Kapitał ludzki czy kapitał społeczny
aksjologia| demografia| diagnoza społeczna| Garry Becker| jakość życia| Janusz Czapiński| kapitał ludzki| kapitał społeczny
Zamiast wstępu
Profesorowi Januszowi Czapińskiemu i jego zespołowi należy się “pochwała ustna przed frontem kompanii” za wieloletni trud przedstawiania nam od co najmniej 1992 roku wielodyscyplinarnych badań - demografów, socjologów, psychologów i ekonomistów - pod tytułem DIAGNOZA SPOŁECZNA.
Od wielu już lat prof. Czapiński zwraca uwagę na pewną – jego zdaniem – szczególną cechę polskiego społeczeństwa. Opinię swoją profesor formułuje następująco: „Rozwijamy się wciąż molekularnie a nie zespołowo. Zasadniczym tego powodem jest przypuszczalnie brak kapitału społecznego. Rosnącej zaradności indywidualnej nie towarzyszy wzrost umiejętności współpracy. A nie uczymy się współpracy bo nie ufamy innym”[1].[Diagnoza społeczna 2007 i 2013].
Próby poszukania odpowiedzi - „dlaczego nie ufamy innym? Dlaczego zaradności indywidualnej nie towarzyszy wzrost umiejętności współpracy?” – musimy dokonywać symultanicznie, równolegle w wielu rożnych wymiarach.
Pierwszy wymiar – to polska historia i demografia lat 1939-1989.
Drugi wymiar – chłopskie dziedzictwo zmian społecznych i ekonomicznych w latach 1939-1989.
Trzeci wymiar – to instytucje: wzajemne przenikanie się tych z czasów realnego socjalizmu, w których żyliśmy przez 45 lat i obecnie panujących instytucji z 25 lat polskiego kapitalizmu.
Wydawać by się mogło, ze jest to jakaś szczególna przypadłość polskiego społeczeństwa. Sądzę, że tak nie jest – molekularne społeczeństwo, jest imitacją współczesnego kapitalizmu, z którym dzisiaj mamy do czynienia.
1. Ekonomia świata molekularnego
Przedmiotem ekonomii tak zwanego głównego nurtu, neoklasycznej ekonomii, są indywidualne podmioty gospodarujące – jednostki - molekuły. Jedyne co jednostkę wiąże z inną jednostką – to proces wymiany. Dlatego też „behavioral economics” dotyczy badań zachowań jednostek w sieci wymiany – której podstawowym celem jest maksymalizacja użyteczności bądź zysku – wymiany rynkowej. W wymianie rynkowej nie ma miejsca na zaufanie i kooperację, celem wymiany jest konkurencja dążąca do tego, żeby kupić tanio i sprzedać drogo. Kryzys finansowy, gospodarczy i społeczny, który – jak tsunami – przetoczył się przez gospodarki świata rozwiniętego kapitalizmu jest świadectwem, że mieścimy się w „głównym nurcie molekularnych” gospodarek i społeczeństw od amerykańskiego począwszy na greckim kończąc. Zasadnie można powiedzieć, że jedynym wyjątkiem od tego molekularnego głównego nurtu ekonomii i zachodniej socjologii są kraje skandynawskie.
Potwierdzenie „molekularnej” gospodarki znajduję w ostatnim wykładzie Herberta Simona z 2000 roku, gdy powiadał on o amerykańskim rozszerzającym się nurcie anty-państwa (np. Tea Party, anarcho-kapitalizmu Rotbartha, państwa minimum Nozicka, itp ) „Dla libertarian osoby ludzkie są monadami Leibniza, niezmiennymi, elastycznymi cząstkami odbijającymi się od siebie, ze żadnych wzajemnych interakcji, oraz bez prób wpływania i odpowiadania na wartości innych”[2].
