Kto wymyśla Europę?

Carnegie Endowment for International Peace| Chatham House| Council on Foreign Relations| Europejska Partia Ludowa| Fundacja Adenauera| Fundacja im. Stefana Batorego| Open Europe| Stiftung Wissenschaft und Politik| think tank| Wilfried Martens Centre for European Studies

Kto wymyśla Europę?

W europejskiej debacie uczestniczą trzy rodzaje think tanków: rządowe, partyjne i prywatne.

Jaka jest rola think tanków i ekspertów we współczesnej Europie? Czyj głos liczy się w debacie o przyszłości Europy i przyszłym kształcie Unii Europejskiej? Zanim odpowiem na te pytania, proponuję przyjrzeć się najpierw think tankom istniejącym w Europie, tym działającym w samej Brukseli i toczącej się tam debacie o przyszłości kontynentu, a na koniec omówić kilka najnowszych przykładów wkładu think tanków w te dyskusje.

Organizacje typu think tank we współczesnym rozumieniu tego terminu zaczęły się tworzyć po I wojnie światowej. Pojawiło się zapotrzebowanie na instytucje, pod których egidą eksperci mogli debatować i analizować politykę w sposób akademicki, rekomendować konkretne rozwiązania i rozmawiać o tych propozycjach z decydentami – czy to rządowymi, czy parlamentarnymi. Londyński Royal Institute for International Affairs (Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych) – znany też pod nazwą Chatham House – był pierwszą instytucją tego typu; drugą w kolejności był Council on Foreign Relations (Rada ds. Stosunków Zagranicznych) w Nowym Jorku. Dlatego właśnie u zarania swojego istnienia think tanki cechował – i w pewnym sensie ciągle cechuje – typowo anglosaski rys.

Po zakończeniu II wojny światowej nastąpił kolejny etap rozwoju tych organizacji. W Santa Monica, w pobliżu Los Angeles, w 1946 roku z inicjatywy amerykańskich sił powietrznych powstała RAND Corporation, która – skupiając się na badaniach i rozwoju – silnie polegała na badaniach empirycznych, także matematycznych, do analizy i prognozowania wydarzeń politycznych.

W Europie kontynentalnej rozkwit think tanków przypadł na lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte. Wiodący berliński think do spraw stosunków międzynarodowych – Stiftung Wissenschaft und Politik – został założony w 1964 roku przez nieco buntowniczego byłego szefa wywiadu RFN, którego zainspirowała wizyta w RAND w Stanach Zjednoczonych. W 1979 roku powstał w Paryżu Institut français des relations internationales (Francuski Instytut Stosunków Międzynarodowych). Podobne instytucje, silne powiązane z rządami, istnieją w prawie wszystkich krajach członkowskich UE.

W tym samym okresie w Niemczech wyłonił się nowy rodzaj think tanku – przy partiach politycznych pojawiły się fundacje finansowane z kasy państwowej, takie jak fundacje Adenauera, Erberta, Bölla itd. Początkowo, w latach pięćdziesiątych, stawiały sobie za cel edukację w powojennych Niemczech Zachodnich, ale z czasem zaczęły skupiać się na wspieraniu demokracji na całym świecie, a licząc od początku lat siedemdziesiątych, zajmują się też analizami i pełnią rolę doradczą. Niektóre kraje europejskie – na przykład Austria i Holandia – poszły w ślady Niemiec i też zaczęły powoływać fundacje polityczne przy partiach. W końcu, w 2007 roku, ugrupowania zrzeszające partie krajowe w Parlamencie Europejskim też założyły własne fundacje polityczne. Dwie największe to powiązane z Europejską Partią Ludową Wilfried Martens Centre for European Studies (Centrum Studiów Europejskich im. Wilfrieda Martensa) i powiązana z ugrupowaniem socjalistycznym Foundation for European Progressive Studies (Fundacja na rzecz Europejskich Badań Postępowych). Obie organizacje aktywnie uczestniczą w debatach na tematy europejskie.

