K. Skarżyńska: Stare i nowe obawy Polaków

bezpieczeństwo| European Values Study| integracja europejska| lęk| nieufność| społeczeństwo postkomunistyczne| Tadeusz Mazowiecki| transformacja ustrojowa| Unia Europejska| zagrożenie

K. Skarżyńska: Stare i nowe obawy Polaków

Spróbujmy przyjrzeć się obawom, jakie wyrażali Polacy w ostatnich dwudziestu kilku latach, oraz temu, co z tych starych i nowych lęków wynikało i może wynikać dla naszej przyszłości.

Potrzeba bezpieczeństwa jest jedną z podstawowych i uniwersalnych potrzeb człowieka.  Jednostki i grupy żyjące w chronicznym lęku, dostrzegające w świecie nieprzyjazne siły, poważne zagrożenia fizyczne lub wrogów społecznych, nie tylko mają gorszy nastrój, ale także ich funkcjonowanie poznawcze i społeczne jest odmienne od zachowania osób i grup czujących się względnie bezpiecznie. Wieloletnie badania prowadzone w różnych dziedzinach psychologii i socjologii pokazują silne związki poczucia zagrożenia z uogólnioną nieufnością, deficytem motywacji osiągnięć i nadziei na sukces, koncentracją na unikaniu porażek, dogmatyzmem w zakresie przekonań i tendencją do poszukiwania i akceptacji autokratycznych przywódców. W rezultacie jednostki i społeczności z silnym poczuciem zagrożenia stają się mniej innowacyjne, a także mniej demokratyczne. Jedno z pierwszych badań przeprowadzonych w warunkach naturalnych – wśród holenderskich kupców, którzy czuli się zagrożeni budową w ich miejscowości supermarketu – wykazało, że im bardziej kupcy bali się spadku dochodów, tym silniej popierali osobę autokratyczną i wybierali ją na lidera własnej grupy. Wiadomo, że również instytucje czy organizacje społeczne, gdy czują się zagrożone, mają tendencje do niedemokratycznego, rygorystycznego zarządzania. O tym, że zasiany w ludziach strach niszczy jakość życia i osłabia tendencje demokratyczne w społeczeństwach, dobrze wiedzą różnej maści terroryści. Wzbudzenie zagrożenia jest ich bronią; niestety – skuteczną, bo w rezultacie często prowadzącą do zgody na zawieszenie działania praw człowieka i demokracji.

Nic dobrego z poczucia zagrożenia nie wynika, dopóki jednostka czy grupa nie nauczy się takich sposobów funkcjonowania, które potrafią owo poczucie zredukować. Psychologowie dowodzą, że lęk może być czynnikiem motywującym do uczenia się reakcji unikania zagrożeń, ale wymaga to trafnej diagnozy źródeł i przyczyn. Spróbujmy przyjrzeć się obawom, jakie wyrażali Polacy w ostatnich dwudziestu kilku latach, oraz temu, co z tych starych i nowych lęków wynikało i może wynikać dla naszej przyszłości.

Obawa przed nieznanym

Badacze zajmujący się adaptacją ludzi do zmian są zgodni co do tego, że im większa liczba zmian skumulowanych w okresie jednego, dwóch lat, tym większy stres, nawet gdy zmiany mają charakter pozytywny. Reformy gospodarcze i zmiana systemu politycznego po 1989 roku zaowocowały zarówno nadzieją na lepsze życie, jak i różnorodnymi obawami, dotyczącymi niemal wszystkich sfer życia. W 1990 roku w każdej z ośmiu sfer życia, o które pytaliśmy reprezentatywną próbę Polaków , przeważały obawy. Najwięcej osób (prawie 70 procent próby) obawiało się wtedy pogorszenia sytuacji materialnej, wzrostu przestępczości i braku wpływu na własne życie. Bezrobocia obawiało się 61 procent, a 50 procent  deklarowało obawy o stan własnego zdrowia oraz o degradację środowiska naturalnego. Nieco mniej badanych (49 procent) obawiało się pogorszenia klimatu życia publicznego, agresji i nietolerancji, 47 procent – nowego totalitaryzmu. Natomiast najmniej respondentów (39 procent) obawiało się wówczas emigracji zarobkowej.

Chociaż stosunkowo najwięcej respondentów dostrzegało zagrożenie w większości sfer życia, to w porównaniu z innymi społeczeństwami postkomunistycznymi (badanymi w tym samym czasie przez Instytut Gallupa) byliśmy większymi optymistami jeżeli idzie o wzrost bezrobocia oraz przewidywanie ogólnej sytuacji ekonomicznej kraju w najbliższym roku.