Warto zwrócić uwagę na podstawową różnicę postaw i przedmiotu badań między ekonomistami a socjologami. Ekonomia współczesnego kapitalizmu nie dopuszcza istnienia społeczeństwa jako bytu gospodarującego. Dlatego ekonomiści nie tylko nie lubią socjologów, ale ich nie rozumieją. Współczesny główny nurt amerykańskiej ekonomii, jakkolwiek odrzucił dorobek szkoły austriackiej, albowiem von Mises pisał „nadszedł czas, by całkowicie poniechać […] odwoływanie się do wyimaginowanego homo oeconomicus”, to z dobrodziejstwem inwentarza kupił jego formułę ekonomii jako nauki apriorycznej, nauki pozbawionej ocen wartościujących - wertfrei[3]. Celem i narzędziem racjonalnego gospodarowania jest maksymalizacja – zysku bądź użyteczności. Kto nie dąży do maksymalizacji – ten nie działa racjonalnie. A cel, wartości lub aksjologia nie jest przedmiotem racjonalnego ani wyboru, ani też działania. To wybór ograniczonych środków służących osiąganiu celu – jest lub nie jest racjonalny. Ocena zachowań racjonalnych lub nie racjonalnych – to behavioral economics, w ramach neoklasycznej ekonomii.
W ekonomii współczesnej nie istnieje społeczeństwo, nie istnieją żadne interesy grup i warstw społecznych, współpracujących lub też konkurujących między sobą o ograniczone zasoby. Powiada Robert Solow, że ekonomiczne modele „zaludnia świat w swej uproszczonej gospodarce wyłącznie „bytami” będącymi równoczesną kombinacją robotnika-właściciela-konsumenta-i wszystkim innym. I są to „byty”, które swoje wszystkie przyszłe działania planują ostrożnie (racjonalnie) raz i na całe życie. W założeniach działania reprezentatywnego agenta nie ujawniają się żadne konflikty interesów, żadne sprzeczne oczekiwania, i żadne oszustwa” [4]. A kryzys – to namacalny dowód konfliktów interesów, sprzecznych oczekiwań i licznych oszustw.
Źródłem kryzysu jest nieustająca gra w „wieloosobowym dylemacie więźnia” – gra typowo niekooperacyjna. Gra w której wszystko wygrywa ten, kto jest nielojalny, ten kto „zdradzi”. Wygrywa ten kto naruszy zaufanie innych. Kryzys finansowy i gospodarczy z lat 2007-2009 jest świadectwem tego, że konkurencja bez granic prowadzi do znanej z XIX wieku tragedii wspólnego pastwiska, gdy za sprawą zachowań stadnych(co nie oznacza kooperacyjnych) i dążenia, żeby mieć więcej niż inny, generujących nieustający wzrost cen „innowacyjnych”, pośrednich instrumentów finansowych „napompowany balon” pęka w ciągu godziny na giełdzie Nowego Jorku.
2. Dyktatura instytucji
I dlatego już ponad pół wieku temu Stanisław Ossowski zwracał uwagę, że w amerykańskiej nauce „behavioral science” zastępuje europejskie pojecie „nauk społecznych”[5]. Z tą stałą dychotomią między ekonomicznymi celami molekularnych zachowań jednostek, a celami wyznaczonymi przez panujące wartości, kształtującymi zachowania grup, klas, i warstw społecznych będziemy się zderzać cały czas. Kenneth J. Arrow już w 1951 roku w swym twierdzeniu o [nie]możliwości – za którą dostał nagrodę Nobla z ekonomii - wykazał właśnie niemożliwość uzgodnienia i przekształcenia preferencji indywidualnych w preferencje ogólnospołeczne[6], albowiem zgodnie z paradoksem Condorceta, popadamy w błędne koło. Tylko dyktatura, której szczególną formą są panujące instytucje i działające normy życia społecznego przyjęte – dobrowolnie lub pod przymusem – narzucają określone formy zachowań odpowiadające określonym preferencjom ogólnospołecznym.
