Izrael podzielony

Arabowie| dyskryminacja kobiet| Haaretz| Haredim| Izrael| sztetl| Tel Awiw

Izrael podzielony
Foto: Adam Jankiewicz

Większość izraelskiego społeczeństwa, która tworzyła jego historyczną tradycję i codzienną rzeczywistość kurczy się pod naporem rosnących mniejszości. Izrael jest państwem coraz większych podziałów; Izraelczykom coraz trudniej jest znaleźć wspólnych bohaterów i zgodzić się na jedną historię. Już dużo czasu minęło, od kiedy Izraelczycy jednoczyli się w poczuciu wspólnego zagrożenia. Protesty społeczne zeszłego lata pokazały, że ludzi martwi codzienność i polityka wewnętrzna, a wraz z nią nierówności społeczne widoczne w edukacji, dostępie do służby zdrowia, czy obowiązku służby wojskowej.

Żyją tu dwie znaczące mniejszości nieakceptujące syjonistycznej narracji państwa Izrael, która już przed jego powstaniem stanowiła fundament tożsamości pierwszych żydowskich emigrantów do Palestyny. Mit świeckiego, nowoczesnego Żyda, rolnika, bohaterskiego i samodzielnego stanowić miał przeciwieństwo wschodnioeuropejskiego mieszkańca sztetla. Wizerunek nowego Żyda składał się na socjalistyczną utopię syjonistyczną, której dzieckiem był ruch kibucowy. Wraz z kolejnymi falami emigracji do Izraela ta ideologia była podtrzymywana, mimo że coraz więcej osób nie pasowało do syjonistycznego ideału.

Dwie mniejszości zostały wykluczone z narodowego mitu, częściowo go nie uznając, częściowo w wyniku dyskryminacji i izolacji. Chodzi o izraelskich Arabów oraz o ultra ortodoksyjnych Żydów, nazywanych Haredim. Pierwsi nie mogą pogodzić się z historyczną narracją Izraela oraz jego polityką, drudzy widzą w tym kraju przeciwieństwo żydowskiego państwa religijnego i przeszkodę w realizacji przepowiedni o nadejściu Mesjasza. Dziś obydwie te społeczności bojkotują politykę, kulturę i instytucje izraelskie, stając się mimowolnie sojusznikami w walce przeciw żydowskiej większości chcącej zachować status quo. Wkrótce jednak proporcje się zmienią - to izraelscy Arabowie i Haredim tworzyć będą większość izraelskiej populacji. Zmiana demograficzna jest nieuchronna, na co wskazuje wysoka dzietność obu mniejszości. Wraz z nią Izrael staje przed jednym z największych w historii wyzwań ekonomicznych i społecznych. To nie zagrożenie z zewnątrz, ale problemy społeczne mogą zdeterminować przyszłość tego kraju.

Izrael jest tak mały, że z większości parków narodowych widok na naturę rozciąga się tylko w jednym kierunku. Nie można odwrócić się w lewo, w prawo, ani do tyłu, bo widać tam autostrady, fabryki, osiedla. Podobnie jak na rezerwaty przyrody, na Haredim i arabską społeczność nie można patrzeć w oderwaniu od kontekstu, w jakim funkcjonują, bowiem z każdej strony widać zakłócające pejzaż  tło.

Mężczyźni w społeczności Haredim, po ukończeniu religijnych szkół w większości oddają się całkowicie studiom nad Torą, pracę i wychowanie dzieci zostawiając kobietom. Z kolei w tradycyjnej społeczności arabskiej kobiety zajmując się dziećmi i domem odizolowane są od świata nauki i polityki. Aż 73% ultraortodoksyjnych mężczyzn i 79% arabskich kobiet w wieku produkcyjnym nie pracuje. Jak alarmuje profesor Dan Ben David z Uniwersytetu w Tel Awiwie,  dziś są to mniejszości, jednak w ciągu najbliższych dwudziestu lat demograficzny rozwój tych grup ukształtuje nowy Izrael. W 1960 roku 15% uczniów chodziło do ortodoksyjnej lub arabskiej szkoły podstawowej. W 1980 roku było ich 27%. W ostatnim roku w szkołach nierządowych uczyła się już połowa uczniów. Jedynie państwowe szkoły muszą podporządkować się minimum programowemu ministerstwa edukacji. Pozostałe tworzą program zgodnie ze swoim uznaniem, ograniczając do minimum lub wykluczając wiele przedmiotów. W rezultacie uczniowie często nie są przygotowani do egzaminów na studia, rozpoczęcia pracy na konkurencyjnym rynku, ani do uczestnictwa w izraelskiej kulturze.

Dlaczego zmiana demograficzna jest takim problemem dla Izraela? Te suche dane oznaczają w praktyce zupełną zmianę krajobrazu społecznego, a co za tym idzie politycznej równowagi. Taki scenariusz może oznaczać upowszechnienie skrajnych poglądów, rozprzestrzenienie się fanatyzmu i coraz większe podziały społeczne.

