Globalizacja i konstytucja

Globalizacja i konstytucja

Artykuł dr. Ryszarda Piotrowskiego publikujemy za drugim tomem Zagadnień Sądownictwa Konstytucyjnego, który właśnie się ukazał [red.]

1. Globalizacja jest pojęciem nowym, w jego najczęściej obecnie przywoływanym znaczeniu nieznanym papierowym encyklopediom polskim i słownikom z końca poprzedniego stulecia. Zwraca uwagę związek zjawisk określanych tym mianem z rozwojem technologii informatycznych, z ową „rewolucją informacyjną”, polegającą na zmianach w zakresie przetwarzania i przekazywania informacji oraz zarządzania nimi, pozwalających „przenosić ogromne ilości informacji właściwie do każdego miejsca na świecie i bardzo niewielkim kosztem”. Związana z tym integracja informacyjna powoduje zróżnicowane i wzajemnie powiązane konsekwencje w dziedzinie kultury, gospodarki i polityki, a więc we wszystkich sferach, których funkcjonowanie regulują współczesne konstytucje. Zjawisko globalizacji, wielopostaciowe i wieloaspektowe, pozostaje trudne do jednoznacznego zdefiniowania, a odpowiadające mu pojęcie wydaje się raczej hasłem, zapowiadającym nowy porządek świata i usprawiedliwieniem rozmaitych zjawisk dysfunkcjonalnych zachodzących we współczesnej rzeczywistości, aniżeli określeniem spójnej i jednolitej koncepcji społeczno-gospodarczej czy politycznej. Jednak pewne charakterystyczne przejawy globalizacji wywierają istotny wpływ na funkcjonowanie ustroju demokratycznego i mogą mieć znaczenie dla jego przyszłości.

Fenomen integracji informacyjnej, związanej z rozwojem telewizji oraz łączności satelitarnej, został dostrzeżony w latach 60. XX wieku, kiedy zaczęto posługiwać się pojęciem „globalnej wioski” dla potrzeb opisu ówczesnego świata, w którym względna równowaga rywalizujących mocarstw stanowiła, obok deficytu technologicznego, barierę blokującą przepływ informacji. Przemiany polityczne oraz rozwój Internetu umożliwiły integrację informacyjną w niewyobrażalnej dotąd skali, stwarzając podstawy do globalizacji ekonomicznej definiowanej jako integracja „gospodarek narodowych i stworzenie gospodarki międzynarodowej poprzez handel, bezpośrednie inwestycje zagraniczne (poprzez korporacje i firmy międzynarodowe), krótkoterminowe przepływy kapitału, międzynarodowy przepływ pracowników i osób oraz przepływ technologii”. Procesy te, w istocie niezależne od władz demokracji konstytucyjnych i przebiegające poza kontrolą społeczną, a w ograniczonym tylko stopniu uzależnione od pozostałych państw, znacząco osłabiły jedne i drugie. Płynność kursów walut, związana z odrzuceniem w 1971 r. przez Stany Zjednoczone stałego kursu wymiany dolara na złoto, umożliwiła spekulacje finansowe i – w powiązaniu z ekspansją technologii informatycznych – doprowadziła do swoistej wirtualizacji własności w związku z niekontrolowanym rozwojem rynków finansowych, a w konsekwencji także do swego rodzaju wirtualizacji władzy sprawowanej przez państwa i ich organizacje, działające na odpowiednich podstawach prawnych, w tym zwłaszcza na mocy konstytucji i traktatów międzynarodowych.

Idea ograniczenia władzy przez prawa człowieka, starsza od najstarszych konstytucji pisanych, stanowiąca paradygmat demokracji konstytucyjnej, jest współistotna globalizacji rozumianej jako światowe państwo prawa, oparte na związku państw, w którym „prawo człowieka musi być uważane jako święte”; związek ten zmierza do urzeczywistnienia człowieczeństwa jako celu samego w sobie, dzięki zaprowadzeniu powszechnego pokoju w skali globu. Koncepcja globalnego państwa prawa, sformułowana przez I. Kanta, zakłada jednak sprawcze działanie państw na rzecz zagwarantowanej prawnie wolności jednostek. Takie państwo globalne i jego rząd, których niezbędność bywa dostrzegana także współcześnie, musiałyby powstać nie wbrew konstytucjom już istniejącym lub niezależnie od nich, ale ze względu na wartości stanowiące fundament demokracji konstytucyjnych.