Takimi „dyktatorskim normami” są zapisy na Kamiennych Tablicach Dziesięciorga Przykazań, prawa pisane i niepisane obowiązujące wszystkich członków wspólnoty, grup społecznych, klas, narodów i państw. Podstawową funkcją owych norm społecznych jest gwarancja bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo, przed agresją innych i przed nieprzewidywalną przyszłością, gwarantuje trwanie i przetrwanie każdego podmiotu gospodarczego, każdej jednostki. Klasy, grupy i warstwy społeczne tym się miedzy sobą wyróżniają, że mają swoje własne interesy, cele do osiągnięcia i często konkurują o dostęp do zasobów i ograniczonych środków. Jak przed wielu laty był pisał Witold Kula „wybierając między wolnością, a utrzymaniem się na dotychczasowej stopie życiowej – człowiek z reguły wybierał rezygnację z tej pierwszej”[7].
W teoriach społecznych i ekonomicznych przyjmuje się, że procesy migracyjne, wychodzenie ze wsi do miast, z rolnictwa do przemysłu – są źródłem przyspieszonej dynamiki wzrostu gospodarczego. Doświadczenia historyczne krajów zachodniej Europy w pełni potwierdzają tę hipotezę. Stąd też teoria „dualnego rozwoju” Arthura Lewisa znajduje potwierdzenie w historii gospodarczej krajów i gospodarek dzisiaj wysoko rozwiniętych. Tak było, albowiem owe procesy absorpcji nadwyżek siły roboczej zachodziły właśnie w długim horyzoncie czasowym, co najmniej trzech pokoleń - 90-100 letnim.
Można zasadnie powiedzieć, że tak było do końca lat 50-tych ubiegłego wieku. Lata 60 ubiegłego wieku, to lata wejścia na arenę międzynarodową licznych krajów słabo rozwiniętych; gospodarek państw Ameryki Łacińskiej, Azji i Afryki. Krajów i gospodarek ze swej natury agrarnych, o niezwykle w niskim poziomie warunków życia, zasadnie można powiedzieć na poziomie nędzy. Ludność wiejska tych obszarów masowo przechodziła i, do dziś dzień, przechodzi ze wsi do miast. Inaczej mówiąc „bieda wiejska” przetwarza się w biedę miejską – dzielnice slumsów. Słynne teksty z lat 60-tych amerykańskiego socjologa Oscara Lewisa „Sanchez i jego bracia”, „Rodzina Sanchezów” – opisują szczególny rodzaj zachowań społeczności slumsów „kultury nędzy” w fawelach na obrzeżach miast Meksyku, Brazylii lub Peru – nędzy wiejskiej przeniesionej do miast.
Polska jako zacofany kraj peryferyjnego rozwoju, zniszczona przez okupację dwóch wrogów Niemiec i Związku Sowieckiego w czasie II wojny światowej – stała przed takimi samymi wyzwaniami jak wszystkie inne kraje słabo rozwinięte. W Polsce procesy migracji ze wsi do miast nabrały niezwykłego przyspieszenia w procesie budowy socjalizmu. Owe migracje wyznaczały strukturę społeczną, sposób życia i spożycia, stopień komunikacji międzyludzkiej i budowania pewnych form współpracy. Najczęściej jest to kooperacja przeciw „innym”, niż „z innymi”.
3. Demografia historyczna 1939-1989 i 1990-2012
Przez pół wieku, od 1 września 1939 do 19 września 1989, Polska poddana była niezwykle opresyjnym działaniom „obcych”; 6 lat wojny i 44 lata eksperymentu społecznego komunizmu. Owe działania zaowocowały szczególnymi formami przemian ludnościowych w Polsce.
