Wykłady w Trybunale: Fundamenty współczesnych państw - wartości, zasady i prawa podstawowe

Hubert Izdebski| Lech Garlicki| OBWE| Piotr Tuleja| prawa podstawowe| Unia Europejska| Wiktor Osiatyński| Wykłady w Trybunale

Wykłady w Trybunale: Fundamenty współczesnych państw - wartości, zasady i prawa podstawowe
Prof. Hubert Izdebski. Foto: B. Cacko

Na wstępie chciałbym podziękować za zaproszenie do Trybunału Konstytucyjnego – miejsca, gdzie identyfikuje się i deklaruje to, co trzeba określać jako fundamenty współczesnego państwa polskiego, a zatem prawne fundamenty Rzeczypospolitej, która jednak funkcjonuje nie w stanie splendid isolation, lecz w ramach różnych społeczności państw, w tym w ramach bardzo szczególnej, ewolucyjnie się kształtującej formuły Unii Europejskiej.

Fundamenty Rzeczypospolitej to fundamenty współczesnych demokratycznych państw prawnych o społecznej gospodarce rynkowej – i vice versa: fundamenty współczesnych demokratycznych państw prawnych o społecznej gospodarce rynkowej są fundamentami Rzeczypospolitej.

Umożliwia to przyjęcie dla dalszych wywodów, dotyczących tych fundamentów – a za takie można uznać, jak będę starał się wykazać, wartości, zasady i prawa podstawowe - szerszego, a nie tylko polskiego, kontekstu prawa oraz doktryny prawnej i prawniczej:

- kontekstu uniwersalnego, wyrażającego się przede wszystkim w różnego rodzaju dokumentach ONZ,

- kontekstu zachodniej tradycji prawnej[1],

- a przede wszystkim kontekstu europejskiego – przy zaznaczeniu oczywistego faktu, że, choć przyjęty w Europie, sam termin „prawa podstawowe” nie wszedł jeszcze do obiegu w naszym prawie krajowym.

Zarazem, gdy mowa o kontekście europejskim, trzeba pamiętać, że przez Europę można i trzeba rozumieć trzy zbiory państw ich formy organizacyjne: od najściślejszej w postaci Unii Europejskiej poprzez Radę Europy, bardzo istotną w definiowaniu fundamentów współczesnych państw europejskich w formie aktow prawa zarówno „twardego”, jak i „miękkiego”, do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (w ramach której w 1990 r. powstał ważny dokument Paryska Karta Nowej Europy).

***

W 2007 r. wydałem, traktującą właśnie o wartościach, zasadach i prawach podstawowych książkę, Fundamenty współczesnych państw, która, choć adresowana do studentów prawa, ale też i studentów politologii, stanowiła zarazem wyraz mojej reakcji na ówczesny stan debaty publicznej w tej materii. Każdy może ocenić, czy, a jeżeli tak, to na ile, stan tej debaty jest lepszy po tych pięciu latach.

Materia powołanej książki stała się w 2010 r. podstawą opracowania podręcznika z nowego, przynajmniej w Uniwersytecie Warszawskim, przedmiotu na studiach prawniczych, mianowicie doktryn polityczno-prawnych, traktowanego jako aksjologiczny wstęp do prawa i podbudowa prawa, w szczególności prawa publicznego; podtytuł podręcznika to Fundamenty współczesnych państw. Do druku idzie niebawem jego drugie, rozszerzone wydanie.

W tej sytuacji nietrudno przewidzieć, że dzisiejszy wykład będzie pozostawał w bezpośrednim związku z niektórymi tezami tego podręcznika – choć, chcę podkreślić, nie będzie ich prostym streszczeniem. 

***

W tym gmachu - w którym co prawda nie dokonuje się wymiaru sprawiedliwości w znaczeniu przyjętym w Konstytucji, lecz czyni się to w szerszym znaczeniu tego terminu określającym sens istnienia władzy sądowniczej – nie trzeba tłumaczyć formuły Ulpiana: iustitia fundamentum regnorum est. Formuła ta stanowi oś, wokół której postaram się zorganizować dzisiejszy wykład – przy konieczności podkreślania w ślad już za autorami starożytnymi, że iustitia pozostaje w nierozerwalnym związku z ius; ius zaś o tyle można przeciwstawiać innemu zbliżonemu terminowi, mianowicie lex, że ius nie daje się, mimo że tak chcieli pozytywiści prawniczy, sprowadzić się do zbioru legum czyli ustaw. Choć będzie to uproszczenie, można twierdzić, że – w kontynentalnym systemie „prawa pisanego” – ius to ustawodawstwo, ale uzupełnione i wzbogacone o prawne wartości, zasady i prawa podstawowe. W konsekwencji, nie ma też sprzeczności między dwoma, sprzecznymi tylko wówczas gdy i ius, i lex będziemy tłumaczyć jako „prawo”, rzymskimi twierdzeniami prawniczymi: ius est ars boni et aequi (cechować je zatem powinna bonitas i aequitas, znaczeniowo zbliżona do iustitia), podczas gdy dura lex, sed lex.