Globalizacja, której teraźniejsze przejawy polegają na coraz silniejszej współzależności gospodarczej państw, jest następstwem dążenia do maksymalizacji zysków, a nie troski o prawa człowieka, niemające wartości rynkowej.

2. Ustroje demokracji konstytucyjnych, odzwierciedlające doświadczenia historyczne poszczególnych krajów i ich kulturę, są przejawem zróżnicowanych odpowiedzi na uniwersalne pytanie o kształt władzy godnej człowieka. Krążenie i wzajemne przenikanie się idei konstytucyjnych nie przesłania rozwiązań fundamentalnych, wyrażających tożsamość państwa demokratycznego, do których należy paradygmat suwerenności narodu i odpowiadające mu przekonanie o roli parlamentu, a także pewność, że „Społeczeństwo, w którym prawa Człowieka nie są zabezpieczone ani podział władz nie został ustanowiony, nie ma wcale Konstytucji”. Nie do pogodzenia z wyobrażeniami o tak rozumianym ustroju demokratycznym, którym nadano najwyższą moc prawną reguł konstytucyjnych, jest oddanie nawet cząstki władzy w państwie ludziom, których nikt nie wybierał, a ich tożsamość, także aksjologiczna i programowa, bywa określana mianem „rynki finansowe” lub „agencje ratingowe”. Tymczasem na życzenie owych „rynków” i „agencji” otwierają się skarbce, które bywały niegdyś otwierane dopiero po przegranej wojnie, dla zapłacenia kontrybucji albo wydania łupu zwycięzcom.

3. Między innymi do tego właśnie sprowadzają się konsekwencje procesów współzależności gospodarczej i politycznej państw; współzależność ta powoduje wzrost znaczenia korporacji międzynarodowych, określanych także jako ponadnarodowe. W rezultacie głównym kryterium podejmowania decyzji w skali globalnej staje się wielkość spodziewanego zysku kosztem wartości, których poszanowanie decyduje o tożsamości kulturowej i moralnej cywilizacji. Absolutyzowanie reguł gospodarki rynkowej i wymuszanie ich stosowania, zwłaszcza w krajach trzeciego świata, przez ponadnarodowe instytucje finansowe, w tym Bank Światowy, powoduje negatywne konsekwencje społeczne, związane z dążeniem do maksymalizacji zysku kosztem praw człowieka. Skutki bezwzględnej pogoni za zyskiem dotykają – od pewnego czasu – także współczesne demokracje konstytucyjne, w których – jak w Stanach Zjednoczonych – utrzymywanie niskich kosztów pracy powodowało konieczność kreowania niespłacalnych kredytów.

Współzależność gospodarcza, oparta na własności prywatnej i wolności działalności gospodarczej, pozbawia państwa zdolności prowadzenia skutecznej polityki społecznej. W świecie globalnych współzależności obniżanie w danym kraju podatków nie powoduje w nim automatycznego wzrostu działalności inwestycyjnej; taki wzrost nasteruje tam, gdzie koszty pracy są niższe. Próba opodatkowania przez państwo transakcji określonego typu lub dochodów określonej wysokości wywołuje przeniesienie poza jego granice aktywności mającej być przedmiotem opodatkowania. Globalizacja ułatwia i stymuluje osiąganie zysków z naruszaniem reguł ustalonych przez państwa lub obchodzenie tych reguł, czyni opłacalną i bezpieczną, bo przecież legalną, korupcję rozumianą jako „brak przyzwoitości”. Państwom pozostaje więc poszukiwanie źródeł finansowania w zasobach obywateli o niskich i średnich dochodach, którzy nie będą w stanie skutecznie uniknąć podzielenia się nimi, a także kupowanie konsensu społecznego przez zwiększanie długu publicznego. Brak zdolności władzy publicznej do należytego zagwarantowania praw socjalnych obywateli, w zasadzie nieuchronny w gospodarce opartej na własności prywatnej funkcjonującej w warunkach globalizacji (system, który pozwala jednym firmom odnieść sukces kosztem innych, musi zakładać istnienie nierówności), ogranicza wiarygodność ustroju demokratycznego, zdominowanego przez egoistyczną władzę pieniądza „aż po najwyższe sfery państwa”. Państwa demokratyczne nie są w stanie  kontrolować procesów gospodarczych, podporządkowanych zasadzie produktywizmu i korzystających ze wzmacniających się wzajemnie efektów deregulacji, prywatyzacji poszczególnych sfer aktywności publicznej, działalności lobbingowej, które uniemożliwiają urzeczywistnienie dobra wspólnego w działalności władzy publicznej.