W 1939 roku na obszarze 389 tys km2 mieszkało 35 mln obywateli polskich, z tego 10 mln. – w miastach, i 25 mln. – na wsi. Po 17 września 1939 roku, w wyniku paktu Stalina z Hitlerem, 22 mln. mieszkańców znalazło się pod okupacją niemiecką, a 13 mln. ludzi – pod okupacją sowiecką. Po sześciu latach II wojny światowej, na mocy porozumień aliantów w Jałcie i Poczdamie w 1945 roku Polska po „wrogim przejęciu” w 1939 roku utraciła na rzecz Związku Sowieckiego 200 tys. km2 – a z byłej III Rzeszy Niemieckiej uzyskała tak zwane „ziemie zachodnie” o obszarze 112 tys.km2 . W 1946 roku w Polsce po działaniach wojennych pozostało 23,9 mln. mieszkańców.
W 1949 roku na obszarze 312 tys. km2 liczba ludności w Polsce wynosiła 25 mln. mieszkańców, z tego w miastach 9 mln, a na obszarach wiejskich 16 mln. W latach 1945 - 1949 do Polski powróciło ogółem 3 mln. osób. Z tego 1,5 mln. ludzi zostało repatriowanych z obszarów wschodnich zabranych przez Związek Sowiecki, i pozostałe 1,5 mln byli to jeńcy, uchodźcy wojenni, deportowani i emigranci osiedleni przed wojną, którzy powrócili z krajów zachodniej Europy. Z obszarów Polski przesiedlono i wydalono 2,2 mln. Niemców [8].
Według danych rocznika z 1949 roku w miastach znajdujących się na obszarze dzisiejszej Polski w 1939 roku mieszkało 5 mln. mieszkańców, a w wyniku działań wojennych liczba mieszkańców miast spadła do 3 mln. mieszkańców. W 1946 roku liczba mieszkańców Warszawy wynosiła 479 tys., co stanowiło 37% liczby mieszkańców z przed wojny (w 1939 roku -1,3 mln). Kraków był jedynym miastem, którego liczba ludności, 299 tys. mieszkańców w 1946 roku była o 15% wyższa niż w 1939 roku. Wyższe straty ludności miejskiej, w wyniku działań wojennych, ucieczki i przesiedleń Niemców notujemy we Wrocławiu i Szczecinie – 73% mniej mieszkańców niż w 1939 roku. Do 1949 roku do miast przybyło 489 tys. osób; w tym do Warszawy – 100 tys., do Wrocławia – 85 tys., Szczecina – 70 tys., do Gdańska i Gdyni – 66 tys., mieszkańców, do miast Górnego Śląska przybyło 97 tys. mieszkańców. Procesy wielkiej wędrówki ludów na obszarze powojennej Polski odczytać możemy z wyników narodowego spisu powszechnego z 1950 roku. Z danych spisu powszechnego z 1950 roku odczytać możemy ruchy migracyjne ludności Polski, z obszarów Polski centralnej (z miejsc zamieszkania w 1939 roku w II Rzeczpospolitej), na zachodnie ziemie odzyskane. W roku 1950 ludność Polski wynosiła 24,6 mln. mieszkańców, z tego na obszarach dawnej Polski było – 18,9 mln. mieszkańców, a na ziemiach odzyskanych – 5,7 mln. osób. W województwach ziem zachodnich zamieszkiwało 1,3 mln. autochtonów, z terenów dawnej Polski przybyło 2,7 mln. ludzi, natomiast z liczby 2,5 mln. repatriantów 1,7 mln., zostało osiedlonych na ziemiach odzyskanych, a pozostałe 800 tys. zamieszkało na dawnych terenach Polski.
W styczniu 1990 roku w Polsce mieszkało 38,1 mln. mieszkańców, z tego w miastach 23,6 mln., a na wsi – 14,5 mln. osób. W okresie 45 lat w Polsce odnotowaliśmy 14,2 milionowy przyrost ludności, z tego w miastach – 15,9 mln., a na wsi notujemy spadek liczby ludności o – 1,7 mln. mieszkańców. W tym okresie Polskę opuściło i wyjechało na stałe za granicę – 2,1 mln. osób, w tym 1 mln. z miast i 1,1 mln. mieszkańców - ze wsi.