Przetworzona przez Andrzeja Frycza-Modrzewskiego w zdanie Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej, formuła Ulpiana została, jak wiadomo, utrwalona w kamieniu licującym gmach sądów na Lesznie. Trzeba ją jednak odnieść do wartości, której mają służyć wszystkie organy władzy sądowniczej, w tym Trybunał Konstytucyjny, ale też i, w ramach swoich kompetencji, wszystkie inne organy władz publicznych.

Sprawiedliwość, przedmiot niesłychanie obfitej literatury, może mieć wiele aspektów: teologicznych (i do nich nawiązuje się zresztą w preambule naszej Konstytucji, gdy pisze się o Bogu jako źródle prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna), filozoficznych i prawnych. W rezultacie, może ona być różnie rozumiana – choć nie można nie przypomnieć, że św. Tomasz z Akwinu określił „prawa sprawiedliwe” (prawa w znaczeniu przedmiotowym, a przecież żyjemy w kontynentalnej tradycji prawa stanowionego) w sposób, do którego mógłby i dziś nawiązać każdy trybunał konstytucyjny:

 

„Prawa zaś są sprawiedliwe: albo ze względu na swój cel, kiedy mianowicie mają na uwadze dobro wspólne; albo z powodu twórcy, kiedy mianowicie wydane prawo nie przekracza władzy wydającej, albo wreszcie w swojej treści, kiedy mianowicie według równości proporcjonalnej nakładają podwładnym ciężary na rzecz dobra wspólnego”[2].

 

Św. Tomasz - nie odrzucając formuły św. Augustyna: lex iniusta non est lex - przywołał takie wartości i zasady, które i dziś uznamy za najistotniejsze, a zatem podstawowe:

- dobro wspólne,

- działanie w ramach prawa (jako istotny składnik, stapiających się obecnie w ramach Unii Europejskiej konstrukcji: kontynentalnej - państwa prawnego i anglosaskiej – rządów prawa), choć obecnie podstawowe znaczenie ma działanie nie tylko w ramach, ale i na podstawie prawa,

- równość (ocenianą z punktu widzenia sprawiedliwości dystrybutywnej – tę myśl Arystotelesa w kontekście utożsamiania ze sobą równości i sprawiedliwości rozdzielczej kontynuuje w wielu swoich orzeczeniach Trybunał Konstytucyjny), a nawet, choć jest to zasada o wiele młodsza od innych i nieznana nie tylko w średniowieczu, ale i do XX stulecia

- proporcjonalność.

Dziś też przyjmujemy formułę bliską św. Augustynowi, choć bardziej łagodną: lex iniustissima non est lex – a jest to, jak wiadomo, formuła Gustawa Radbrucha[3].

Katalog wartości i zasad, zdekodowany z powołanej wypowiedzi św. Tomasza, trzeba jednak być uzupełnić o to, co przyniósł ze sobą wiek Oświecenia z jego ideologią prawno-naturalną i kontraktualizmem - też zresztą różnie rozumianym: czysto, używając aparatury pojęciowej Ferdynanda Tönniesa[4], zrzeszeniowo albo również wspólnotowo, z reguły mającym na celu uzasadnienie suwerenności ludu.

Najważniejszym z dzisiejszego punktu widzenia dokumentem była z tego punktu widzenia oczywiście francuska Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z sierpnia 1789 r., która – zastrzegając, że „żądania obywateli mają być odtąd oparte na zasadach prostych i niewątpliwych” - wskazała jako naturalne i nieprzedawnialne prawa człowieka: wolność (zdefiniowaną jako możność czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu), własność, bezpieczeństwo i opór przeciwko uciskowi, gwarantując także m.in. równość obywateli wobec prawa i równy dostęp do funkcji publicznych, nietykalność osobistą, domniemanie niewinności, wolność przekonań oraz wolność słowa, pisma i druku.

Katalog dający się wyczytać z „Summy teologicznej” wzbogacił się zatem o prawa o charakterze podmiotowym, stanowiące różne aspekty i implikacje przyrodzonej wolności każdego człowieka.

Pamiętając o podstawowym wkładzie Oświecenia do rozwoju rozumienia sprawiedliwości jako Ulpianowskiego fundamentu państw, jakim było na kontynencie europejskim wprowadzenie kategorii praw człowieka i obywatela, a w Anglii i jej dawnych koloniach nieco inaczej umocowanej kategorii „praw człowieczych” (human rights),  nie powinno się zapomnieć o innym jeszcze nowym, deklarowanym wówczas, aspekcie myślenia o podstawowych standardach funkcjonowania państwa i stojących za nimi wartościach.

