Partie „wodzowskie” a prawa wyborcze obywateli

bierne prawo wyborcze| czynne prawo wyborcze| jednomandatowe okręgi wyborcze| komitet wybotrczy| partie polityczne

Partie „wodzowskie” a prawa wyborcze obywateli

Pełna autokracja (samowładztwo), czyli system rządzenia, w którym nieograniczona władza należy do jednego człowieka i jest sprawowana poza jakąkolwiek kontrolą społeczną, jest zaprzeczeniem demokracji. Jako taka w społeczeństwie obywatelskim nie jest możliwa.

Jednakże negatywne skutki społeczne mogą wywierać także niektóre formy niepełnej demokracji. Autokratyczny sposób kierowania partią polityczną wyrządza szkodę samej partii i jej członkom, ale również wywiera negatywny wpływ na prawa i wolności, w szczególności prawa wyborcze innych obywateli. Partia z tendencjami autokratycznymi traci poparcie w wyborach i zaufanie tych wyborców, którzy z natury rzeczy są przywiązani do wolności i swobody. Członkowie takiej partii uzależniają się od woli przywódcy, od którego niekiedy zależy ich kariera osobista, tracą podmiotowość i kreatywność obywatelską. Nie mają większego wpływu na bieg spraw państwowych, a będąc parlamentarzystami w głosowaniach sejmowych podlegają dyscyplinie partyjnej, czyli poglądowi na sprawę swojego przywódcy. Spotykany pogląd, że skoro dobrowolnie przystępują do partii, to jest ich świadomy wybór, nie jest trafny. Nie jest bowiem obojętne dla państwa demokratycznego, gdy część obywateli, związanych organizacyjnie statutem partii, musi przedkładać interes partyjny nad interesem ogółu. Partia polityczna nie może stać ponad prawem, ponad państwem, ani ponad dobrem wspólnym wszystkich obywateli.

Największe szkody mogą powstawać w relacji: autokratyczny system partyjny a prawa wyborcze. W państwie demokratycznym obywatel ma prawo do ubiegania się o stanowiska obsadzane w drodze wyborów powszechnych, pod warunkiem, że jego kandydatura została przedstawiona – w trybie określonym prawem – przez grupę wyborców lub przez partię polityczną. Chodzi tu o realizację biernego prawa wyborczego (prawa wybieralności), czyli prawa do kandydowania i bycia wybranym. Uprawnienie do tworzenia komitetu wyborczego przez samych wyborców, wystawiających własne listy kandydatów, ma charakter iluzoryczny. W proporcjonalnym systemie wyborczym do Sejmu, przy obowiązującym 5% progu zaporowym w skali kraju, zwykli indywidualni wyborcy nie mają szans na uzyskanie sukcesu wyborczego. Pozostają listy tworzone przez partie polityczne.

Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność tworzenia i działania partii politycznych. Partie polityczne zrzeszają na zasadach dobrowolności i równości obywateli polskich w celu wpływania metodami demokratycznymi na kształtowanie polityki państwa (art.11 ust. Konstytucji). Stanowiąc ważny element demokratycznego państwa swobodnie kształtują warunki członkostwa w partii i zasady umieszczania kandydatów do parlamentu na swoich listach wyborczych. Relacja między prawami poszczególnych kandydatów na parlamentarzystów a prawami partii politycznych jest bardzo złożona i może prowadzić do powstania kolizji interesów, np.: w sytuacji ustanowienia wewnątrzorganizacyjnej zasady, że kandydat zostanie umieszczony na partyjnych listach wyborczych pod warunkiem wpłacenia określonej kwoty na rzecz partii lub od wystawienia weksla jako zobowiązania pieniężnego na przyszłość, czyli w przypadku wprowadzenia dodatkowego warunku ograniczającego realizację prawa wybieralności (biernego prawa wyborczego). Podobny negatywny mechanizm zachodzi, gdy partia stawia warunek kandydatom, aby po uzyskaniu mandatu systematycznie świadczyli na rzecz partii określone kwoty z pobieranego wynagrodzenia parlamentarnego („opodatkowali się”). Powstaje wtedy dodatkowe podejrzenie pośredniego, „ukrytego” finansowanie partii ze skarbu państwa. Nie chodzi tu o obowiązek płacenia składek członkowskich, których wysokość partia może swobodnie ustanawiać, równo dla wszystkich członków, ale o obowiązkowe świadczenia szczególne ustanawiane tylko dla deputowanych. Nie dotyczy to również ustawowo określonej możliwości rocznego świadczenia osób fizycznych na cele partyjne, które to uprawnienie nie wyłącza parlamentarzystów. Przypadki naruszania biernego prawa wyborczego ujawnione zostały w toku spraw rozpoznawanych przez Trybunał, a podobne dane przynoszą doniesienia medialne oraz wyniki obserwacji publicznej.

W zakresie czynnego prawa wyborczego (prawa wybierania), czyli prawa do udziału w głosowaniu, wyborca oczekuje, aby poprzez transparentny i demokratyczny tryb wyłaniania kandydatów mógł mieć do nich zaufanie i mógł na nich głosować. Tendencje autokratyczne w kierowaniu partiami politycznymi stwarzają potencjalne zagrożenie także dla czynnego prawa wyborczego, zwłaszcza w sytuacji, gdy przywódca partii autorytarnie decyduje, którzy kandydaci na parlamentarzystów zajmą pierwsze czołowe miejsca na liście wyborczej. Wyborcy, gdy chce skorzystać ze swego prawa wybierania pozostaje głosowanie na listy partyjne, bądź w skrajnym przypadku oddanie głosu nieważnego lub odmowa udziału w głosowaniu. Sytuacje skrajne są zauważalne w praktyce wyborczej i mogą przejawiać się niską frekwencję wyborczą, jak i dużą liczbą oddanych nieważnie głosów.