Przyjrzyjmy się procesom przyrostu ludności miejskiej w Polsce w latach 1946-1990 w rozmiarze 15,9 mln mieszkańców. Przyrost ludności miast ma swoje dwa źródła; przyrost naturalny w liczbie 7,2 mln. narodzonych w miastach i przyrost – 8,7 mln. z tytułu migracji ze wsi. Owa prawie 9 milionowa migracja ze wsi do miast stanowi 55% przyrostu ludności miejskiej. To w miastach nadwyżka ludności rolniczej (chłopska) znajduje miejsca pracy i zamieszkania w mieście. Nigdzie w krajach zachodniej Europy nie dokonywały się tak gwałtowne przemiany demograficzne i społeczne z tytułu przechodzenia ludności rolniczej do przemysłu, migracji ze wsi do miast. Owe procesy trwały od 100 do 150 lat w Europie. W Japonii, zajęło to dwie ostatnie dekady XIX wieku i połowę XX wieku. Możemy to tylko przyrównać do obserwowanych przez ostatnie 30 lat „wędrówek ludów” w Chinach, w których ze wsi do miast przeszło około 600 milionów ludzi.
Ów exodus ludności wiejskiej oznaczał dwa równoległe procesy. Z jednej strony – gwałtowny przyrost liczby ludności miast w okresie powojennej odbudowy kraju i dwóch fal uprzemysławiania; pierwsza w latach planu 6-letniego 1949 -1955 wzrost o 3,0 mln., a liczba pracujących wzrosła o 2,5 mln. Druga fala industrializacji z epoki Gierka to lata 1970-1976 – wzrost ludności o 2,4 mln. ludzi, i wzrost liczby pracujących o 2,1 mln. Migracje wewnętrzne równocześnie oznaczały proces zdejmowania przyrostu naturalnego z gospodarstw chłopskich. Liczba ludności wiejskiej była stała w 1946 wynosiła 15,6 mln, a w 1990 roku – 14,6 mln. osób. Gdyby było tak, że migracje ze wsi do miast byłyby ograniczone z przyczyn ekonomicznych; kryzys, bezrobocie w miastach, a tak było w międzywojniu 1918-1939, to ludność miejska z „własnego przyrostu naturalnego” wyniosła by po blisko pól wieku realnego socjalizmu 13,8 mln, a ludność wsi – 24,3 mln. mieszkańców. Proporcje ludności miejskiej i wiejskiej są zatem zupełnie odmienne od tych, które odczytujemy ze wyników spisów narodowych, według których w 1988 roku ludność miast stanowiła 61%, a wsi – 39% mieszkańców kraju. Faktycznie zaś w 1988 roku ludność wiejska stanowiła 63% - z tego 37% przeszło do miast, a miejska 37% ludności Polski.
Celem każdego gospodarstwa chłopskiego jest trwanie i przetrwanie – a przekazanie nadwyżek ludności do miast, z przeludnionych gospodarstw chłopskich było istotnym sposobem trwania i przetrwania. Z 3 milionów gospodarstw, które były w 1946 roku, w 1988 roku było 2,9 mln.
Lata 1990-2014 to okres szczególny w procesach ludnościowych Polski. W okresie 25 lat budowy kapitalizmu liczba ludności Polski była stała. Obserwujemy wzrost tylko o 460 tys. osób z liczby 38,1 mln w 1990 roku do 38,5 mln w 2012 roku. Cały ów przyrost liczba ludności notujemy na obszarach wiejskich, gdzie liczba mieszkańców w 2012 roku wynosi 15,2 mln., a w 1990 roku wynosiła 14,8 mln. Po raz pierwszy w historii Polski w latach 2000 -2012 obserwujemy odwrotny kierunek migracji nie ze wsi do miast - tylko z miast na obszary wiejskie w liczbie 373 tys. ludzi. Na obszarach wiejskich i w 1946 i 2012 zamieszkiwała ta sama stała liczba ludności 15 mln. W pewnym sensie struktura zamieszkania i pracy ludności Polski – jest szczególnego rodzaju fenomenem w Europie środkowej, od Atlantyku po Bug. W żadnym kraju Europy liczba mieszkańców wsi nie zachowała się na takim samym poziomie przez ponad trzy czwarte wieku, do 1939 roku – po rok 2014.W stanu na koniec grudnia 2012 roku, faktyczna ludność miejska stanowiła 44%, a ludność wiejska 56% mieszkańców Polski.