W Deklaracji Praw Wirginii z 1776 r., poprzedzającej uchwalenie amerykańskiej Deklaracji Niepodległości, znalazły się bowiem takie oto sformułowania:

 

-  „rząd jest lub powinien być ustanawiany dla wspólnego dobra, ochrony i bezpieczeństwa ludu, narodu czy wspólnoty; ze wszystkich różnych rodzajów i form rządów najlepszy jest ten, który zdolny jest kształtować najwyższy stopień szczęścia i bezpieczeństwa i który jest najskuteczniej zabezpieczony przed niebezpieczeństwem złej administracji (maladministration)”;      - „wolny rząd czy też poszanowanie wolności nie mogą być zapewnione ludowi inaczej, jak tylko przez bezwzględne przywiązanie do sprawiedliwości, umiarkowania, skromności i cnoty, a także poprzez częste odwoływanie się do podstawowych zasad”.

 

Podobne idee – do których obecnie powracamy,  zastanawiając się czy można już mówić o prawie do dobrego rządzenia (right to good governance), w skład którego wchodziłoby, obok niekwestionowanego prawa do sądu, prawo do nie tylko poprawnego czy przyzwoitego, lecz i dobrego, prawa (oczywiście prawa stanowionego, zbioru legum) oraz prawo do dobrej administracji[5], jak również znów zaczynając się coraz częściej zastanawiać nad etycznością działań publicznych – odnajdziemy w najstarszej z obowiązujących konstytucji, mianowicie w konstytucji stanu (czy raczej republiki – Commonwealth) Massachusetts z 1780 r. Głosiła ona i głosi:

 

„Częste powracanie do fundamentalnych zasad konstytucji oraz stałe przywiązanie do zasad pobożności, sprawiedliwości, umiarkowania, powściągliwości, pracowitości i skromności są absolutnie niezbędne do zachowania korzyści płynących z wolności i do zachowania wolnego rządu; lud powinien, w konsekwencji, przywiązywać szczególną uwagę do wszystkich tych zasad przy wyborze urzędników i przedstawicieli; powinien mieć prawo żądania od swoich prawodawców i sędziów pieczołowitego i stałego ich przestrzegania przy tworzeniu i stosowaniu praw niezbędnych dla dobrej administracji (good administration) państwa”.

 

Zamiast unikania maladministration, o której była mowa w wirginijskiej Deklaracji Praw, w konstytucji Massachusetts była i jest mowa o good administration – a współcześnie podnosi się, że „dobra administracja” to coś więcej niż prosty brak maladministration  (skądinąd formalnego przedmiotu zainteresowania wielu ombudsmanów, w tym Ombudsmana Europejskiego).

Zarazem można powiedzieć, że historia zatacza swoiste koło – ale nie na zasadzie prostego powrotu do tego, co było, ale rozwoju po spirali, według modelu Gianbattista de Vico. W preambule naszej Konstytucji, gdzie Konstytucję określa się  jako „prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości”, wyrażone zostało pragnienie zagwarantowania na zawsze rzetelności i sprawności działania instytucji publicznych; rzetelność i sprawność to zapewne najważniejsze cechy dobrego rządzenia. Do XVIII wieku rozważania ze sfery doktryn polityczno-prawnych ogniskowały się na poszukiwaniu optymalnego ustroju – jak to nazywano w renesansowych Włoszech poszukiwaniu buongoverno; gwarancją dobrego rządu miało być dobre prawo przedmiotowe.

Od XVIII w. coraz większe znaczenie przypisywano prawom w sensie podmiotowym (rights) – by w II połowie XX w. dokonać tzw. rewolucji praw, tj. konstruowania podstaw myślenia o dobrym rządzeniu przy wychodzeniu od, traktowanych coraz bardziej niepozytywistycznie, praw podmiotowych. Ronald Dworkin podkreśla, że prawa podmiotowe (rights), które, zgodnie z tytułem jednej z jego książek, należy „brać poważnie” – to „karty atutowe poszczególnych obywateli”, we współczesnych państwach demokratycznych używane w formule nie tylko czysto politycznej, lecz także i coraz bardziej prawno-procesowej – „wtedy, gdy z jakiejś przyczyny wspólny cel nie stanowi wystarczającego powodu odmawiania im tego, co jako jednostki chcą robić lub posiadać, bądź też nie jest wystarczającym powodem wymuszania na nich ponoszenia strat lub doznawania krzywd”[6].  Mówiąc najkrócej, „prawa stają się prawem” – a jest to tytuł konferencji naukowej Wydziału Prawa i Administracji UW zorganizowanej w 2005 r., której materiały zostały wydane z podtytułem Status jednostki a tendencje rozwojowe prawa, pod redakcją Mirosława Wyrzykowskiego, który odbył w tym gmachu dziewięcioletnią posługę sędziowską.

W konsekwencji, mówi się już także o, wspomnianym, prawie do dobrego rządzenia – jako prawie trzeciej generacji (pierwszą generację, jak wiadomo, tworzyły prawa zadeklarowane w podstawowych dokumentach XVIII stulecia, a druga generacja – prawa społeczno-ekonomiczne – zaczęła występować już w XVIII w.: były w jakobińskiej konstytucji z 1793 r., ale ugruntowały się dopiero w wieku XX). 