Troska o „etykę, sprawiedliwość i trwałą równowagę” nie przejawia się z dostateczną skutecznością w funkcjonowaniu władz publicznych poszczególnych państw demokratycznych, w coraz większym stopniu ubezwłasnowolnionych przez uwarunkowania globalizującej się gospodarki i wskutek tego pozbawionych możliwości przeciwstawienia się niszczącej dobro wspólne zachłanności w gospodarce i polityce.

4. Następstwem globalizacji jest erozja znaczenia konstytucji we współczesnych państwach demokratycznych, związana z istotnym ograniczeniem roli państw w świecie zdominowanym przez korporacje międzynarodowe i zależnym od rynków finansowych.

Prawa bywają nie tyle stanowione przez prawodawców, co lobbowane przez zleceniodawców lub wymuszane przez globalne instytucje, a wojny, prowadzone bez nadziei na zwycięstwo, służą partykularnym interesom gospodarczym, co osłabia jednocześnie uczestniczące w nich państwa, stając się przejawem globalizacji opartej na przemocy owego „sojuszu wszelkiej władzy przeciwko całej ludności świata, przedsmak którego mieliśmy w czasie wojny w Iraku, do której doszło za mniej lub bardziej ukrytym przyzwoleniem wszystkich władz, nieliczących się ze światową opinią publiczną”. Dominacja rynków finansowych w skali globalnej i skuteczność spekulacyjnych ataków, mających na celu osłabienie pieniądza europejskiego lub walut poszczególnych państw, powoduje ekonomizację polityki i związane z tym osłabienie tożsamości aksjologicznej, znajdującej wyraz w konstytucjach czy umowach międzynarodowych.

Zmniejszenie roli państw w konfrontacji z korporacjami ponadnarodowymi powoduje także redukcję roli prawa międzynarodowego, które jest przecież tworem tych państw. Zjawisko globalizacji w jej obecnym kształcie jest przyczyną kryzysu państw demokratycznych, których zdolność podporządkowania partykularnych interesów gospodarczych dobru wspólnemu została ograniczona. Globalizacja powoduje, że efektywność ekonomiczna staje się głównym celem władzy publicznej, a to zagraża tożsamości aksjologicznej państw demokratycznych. Globalizacja, prowadząca obecnie do częściowego przejęcia kontroli nad państwami, a zwłaszcza ich gospodarką, przez rynki finansowe i korporacje międzynarodowe, jest trudna do pogodzenia z suwerennością państwa, której uosobieniem pozostaje konstytucja jako ostateczny i – w założeniu – niewzruszalny wyraz suwerenności. Współzależność państw – a na tym polega przecież globalizacja – redukuje ich suwerenność, tym samym ograniczając znaczenie konstytucji. Zarazem jednak owa redukcja suwerenności stwarza zagrożenie dla perspektyw globalizacji, polegającej na tym, że „niepaństwowi aktorzy i organizacje działają wewnątrz” systemu państwowego, w „warunkach pokoju i bezpieczeństwa, które może zapewnić tylko system międzypaństwowy”. Ograniczenie suwerenności państw związane z globalizacją powinno być zatem proporcjonalne i uwarunkowane.