Last but not least, od lat osiemdziesiątych w światku think tanków działają też fundacje prywatne. Znów to Niemcy były w awangardzie, z fundacjami Bertelsmanna i Boscha. Od ostatnich dwóch dekad na tej scenie obecny jest też miliarder George Soros, sponsor całej plejady instytucji, od think tanków po organizacje celowe, rozsianych od Europy Wschodniej (Fundacja Renesans na Ukrainie), poprzez nowe kraje UE (Fundacja im. Stefana Batorego w Polsce), aż po Wielką Brytanię, gdzie prężnie działa European Council on Foreign Relations (Europejska Rada Spraw Zagranicznych). ECFR to swoją drogą think tank o nowatorskiej strukturze organizacyjnej. Składa się z głównego biura w Londynie i mikrooddziałów – często jednoosobowych – w kilku stolicach europejskich, między innymi w Madrycie, Brukseli, Warszawie.

W toczącej się aktualnie wielkiej europejskiej debacie uczestniczą wszystkie trzy rodzaje think tanków: rządowe, partyjne i prywatne. Naturalną osią tych dyskusji jest Bruksela, gdzie jednak nie działa aż tyle tego typu organizacji, ile można by się spodziewać. A już na pewno nie można stolicy Europy porównać pod tym względem do amerykańskiego Waszyngtonu. Wszystkie think tanki rządowe oraz większość partyjnych i prywatnych ma bowiem siedziby gdzie indziej, najczęściej w stolicach poszczególnych krajów. Tylko niektóre z nich utrzymują filie w Brukseli. Z tego względu ważne dyskusje o przyszłym kształcie Europy odbywają się w europejskich stolicach, przede wszystkim w Berlinie, Paryżu i Londynie. W każdym z tych miast organizacje funkcjonują w swoim specyficznym środowisku, często diametralnie różnym od forum brukselskiego. W samej Brukseli główną siedzibę ma tylko garstka instytucji o charakterze think tanków. Najważniejszym przykładem jest działające przy Komisji Europejskiej BEPA, czyli Bureau of European Policy Advisors (Biuro Doradcze Polityki Europejskiej), które powstało w latach dziewięćdziesiątych jako kontynuacja powołanego przez Jacka Delorsa „wydziału analiz perspektywicznych”. Przy Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych działa – chociaż ciągle z siedzibą w Paryżu – EU Institute for Security Studies (Europejski Instytut Badań nad Bezpieczeństwem). W Brukseli mocno osadzone są też dwie prywatne organizacje: Centre for European Policy Studies (Centrum Badań Polityki Europejskiej) i European Policy Centre (Europejskie Centrum Polityki). Obie powstały w latach dziewięćdziesiątych z inicjatywy Brytyjczyków, zniechęconych typowym dla thatcheryzmu eurosceptycyzmem, i obie utrzymują się głównie z projektów realizowanych dla Komisji i Parlamentu. W Brukseli działa też stosunkowo młody think tank Bruegel, skupiony na sprawach ekonomicznych, oraz fundacje powiązane z ugrupowaniami Europarlamentu. Poza wymienionymi organizacjami, wśród licznych małych i maleńkich think tanków obecnych w Brukseli oraz filii instytucji mających główne siedziby w innych miastach, wyróżniają się dwie amerykańskie organizacje: German Marshall Fund of the United States (Niemiecki Fundusz Marshalla) oraz Carnegie Endowment for International Peace (Fundacja na rzecz Międzynarodowego Pokoju im. A. Carnegiego). Obie mają duże biura w stolicy Europy i opracowują ciekawe analizy, głównie poświęcone unijnej polityce zagranicznej.

