Restytucja mienia żydowskiego przez szybką prywatyzację

Bronisław Komorowski| Centrum Organizacji Ocalałych z Holokaustu| Colette Avital| Jerzy Haszczyński| Manifest Komunistyczny| reprywatyzacja| restytucja mienia żydowskiego| Ryszard Bugaj

Restytucja mienia żydowskiego przez szybką prywatyzację
Zabytkowa synagoga w Lesku, dziś - galeria sztuki. Foto: Wikipedia.org

Polska Agencja Prasowa w dniu 4 listopada 2013 roku przekazała wiadomość, że w The Jerusalem Post ukazał się list otwarty do Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego w sprawie zwrotu przez Polskę mienia utraconego przez Żydów w wyniku II wojny światowej napisany przez Colette Avital, sekretarz Światowej Organizacji ds. Restytucji Mienia Żydowskiego i przewodniczącą Centrum Organizacji Ocalałych z Holokaustu w Izraelu.

W ślad za PAP cytuję:

 

„Avital i Haber zaapelowały do Komorowskiego o wywarcie presji na rząd w celu ustanowienia prawa, które przewiduje: restytucje lub odszkodowanie za własność zagrabioną przez nazistów i ich kolaborantów od września 1939 roku”.

 

Gdy premier polskiego rządu Donald Tusk odbywał swoją wizytę w Izraelu – dwa lata temu – zwrot nazwijmy to w skrócie „mienia pożydowskiego” również wówczas już stanowił nierozwiązywalny problem. Sprawa zwrotu lub odszkodowań za zabór mienia utraconego przez polskich obywateli żydowskiego pochodzenia ma swoją długą historię, co najmniej od 1989 roku. Już 10 lat po przemianach polskiej transformacji w 1999 roku, amerykańskie organizacje żydowskie wystąpiły do Polski o odszkodowanie za zwrot mienia. Wówczas byłem przekonany – i jestem do dzisiaj – że, jedynym słusznym rozwiązaniem zwrotu zabranego bezprawnie mienia jest ustawa reprywatyzacyjna.

Reprywatyzacja, w tym w szczególności zwrot mienia po polskich obywatelach żydowskiego pochodzenia od zawsze budził liczne uprzedzenia i kontrowersje. Przypomnijmy 6 lat temu w  „Rzeczpospolitej” z dnia 1 marca 2007 ukazał się tekst redaktora Jerzego Haszczyńskiego pod tytułem „Czekając na ładny gest organizacji żydowskich”.   Autor powiadał, tak: Część przywódców żydowskich domaga się, by było to 100 procent. Polskie władze godzą się na 15 procent, co i tak oznacza grube miliardy złotych. Jak przekonać Żydów, by zrezygnowali z tak radykalnych żądań?

Są następujące argumenty – jego zdaniem – które części przywódców żydowskich musi brać pod uwagę. 1) Odszkodowania za całe mienie to niemal ruina dla budżetu, 2) nierówne traktowanie obywateli przedwojennej Polski, bo ci, co stracili majątek na dawnych Kresach Wschodnich, mogą liczyć zaledwie na jedną piątą 3) Nie można też stawiać Polsce za wzór innych państw, które już zwróciły - częściowo lub w całości - majątek żydowskim spadkobiercom. …. Polska jest przypadkiem szczególnym - ze względu na skalę zniszczeń w czasie wojny oraz skalę represji i okrucieństw, jakie Niemcy zgotowali tu Polakom i Żydom. 4) Jest również inny niezwykle ważny argument. Porozumienie między władzami Polski i organizacjami żydowskimi będzie miało duży wpływ na przyszłość stosunków między Polakami i Żydami. 5) Wreszcie skończą się wzajemne oskarżenia. W skrajnej wersji polegają z jednej strony na zarzucaniu "antysemickiej Polsce", że nie chce się rozliczyć z czarnych kart przeszłości, a z drugiej na przypisywaniu Żydom, że chcą wykończyć finansowo nasz kraj.