Dla wielu Izraelczyków nie do zaakceptowania są poglądy ultraortodoksyjnej społeczności, która w ostatnim roku stoczyła ze świeckimi mediami i lokalnymi władzami walkę o segregację kobiet w miejscach publicznych: od wycinania kobiet z reklam po przydzielanie im tylnych miejsc w autobusach. Nie tylko kwestia dyskryminacji kobiet, ale również blokowanie licznych świeckich inicjatyw, takich jak komunikacja miejska w weekendy, powoduje, że Haredim mają coraz więcej przeciwników. Większość Izraelczyków nie akceptuje przywilejów ortodoksów, takich jak zwolnienie ze służby wojskowej, czy życie z zasiłków socjalnych. Jednocześnie słabiej wykształcona i często doświadczająca dyskryminacji młodzież arabska dorasta w poczuciu niesprawiedliwości i podwójnych kryteriów. Wewnętrzna i zewnętrzna izolacja obu grup powoduje, że są one ogniskiem konfliktów. Można się zastanawiać, czy wzrost liczebny obu mniejszości nie doprowadzi do polepszenia ich sytuacji społecznej, w wyniku dyskusji i osiągnięcia kompromisu, w który zostaną one włączone. Wydaje się jednak, że jeżeli już teraz nie podejmie się działań integrujących mniejszości, to przyszłość przyniesie coraz głębsze podziały między obywatelami Izraela i w rezultacie społeczną destabilizację. Jak obwieścił dwa lata temu dziennik Haaretz, „prawdziwym zagrożeniem egzystencjalnym Izraela jest izolacja Arabów i ortodoksów.”

Łatwo założyć, jak wielu izraelskich polityków, że to skrajne poglądy liderów tych społeczności prowadzą do przemocy i konfliktów, problem jednak leży głębiej. Potrzeba kompleksowych programów socjalnych, integracji społecznej, pomocy, tolerancji i dużej wrażliwości, żeby przyszłe pokolenia zbudowały wspólnotę, a nie podziały.

Wielu Izraelczyków nadzieję na włączenie mniejszości w życie społeczne widzi w izraelskim wojsku. Służba wojskowa jest w w tym kraju obowiązkowa (minimum dwuletnia dla kobiet i trzyletnia dla mężczyzn) i pomaga zdobyć wiedzę oraz kwalifikacje potrzebne w późniejszym życiu zawodowym. Zarówno Arabowie jak i Haredim zwolnieni są z obowiązku tej służby. W pierwszym przypadku chodzi o uniknięcie konfliktu moralnego, a w drugim o trudności w realizacji nakazów religijnych (takich, jak na przykład zakaz przebywania sam na sam z niespokrewnioną osobą przeciwnej płci). Wbrew powszechnej opinii, wielu izraelskich żołnierzy poza początkowym, trwającym kilka miesięcy treningiem, nie ma do czynienia z bronią, ale pełni funkcje, które mogą przygotować ich do późniejszej pracy. Za przykład może służyć służba wojskowa w Galatz i Galgalatz, popularnych stacjach radiowych będących pod kontrolą wojska, które ułatwiają karierę w mediach w znacznie większym stopniu niż ukończenie studiów dziennikarskich.  Prestiżowe jednostki informatyczne, czy wywiadowcze lub wojskowe sądy dają możliwość szybkiego awansu w młodym wieku i praktyczną wiedzę pożądaną przez pracodawców. Prawo Tala, które umożliwiało ortodoksom zwolnienie ze służby wojskowej wygasło 1 sierpnia tego roku, po wyroku Sądu Najwyższego, który uznał, że łamie ono zasadę równości obywateli. W trwającej wciąż dyskusji jednym z ważniejszych argumentów za wprowadzeniem obowiązkowej służby wojskowej dla ortodoksów, jest chęć integracji tej mniejszości z izraelskim społeczeństwem. Jak napisał jeden z członków Rady Strategicznego Planowania Izraela, Yehuda Greenfield-Gilat, „tylko Izraelskie Służby Obronne mogą rozwiązać kryzys zatrudnienia Haredim”. Według autora wojsko powinno zainwestować w stworzenie warunków, w jakich Haredim mogliby pełnić służbę bez łamania nakazów religijnych. Jej elastyczna forma umożliwiłaby ortodoksyjnym Żydom zdobycie kwalifikacji, które są pożądane na rynku pracy, a także stworzyłaby wśród nich poczucie przynależności do izraelskiego społeczeństwa.

Jednym z mniej kontrowersyjnych programów integracji mniejszości jest ogłoszony w ostatnim czasie przez izraelską Radę Wyższej Edukacji projekt kampanii społecznej zachęcającej mniejszości, w tym głównie Arabów, do pójścia na uniwersytety.  Obecnie tylko 11% studentów studiów licencjackich to Arabowie, mimo że stanowią oni aż 20% populacji Izraela.  Na kolejnych etapach studiów udział procentowy Arabów maleje – w kadrze uniwersyteckiej jest ich zaledwie 2%. Taka sytuacja wynika między innymi z gorszych wyników egzaminów, szczególnie z angielskiego, który dla Arabów jest dopiero czwartym językiem (po dialekcie, literackim arabskim i hebrajskim). Akcja ma wesprzeć mniejszości zarówno w procesie rekrutacji i ubiegania się o stypendia, jak i lepiej przygotować ich do warunków akademickich poprzez warsztaty. Ta i inne inicjatywy włączające mniejszości do przestrzeni społecznej, świata nauki i kultury to szansa, a jednocześnie jedna z największych prób dla wielokulturowego Izraela.

Julia Lisiecka, studentka Socjologii w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych oraz Prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Zeszłoroczna stypendystka programu Polskich Międzykulturowych Spotkań Młodzieży Muzeum Historii Żydów Polskich. Przez rok studiowała na Uniwersytecie w Tel Awiwie, zajmując się problematyką konfliktu bliskowschodniego oraz polityki izraelskiej.

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.