Liczba i skala think tanków w Brukseli żadną miarą nie może równać się z warunkami w Waszyngtonie. Co zastanawiające, pomiędzy think tankami brukselskimi właściwie nie toczy się żadna intrygująca, kontrowersyjna debata, a efekty pracy tych organizacji rzadko świadczą o twórczym procesie myślowym, zwłaszcza jeśli chodzi o strategiczne pytania o przyszłość Europy. Pojawienie się kilka lat temu fundacji powiązanych z europejskimi ugrupowaniami politycznymi trochę ożywiło sytuację, ponieważ do zadań tych instytucji należy polityczny PR i próba wyróżnienia się na tle konkurentów. Niemniej, w porównaniu ze sceną waszyngtońską, gdzie think tanki prezentują całe spektrum opinii i nieustannie poszukują świeżych, gorących tematów, Bruksela sprawia wrażenie pozbawionej wyobraźni. Wydaje mi się, że są ku temu dwa powody.

Po pierwsze, jak już wspomniałem wcześniej, w odróżnieniu od świata anglosaskiego kultura think tanków w kontynentalnej Europie jest stosunkowo młoda, bo sięga w najlepszym razie kilku dziesięcioleci. Poważniejszym problemem jest jednak fakt, że wiele społeczeństw na kontynencie albo nie ma żadnych tradycji prowadzenia cywilizowanych sporów politycznych, albo są one bardzo słabe. Do tej kategorii bez wątpienia należą Niemcy i większa część Europy Środkowej. Ale nawet francuski dyskurs publiczny – mimo osiągnięć Woltera – jest mniej dowcipny i błyskotliwy niż w Wielkiej Brytanii lub Stanach Zjednoczonych. Największą przeszkodą jest jednak fakt, że na kontynencie think tanki mają ograniczony kontakt z decydentami. Po prostu tych organizacji nikt nie traktuje poważnie. To oznacza, że ich wpływ jest ograniczony, a jakość pracy słabsza, bo rzadko zderza się z polityczną rzeczywistością i myśleniem w kategoriach prawdziwej polityki.

Po drugie, większość think tanków w Brukseli jest uzależniona finansowo od instytucji europejskich. Z tego względu są skłonne wspierać „brukselski konsensus” w następujących kwestiach: silne przywiązanie do soft power w sprawach międzynarodowych, często „realistyczne” podejście do wartości w polityce zagranicznej, pewna rezerwa względem zbyt bliskiego zacieśnienia kontaktów transatlantyckich, stronniczość w kwestiach bliskowschodnich na niekorzyść Izraela, socjaldemokratyczna orientacja w gospodarce i – przede wszystkim – niezachwiane przekonanie, że rozwiązaniem dla każdego poważnego problemu na kontynencie europejskim jest „więcej Europy” i że jedyną możliwą drogą jest umacnianie Unii. Niektóre think tanki wyłamują się z tego konsensusu, są to jednak nieliczne wyjątki. Jednym z nich jest założone przez szwedzkich pracodawców European Centre for International Political Economy (Europejskie Centrum Międzynarodowej Ekonomii Politycznej). Drugi to Open Europe (Otwarta Europa), lekko eurosceptyczna organizacja o brytyjskim rodowodzie, finansowana ze środków prywatnych. Są też dwie niemieckie, centroprawicowe fundacje polityczne, które raz na jakiś czas odważają się wystąpić przeciwko konsensusowi. Poza tymi przykładami debata między think tankami w Brukseli jest raczej niemrawa i naznaczona mentalnością życia pod brukselskim kloszem.

(…)

Brukselskie think tanki, zwłaszcza te powiązane z rządami krajów członkowskich, często mają problem z przedstawieniem w interesujący sposób nowatorskich pomysłów na przyszłą Europę. Powody mają charakter kulturowy i systemowy. Jednak coraz więcej organizmów politycznych, na przykład instytutów powiązanych z partiami i instytucji brytyjskich, wyłamuje się z brukselskiego konsensusu, wskazując nowy kierunek i dając nadzieję na ciekawszą, barwniejszą i bardziej twórczą debatę pomiędzy think tankami i w Brukseli, i w stolicach narodowych.

*Roland Freudenstein – wicedyrektor i szef działu badań fundacji politycznej Europejskiej Partii Ludowej Wilfried Martens Centre for European Studies. W latach 1995–2001 dyrektor Fundacji Konrada Adenauera w Polsce.

Instytut Obywatelski

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.