Zlikwidować PIT

IRS| PIT| podatki| przychody budżetu| skarb państwa| system podatkowy| Urząd Skarbowy| USA| VAT

Zlikwidować PIT
Foto: Tony R.

Pisaliśmy o tym w naszej „Grze o jutro 2”, starszy z nas parokrotnie wcześniej. Bo nie zauważamy najprostszych oczywistości. Mamy niesłychanie kosztowny system podatku dochodowego, jednocześnie przykry i obraźliwy dla obywatela-podatnika. Każdego roku wypełnianie PIT-ów pochłania obywatelom-podatnikom co najmniej sto milionów bezproduktywnych godzin, licząc średnio po 4 godziny na jeden PIT. Jedynym tego celem jest sprawdzenie, czy obywatel-podatnik nie próbował swoim zeznaniem podatkowym oszukać Skarbu Państwa.

Sprawdzają zgodność tych PIT-ów ze swoją dokumentacją, gromadzoną od płatników, pracownicy urzędów skarbowych. Przychody z tytułu tego sprawdzania są niewspółmiernie małe, właściwie żadne, a każdemu podatnikowi poświęcić trzeba średnio, jak wiemy z samych Urzędów Skarbowych, trzy godziny (tak niska średnia bierze się z liczby emerytów i rencistów, nie mających innych dochodów). Innymi słowy, blisko sto milionów godzin rocznie kłopotliwej pracy urzędników o wysokich kwalifikacjach idzie na nic, w procesie czystego marnotrawstwa.

Skomputeryzowane, lokalne Urzędy Skarbowe, mają pełną ewidencję płatników, którymi są przedsiębiorstwa oraz inne instytucje, wypłacające pieniądze zatrudnionym lub zasilanym pomocą finansową. Urzędy Skarbowe wiedzą, ile wypłacono podatnikom. Mogą same na podstawie danych z komputera wyławiać obywateli kwalifikujących się do ewentualnego wyższego opodatkowania. Obywatele zaś, podatnicy, mogą na koniec rocznego sezonu podać Urzędowi Skarbowemu podstawy ewentualnych ulg – wspólne opodatkowanie małżeństwa, ulgi na dzieci, na Internet, oraz komu ew. przekazać ten 1 % od podatku.

To nie obywatele, a Urzędy Skarbowe po zgromadzeniu danych od płatników powinny rozsyłać podatnikom - na papierze lub Internetem – zbiorcze arkusze ich podatków, do weryfikacji i kontroli, do porównania z tym, co sam podatnik uzbierał od płatników. To sam podatnik powinien sprawdzać, czy go jakiś płatnik nie oszukał, podając Urzędowi Skarbowemu wyższe sumy płatności, niż to co naprawdę wypłacił (jeden z nas miał akurat sposobność zaznać takiego doświadczenia). Innymi słowy, powinno to być pomyślane odwrotnie w stosunku do dzisiejszego systemu.

Warto by za to obmyślić ulgi lub friedmanowski „podatek ujemny” dla rodzin wielodzietnych, czego akurat nasz system podatkowy nie przewiduje…

W Stanach Zjednoczonych ponad 80 procent obywateli odbiera swe dochody osobiste od pracodawców i innych płatników, a ci płatnicy sami przekazują systemowi podatkowemu, Internal Revenue System, IRS, odpowiednie potrącenia od wypłat (wedle starej angielskiej zasady, stoppage at the source, uchwycenia u źródła). To idzie automatycznie, bez żadnych dodatkowych zeznań podatnika.

Kilkanaście procent podatników – farmerzy, drobni przedsiębiorcy, wśród nich i taksówkarze, nieliczni artyści sprzedający swe dzieła, maklerzy giełdowi – rozliczają się z systemem sami. A wszyscy mogą skorzystać z przysługujących im, różnorakich ulg (o nich ze szczegółami choćby w dorocznym amerykańskim World Almanac).

PS Nie miejsce tu i nie czas na inny podatek, który jest za to sprawą najważniejszą z punktu widzenia demokracji – tak popularny w Europie VAT. Jak wszelkie podatki pośrednie, obciążające konsumentów, odrywa on obowiązek podatkowy od obywatela. Związek podatkowy obywatela z jego państwem rozmywa się. Punktem wyjścia jest zamierzone wobec obywatela oszustwo – ma nie wiedzieć, ile, komu i za co płaci. Chyba nie trzeba tej opinii uzasadniać. Jest oczywista. Na dobitek, podatek, który miał zwiększyć przychody budżetu, zwiększył… zatrudnienie w administracji i koszty, bo system skarbowy potrzebuje znacznie więcej ludzi do kontroli płatników. Samych płatników przyprawił o stratę czasu w milionach godzin, które pochłania obliczanie należności z tytułu VAT i wyznaczanie cen z jego dodatkiem. Tym jednak powinna zająć się cała Europa, bo to jedna z przyczyn opóźnień w jej rozwoju – chytry podatek, wymyślony we Francji dla konkurencyjności cenowej wozów Renault, owocuje stratami w skali kontynentu… Ale o tym kiedy indziej.

Studio Opinii

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.