Bardziej szczegółowe analizy pozwoliły wyróżnić trzy grupy respondentów: realistycznych optymistów, nierealistycznych optymistów i pesymistów. Pierwsi, najmniej liczni, wiązali nadzieje (a nie dostrzegali zagrożeń) ze sferą społeczno-polityczną, ale obawiali się materialnych kosztów transformacji (bezrobocia i pogorszenia poziomu życia różnych grup społecznych) oraz wzrostu przestępczości. Nieco więcej było nierealistycznych optymistów, którzy w większości sfer życia (albo nawet we wszystkich, o które pytano) nie dostrzegali zagrożeń. W tej grupie obawiano się niemal wyłącznie pogorszenia materialnych warunków życia własnej rodziny. Najwięcej było pesymistów, dostrzegających zagrożenia w większości (lub we wszystkich) sferach życia. Te trzy grupy różniły się pod względem wykształcenia, miejsca zamieszkania, stanowiska pracy oraz preferencji politycznych. Realistycznymi optymistami częściej byli mężczyźni niż kobiety, mieszkający w mieście niż na wsi, mający wyższe lub średnie wykształcenie, pełniący funkcje kierownicze. Nierealistyczni optymiści różnili się od nich przede wszystkim niższym poziomem wykształcenia i niższą pozycją zawodową. Wśród pesymistów (dostrzegających zagrożenia niemal wszędzie) przeważały kobiety, częściej osoby z wykształceniem podstawowym niż średnim i wyższym, mieszkające na wsi. Gospodyń domowych, rencistów i osób niepełniących żadnych funkcji kierowniczych było w tej grupie więcej niż w dwóch pozostałych. (…)

To musi się udać!

Poziom obaw na początku zmian systemowych był więc wyraźnie związany z jednej strony z kapitałem społecznym respondentów: osoby mniej wykształcone, niepełniące funkcji kierowniczych i mające słabą wiedzę o funkcjonowaniu systemu społecznego wiązały transformację raczej z zagrożeniem dla jakości ich życia niż z nadzieją na to, że będzie im się lepiej żyło. Ale chyba silniejszym niż własne zasoby buforem chroniącym wielu Polaków przed lękiem transformacji była identyfikacja z nową siłą polityczną, z ruchem „Solidarności”. Osoby, które miały wtedy poczucie zwycięstwa w walce z komunistami, czuły się dumne i silne. Były dość pewne swoich racji i przekonane, że – jak to po latach opisuje Tadeusz Mazowiecki – „to musi się udać, że jest wykonalne” .

Można więc powiedzieć: zarówno badania, jak i realia życia społecznego przekonują, że dla przeprowadzenia poważnych reform trzeba wierzyć w ich sukces. Jednak całkowite bagatelizowanie zagrożeń i kosztów poważnej zmiany społecznej, które charakteryzowało na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku część naszego społeczeństwa, nie przynosi pozytywnych skutków. Dostrzeganie, analiza i publiczna rozmowa na temat różnych zagrożeń są potrzebne po to, by móc przygotować środki zaradcze oraz by obywatele czuli się podmiotami życia społecznego, a nie pionkami w grze elit władzy. Pięć lat później nierealistyczni optymiści z naszego badania poczuli się najbardziej rozczarowani przebiegiem polskiej transformacji.

Po zasadniczych reformach ustrojowych kolejnym wyzwaniem dla Polaków stał się proces integracji z Unią Europejską. W okresie poprzedzającym referendum oraz formalną akcesję Polski do UE były podnoszone różne problemy funkcjonowania tej struktury; z jednej strony sygnalizowano konieczność modernizacji, z drugiej – niebezpieczeństwo utraty niezależności (tak niedawno odzyskanej) czy narodowej tożsamości. W badaniu przeprowadzonym w pierwszych dniach maja 2004 roku  poziom zaufania Polaków do Unii był jednak umiarkowany: 6 procent respondentów deklarowało bardzo duże zaufanie; 34 procent – dość duże; 33 procent – niewielkie; 15 procent wyrażało całkowity brak zaufania; 12 procent nie miało w tej sprawie zdania. Największym zaufaniem Unia cieszyła się wśród młodych dorosłych (w grupie wiekowej 20–24 lata zaufanie bardzo duże i dość duże deklarowało 53 procent osób), najniższym – wśród najstarszych respondentów. Bardziej ufały UE osoby ze średnim i wyższym wykształceniem niż osoby z wykształceniem podstawowym.

