialnych relacji, radny swoją obietnice wypełnia, mimo wstępnych problemów formalnych z przekazaniem środków. Na drugim biegunie znajduje się przypadek kandydata Piotra Krajewskiego, kandydującego do Rady Miasta Ostródy, który dał słowo, że jeśli wygra, to całą swoją dietę będzie przekazywał matce dziecka chorego na porażenie mózgowe. Radny z zobowiązania się nie wywiązał, tłumacząc całą sytuację problemami natury osobistej (utrata pracy przez matkę), a jego postawa została skrytykowana przez lokalne media oraz mieszkańców miasta.

Tegoroczną kampanię wyborczą do parlamentu w okręgu radomskim rozgrzała deklaracja jednego z kandydatów, który w akcie notarialnym zobowiązał się do przekazania 100 tys. złotych na cele charytatywne, jeśli zostanie posłem. Pieniądze miałyby być wypłacane w 20 ratach, po 5 tys. zł i pochodzić z przyszłego uposażenia poselskiego. Zabezpieczeniem realizacji świadczenia stanowi, nie tyle obietnica, ale (honorowe) zobowiązanie do złożenia oświadczenia w formie aktu notarialnego do poddania się egzekucji komorniczej.

Kontrola polityków

Praktyka polityczna wielokrotnie przekonała wyborców, iż obietnice stanowią jeden z elementów gry politycznej – niezbędnej do osiągnięcia sukcesu wyborczego. Orzeczenia sądów tylko potwierdzają powszechną wiedzę, iż słowa polityków nie są zobowiązaniem w rozumieniu kodeksu cywilnego i nie jest możliwe dochodzenie roszczeń z tego tytułu. Niemniej część kandydatów, wiedząc o nikłej wadze przyrzeczeń przedwyborczych stara się wzmocnić wagę swych słów w oparciu o nowe instrumenty prawne.

Wydaje się jednak, że najlepszym sposobem na weryfikację polityków pozostanie dzień wyborów, w którym to obywatele obdarzą bądź pozbawią prawa do reprezentowania interesów całego Narodu.

Narzędziem pomocniczym pozostaną natomiast media oraz organizacje pozarządowe, przypatrujące się pracy naszych przedstawicieli.

*Dr Paweł Jakubowski - Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Wydział Politologii, Zakład Systemów Politycznych

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.