***

„Rewolucja praw” doprowadziła do przeorientowania myślenia o buongoverno – ale też i, co trzeba zauważyć, do powstania ideologii praw człowieka, a w pewnym stopniu i jej nadużywania.

Kto nie wyraża światopoglądu skrajnie konserwatywnego, może nie zgodzić się z następującą oceną:

 

„Podstawową słabością idei praw człowieka jest ich niestałość”; „w połączeniu z sygnalizowanym problemem ich inflacji dochodzi do sytuacji, w której wszystko może być uznane za prawa człowieka; chcąc być absolutnymi i uniwersalnymi, prawa człowieka ukazują co i rusz swój głęboko relatywistyczny charakter. […] Paradoksalnie, prawa człowieka – stworzone jako przeciwwaga dla absolutyzmu i pochwała demokracji i liberalizmu – przeistaczają się w skrajnie nietolerancyjną ideologię polityczną, która kwestionuje wszystkie inne formy ustroju politycznego poza demokracją parlamentarną; w praktyce ideologia ta idzie jeszcze dalej […]; prawa te stały się ideologią, za pomocą której garść lewicowych intelektualistów – wspieranych przez media – próbuje narzucić swoją wolę suwerennym państwom, aby urządzić je w sposób zgodny z ideologicznymi wizjami twórców i propagatorów tej koncepcji; prawa człowieka, wymyślone przeciwko politycznemu absolutyzmowi, stają się zatem ideologią nowego absolutyzmu”[7].

 

O ile nie zgodzi się z ostrością powyższej wypowiedzi, trudno będzie jednak uznać za nietrafne tych oto słów autora niedawno wydanej monografii o prawach człowieka - niewątpliwie dalekiego od konserwatyzmu:

 

„Tak jak nauka poszukuje jednej uniwersalnej i wszechogarniającej zasady wszechświata, tak i my szukamy klucza, który otworzy wszystkie drzwi wiodące ku temu, co uważamy za szczęście czy powszechny dobrobyt. Często za taki klucz uważa się prawa człowieka. Jednakże sukces doprowadził do ich inflacji. Przez ćwierć wieku niemal wszystkie potrzeby – związane nie tylko z bezpieczeństwem i godnością, lecz także z pragnieniem lepszego życia – formułowano i uzasadniano w języku praw człowieka. Wskutek tego zatraciły one pierwotną ostrość, uległy rozwodnieniu, obejmując takie sprawy, jak międzynarodowa pomoc humanitarna, redystrybucja zasobów czy naiwna obietnica powszechnej równości i dobrobytu. […] Język praw, zachęcając do wysuwania żądań, wzmacniał ducha roszczeniowości. Jednak taka postawa prowadziła często do konserwatywnych postulatów zastąpienia języka praw językiem obowiązków”[8].

 

Możliwości nadużywania i przypadki nadużywania ideologii praw człowieka tym bardziej powinny powodować poszukiwanie niemających cech ideologicznych konstrukcji odpowiadających rewolucji praw.

Konstrukcją taką stają się w naszych oczach prawa podstawowe. Termin zrodzony w Niemczech w okresie walki z absolutyzmem w połowie XIX w. i rozwijany przede wszystkim w doktrynie niemieckiej (lecz niezależnie od tego także w Stanach Zjednoczonych, które nie mogły zaznać absolutyzmu ani jakiejkolwiek innej formy statokracji), w ciągu ostatnich dekad nieprzypadkowo znalazł zastosowanie w konstytucjach wielu państw europejskich i, jak sama jej nazwa wskazuje, w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej, uznanej obecnie za akt unijnego prawa pierwotnego.

„Prawa podstawowe” wydają się stopniowo usuwać na bok inne określenia, w tym – wprost nawiązujące do Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, ale i do oficjalnego tytułu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – „wolności i prawa człowieka i obywatela”, którym to terminem posługuje się także nasza Konstytucja.

***

W europejskiej teorii praw podstawowych wyróżnia się trzy kierunki:

– literalne podejście do praw podstawowych – prawa podstawowe stanowią prawa i wolności, które będzie się uważać za najistotniejsze, co nadawałoby tej kategorii charakter płynny i względny;

– pozytywistyczną koncepcję praw podstawowych – utożsamiającą prawa podstawowe z prawami konstytucyjnymi, tj. prawami podmiotowymi określonymi w konstytucji, w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a ostatnio także w Karcie Praw Podstawowych UE;

– obiektywizm praw podstawowych – mające pewne cechy jusnaturalizmu, identyfikowanie tych praw według kryterium niezbędności do zagwarantowania istnienia osoby ludzkiej, a tym samym uznawanie ich za określające istotę porządku prawnego w ramach, stanowiącej podstawę modelu demokracji liberalnej, koncepcji człowieka i społeczeństwa, opartej na takich wartościach jak  przyrodzona i niezbywalna godność każdego człowieka (od której zaczyna się i konstytucja Niemiec, i Karta Praw Podstawowych, i rozdział II naszej Konstytucji), wolność i równość[9].