Polaków lęki przed Unią

Kilka różnych badań prowadzonych w 2004 roku przez różnych autorów i rozmaite ośrodki badawcze wskazywało podobny charakter obaw, jakie Polacy żywili wobec procesu integracji. Najczęściej wskazywanym obszarem, w którym spodziewano się strat po wejściu do Unii, było rolnictwo (w cytowanym wyżej badaniu obawiało się tego 32 procent respondentów). Istotnym obszarem obaw Polaków była także sfera narodowej tożsamości i tradycyjnych wartości: 38 procent respondentów obawiało się wykupu ziemi przez Niemców, 22 procent lękało się, że prawo obowiązujące w UE zagrozi tradycyjnym polskim wartościom rodzinnym, a 18 procent widziało zagrożenie utraty niepodległości.

(…)

Polacy obawiali się przebiegu procesu integracji z UE także dlatego, że wielu z nas miało dość krytyczny obraz niektórych naszych „cech narodowych”, mogących utrudniać nam skuteczne i korzystne dla nas funkcjonowanie w zjednoczonej Europie. W badaniach opinii publicznej prowadzonych od 1992 roku co kilka lat przez Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) typowy Polak był oceniany do 2004 roku znacznie gorzej niż typowy Europejczyk : jako gorzej pracujący, mniej ceniący pracę, mniej zaradny, mniej oszczędny, mniej pewny siebie i słabiej nastawiony na sukces, a także mniej życzliwy, bardziej zamknięty na innych i mniej uczciwy. Z takim obrazem siebie trudno było Polakom spodziewać się sukcesu w Europie. Wierzyliśmy jednak, że typowy Polak w trudnych sytuacjach potrafi się jednoczyć i działać razem z innymi lepiej niż typowy Europejczyk. (…)

W następnej dekadzie dzięki funduszom unijnym Polacy doświadczyli wyraźnej poprawy w wielu dziedzinach życia. Ale i dzisiaj słyszymy w przestrzeni publicznej głosy pełne obaw o konsekwencje naszego członkostwa w UE. Także badania opinii społecznej wskazują kilkunastoprocentową frakcję osób obawiających się postępującej sekularyzacji Polaków, zagrożenia dla tradycyjnych wartości oraz zwiększenia bezrobocia związanego z napływem imigrantów. Na przykład w ostatniej edycji międzynarodowego badania z serii European Values Study z 2008 roku  11,7 procent respondentów ogólnopolskiej próby dorosłych (n = 1510) bardzo obawiało się w związku z rozwojem Unii utraty opieki społecznej oraz tego, że nasz kraj będzie coraz więcej płacił na rzecz UE, a już tylko 6,4 procent obawiało się utraty tożsamości i kultury narodowej oraz tego, że Polska utraci wpływy w świecie. Z kolei analizy, które prowadziłam podczas polskiej prezydencji w Unii, wskazywały, że obawy związane z integracją wyrażają przede wszystkim te osoby, które silnie akceptują narcystyczno- martyrologiczną tożsamość narodową, mają niską samoocenę i niskie zgeneralizowane zaufanie do ludzi.

Zaufanie to podstawa

Prawie wszystkie lęki Polaków mają źródło w zgeneralizowanym braku zaufania do ludzi. Wszystkie badania pokazują, że ufamy rodzinie i (nieco mniej) przyjaciołom, ale zdecydowana większość (na przykład 82 procent w 1999 roku – badanie z serii EVS; 72 procent w 2008 roku w kolejnej fali badań EVS) Polaków uważa, że „większości ludzi nie można ufać”. Poziom zaufania w Polsce w bardzo słabym stopniu wiąże się ze zmiennymi społeczno-demograficznymi: jest nieco wyższy wśród osób wykształconych i młodszych oraz wśród kobiet niż wśród mężczyzn. Zaobserwowano natomiast silny pozytywny związek zaufania z wewnętrznym poczuciem kontroli, czyli z przekonaniem, że mam wpływ na to, jak układa się moje życie, oraz z zadowoleniem z życia. Przeprowadzone analizy pozwalają twierdzić, że poczucie kontroli istotnie pośredniczy między zaufaniem a zadowoleniem z życia. Taki wzór zależności między tymi trzema zmiennymi odtwarza się w krajach Europy Środkowej, Północnej i Zachodniej . Jeżeli uważam, że mogę polegać na innych ludziach, że inni mnie nie wykorzystają, gdy tylko nadarzy się okazja, że będą raczej pomocni niż egoistyczni i nieuczciwi, wówczas mogę skuteczniej kontrolować swoje życie i osiągać zamierzone cele. Dzięki temu jestem bardziej zadowolony z życia.