Konstytucja RP tego rodzaju ograniczenie przewiduje i dopuszcza – na rzecz podmiotu o sprecyzowanej tożsamości aksjologicznej i na warunkach w niej określonych, a nie na rzecz anonimowych dysponentów rynków finansowych, których celem jest maksymalizacja zysku. Zagadnienie przemian, którym podlega suwerenność w świecie współczesnym, było przedmiotem rozważań Trybunału Konstytucyjnego w nawiązaniu do poglądów doktryny prawnej (filozoficznej, politycznej). Trybunał stwierdził, że „pojęcie suwerenności jako władzy najwyższej i nieograniczonej, zarówno w stosunkach wewnętrznych państwa, jak i jego stosunkach zewnętrznych (...), podlega zmianom odpowiadającym przeobrażeniom, które dokonują się w świecie w ostatnich stuleciach. Zmiany te są konsekwencją demokratyzacji procesów decyzyjnych w państwie, ze względu na zastąpienie zasady suwerenności monarchy zasadą zwierzchnictwa narodu, ograniczonego przez prawa człowieka, mające swe źródło w nienaruszalnej godności ludzkiej. Wynikają one również ze wzrostu roli prawa międzynarodowego, jako czynnika kształtującego stosunki międzynarodowe, są skutkiem rozwoju procesu instytucjonalizacji społeczności międzynarodowej, a także następstwem globalizacji oraz konsekwencją procesu integracji europejskiej”. W rezultacie procesów zachodzących w świecie współczesnym, których następstwem są przemiany pojęcia suwerenności, zdaniem jednych obserwatorów następuje swoiste „wyłuskiwanie suwerenności”, zachodzące nie tylko w ramach Unii Europejskiej, polegające również na tym, że globalne instytucje „takie, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy, «wyłuskują» suwerenność”. Inni jednak postrzegają procesy integracyjne jako umocnienie suwerenności państw narodowych poprzez działania na rzecz ich dobrobytu i bezpieczeństwa, bez których nie mogłyby przetrwać. W doktrynie prawa międzynarodowego znajduje wyraz przekonanie, że pojęcie absolutnej, nieograniczonej suwerenności należy do przeszłości. Obecnie pojęcie suwerenności państwa oznacza swobodne prawo państwa do decydowania o swoich sprawach wewnętrznych i zewnętrznych, jednak bez pogwałcenia prawa innego państwa oraz norm prawa międzynarodowego. Odróżnia się ograniczenia suwerenności, wynikające z woli państwa, ewentualnie ograniczenia wykonywania suwerenności lub wykonywania kompetencji państwowych akceptowane przez państwo, wynikające z jego woli, jedne i drugie zgodne z prawem międzynarodowym, od naruszeń suwerenności następujących wbrew woli państwa i niezgodnych z prawem międzynarodowym. W literaturze przedmiotu podkreślono, że w wyniku zaciągania zobowiązań państwo „niekoniecznie dokonuje samoograniczenia swobody swego działania, lecz niekiedy rozszerza spektrum swej działalności na sfery, w których wcześniej nie było obecne”, a zdolność do zaciągania zobowiązań międzynarodowych „jest tym, co prawo międzynarodowe wpisuje w naturę prawną państwa” i konstytuuje „tożsamość państwa w prawie międzynarodowym.

Nie jest to więc czynnik suwerenność ograniczający, gdyż pierwotnie pełni on raczej funkcję dowodu suwerenności”. We współczesnej literaturze, podejmującej zagadnienie suwerenności z perspektywy teoretycznej, odnotować można pogląd, wynikający z przekonania o jej niepodzielności, że „jeśli [suwerenność] zostaje częściowo poświęcona, to wówczas państwo nie posiada już możliwości ostatecznego i bezwarunkowego decydowania, a to znaczy, iż suwerenność przestała istnieć”.

W świetle polskiej doktryny prawa konstytucyjnego suwerenność państwa oznacza „zdolność państwa do samodzielnego decydowania o wszystkich dotyczących go sprawach i samodzielnego podejmowania wszystkich dotyczących go decyzji” i odnosi się do stosunków zewnętrznych państwa, podczas gdy suwerenność narodu dotyczy sprawowania władzy wewnątrz państwa. Dla oceny stanu suwerenności Polski po przystąpieniu do Unii Europejskiej decydujące znaczenie ma w konsekwencji stworzenie podstaw członkostwa w Konstytucji RP jako akcie suwerennej władzy narodu.