W sytuacji braku realnych szans w zgłaszaniu kandydatów przez samych wyborców dużego znaczenia nabierają zasady formułowania list kandydatów do Sejmu przez same partie polityczne. Jeśli listy partyjne są tworzone w sposób demokratyczny, tj. kandydaci są wyłaniani przez regionalne (okręgowe) struktury partyjne, więcej nawet, jeżeli listy te są publicznie konsultowane ze społeczeństwem, dają szansę wyborcom na demokratyczny wybór spośród przedstawionych kandydatów, a samej partii przysparzają wyborców. Jeżeli takie zjawisko nie zachodzi, to o wyborze danego kandydata na posła faktycznie decyduje przewodniczący partii umieszczając go na pierwszych miejscach listy, a wybory przybierają wtedy charakter plebiscytarny. Wykorzystywana jest tu niewłaściwa praktyka niezorientowanych wyborców, którzy oddają swoje głosy na kandydatów z pierwszym miejsc listy wyborczej. Autorytarna decyzja o miejscu na liście wyborczej oznacza faktyczne ograniczanie czynnego prawa wyborczego. Jest to zjawisko niepożądane. W orzecznictwie i przeważających poglądach doktryny uważa się, że konstytucyjne warunki prawa wybierania mają charakter zamknięty (sama Konstytucja je określa); także art. 31 ust. 3 Konstytucji nie może być podstawą do wprowadzeniach warunków opartych na innego rodzaju okolicznościach. Tym bardziej niedopuszczalne jest faktyczne ograniczanie tego prawa przez niedemokratyczną praktykę formułowania list wyborczych.

Z obserwacji publicznej wynika, że na kandydatów umieszczonych na pierwszych miejscach list wyborczych głosowało około jednej trzeciej wyborców. Ekscytacja liczbami zdobytych głosów przez liderów list jest wyrazem nie rozumienia, że te liczby to tylko w niewielkim stopniu zasługa samych kandydatów, lecz raczej wynik wskazania szefów partii. Świadomość skutków takich wskazań i związanych z nimi mechanizmów wyborczych, występująca niestety we wszystkich partiach, wywołała społeczny sprzeciw wyrażający się w obywatelskiej inicjatywie: „Stop jedynkom”. Obywatele zdają się coraz bardziej rozumieć, że manipulacje z umiejscowieniem pożądanego kandydata na pierwszym miejscu służą utwierdzaniu wpływów szefów partii i utrącaniu przeciwników. Odbierają wyborcom część odpowiedzialności za wybór „ich” przedstawicieli, niszczą obywatelskiego ducha oraz wywołują w ogóle zniechęcenie do wyborów. O ile w wyborach parlamentarnych w 2007 roku kandydaci z pierwszych miejsc list wyborczych przegrali jedynie w 14 przypadkach, to w wyborach parlamentarnych w 2011 roku, doznali takich porażek w 32. Sprzeciw wyborców dal efekt: „jedynki” osłabły.

Deformacji ulega sama istota wyborów parlamentarnych, przekształcających się w trakcie kampanii wyborczej w swoisty konkurs i festiwal szefów partii, zatracając cel prezentacji pojedynczych kandydatów, którzy w wyniku głosowania mogą zostać przedstawicielami narodu. Ograniczona zostaje podstawowa funkcja wyborów parlamentarnych: swobodnego kształtowania osobowego składu Sejmu przez samych wyborców, nadania elektom indywidualnej legitymizacji do sprawowania władzy ustawodawczej, odzwierciedlenia struktury opinii publicznej co do preferencji poszczególnych kandydatów. O tych wszystkich sprawach niestety, w praktyce wyborczej rozstrzyga jeszcze przed wyborami sam lider partii.

Wydaje się, że w sytuacji zaistnienia konfliktu dwóch wartości konstytucyjnych: zasady ustrojowej swobody działalności partii politycznych, w tym swobody kształtowania przez partie swoich list wyborczych – z czynnym prawem wyborczym o charakterze podmiotowym, w tym z zakazem rozszerzania warunków ograniczających to prawo, pierwszeństwo należy się tej drugiej wartości, zaś zgoda kandydata na dobrowolne ograniczenie swego prawa wybierania, nie zmienia tego priorytetu.

Sytuacja wyborcy w wolnych, demokratycznych wyborach z pewnością poprawiłaby się znacznie, gdyby przynajmniej w połowie okręgów wyborczych do Sejmu wprowadzono w Polsce głosowanie większościowe, w którym komitety wyborcze wyborców uzyskałby rzeczywiste prawo do zgłaszania własnych kandydatów, a wyborcy w konsekwencji tego mieliby wpływ na wybór posła związanego z nimi, a nie z komitetem partyjnym. Takie rozwiązanie wyszłoby naprzeciw licznym postulatom społecznym wprowadzenia w wyborach do Sejmu jednomandatowych okręgów wyborczych.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.