Jednomandatowe okręgi wyborcze

jednomandatowe okręgi wyborcze| Metoda D'Hondta| Metoda Sainte-Laguë| Trybunał Konstytucyjny

Jednomandatowe okręgi wyborcze

Od Redakcji: Ponownie publikujemy artykuł prof. Ferdynanda Rymarza, który przedstawiliśmy w Obserwatorze w maju 2012, bowiem jego temat - jednomandatowe okręgi wyborcze - stał się jednym z głównych wątków prezydenckiej kampanii AD 2015. Autor nie jest stronnikiem żadnego z rozwiązań, przedstawia wady i zalety systemu większościowego i proporcjonalnego, pozostawiając osąd samym czytelnikom (i wyborcom).

Wyniki wyborów, niezależnie od woli głosujących, zdeterminowane są przyjętym w danym państwie systemem wyborczym, a to oznacza, że w zależności od niego, przy tych samych wynikach głosowania podział mandatów może być różny. Stąd wielka waga przyjętego modelu dla wyłonienia Sejmu zdolnego do efektywnego działania, ale także zgodnego z wolą polityczną społeczeństwa. Przyjęcie jednego z systemów zależne jest od sposobu rozumienia celów i roli wyborów: czy wybory mają odzwierciedlać przede wszystkim stan oczekiwań społecznych, czy też  zasadniczym celem wyborów jest, aby istniejąca struktura systemu partyjnego wyłoniła większość sejmową zdolną do utworzenia stabilnego rządu? Kształtowanie się właściwej ordynacji wyborczej wymaga czasu, namysłu i powinno następować ewolucyjnie, z uwzględnieniem specyfiki danego kraju i oczekiwań społecznych. Przy wewnętrznych zróżnicowaniach mamy zasadniczo trzy systemy ustalania wyników głosowania: większościowy, proporcjonalny i mieszany.

Zasada większościowa w jednomandatowych okręgach wyborczych prowadzi do najprostszego sposobu ustalania wyniku głosowania. Mandat parlamentarny przypada temu kandydatowi, który zdobywa większa liczbę głosów; głosy oddane na pozostałych kandydatów z list wyborczych przepadają i nie wywołują żadnych skutków prawnych. W preferencji tylko jednej najsilniejszej grupy wyborców wygrywa najlepszy: „pierwszy na mecie”. Głosowanie w tym systemie nie jest kolektywne, lecz zindywidualizowane. Cechą charakterystyczną jednomandatowych okręgów wyborczych nie jest wybór komitetu partyjnego, ale pojedynczego kandydata. Zasadniczy wpływ na charakter wyborów w jednomandatowych okręgach wyborczych ma podział kraju na okręgi, któremu będzie przypadał jeden mandat. Mały, lokalny okręg sprzyja większemu kontaktowi wyborców z kandydatem, duży nie spełnia takiego kryterium i upodabnia się do wyborów ogólnokrajowych. Podział na okręgi wyborcze winien być dokonywany według jednolitej normy przedstawicielstwa. W świetle orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego (wyrok z 20 lipca 2011, sygn. K. 9/11), mimo, że zachowanie idei równości materialnej  w wyborach do Senatu nie jest w pełni możliwe, to jednak należy dołożyć wszelkiej staranności, aby przyjąć regulację „zapewniające zachowanie w skali kraju odpowiedniej proporcji między liczbą mieszkańców danego okręgu wyborców, a liczbą mandatów senatorskich obsadzanych w tym okręgu. W wypadku jednomandatowych okręgów wyborczych oznaczałoby to konieczność takiego skonstruowania okręgów wyborczych, by obejmowały taką samą lub zbliżoną liczbę mieszkańców”. Zasada większościowa w wyborach często prowadzi do wytworzenia się dwubiegunowej sceny politycznej, do powstawania porozumień i koalicji w trakcie wyborów, gdyż taką sytuację wymusza fakt wygranej tylko jednego kandydata. Wybory przeprowadzone o zasadę większościową ułatwiają wyłonienie Sejmu zdolnego do efektywnego działania, korzystnie wpływają na wyłonienie większości w Sejmie i tworzenie się rządu, ale także na powstanie silnej i konkretnej opozycji parlamentarnej, jednocześnie pozbawiają partie populistyczne i skrajne wpływu na władzę.