Otóż ów redaktor prawicowego dziennika, za pomocą szczególnego „szantażu emocjonalnego” oczekuje „na łagodny gest organizacji żydowskich” choćby dlatego, że „ci co stracili majątek na dawnych Kresach Wschodnich mogą liczyć zaledwie na jedną piątą”. Redaktor targuje się – jak zgodzicie się na mniej, to skończą się wzajemne oskarżenia. Z jednej strony powiada on, nie będzie oskarżeń, że „antysemicka Polska” nie chce się rozliczyć z czarnych kart przeszłości, a z drugiej  - że  Żydzi chcą wykończyć nasz kraj. I zapanuje pełna zgoda i pojednanie  Żydów z Polakami.

Redaktor Haszczyński, nie pamięta – bo być może jest zbyt młody – jaka jest różnica między majątkiem Polaków zabranych na Kresach przez władze sowiecką, grabież mienia zabranego polskim obywatelom Żydom przez Niemców i innych polskich obywateli. Przypadek mienia pożydowskiego jest szczególny i nie tylko z tytułu skali zniszczeń w czasie wojny oraz skalę represji i okrucieństw, jakie Niemcy zgotowali tu Polakom i Żydom. Jest również inny – równie ważny powód, dla którego właśnie Żydom, właśnie od Polaków należy się zwrot mienia. Redaktor nie wie, bo skąd miał wiedzieć – w szkole tego nie uczono - że gdy tylko Niemcy przystąpili do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” –  wyprowadzając Żydów na rampę, rozstrzeliwując i mordując  – w tym samym czasie, ich nieżydowscy sąsiedzi zajmowali żydowskie wszelkie mienie, ruchome i nieruchome. Brali wszystko „jak swoje” pod szczytnym, patriotycznym hasłem „żeby nie dostało się Niemcom”. Gdy wojna się skończyła i ci nieliczni Żydzi, którzy jednak przeżyli „ostateczne rozwiązanie”, wrócili po swoje mienie – to już nie było do czego wracać. Nie było chętnych nieżydowskich sąsiadów, którzy zwrócili by owe mienie prawowitym właścicielom. Było tylko zdziwienie – to wy jeszcze żyjecie, i natychmiastowa reakcja – to jest teraz nasze. Komuniści realizując zasady „sprawiedliwości  społecznej” pod leninowskim hasłem „grab – zagrablionnyje” rozwiązali ów problem, zabierając wszystko wszystkim „niezależnie od narodowości”.

Komunistyczne „ostateczne rozwiązanie”, prowadzi nas do szczególnego stanowiska lewicy, która paradoksalnie uważana jest za prawicę. Świadectwo owej lewicowej postawy odnajdujemy w  tekście prof. Ryszarda Bugaja Reprywatyzacja czyli kłopot”. Bugaj powiadał, że „nie ma wystarczających podstaw by uznać, że sam dekret o reformie rolnej i ustawa o nacjonalizacji przemysłu […] naruszyły fundamentalne i uniwersalne wartości”, albowiem jak kontynuuje „po wojnie w Polsce panował głód ziemi, a struktura agrarna […] miała „latynoski” charakter”, a także „ogromną część zakładów przemysłowych uruchomili po wojnie pracownicy, a zarządzały nimi rady robotnicze”. Bugaj postawił równolegle dwa problemy: „sprawiedliwości dziejowej”, w postaci dekretów o reformie rolnej i nacjonalizacji przemysłu. I drugi znacznie bardziej istotny – „fundamentalnych i uniwersalnych wartości”. Reforma rolna, nota bene, zrealizowana została w 30%, bo tylko 1/3 gruntów zabranych właścicielom ziemskim trafiła do indywidualnych gospodarstw rolnych i to w znacznej części z naruszeniem prawa. Pozostałe ziemie z reformy rolnej państwo zagospodarowało we własnych gospodarstwach – PGR, w szczególności na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych.  Nacjonalizacja przemysłu wcale nie miała na celu oddania zakładów przemysłowych w ręce rad robotniczych, tylko podporządkowanie organom centralnego planowania.