Ten ostatni kierunek, sprowadzający rolę prawa pozytywnego (konstytucyjnego, międzynarodowego, europejskiego) do odzwierciedlania obiektywnej struktury i hierarchii praw podstawowych w oparciu o konsensualnie uznany, przy uszanowaniu pluralizmu aksjologicznego,  system wartości podstawowych dla bytu społecznego,  uznaje się obecnie za dominujący w skali europejskiej[10]

Należy dodać, że niemiecki Związkowy Trybunał Konstytucyjny już w 1958 r. wypowiedział się o istnieniu porządku wartości praw podstawowych (Werteordnung der Grundrechte). Zarazem nie można nie zauważyć, że  obiektywizmu praw podstawowych na ogół nie rozumie się w ontologicznych kategoriach materialnego prawa naturalnego, lecz – w ramach nierzadko nieświadomego przyjmowania założeń postmodernizmu, lecz świadomego u prawników rozwijania metod argumentacyjnych – jako taki rodzaj jednej z wielu możliwych narracji, który uznaje się za konsensualnie najlepszy.

Oznacza to, z jednej strony, dopuszczanie zmienności w czasie praw podstawowych, a z drugiej strony – przypisywanie w sposób pośredni istotnej roli sędziom konstytucyjnym, którzy w procesie poszukiwania i redagowania narracji praw podstawowych nie mogą być wyłącznie „ustami konstytucji”. Sędziowie muszą bowiem na nowo odczytywać przepisy starszych konstytucji, które nie były redagowane pod kątem takiego ich stosowania, oraz poszukiwać odpowiednich treści w nowszych i nowych konstytucjach europejskich (a więc i w Konstytucji RP) na podstawie, coraz wyraźniej doktrynalnych, wypowiedzi ustawodawcy konstytucyjnego.

Aby móc należycie odegrać tę rolę, sędziowie, w szczególności sędziowie konstytucyjni, muszą jednak wykazać się - na co od dawna zwraca uwagę Ewa Łętowska, która też niedawno zakończyła posługę trybunalską -  odpowiednimi umiejętnościami komunikacyjnymi, przedstawiając sposób swojego rozumowania prowadzący do rozstrzygnięcia w danej sprawie. Nie można przy tym powstrzymać się od uwagi, że komunikatywność przekazu sędziowskiego jest znakomicie ułatwiona w ramach anglosaskiej tradycji indywidualnych wypowiedzi sędziów uczestniczących w składach kolegialnych, choć i nasza praktyka częstych zdań odrębnych w Trybunale Konstytucyjnym częściowo podnosi kontynentalną, statokratyczną w swojej genezie, zasłonę tajemnicy sali obrad.

Lech Garlicki, którego duch również wydaje się dawać znać o sobie w tym gmachu, pisząc w istocie o nowszych i nowych konstytucjach europejskich, zauważył, iż:

 

„Konstytucje z reguły posługują się «pojęciami otwartymi», «terminami-kluczami», które zapisywane są w formie hasłowej, bez normatywnego zdefiniowania czy zegzemplifikowania, a których znaczenie wydobywa się z tradycji i dorobku konstytucjonalizmu demokratycznego. To otwiera pisany tekst konstytucji na istniejące poza nim pojęcia, zasady i koncepty […], jak «godność człowieka», «dobro wspólne», «demokratyczne państwo prawne», «sprawiedliwość społeczna», «zasada pomocniczości», «wolność» i «sprawiedliwość». Nawet jeżeli pojęcia te zyskują stopniowo treść normatywną […] w orzecznictwie konstytucyjnym, to ich sens i pierwotne znaczenie przynależą do sfery poza-, by nie powiedzieć ponadkonstytucyjnej”[11].

 

W odniesieniu do Konstytucji RP napisano: „obecna Konstytucja w coraz mniejszym stopniu jest postrzegana wyłącznie jako rama prawna dla działań organów władzy publicznej, a w coraz większym stopniu staje się Konstytucją wartości” [12]. Generalnie, europejskie konstytucje coraz bardziej – jeśli nie w redakcji, to w ich odczytywaniu przy wykorzystywaniu także dorobku sądów europejskich i zagranicznych odpowiedników sądów danego kraju, a nieprzypadkowo mówi się o, jeżeli nie światowej, to europejskiej, wspólnocie sądów – stają się konstytucjami wartości. „Rewolucja praw” oznacza zatem także swoistą „rewolucję wartości”.