(…)

Wygląda więc na to, że dzisiaj Polacy obawiają się innych Polaków, że ich obawy mają dość rozlany, niespecyficzny charakter. Boimy się ludzi i nie ufamy im tym bardziej, im bardziej nasycony nieufnością wobec obcych był klimat rodziny w czasach naszego dzieciństwa oraz im bardziej wymagający posłuszeństwa byli nasi rodzice (zwłaszcza ojcowie). Ci respondenci, którzy deklarowali, że ich rodzice uczyli ich przede wszystkim ostrożności w stosunkach z ludźmi i ostrzegali przed ludzką chciwością, zazdrością i złośliwością, wyrażali szczególnie dużo lęku o to, jak zostaną potraktowani przez innych. Wyższy poziom wykształcenia i większe dochody są natomiast czynnikami zmniejszającymi ten lęk, ale siła ich oddziaływania jest dużo słabsza niż siła rodzinnego klimatu nieufności i nadmiernego wymagania posłuszeństwa ze strony rodziców.

Czym skorupka za młodu…

Ponieważ 51 procent Polaków z reprezentatywnej próby dorosłych zapamiętało z klimatu rodziny przede wszystkim zalecanie ostrożności w kontaktach z osobami spoza rodziny i ogólną nieufność, nic dziwnego, że jesteśmy jednym z najbardziej nieufnych społeczeństw Europy. Można mieć nadzieję, że młodsze generacje Polaków będą wychowywane inaczej, w sposób bardziej otwarty na świat zewnętrzny i jego różnorodność. Młodzi rodzice coraz częściej wychodzą ze swoimi, nawet bardzo małymi, dziećmi poza rodzinę – spotykamy ich w miejscach publicznych, w dalekich podróżach do miejsc o różnych od naszej kulturze i obyczajach, gdzie poznają rozmaicie wyglądających i zachowujących się ludzi. Swobodny i bezpieczny kontakt z odmiennością skutecznie obniża lęk przed innymi ludźmi.

Wizja ponurego świata, gdzie inni ludzie są spostrzegani raczej jako źródło wszelkiego zła niż zrozumienia, wsparcia i pomocy, jest niestety podsycana przez wielu naszych polityków. Brak szacunku dla osób wyrażających odmienne niż nasza opinie, niechęć do uważnego ich wysłuchiwania, pochopne przypisywanie złych intencji politycznym przeciwnikom, kłamstwa, a nawet zdrady narodu – wszystko to buduje klimat ogólnej nieufności. Wewnętrznej i międzynarodowej.

Problem w dyskursie

W polskim dyskursie publicznym dominuje dzisiaj wrogość, scena polityczna jawi się jako społeczna dżungla, w której wygrywają bezwzględni gracze, a ludzie uczciwi i zainteresowani publicznym dobrem nie mają szans. W takim świecie demokracja jest mało użyteczna. Nic więc dziwnego, że kolejne wyniki badań opinii społecznej wskazują coraz więcej osób, dla których demokracja nie jest najlepszym porządkiem społecznym. Cały współczesny świat jest skomplikowany, jest w nim dużo zła, ale także wiele zmiennych związanych ze świadomą aktywnością ludzi.

Nie można uczciwe twierdzić, że wszystko idzie w złym kierunku i że dobro przegrywa na wszystkich frontach. Naukowa psychologia dostarcza wielu poważnych dowodów, że nasze wyobrażenia o tym, jaki jest świat, kierują naszym działaniem i albo zwiększają szansę na skuteczne zmiany w pożądanym kierunku, albo zniechęcają do aktywności, prowadzą do prywatyzacji życia i trwania w niezadowalającym status quo. Nieufność w każdej dziedzinie życia ogranicza innowacyjność, zniechęca do podejmowania ryzyka: po co mamy coś ważnego zmieniać, skoro jeżeli coś w tej zmianie zawiedzie, nie tylko nie otrzymamy wsparcia i zrozumienia trudności, ale przeciwnicy wręcz dorwą nam się do skóry i ostatecznie nas pognębią. Bez zmiany schematu widzenia naszej polskiej rzeczywistości na bardziej przyjazny, bez rzeczywistej zmiany publicznych zachowań w kierunku zachowania szacunku dla innych poglądów i rezygnacji z pochopnego przypisywania złych intencji nie wyzbędziemy się naszych lęków i nie staniemy się bardziej innowacyjni.

Tekst w pełnej wersji został opublikowany w kwartalniku Instytut Idei na początku 2014 roku. Śródtytuły pochodzą od redakcji.  

*Krystyna Skarżyńska – profesor psychologii, kierownik Katedry Psychologii Społecznej w SWPS i Pracowni Psychologii Politycznej w Instytucie Psychologii PAN
Instytut Obywatelski

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.