Górnik Charlie idzie na wojnę
Bogdanka| Ewa Kopacz| Janusz Śniadek| Jastrzębska Spółka Węglowa| Kompania Węglowa| kopalnia| KWK Brzeszcze| Marcin Święcicki| Piotr Duda| restrukturyzacja| Silesia
W porannym paśmie radia TOK FM były przewodniczący NSZZ Solidarność, dziś poseł Prawa i Sprawiedliwości Janusz Śniadek, komentując w rozmowie z Dominiką Wielowieyską górnicze protesty na Śląsku powiedział (cytat 100%) „Wszyscy jesteśmy górnikami, tak jak we Francji „Wszyscy jesteśmy Charlie”.
Mordujący górników rząd koalicji Kouachi i Coulibaly, zza węgła strzelający do górników strzałowych, dołowych i innych odprawami, emeryturami górniczymi, czteroletnimi urlopami górniczymi powinien być, jednym słowem, potraktowany jak paryscy terroryści – czyli ostatecznie wyeliminowany, innymi słowy – używając języka służb - zneutralizowany.
Poziom innej wypowiedzi – byłego komandosa (w PRL „w komandosy” szło się dobrowolnie) a dziś przewodniczącego wspomnianej Solidarności Piotra Dudy – „znamy wasze adresy”, jest równie obiecujący.
Sytuację opisują poniższe dane:
W zeszłym roku Kompania Węglowa zanotowała stratę na poziomie ponad 675 milionów złotych, mimo zysku brutto ze sprzedaży na poziomie niemal 1,2 miliardów złotych. Dodać należy, że w latach 2003-2011 Kompania Węglowa otrzymała w ramach pomocy publicznej dotacje w wysokości łącznie ponad 6,3 miliardów złotych. Kluczem do odpowiedzi na pytanie o przyczyny wyniku finansowego spółki za rok 2013 okazuje się być rubryka „Koszty ogólnego zarządu”.
Głównym problemem jest rozrost tkanki zarządczo-związkowej, generujący rokrocznie potężne koszty, przewyższające zyski ze sprzedaży produktu. Świadczą o tym wyniki finansowe kopalń sprywatyzowanych. Dla przykładu, w 2013 roku Bogdanka S.A. osiągnęła zysk netto w wysokości ponad 224 milionów złotych. W całej grupie kapitałowej „Lubelski Węgiel” pracuje nieco ponad 5 tysięcy osób. W kopalni Bogdanka – 4768 w 2013 roku. W Kompanii Węglowej pracuje 53 tysięce osób.
W roku 2005 firma przyniosła ok. 200 mln zł zysku, natomiast w roku 2006 przyniosła ok. 50 mln zł strat, głównie za sprawą katastrof górniczych, np. na kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej. Według danych za rok 2009 kapitał własny spółki wynosił 1,42 mld zł. Zysk netto wyniósł 25 mln zł, a zatrudnienie 66 tys. osób. Ogólne przychody przedsiębiorstwa w roku 2012 przekroczyły 11 730 mln złotych, przychody ze sprzedaży wyniosły ponad 11 720 mln złotych, a zyski netto ponad 160 mln złotych.
Obecnie wydobycie węgla spada - w 2012 wyniosło 39 mln t, w 2013 tylko 36 mln t. Strata netto za 2013 wyniosła 700 mln zł. W 2014 roku spółka jest na skraju bankructwa. Jako główne przyczyny problemów wskazywane są: konkurencja ze strony węgla importowanego, spadki cen węgla na rynkach światowych, zacofanie technologiczne spowodowane przeznaczaniem większości zysków na wypłaty zamiast na inwestycje, niska efektywność pracy (np. bardzo długi czas dojścia do przodków) i przerosty zatrudnienia w działach administracyjnych i niska kultura zarządzania. Jak jednak wskazuje FOR węgiel importowany stanowi jedynie 8% krajowego zużycia i to głównie na północy kraju, gdzie transport ze Śląska jest droższy niż z bałtyckich portów przeładunkowych. Głównym problemem KW jest niska efektywność i wysokie koszty własne.
W 2014 roku rząd po raz kolejny odroczył spłatę należności wobec urzędów skarbowych oraz ZUS w wysokości ponad 280 mln zł. Odroczenie uzasadniono "ochroną tysięcy miejsc pracy w regionie śląskim".
Jak wynika z danych finansowych KW za pierwsze półrocze 2014 roku z 15 kopalni w grupie aż 12 przynosi straty. Zysk przynoszą kopalnie:
Marcel (74 zł. zysku na tonie wydobytego węgla),
Piast (zysk: 16 zł./t.) i
Ziemowit (zysk: 9 zł./t.),
w pozostałych strata na każdej wydobytej tonie węgla wynosi od 12 zł (Chwałowice) do 247 zł (Brzeszcze). W I. półroczu 2014 r. cała spółka zatrudniała 53 127 pracowników.
Najlepiej sytuację obrazuje tabela, którą podał główny analityk bankier.pl Krzysztof Kolany we wrześniu 2014:
Dodatkowym zagadnieniem związanym z kosztem prowadzenia działalności przez Kompanię Węglową jest nadzwyczajna mnogość związków zawodowych działających wewnątrz spółki. Ilość organizacji związkowych w Kompanii Węglowej S.A. wynosi 161, natomiast poziom uzwiązkowienia to 101,86%.
Reakcje działaczy związkowych na konieczność ekonomiczną, którą rząd stara się opakować w suty program odpraw, świadczy o jednym, że nie są oderwani od rzeczywistości, oni nie chcą dać się oderwać od swoich związkowych przywilejów.