***

Współczesny filozof polski niedawno napisał, że „Każda działalność człowieka wyznaczana jest przez pewien system wartości. Wśród podstawowych wartości w wypadku działań politycznych należałoby wymienić […] takie jak: władza (imperium), posłuszeństwo (dyscyplina), skuteczność, porządek, praworządność, wolność, równość czy też sprawiedliwość. […] Pierwsze z tych wartości nakierowane są przede wszystkim na ustrój jako system czy też państwo jako całość (totum), ostatnie trzy natomiast na człowieka jako element tego systemu. […] Demokracja zapewne najpełniej gwarantuje realizowanie takich wartości jak wolność, równość i sprawiedliwość, ujmowanie człowieka jako członka wspólnoty politycznej”[13].

Podstawowe dla przedmiotu wykładu znaczenie ma kategoria wartości prawnych – wartości przeniesionych z zewnątrz, z innych sfer (w szczególności moralnych), do systemu prawa, konkretyzujących w imię lub przynajmniej pod hasłem dobra wspólnego abstrakcyjne wartości ogólne, a przez to odgrywających rolę szczególnych podstawowych zasad prawnych (zasad prawa) [14] - przy zachowaniu względnej odrębności wartości prawnych od wyrażeń tych samych wartości w sferze, z której zostały one przejęte.   Wartości prawne należą do sfery wspólnej prawu i, przede wszystkim, moralności, na kontynencie europejskim od wielu stuleci nazbyt chętnie oddzielanej od domeny prawoznawstwa – co obecnie zaczyna jednak ulegać zmianie.

Współczesna teoria wartości prawnych jest nierozerwalnie związana, z jednej strony, z teorią praw podstawowych, a z drugiej strony – z teorią zasad prawa, w tym zasad konstytucyjnych, które zaczynają być rozumiane w sposób odbiegający od pozytywistycznej tradycji. Zarazem zauważa się, że „rozwój teorii zasad oraz teorii wartości oznacza analizę celów prawa, a wraz z nimi analizę najbardziej właściwego modelu prawnego służącego osiągnięciu celu w postaci sprawiedliwości w społeczeństwie” [15]. W związku z tym podstawowe wartości prawne mogą być jednocześnie zasadami prawa – z reguły wyrażanymi w konstytucji, a więc zasadami konstytucyjnymi.

Zasady prawa mają, w konsekwencji, wymiar aksjologiczny – formułują powinność nie określonego zachowania, lecz realizowania określonych wartości[16]; niektóre z nich wprost wyrażają wartości w ten sposób, że można je utożsamić z wartościami. W rezultacie, pewne kategorie (jak godność, wolność, równość, dobro wspólne) można traktować i jako wartości, i jako zasady, a do tego np. wolność i równość stanowią również materię podstawowych praw.

Z tego powodu, częściowo przynajmniej usprawiedliwione jest posługiwanie się swoistą zbitką pojęciową: wartości, zasady i prawa podstawowe na wskazanie tego, co stanowi fundamenty współczesnych państw -jako prawne instrumenty odzwierciedlenia sprawiedliwości.

***

Szeroko znane jest – ale też zdarza się, że i krytykowane - rozróżnianie pomiędzy zasadami, określanymi też jako normy-zasady, i regułami prawa – normami-regułami.

Zapoczątkował je w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia niemiecki prywatysta Joseph Esser; szeroko wprowadził dwadzieścia lat później  do obiegu naukowego, nie znając zresztą poglądów Essera i w konsekwencji do nich nie nawiązując, Ronald Dworkin; formułę wiążącą je organicznie z teorią praw podmiotowych (utożsamiając bowiem w istocie zasady i prawa podstawowe) zaproponował, adaptując po niecałych dziesięciu latach idee Dworkina do potrzeb kontynentu europejskiego, Robert Alexy.  

Ponieważ idzie o rozróżnianie szeroko znane, a w tym gronie  powszechnie znane, przypominanie stanowiska Dworkina czy Alexy’ego byłoby całkowicie nie na miejscu. Tym niemniej, trudno jest powstrzymać się przed przypomnieniem, że dzięki temu rozróżnieniu  powstała, oparta właśnie na założeniu istnienia zasadniczej różnicy między „zerojedynkowymi” normami-regułami i, bynajmniej nie „zerojedynkowymi” w „trudnych sprawach”, normami-zasadami, doktryna równoważenia zasad i stojących za nimi lub tożsamych z nimi wartości – przejęta przez trybunały konstytucyjne oraz Europejski Trybunał Sprawiedliwości, a w ślad za orzecznictwem przez naukę prawa.

Organ tworzący prawo i przede wszystkim organ stosujący prawo musi w konkretnym przypadku dokonać, na podstawie wyboru aksjologicznego, wyważenia odpowiednich zasad, mogąc jedną zasadę stosować w stopniu większym niż drugą, a jedynie w wyjątkowo skrajnym przypadku stosując wyłącznie jedną z branych pod uwagę zasad; dokonując wyboru, nie można bowiem naruszyć istoty prawa podstawowego, tzn. również „rdzenia” konkurencyjnej zasady.