Kto dokładnie czytał Manifest Komunistyczny – to wie, że

 

„proletariat zużyje swoje panowanie polityczne, by krok za krokiem wyrwać z rąk burżuazji cały kapitał, by centralizować wszystkie narzędzia produkcji w ręku państwa”, a panowanie swoje zapewni poprzez „jednaki przymus pracy dla wszystkich”.

 

Komuniści wszystko co zaplanowali -  to w pełni zrealizowali. I owych skutków Manifestu Komunistycznego doświadczamy po dziś dzień. Warto – na marginesie – przypomnieć, że przed nieszczęsnym referendum nad odwołaniem pani prezydent Warszawy stanął problem unieważnienia skutków „dekretu Bieruta” i oddania właścicielom zagrabionej własności w Mieście Stołecznym Warszawa.

Jest rzeczywiście tak, że mienie zagrabione należy oddać. Każdy kto dysponuje własnością bezprawnie otrzymaną, każdy kto uzyskuje korzyści i przychody z cudzej, nie swojej własności – jest paserem.

Nie jest też przypadkiem, że od ponad 20 lat należę do tych nielicznych, którzy upominają się o ustawę reprywatyzacyjną. Nie ma prywatyzacji bez reprywatyzacji.

W 1995 roku w nawiązaniu do tekstu Bogdana Cywińskiego „Suwerenność – obywatelskość – gospodarka” pisałem: „To państwo ma obowiązek zagrabione mienie tym wszystkim ludziom zwrócić. Ustawa o reprywatyzacji, to nadal jest teraz podstawowy akt zadośćuczynienia za krzywdy tamtego systemu. I jest to przede wszystkim świadectwo wiarygodności dokonujących się przemian, demokracji i gospodarki rynkowej.” Podobnie rok później, w roku 1996 w ramach dyskusji nad nową Konstytucją RP: „Jeżeli, z mocy ustawy, można kościołowi rzymsko-katolickiemu zwracać zagrabione mienie, to można - a nikt mnie teraz nie przekona, że nie można - oddać pozostający w rękach państwa majątek tym właścicielom, którym bezprawnie zabrano mienie. Można i należy oddać grunty, obiekty i urządzenia,  których utrzymanie kosztuje państwo. To są koszty nas wszystkich, bo państwo to my - płatnicy podatków. To w imię demokracji, swobód obywatelskich i gospodarczych, w imię prawa własności dokonać należy reprywatyzacji. Dopiero wówczas, gdy nie ma majątku, tego którego zwrot się należy, dajemy pokrzywdzonym wybór, mienie zastępcze lub akcje z już sprywatyzowanego majątku, akcje funduszy inwestycyjnych, powierniczych i  emerytalnych itp. Nie jest prawdą, że nie można zwrócić bezprawnie zagrabionego majątku. Trzeba mieć odwagę i polityczną wolę dokonania "wyrównania rachunków bezprawia z historii PRL-u".

Jesteśmy świadkami, że coraz częściej sądy w imieniu Rzeczpospolitej Polski orzekają zwrot mienia prawowitym właścicielom. Sądowe dochodzenie należnych praw własności jest żmudne i kosztowne. Kosztuje ono nie tylko poszkodowanych właścicieli – wartość orzeczonych, należnych odszkodowań płacimy my wszyscy jako podatnicy. Owe orzeczenia sądów stanowią o tym, że w pełni zasadny jest apel o uczciwą ustawę reprywatyzacyjną. Oddać należy wszystkim, którym zostało zabrane Polakom, Żydom, Niemcom, Ukraińcom i Rusinom, mając na uwadze Dekalog, w tym jego siódme przykazanie – nie będziesz kradł. 

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.