Podstawą członkostwa w Unii Europejskiej jest ponadto umowa międzynarodowa, ratyfikowana – stosownie do reguł konstytucyjnych – za zgodą udzieloną w referendum ogólnokrajowym.  Konstytucja dopuszcza w art. 90 przekazanie kompetencji organów władzy państwowej jedynie w niektórych sprawach, a to w świetle polskiego orzecznictwa konstytucyjnego oznacza „zakaz przekazania ogółu kompetencji danego organu, przekazania kompetencji w całości spraw w danej dziedzinie, jak i zakaz przekazania kompetencji co do istoty spraw określających gestie danego organu władzy państwowej”; ewentualna zmiana trybu oraz przedmiotu przekazania wymaga przestrzegania rygorów zmiany konstytucji.

W doktrynie prawa konstytucyjnego postrzega się przystąpienie do Unii Europejskiej jako pewnego rodzaju ograniczenie suwerenności państwa, nie oznaczające jej przekreślenia i związane z efektem kompensacyjnym w postaci możliwości współkształtowania decyzji podejmowanych w Unii Europejskiej. Jednakże zdaniem B. Banaszaka państwa należące do Unii Europejskiej zachowują suwerenność ze względu na to, że ich konstytucje, stanowiące wyraz suwerenności państwowej, zachowują swoje znaczenie i „nie można w dającej się przewidzieć przyszłości przewidywać ich zaniku”. W doktrynie prawa międzynarodowego i konstytucyjnego charakterystyczny jest pogląd dopuszczający możliwość wspólnego wykonywania suwerenności przez państwa, jak też akceptacja zjawiska suwerenności podzielonej pomiędzy różne podmioty, którym ona przysługuje.

Z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego wynika zasada zachowania suwerenności w procesie integracji europejskiej, rozumiana jako konsekwencja wyznaczników kultury integracji europejskiej sformułowanych w ustawie zasadniczej, do których należy „wzajemna lojalność Państw Członkowskich i Unii, którą one tworzą”.

5. Klauzula konstytucyjna umożliwiająca członkostwo Rzeczypospolitej w Unii Europejskiej ma charakter uniwersalny i odnosi się do każdego uszczuplenia suwerenności. Dotyczy zatem również procesów globalizacji. Konstytucja nie stanowi podstawy do uznania, że konsekwencje tych procesów odnoszące się do Rzeczypospolitej, mogłyby zostać zalegalizowane w krajowym porządku  konstytucyjnym z pominięciem zasady zachowania suwerenności. Odnosi się ona przecież do uczestnictwa we wspólnocie międzynarodowej.

Konsekwencje globalizacji należy zatem oceniać z punktu widzenia konstytucji i jej wykładni ustalanej przez Trybunał Konstytucyjny. Nie jest więc możliwe uznanie za dopuszczalne niezależnie od standardu konstytucyjnego owego „wyłuskiwania suwerenności” stanowiącego konsekwencję globalizacji.

Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej i prawa globalizacji, współczesna wersja lex mercatoria, mogą być stosowane jedynie w zgodzie z Konstytucją RP. Zarazem jednak proces globalizacji, znajdujący częściowe tylko oparcie w prawie międzynarodowym, nie jest związany ze stosunkami międzypaństwowymi, chociaż na nie wpływa; zachodzi w sferze gospodarczej, w znacznym stopniu niezależnej od postanowień konstytucyjnych i umów międzynarodowych. Suwerenność nie zostaje uszczuplona wskutek suwerennej decyzji państwa czy organizacji państw, stanowiących – wedle części doktryny – potwierdzenie owej suwerenności, ale w rezultacie procesów rynkowych, na które państwo ma niewielki wpływ. Przekazanie części kompetencji wynika z uczestnictwa w międzynarodowych stosunkach gospodarczych i nie jest zdeterminowane aksjologicznie. Rodzi to poważne niebezpieczeństwo ograniczenia roli konstytucji. Państwo, które starannie strzeże swojej suwerenności w procesach integracji europejskiej, nie powinno jednocześnie, pod rządami tej samej konstytucji, stosować innych reguł w odniesieniu do konsekwencji procesów globalizacyjnych.