***

Tę szczególną pozycję zasad prawa umacniają dwa istotne aspekty współczesnych doktryn polityczno-prawnych.

Po pierwsze, zasady mogą pozostawać w związku z prawem naturalnym czy wręcz mieć charakter jusnaturalistyczny i z tego powodu mieć moc prawną wyższą od reguł stanowionych przez ustawodawcę, nawet ustawodawcę konstytucyjnego. Warto, powracając do Ulpianowskiej formuły o sprawiedliwości jako fundamencie państw, zacytować następujący fragment głośnego artykułu Radbrucha Ustawowe bezprawie i ponadustawowe prawo:

 

„tam, gdzie istnieje konflikt pomiędzy bezpieczeństwem prawnym a sprawiedliwością, pomiędzy wątpliwą co do treści, lecz pozytywną ustawą, a sprawiedliwym, lecz nie wyrażonym w formie ustawy prawem, tam w istocie występuje konflikt sprawiedliwości ze sobą samą, konflikt pomiędzy sprawiedliwością pozorną a rzeczywistą [...]. Nie można bowiem prawa w ogóle, a w tym prawa pozytywnego, określić inaczej niż jako porządek i stanowienie, które zgodnie ze swą istotą są przeznaczone służyć sprawiedliwości”[17].

 

Po wtóre, pojęcie zasad prawa występuje w prawoznawstwie od dawna – zmienia się jednak ich charakter i rola.

W ostatnim tytule justyniańskich Digestów: De diversis regulis iuris antiqui umieszczono 211 reguł, z których niektóre miały charakter definicji czy nawet przysłów, ale większość (a niektóre z nich znajdują zastosowanie do dzisiaj) ma cechy współczesnych zasad; w średniowieczu owe regulae nazwano  zasadami prawa (principia iuris). Zasady stanowiły wynik indukcji z konkretniejszych norm prawnych, tworzonych wówczas w dużej mierze w ramach orzecznictwa. Podobnie powstawały później zasady w systemie Common Law. Inaczej – metodą dedukcji (more geometrico) z uznawanych przez siebie aksjomatów – poszukiwali zasad prawa przedstawiciele typowej dla Oświecenia szkoły prawa natury. W XIX w. zasady prawa zaczęto ujmować w kategoriach myślenia pozytywistycznoprawnego, jako wynik rozumowania indukcyjnego wychodzącego od przepisów ustawowych danego kraju lub, w miarę rozwoju prawa porównawczego, ogółu państw uznanych za cywilizowane.

Stopniowo zasady prawa stawały się przedmiotem już nie tyle deklarowania, ile kreowania na zasadzie dedukcyjnej przez najwyższe instancje sądowe. Od początku lat sześćdziesiątych wspólnotowy Trybunał Sprawiedliwości odwołuje się do ogólnych zasad prawa wspólnotowego, co długo znajdowało podstawę w relatywnie niewielkiej intensywności pisanego prawa wspólnotowego. Najważniejszą z tych zasad jest, jak wiadomo, zasada pierwszeństwa prawa wspólnotowego w stosunku do prawa wewnętrznego państw członkowskich. Od 1969 r. Trybunał luksemburski odwołuje się także do ogólnych zasad prawa, łącząc ten termin z ochroną praw podstawowych, inspirowaną tradycjami konstytucyjnymi wspólnymi dla państw członkowskich. Obecne brzmienie art. 6 ust. 3 Traktatu o UE w sposób charakterystyczny dla „rewolucji praw” utożsamia zasady ogólne prawa z prawami podstawowymi, nadając tym samym status traktatowy treściom ustalonego orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości.

Tym samym, dochodzi do swoistej, niepozytywistycznej – i nastawionej na poszukiwanie sprawiedliwości - formalizacji zasad prawa przy ich ścisłym powiązaniu z jednej strony z wartościami, z drugiej z prawami podstawowymi. Umacnia to przekonanie, że to właśnie wartości, zasady i prawa podstawowe stanowią fundamenty współczesnych państw.

***

Dochodząc do końca wykładu, konieczne jest podniesienie jeszcze jednego argumentu za celowością przejścia do operowania w dyskursie prawnym pojęciem praw podstawowych.

Różnica między prawami człowieka czy – jak w naszej Konstytucji - wolnościami i  prawami człowieka i obywatela - a prawami podstawowymi polega bowiem również na tym, że te pierwsze  tradycyjnie, a może i z istoty swojej ukierunkowane są na władze publiczne, nakładając na nie obowiązki i ograniczając możliwość nadużycia przez nie władzy, podczas gdy te drugie, ze względu na swój charakter podstawowy, mogą wykraczać poza stosunki władza – jednostka/obywatel i odnosić się również do stosunków pomiędzy jednostkami i innymi niepublicznymi podmiotami prawa.  Wyjście praw podstawowych poza sferę stosunków z władzą określa się, jak wiadomo, mianem horyzontalnego działania tych praw. W, najbardziej pod tym względem rozbudowanej, doktrynie niemieckiej przyjmuje się dlań określenie Drittwirkung - działanie wobec osób trzecich; niemiecki Związkowy Trybunał Konstytucyjny stosuje też pojęcie „promieniowania” norm praw podstawowych na cały system prawny”[18].

