Piotr Serafin: Cała (nie)prawda o szczycie w Brukseli

budżet UE| Janusz Wojciechowski| Krzysztof Szczerski| negocjacje| Piotr Serafin| polityka spójności| Zbigniew Ziobro

Piotr Serafin: Cała (nie)prawda o szczycie w Brukseli

Wiceminister Piotr Serafin był jednym z głównych polskich negocjatorów w sprawie budżetu UE na kolejne lata i – w przeciwieństwie do wypowiadających się w tej sprawie polityków opozycji – jest prawdziwym fachowcem, profesjonalistą. Dlatego zdecydowaliśmy się przedrukować komentarz z jego blogu, prostujący bzdury, jakie na temat nowego budżetu UE wypowiadane są z całą powagą. Piotr Serafin pisze:

Mamy już oto masę komentarzy na temat wyników Rady Europejskiej w Brukseli, dla których myślą przewodnią może być klasyczne już stwierdzenie: nikt nas nie przekona, że białe jest białe a czarne jest czarne.

Poniżej kilka przykładów:

1. Pan europoseł Zbigniew Ziobro słusznie sądzi, że sposób uwzględniania inflacji może mieć wpływ na podawany wynik negocjacji. Ale wpływ ten jest zupełnie odmienny, od tego co Pan poseł zakłada. Panie pośle - zarówno kwoty na lata 2007–2013 jak i 2014–2020, właśnie po to, żeby były porównywalne są prezentowane w cenach stałych 2011 r. W takich też cenach kwoty te były negocjowane w Brukseli. Podawana przez premiera kwota 303 mld złotych w polityce spójności oraz ponad 440 mld złotych łącznie nie uwzględnia zatem inflacji w latach 2012–2020. Gdyby inflację uwzględnić (czyli jakby powiedział ekonomista posługiwać się nie cenami stałymi z 2011 r. tylko cenami bieżącymi) to nie mówilibyśmy o 440 mld, tylko prawie o 500 mld złotych. Swoją drogą tyle właśnie wpłynie do Polski (tak fizycznie) w wyniku uzgodnień budżetowych na lata 2014–2020. To zdaje się o kilkadziesiąt miliardów złotych więcej niż nawet najbardziej ambitne oczekiwania tych, którzy dzisiaj grymaszą nad wynikiem szczytu w Brukseli.

2. Pan europoseł Janusz Wojciechowski jest załamany wynikiem negocjacji w sprawie budżetu Wspólnej Polityki Rolnej dla Polski. Nie przekonuje go to, że w latach 2014–2020 z WPR trafi na polską wieś o prawie 2 mld euro więcej niż w trakcie obecnej perspektywy finansowej (podczas, gdy budżet całej unijnej WPR maleje o prawie 40 mld euro). Może pocieszy Pana posła informacja, że w kolejnej siedmiolatce środków na dopłaty bezpośrednie dla niemieckich rolników jest o 20% mniej, a dla polskich o 40% więcej. Rząd niemiecki nie posługiwał się co prawda argumentem, że poziom dopłat bezpośrednich dla niemieckich rolników z 2013 r. jest gwarantowany traktatowo po wsze czasy (co jak rozumiem Pan poseł Wojciechowski uznaje za taki argument rozkładający przeciwnika na łopatki), ale nawet jakby się nim posłużył, niewiele by wskórał. Środki na rozwój wsi spadły we wszystkich państwach członkowskich. Polska pozostanie krajem, który na rozwój wsi i tak dostanie najwięcej. I uwaga: polityka spójności ma służyć rozwojowi całej Polski nie tylko miast. Na politykę spójności mamy dużo więcej.