Ordynacja większościowa zwiększa niezależność posła od kierownictwa partii, sprzyja silniejszemu powiązaniu posła z okręgiem, (można go wybrać ponownie lub odrzuć w trakcie trwania kadencji), daje szansę na wybór niezależnym i szanowanym powszechnie kandydatom. Jednomandatowe okręgi wyborcze kładą akcent na uwzględnianie przede wszystkim praw jednostki. W zależności od preferowanych celów wyborów, można uznać dwubiegunowość sceny politycznej i następującą trudność z odsunięciem rządzących od władzy, za wadę tego rozwiązania. Wadą tej regulacji może być w skrajnym przypadku, wybór osób, wprawdzie cieszących się dużą popularnością, ale nie mających przygotowania ani praktyki w sprawowaniu władzy.

Zasada proporcjonalności ma wiele odmian. W przypadku polskiego systemu wyborczego głosowanie na zamknięte listy wyborcze (partyjne) w wyborach do Sejmu z formułą d`Hondta lub czasem Sainte-Laguë, z pięcioprocentową klauzulą zaporową, proporcjonalność wyraża się stosunkiem głosów oddanych na daną partię, a nie przez preferencje wyborcze głosów oddanych na poszczególnych kandydatów. Zasady podziału mandatów i stosowane skomplikowane algorytmy wyliczeniowe są nietransparentne oraz niezrozumiałe dla  większości wyborców. System ten jest kolektywną wielomandatową ordynacją proporcjonalną, która nie jest w stanie odzwierciedlić sprawiedliwego rozkładu głosów. Osłabia więź posła z okręgiem i wyborcami. Mandatariusz czuje się bardziej zobowiązany do lojalności partyjnej i do swego lidera, któremu zawdzięcza pierwsze miejsce na liście, niż do wyborców, którzy na niego głosowali. Zasada proporcjonalności stwarza konieczność nawiązywania koalicji przy tworzeniu rządu i szukania kompromisów przez dokonywanie ustępstw politycznych w stosunku do koalicjanta, a tym samym powoduje brak spójnego programu rządowego. Sprzyja władzy liderów partyjnych wewnątrz partii oraz ekspresyjności ideologii partyjnej. W pewnym zakresie umożliwia partiom mniejszościowym i skrajnym wejście do parlamentu pod warunkiem pokonania progu wyborczego. Ordynacja proporcjonalna (podobnie jak większościowa) może prowadzić do trudności w odsunięciu partii rządzącej od władzy, która zmieniając jedynie koalicjanta może dość długo trzymać władzę i konserwować polityczny układ.

System mieszany, tj. połączenie zasady proporcjonalności z zasadą większościową, czyli systemu zamkniętych list partyjnych z jednomandatowymi okręgami wyborczymi, może okazać się interesujący w polskich warunkach ustrojowych. Polegałby na tym, że w połowie (230 posłów) wybieranych byłoby w okręgach jednomandatowych i w połowie (230 posłów) według dotychczasowej zasady proporcjonalności z pięcioprocentowa klauzulą zaporową. Technicznie wyglądałoby to w ten sposób, że w każdym z  dotychczasowych 41 wielomandatowych okręgach wyborczych w wyborach do Sejmu, po spełnieniu kryterium normy przedstawicielstwa, zostałoby utworzonych po 5-6 okręgów jednomandatowych. Wyborca dysponowałby dwoma głosami: jeden oddawałby na kandydata w jednomandatowym okręgu wyborczym; drugi na kandydata na wielomandatowej liście partyjnej. Sposób głosowania jest w obu wypadkach identyczny. W jednomandatowym okręgu wyborczym zdobywca największej ilości głosów automatycznie zdobywałby mandat poselski, w wielomandatowym okręgu mandaty byłyby rozdzielane według dotychczas obowiązujących reguł. System ten daje możliwość wpływu samych wyborców na wybór określonej osoby, z pozostawieniem partiom możliwości preferencji wyborczych dla ludzi posiadających predyspozycje do sprawowania władzy. Rola wyborów w takim układzie sprowadzałaby się do wyłonienia organów państwa zgodnych zarówno ze stanem politycznej opinii społeczeństwa, jak też z potrzebą wyboru doświadczonych i sprawdzonych już polityków. Przyjęcie tej koncepcji wymaga niewielkiej zmiany Konstytucji, tj. skreślenie przy wyborach do Sejmu zasady „proporcjonalności” i pozostawienie tej kwestii do regulacji ustawowej.
Ferdynand Rymarz

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.