Co ważniejsze: prawo czy sędzia?
Wszyscy zorientowani w temacie szpitala w Blachowni [J. Krakowian pisał o tym w artykule "Toga sędziowska", opublikowanym w 2012 roku - red. OK] znają sprawę wyroku NSA unieważniającego uchwałę likwidacyjną SP ZOZ. Przypomnę jednak, że wyrok ten był następstwem skargi, jaką złożył związek zawodowy „Solidarność”. Zarówno wojewoda śląski jak i Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach uznali, że uchwała o likwidacji SP ZOZ nie naruszała prawa. Inaczej uznał Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie i unieważnił uchwałę likwidacyjną.
Podobna sytuacja wydarzyła się w województwie mazowieckim. Tam sejmik mazowiecki podjął uchwałę likwidującą SP ZOZ Szpital Wojewódzki w Siedlcach. WSA w Warszawie (tak jak w przypadku Blachowni zrobił to NSA) unieważnił tę uchwałę sejmiku. W marcu 2013 r. NSA uchylił wyrok sądu wojewódzkiego i przywrócił ważność uchwały sejmiku. Ten sam sąd wydał więc dwa różne wyroki w identycznej sprawie. Przywracając ważność uchwały sejmiku mazowieckiego NSA uznał, że związki zawodowe nie mają „legitymacji skargowej” w tej sprawie i oddalił skargę związków zawodowych. Ale przecież to związki zawodowe zaskarżyły uchwałę Rady Powiatu Częstochowskiego. Mniemać więc należy, że związki zawodowe w mazowieckim nie mogą skarżyć uchwał, a w województwie śląskim już mogą. Ponieważ – jak mi się wydawało - żyjemy w Państwie prawa napisałem do Prezesa NSA prof. Romana Hausera pismo z prośbą, by w oparciu o art. 172 ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi wystąpił o unieważnienie prawomocnego orzeczenia NSA. Powołałem się przy tym na art. 2 Konstytucji RP, który mówi, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawa.
Na moją prośbę otrzymałem odpowiedź odmowną. Jednocześnie pan profesor poinformował mnie, że orzecznictwo w tym zakresie „poddane zostanie analizie w celu wyeliminowania dalszych rozbieżności”. Nie wiem, czy taka analiza już została przeprowadzona, wiem natomiast, że NSA nadal uprawia radosną twórczość różnego orzekania w takich samych sprawach. Oto kolejny przykład: 25 lutego tego roku NSA w składzie (skład jest tu ważny): przewodniczący - Antoni Hanusz, sprawozdawca – Stefan Babiarz oraz Lidia Ciechomska-Florek orzekł, że w przypadku zakupu mieszkania i przekazania go krewnym w zamian za „dożywocie” przekazujący mieszkanie nie powinien płacić podatku od tzw. „dożywocia”. Natomiast w dniu 4 marca tego roku również NSA w nieco innym składzie, ale za to z tym samym przewodniczącym składu (!) orzekł odwrotnie. A mianowicie, że w takim przypadku podatek powinien być zapłacony. Co więc ma zrobić zrozpaczony dyrektor Izby Skarbowej w Bydgoszczy? A czemu akurat on? Ano dlatego, że to jego indywidualna interpretacja przepisów podatkowych została zaskarżona do sądów administracyjnych. W pierwszym przypadku jego interpretację mówiącą o tym, że podatek należy zapłacić, zaskarżono do WSA w Olsztynie. Ten uchylił jego interpretacje, a NSA podtrzymał decyzję sądu wojewódzkiego (sygn. akt II FSK 211/12). W tym drugim przypadku zaskarżono taką samą indywidualną interpretację, również tego samego dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy. I tym razem WSA, lecz w Szczecinie uznał, że w takim przypadku podatku płacić nie należy. Podobnego zdania były zresztą w podobnych sprawach Wojewódzkie Sądy Administracyjne we Wrocławiu i Poznaniu. Tym razem jednak NSA wyrokiem z dnia 4 marca 2014 r. (sygn. akt 749/12) uznał, że jednak podatek się należy. Art. 170 Ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi wyraźnie mówi cyt.: „Orzeczenie prawomocne wiąże nie tylko strony i sąd, który je wydał, lecz również inne sądy i inne organy państwowe, a w przypadkach w ustawie przewidzianych także inne osoby”. A więc 25 lutego NSA wydał prawomocne orzeczenie i wcale nie czuł się związany tym orzeczeniem wydając po siedmiu dniach orzeczenie odwrotne w identycznej sprawie. Co takiego wydarzyło się w odstępie tych kilku dni, że ten sam sąd (choć w nieco odmiennym składzie jakkolwiek pod przewodnictwem tego samego sędziego) wydaje różne wyroki? Czy to nie jest naigrywanie się z prawa? Czy obywatel może w takim państwie czuć się bezpieczny?
To nie jedyne tego typu przypadki. Jest ich całkiem sporo. Świadczą one głównie o jakości naszego prawa. Od lat wskazuję na to, że nasze prawo tworzone jest w pośpiechu i niechlujnie, często na zasadzie „w Sejmie się przyjmie, a w Senacie poprawi”.
Zdarza się, że jakaś ustawa zanim wejdzie w życie już jest nowelizowana. Nikt, nawet sędziowie, nie potrafią się w tym wszystkim połapać. Stąd już niedaleka droga do realizacji doktryny przypisywanej stalinowskiemu prokuratorowi Andriejowi Wyszyńskiemu „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. W przypadku opisywanym wyżej można jednak zadać jeszcze inne pytanie: Co robił na rozprawie sędzia przewodniczący, skoro w odstępie siedmiu dni dopuścił do wydania dwóch różnych wyroków w identycznej sprawie? Jednolitość orzecznictwa jest fundamentem państwa prawa i zaufania obywateli do tego państwa i tworzonego w nim prawa. Czy w tej sytuacji obywatel nie ma podstaw do obawy o swoją przyszłość i jak ma się odnosić z szacunkiem do najważniejszych instytucji, skoro wyroki sądów nie zależą od przepisów prawa, ale od indywidualnej interpretacji sędziego? I żadne to wytłumaczenie, że sądy administracyjne, w tym i NSA, są zawalone sprawami. Co prawda myśli się o uproszczeniu postępowania przed sądami tak, by przyjąć tzw. tryb interpretacyjny czyli wypracowanie na podstawie wyroków jednolitej interpretacji przepisów. Tylko co z tego, skoro taka interpretacja nie wiązałaby nikogo - ani podatnika ani organu. TO NIE POSTĘPOWANIE PRZED SĄDAMI TRZEBA UPROŚCIĆ, ALE PRAWO. Wtedy postępowanie przed sądami samo się uprości.
*Autor jest wicestarostą częstochowskim
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.