3. Pan poseł Krzysztof Szczerski przeanalizował konkluzje Rady Europejskiej i nie znalazł słowa Polska. Panie pośle, w negocjacjach budżetowych zabiega się o pieniądze na rozwój, a nie o wymienianie nazwy swego kraju w końcowych uzgodnieniach szczytu. Żeby być największym beneficjentem budżetu to trzeba wynegocjować jak najlepsze zasady ogólne, które przesądzają o rozdziale środków pomiędzy wszystkie państwa członkowskie. Wyjątkami od zasad można łatać dziury. Zasady ogólne w wynegocjowanym budżecie są dobre dla Polski. Zapyta się Pan poseł jak to się stało, że zasady ogólne są dla Polski dobre? Najlepiej nie czekać na ostatnią noc negocjacji tylko załatwić najważniejsze dla siebie sprawy dużo wcześniej, np. zacząć pracę nad wynikiem najważniejszej dla siebie Rady Europejskiej na 3 lata przed jej terminem, zabiegać o wpływ na treść stanowiska Komisji, dbać o przebieg prac w trakcie poszczególnych prezydencji itd. Wtedy nie trzeba grozić wetem.

Pan poseł Szczerski, jak zwykle zresztą, przygotował ponad kilkadziesiąt argumentów w sprawie dlaczego rząd źle robi. Ale czy z uwagi na pośpiech czy z innych powodów nie za bardzo się przyłożył do tej pracy. Może zatem kilka rad. Przed wypowiadaniem się w sprawie kwalifikowalności VAT-u warto porozmawiać z samorządowcami. Z pewnością wyjaśnią jaką wartość ma dla nich uzgodnienie szczytu. Zanim się coś powie o warunkowości związanej z wypełnianiem wymogów związanych z deficytem budżetu państwa, nie zaszkodzi przeczytać stosowny protokół do traktatu z Maastricht. Aby oceniać czy wymóg wspierania zielonych inwestycji jest uciążliwy, warto by wiedzieć, co to są te zielone inwestycje. Jak się mówi o górnym progu dostępności środków dla kraju i prognozach gospodarczych to trzeba się mniej więcej orientować czy recesja wpływa na wzrost czy spadek dostępnych środków dla kraju objętego takim progiem itp. itd.

4. Pojawiają się też głosy, że Polska, po odliczeniu składek, otrzyma z budżetu UE mniej niż w latach 2007–2013. I to mniej dokładnie o 12 mld euro. Jak chce się robić takie porównania, to nie można zestawiać cen stałych z 2011 r. z cenami bieżącymi. Bo to jest manipulacja. Jeśli składki są w cenach bieżących to i środki dla Polski powinny być w cenach bieżących (czyli ok. 500 mld złotych, co wyjaśniałem powyżej). Pomijam już przy tym, że nie zestawia się kwot w zobowiązaniach z kwotami w płatnościach. I wreszcie nie powinno się zmyślać rządowych prognoz wzrostu PKB w latach 2017–2020, bo takie nie istnieją. Jak się tych rzeczy nie robi, to wtedy się okazuje, że także bilans netto Polski w relacjach z budżetem UE się poprawia (mimo że składka rośnie).

5. I na koniec odniosę się do wydarzenia sprzed Rady Europejskiej, które nie przestaje mnie zdumiewać. Cały czas się zastanawiam czy Panie i Panowie, którzy jeszcze tydzień temu wnioskowali, żeby na 24 godziny przed szczytem urządzić w Polsce debatę sejmową o tym jak fatalnie Polska wykorzystuje środki z budżetu europejskiego sądzili, że w ten sposób zwiększą szansę na 300 mld złotych, z których będą korzystać wszyscy Polacy do 2020 roku (i ci z miast i ci ze wsi)?

Nie wiem i nie dowiem się, co też oni sądzili, ale wiem co by było, gdyby im się udało. Wnioskodawcy być może otwieraliby szampana, bo 300 mld na politykę spójności by nie było. Byłby to jednak jeden z droższych szampanów w historii Polski. Kosztowałby kilka miliardów euro. Na szczęście w Brukseli jest Johanness Hahn. Ten Austriak, który odpowiada w Komisji Europejskiej za wykorzystanie polityki regionalnej stanął przed kamerami i powiedział: Polacy uspokójcie się, sposób w jaki wykorzystujecie środki europejskie może być dla wielu innych wzorem. I to zamknęło usta, które już się otwierały, żeby zaatakować Polskę (polecam lekturę Daily Telegraph z ostatniej soboty).
Studio Opinii

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.