Górnicy są zdezorientowani. Ufają swoim przywódcom, których nie muszą utrzymywać ze składek związkowych, bo płaci za to pracodawca, ufają do tego stopnia, że nawet nie wiedzą, dokąd ich się prowadzi: znajoma zacytowała dziś rozmowę z górnikiem z Rybnika, który powiadamiając ją, że jedzie na strajk, zapytany – dokąd?, odpowiedział szczerze: nie wiem.
Jak związki zawodowe blokowały restrukturyzację kopalń
Przytoczyć tu trzeba także notatki posła Marcina Święcickiego o Jastrzębskiej Spółce Węglowej, której prezes mówił na posiedzeniu Komisji Gospodarki o tym, jak związki zawodowe blokowały próby uczynienia kopalń rentownymi:
– W przeszłości związki zawodowe nie wyraziły zgody na wejście spółki na giełdę.
– Od półtora roku przedstawiali stronie społecznej, że dobra koniunktura na węgiel się kończy, m.in. dlatego, że Chiny nie mają już takiego tempa wzrostu. Związki zawodowe powiedziały, że tego nie dostrzegają i nie będą rozmawiać nt. okresu dekoniunktury.
– Mamy do czynienia z cyklami koniunkturalnymi i spółki węglowe powinny się do nich dostosować. W gorszych okresach ciąć koszty, w lepszych inwestować i dzielić się zyskiem z pracownikami. Kopalnie JSW nie mają tej elastyczności, bo 70% kosztów to koszty stałe. Tłumaczyli stronie społecznej, że trzeba przygotować elastyczne rozwiązania.
– Związkowcy chcą żeby podwyżki z ostatnich lat dobrej koniunktury były wliczane w część stałą wynagrodzenia, a nie chcą tworzyć części zmiennej. Prowadzi to do tego, że kopalnie nie są w stanie przygotowywać się do zmieniającej się sytuacji rynkowej.
– Koszty pracy to 50% kosztów w sektorze górniczym, w Kompanii Węglowej to nawet 65%.
– Podjęli rozmowy ze związkami zawodowymi nt. zmiany organizacji pracy, m.in. w kierunku rozwiązań znanych z kopalni Silesia. Do dzisiaj nie uzyskali zgody związków, a sytuacja spółki się pogarszała.
– Silesia była przeznaczona do likwidacji, sprzedana czeskiemu przedsiębiorcy bez pracowników, on w nią zainwestował, a ludzi zatrudnił od nowa, na innych zasadach.
– Silesia pracuje 7 dni w tygodniu, przez 24 h, w trybie zmianowym.
– Pensja pracownika w Silesii to część stała + część zmienna uzależniona od efektów pracy pracownika i sytuacji ekonomicznej kopalni.
– Pieniądze odłożone w czasach koniunktury wydano w 2014 r. na inwestycje, w 2015 r. JSW weszła bez bufora finansowego. Teraz mają program naprawczy, nie mogą wydawać więcej niż zarobili, wyhamowane są inwestycje, cięte są koszty, chcą ciąć także koszty pracy.
– Zaproponowali „czternastki” i deputaty wypłacane na raty, bo chcą utrzymać miejsca pracy oraz wynagrodzenia miesięczne i „barbórki”.
– Związki zawodowe nie chcą rozmawiać, boją się odpowiedzialności, bo musieliby zakomunikować pracownikom, że będzie inaczej. Ale zarząd w końcu będzie musiał podjąć decyzję samodzielnie, bo jest zobowiązany dbać o spółkę.
– Chcą zaadoptować rozwiązania z Silesii. Będą jednocześnie przestrzegać kodeksu pracy, pracownicy będą pracować 5 dni w tygodniu, ale chcą żeby kopalnia pracowała 7 dni w tygodniu w trybie zmianowym. Nie ma zgody związków. Zasłaniają się porozumieniami jastrzębskimi sprzed 30 lat, który nie przystają do obecnej rzeczywistości. Jeśli chcą utrzymać zatrudnienie, musi się zmienić model organizacji.
– W jednej kopalni dogadali się ze związkami, żeby pójść drogą Silesii, ale centrale związkowe to zablokowały.
Frycowe rządu
Rząd przedstawił program naprawy sytuacji w Kompanii Węglowej. Przeczytałem dostępne materiały, wygląda to dość obiecująco. Oczywiście, premier Ewa Kopacz płaci frycowe za czas. Przez kilka lat, gdy ceny węgla były atrakcyjne, można było zabrać się do restrukturyzacji Kompanii Węglowej. Kto jednak dokonuje reform w okresie koniunktury? Jakie poparcie i determinację będzie mieć rząd, gdy będzie odbierać pieniądze wtedy, gdy ich nie będzie brakować? Tak może sądzić tylko ktoś naiwny. Najłatwiej dokonuje się reform w sytuacji zagrożenia. Stojący przed widmem rzeczywistej utraty środków do życia ludzie zgodzą się na najbardziej bolesne działania. Tak, jak w 1989 roku zaakceptowali pakiet Balcerowicza.
Rząd obecny mógł dopiero teraz, gdy Kompanii Węglowej grozi faktyczna plajta, próbować naprawy. Zaniedbał, niestety, jednego: nie zwrócił się wcześniej bezpośrednio do górników. Ograniczył się do rozmów z działaczami związkowymi. Zamiast wysłać do każdego górnika do domu, na adres prywatny, broszurki z opisem programu, podanego językiem zrozumiałym, którą przeczytałby sam zainteresowany, jego żona i dzieci, wolał usiąść do negocjacji. W których, jak zwykle, siłę argumentu zastąpił argument siły.
A nawet groźby karalnej.
Piotr Rachtan
Pisząc artykuł wykorzystałem informacje z Wikipedii, money.pl, serwisu wnp.pl i bankier.pl
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.