A przecież nie jest ono w stanie zapobiec temu, że o wartości pieniądza nie decyduje Narodowy Bank Polski, ale podmioty prywatne, z którymi nie łączą nas żadne porozumienia dotyczące przekazania kompetencji w tej dziedzinie ani „wspólny system wartości uniwersalnych, takich jak demokratyczny ustrój, przestrzeganie praw człowieka”, wyznaczające – w świetle orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego – granicę transferu kompetencji. Niezależność banku centralnego, uznawana przez Trybunał Konstytucyjny za szczególnie istotną w demokratycznym państwie prawnym, podlega ograniczeniom ze względu na uwarunkowania pozaprawne, związane z globalną gospodarką rynkową.

Konstytucja nie posługuje się pojęciem globalizacji, które znaleźć można jednak w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego. We wstępie do ustawy zasadniczej podkreślono znaczenie „potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej”, co – w powiązaniu z art. 9 Konstytucji RP, w myśl którego Rzeczpospolita przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego – pozwoliło Trybunałowi Konstytucyjnemu na ustalenie „konstytucyjnej zasady przychylności procesowi integracji europejskiej i współpracy między państwami”. Czy zatem można uznać, że byłaby uprawniona interpretacja konstytucji pozwalająca ustalić zasadę przychylności procesowi globalizacji? Wydaje się, że Trybunał Konstytucyjny odnosi wymienioną zasadę do współpracy między państwami. Globalizacja jest procesem, który ma charakter ponadpaństwowy. Państwa są raczej przedmiotem oddziaływania ponadpaństwowych korporacji aniżeli podmiotem procesów określanych jako globalizacja. Przede wszystkim jednak wstęp do Konstytucji RP definiuje cel współpracy „ze wszystkimi krajami”, którym jest „dobro Rodziny Ludzkiej”, a więc nie każdego zbioru, który składa się z ludzi, ale wspólnoty zasługującej na miano „Rodziny” i postępującej jak ludzie, a zatem według wartości uniwersalnych, których transcendentne źródła identyfikuje preambuła. Nie o każdą więc współpracę chodzi, ale o tę, która ma na celu dobro wspólne ludzkości, współcześnie ignorowane i zastępowane przez partykularne korzyści poszczególnych krajów, czy też ich grup, oraz korporacji międzynarodowych, posługujących się dla własnych potrzeb możliwościami, jakie stwarza globalizacja.

Trudno byłoby uznać, że „dobro Rodziny Ludzkiej” polega na blokowaniu dostępu do wolnego rynku krajom trzeciego świata, czy też przejmowaniu ziemi rolnej w tych krajach przez przedsiębiorstwa specjalizujące się w produkcji biopaliwa.

Wstęp do Konstytucji RP, zarysowując kierunki polskiej polityki zagranicznej, uzależnia nasz udział w procesach globalizacyjnych od oceny charakteru tych procesów. Konstytucja wyklucza uprzedmiotowienie państwa w tej dziedzinie, skoro mowa o „współpracy”, a więc działaniu respektującym podmiotowość partnerów. Globalizacja rozumiana jako proces eliminujący wykluczenie, zarówno w sferze jego celów (dobro „Rodziny Ludzkiej”), jak i organizacji („współpraca”), ma pełną legitymację konstytucyjną, jeżeli respektuje podstawowe zasady konstytucyjne i wartości wskazane we wstępie do ustawy zasadniczej, a tym samym odwołuje się do wspólnych tradycji konstytucyjnych państw demokratycznych. Tego rodzaju globalizacja, bliska Kantowskiemu wyobrażeniu o budowaniu globalnego państwa prawa, jest – jak można sądzić – nieodzowna dla przetrwania cywilizacji, która znalazła się być może w swoistej „pułapce technologicznej”; taką pułapką jest przecież – według S. Lema – „rezultat upowszechnionego wdrożenia operacji technogennych”, a więc sieci internetowych stymulujących globalizację i tworzących jej infrastrukturę, „obracający domniemane korzyści swego upowszechnienia w jedno- albo wielopostaciową katastrofę, coraz jawniej rozpoznawaną i coraz trudniej powstrzymywaną przez tych również możnych decydentów, którym swe proliferacyjne rozmiary i swoje przemożne szkodnictwo zawdzięcza”. Rezygnacja z suwerennego zabiegania o własne dobro na rzecz troski o dobro wspólne wydaje się raczej szansą aniżeli zagrożeniem dla współczesnych państw demokratycznych. Jednakże obecny kształt globalizacji zmusza je do poświęcania suwerenności coraz częściej nie w interesie „dobra Rodziny Ludzkiej”, ale na rzecz silniejszych partnerów, w tym podmiotów prywatnych. „Rodzina Ludzka” istnieje jednak tylko w słowach – we wstępie do Konstytucji RP, czy też w aktach należących do prawa międzynarodowego, albo w uroczystych deklaracjach przywódców politycznych. Stan współczesnego świata nie uzasadnia poprawności zastosowania do jego opisu pojęcia „Rodzina Ludzka”. Wstęp do Konstytucji RP formułuje jednak koncepcję globalizacji godną człowieka właśnie przez odwołanie się do owego pojęcia, które jako informacja o rzeczywistości jest swoistym pia fraus – zacnym oszustwem, niedającym się przecież pogodzić z uznaniem prawdy „za wartość uniwersalną, na której opiera się ustrój Rzeczypospolitej”53. Jednak alternatywne projekty globalne, znane z przeszłości, rozpadły się pod ciężarem przemocy niezbędnej do ich realizacji.