Przy dostrzeżeniu zasadniczej odmienności podstawowego, tj. wobec władzy publicznej, i horyzontalnego działania praw podstawowych i wynikającej z tego potrzeby ostrożności w powoływaniu się na prawa podstawowe w stosunkach pomiędzy niepublicznymi podmiotami prawa, trzeba podzielić następujące stanowisko Wiktora Osiatyńskiego:

 

prawa podstawowe „są użyteczne również wtedy, gdy porządek prawny nie chroni pewnych praw i wolności. W takich przypadkach obywatele mogą żądać od państwa, by wprowadziło regulacje chroniące ich prawa i wolności przed «prywatnym» pogwałceniem, lub też posłużyć się prawami […] horyzontalnie, powołując się na zasadę pomocniczości. Jeżeli państwo odmawia, obywatele mogą obwinić je za szkodę spowodowaną wskutek zaniedbania”[19].

 

Horyzontalne stosowanie praw podstawowych stanowi dodatkowy, lecz zarazem istotny efekt „rewolucji praw”.

Prawa podstawowe są podstawowe dla całego systemu prawa, a nie tylko dla prawa publicznego – tak jak całego systemu prawa dotyczą omawiane w wykładzie wartości i zasady, które łącznie można określić jako  fundamenty Rzeczypospolitej oraz fundamenty wszelkich innych współczesnych demokratycznych państw prawnych.

Hubert Izdebski

[1]  W tym zakresie, wciąż można odsyłać do dzieła H.J. Bermana, Prawo i rewolucja. Kształtowanie się zachodniej tradycji prawnej,  Warszawa 1995, zwłaszcza s.  15 i n.

[2]  Suma teologiczna, t. 13 (Prawo), Londyn 1985, s. 83.

[3]  Por. J. Zajadło, Formuła Radbrucha. Filozofia prawa na granicy pozytywizmu prawniczego i prawa natury, Gdańsk 2001.

[4]  Por. moją książkę Elementy teorii i filozofii prawa, wyd. 2, Warszawa 2011, s. 127 i n.

[5]  Por. Elementy teorii…, op.cit., s. 284 i n. oraz także moje opracowanie Zasada dobrej administracji i prawo do dobrej administracji w świetle standardów Rady Europy, w: 60 lat Rady Europy. Tworzenie i stosowanie standardów prawnych, red. H. Machińska, Warszawa 2009, s. 321-334.

[6] R. Dworkin, Biorąc prawa poważnie, Warszawa 1998, s. 10–11.

[7] A. Wielomski, Prawa człowieka, w: J. Bartyzel, B. Szlachta, A. Wielomski, Encyklopedia polityczna, t. 1, Radom 2007, s. 319–320.

[8] W. Osiatyński, Prawa człowieka i ich granice, Kraków 2011, s. 291-292.

[9] Por. E. Picard, Droits fondamentaux, w: Dictionnaire de la culture juridique, red. D. Alland, S. Rials, Paris 2003, s. 545 i n.

[10] Tamże.

[11] L. Garlicki, Aksjologiczne podstawy reinterpretacji konstytucji, w: Dwadzieścia lat transformacji ustrojowej w Polsce, red. M. Zubik, Warszawa 2010, s. 102.

[12] P. Tuleja, Podstawowe problemy związane z interpretacją Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, w: Księga XX-lecia Trybunału Konstytucyjnego, red. M. Zubik, Warszawa 2006, s. 219.

[13] A.L. Zachariasz, Demokracja i granice jej zasadności, w: Demokracja w XXI wieku, red. M. Szyszkowska, Warszawa 2009, s. 19.

[14] Por. N. MacCormick, Institutions of Law. An Essay in Legal Theory, Oxford 2007, s. 205 i n.; G. Pavlakos, Practice, Reasons, and the Agent’s Point of View, „Ratio Iuris” 2009, t. 22, nr 1, s. 93.

[15] V. Iturralde, Civilian Philosophy of Law, w: The Philosophy of Law: An Encyclopedia, red. Ch.B. Gray, t. 1, Portland 1999, s. 116.

[16] M. Kordela, Kategoria norm, zasad oraz wartości prawnych. Uwagi metodologiczne w związku z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego, „Przegląd Sejmowy” 2009, nr 5.

[17] G. Radbruch, Ustawowe bezprawie i ponadustawowe prawo, w: M. Szyszkowska, Zarys filozofii prawa, Białystok 2000, s. 

[18]  Por. R. Alexy, Teoria praw podstawowych, Warszawa 2010, s. 392 i n.

[19] Op. cit. , s. 307-308.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.