Dobro „Rodziny Ludzkiej”, o którym mowa w preambule, jako cel globalizacji, nie oznacza rezygnacji z suwerenności narodowej i niepodległości, wskutek całkowitej prywatyzacji wymiany gospodarczej i rozwoju technologicznego, pod wpływem instytucji globalnych niedysponujących legitymacją demokratyczną i działających w interesie rynkowym, trudnym do utożsamienia ze wspólnym dobrem ludzkości.

Globalizacja w jej obecnej postaci sprzyja tendencjom antydemokratycznym i elitarystycznym, oswaja z respektem wobec „konieczności gospodarczych”, definiowanych przez ekonomistów o międzynarodowej renomie i rekomendowanych przez globalne instytucje zależne od niektórych rządów. To właśnie ze względu na możliwe ryzyko odrzucenia tych rekomendacji nie przeprowadzono w Polsce referendum w sprawie ich zastosowania, a proces dostosowania prawa polskiego do prawa europejskiego przebiegał na podstawie umowy międzynarodowej, a nie na podstawie obowiązującej wówczas konstytucji.

Zalecenia mające służyć – zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Banku Światowego – zapewnieniu stabilnego, zrównoważonego wzrostu i rozwoju gospodarczego okazały się jednak nieskuteczne, zwłaszcza te, które dotyczyły prywatyzacji; to przecież swego rodzaju prywatyzacja nadzoru bankowego w Stanach Zjednoczonych przyczyniła się do obecnego kryzysu gospodarczego. Wspomniane zalecenia ukształtowano w okresie, w którym w Stanach Zjednoczonych dominowało jeszcze przekonanie, że państwo nie rozwiązuje problemów – samo jest problemem.

Zalecenia te, poprzez prawo europejskie, a zwłaszcza kryteria fiskalne z Maastricht, znalazły odzwierciedlenie w Konstytucji RP, która w ten sposób odpowiada duchowi globalizacji. Dotyczy to zwłaszcza konstytucyjnych gwarancji dla własności prywatnej, uznanej w art. 20 ustawy zasadniczej za podstawę społecznej gospodarki rynkowej; specyfika tej zasady może być zilustrowana przez jej odwrócenie oznaczające przecież uznanie własności społecznej za podstawę prywatnej gospodarki rynkowej.

Odzwierciedlenie zaleceń globalnych instytucji znaleźć można w niektórych postanowieniach ustawy zasadniczej dotyczących finansów publicznych. W związku z przepisem art. 216 ust. 5 Konstytucji RP, w myśl którego ustalono granicę wysokości długu publicznego, w doktrynie postawiono pytanie, „czy polski ustawodawca konstytucyjny nie wykazał zbędnej nadgorliwości transformując przepis prawa wspólnotowego w prawo krajowe i to rangi konstytucyjnej”. Zaproponowano także, by praktyka na podstawie wykładni zrelatywizowała ustalone w konstytucji granice długu publicznego.

Konstytucja nie określa jednak pułapu bezrobocia czy bezdomności i relatywizuje znaczenie praw socjalnych przez pozostawienie uznaniu ustawodawcy określenia zakresu ich realizacji.

6. Ustawodawca zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie stwarza dla Rzeczypospolitej globalizacja, zarówno w jej wymiarze technologicznym, jak i w aspekcie skutków utraty możliwości oddziaływania na gospodarkę krajową w następstwie zintegrowania jej z gospodarką światową. Ilustruje to ustawa o zmianie ustawy o stanie wojennym oraz o kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasadach jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw, koncentrująca się jednak na wewnętrznych skutkach agresji ekonomicznej czy informatycznej. Przeciwdziałanie atakom z cyberprzestrzeni – to dalekie od określoności sformułowanie znalazło się w polskim prawie – wymaga przecież nie tyle usuwania skutków przez wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, ile w szczególności blokowania komputerów, z których ataki następują. Nie wystarczy też usuwanie skutków globalizacji, która może się przejawić w postaci niekorzystnych rozstrzygnięć, o których mowa w art. 1 ust. 1 pkt 1 wspomnianej ustawy („celowe działania (...) godzące w ważny interes gospodarczy” państwa na przykład ze strony globalnych instytucji lub organizacji), przez wprowadzenie stanu nadzwyczajnego. Konieczne wydaje się uodpornienie gospodarki krajowej na niekorzystne konsekwencje zbyt pospiesznej i nieprzemyślanej akceptacji zaleceń globalnych instytucji. Wymaga to jednak realizacji zarówno postanowień ustawy zasadniczej dotyczących suwerenności, jak i tych, które odnoszą się do globalizacji. Respektowanie zasady zachowania suwerenności w warunkach globalizacji wydaje się utrudnione ze względu na swoistą nieokreśloność procesu, który może sprawić, że pozbawiona podstaw gospodarczych suwerenność stanie się archaiczną iluzją. Doświadczenia związane z obecną fazą globalizacji i jej skutkami wskazują, że częściowe ograniczenie suwerenności w dziedzinie gospodarczej, ze względu na zmniejszenie roli państwa, zapewnia sukces ekonomiczny jedynie nielicznym beneficjentom tego procesu. Kryzys gospodarczy jest współistotny kryzysowi konstytucyjnemu, polegającemu na niezdolności instytucji demokratycznych do sprawowania kontroli władzy pieniądza – banków, korporacji, spekulantów, agencji ratingowych, giełd. Demokratyczne państwo prawne chroni wartość pieniądza, ale nie oznacza to, że prawo – w tym także w pewnym zakresie konstytucja – powinno w takim państwie znaleźć się we władzy pieniądza, której uzasadnieniem jest słowo „globalizacja”, oznaczające być może początek nowego ładu, w którym suwerenność państw zostanie zastąpiona suwerennością rynków finansowych, pozwalającą na sprawowanie „władzy i stosowanie siły w stanie czystym, bez oglądania się na suwerenność czy przedstawicielstwo”. Byłoby to jeszcze jedną wersją globalizacji negatywnej, nieopartej na wartościach – tym razem budowanej na przemocy pieniądza i – jak poprzednie wersje – skazanej na los wieży Babel, który jest archetypem skuteczności przedsięwzięcia ignorującego wartości, a przecież to właśnie wartości inne „niż dobrobyt ekonomiczny (...) zostały potraktowane nazbyt skrótowo w nadanym globalizacji sposobie realizacji”. Zanik suwerenności, niekiedy przeceniany jako konsekwencja rozwoju cywilizacji, może jednak także oznaczać rezygnację z wartości suwerenność legitymujących i „oddanie pola takiej władzy, której nic nie może powstrzymać, brutalnej (nie na sposób naturalny, lecz techniczny) i nie mającej żadnej przeciwwagi”.

Globalizacja, nie ze względu na zyski, ale wobec konieczności respektowania globalnej perspektywy współpracy „dla dobra Rodziny Ludzkiej”, jest przecież nieodzowną przesłanką przetrwania idei znajdujących wyraz w konstytucjach.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.