4. Kapitał ludzki – kapitał społeczny
W Diagnozie Społecznej 2013 profesor Janusz Czapiński podaje nam definicje obu różnych rodzajów kapitału: kapitału ludzkiego i kapitału społecznego.
Te obie kategoria kapitału mają dwie wspólne cechy. Nie jest to „kapitał trwały” – (tangible capital) rzeczywisty kapitał inwestowany w rozszerzanie majątku produkcyjnego gospodarki, i poszukiwania nowych źródeł surowców i materiałów. Wspólną cechą kapitału ludzkiego i kapitału społecznego jest to, że nie odnajdujemy tego kapitału z żadnej materialnej formie – (intangible capital) .
W internetowej encyklopedii ekonomicznej Library of Economics and Liberty Garry Becker pisał, że kapitał ludzki jest nieuchwytnym, niematerialnym zasobem nagromadzonej wiedzy, zdolności, stanu zdrowia oraz takich wartości jak dobre obyczaje, punktualność i skromność. Jest to kapitał, którego nie daje się oddzielić od osoby ludzkiej. Powiada dalej, że „Wydatki na edukacje, szkolenia, treningi i opiekę zdrowotną to są inwestycje w kapitał ludzki”[9].
Drugą istotną cechą obu rodzajów „niematerialnego kapitału” – jest ich niezwykle trudny sposób pomiaru. Ze względu na wielość badanych cech obu tych rodzajów kapitału, stosowane są różne metody taksonomiczne, których wyniki w przybliżeniu pozwalają ocenić poziom obu typów niewidocznego i niematerialnego kapitału.
Na potrzeby badań Diagnozy Społecznej prof. J. Czapiński przyjmuje następującą definicje kapitału ludzkiego - „jako zasób wiedzy, umiejętności i kwalifikacji poszczególnych osób, grup osób i całego społeczeństwa, określający ich zdolności do pracy, przystosowania do zachodzących zmian i kreatywność”[10]. Kapitał ludzki jest zbiorem licznych zdolności, umiejętności i wiedzy, którą ludzie są w stanie wykorzystywać dla uzyskiwania coraz wyższych dochodów lub poprawy warunków życia. Autorzy Diagnozy Społecznej przyjęli następujące cechy potencjalnych zdolność i umiejętności. Są to: znajomość technologii informacyjno-komunikacyjnych, umiejętność pozyskiwania i wykorzystywania informacji ze źródeł elektronicznych, szybkie komunikowanie się, znajomość języków obcych, w tym szczególnie angielskiego[11].
Wyniki prowadzonych badań wskazują, że tak mierzony kapitał ludzki, wiedza, zdolności i umiejętności indywidualne przedstawicieli badanych gospodarstw domowych w ostatnich siedmiu latach rosły z poziomu 41,72 w 2007 roku do 45,68 w 2013 roku. Podstawową cechą kapitału ludzkiego jest to, że to „kapitał indywidualny”, nabywany i wykorzystywany przez pojedynczą osobę. Bez względu na to, czy proces kształcenia i zdobywania umiejętności jest finansowany ze źródeł publicznych, czy też dochodów osobistych.
W ślad za Januszem Czapińskim również się zastanawiam, co sprawia że odczytujemy w badaniach diagnozy społecznej tak wyraźną i ostrą rozbieżność pomiędzy kapitałem ludzkim, którego wskaźniki rosną, a kapitałem społecznym, którego znaczenie zarówno dla indywidualnych gospodarstw domowych, jak i dla budowania dobra wspólnego - jest minimalne.
Poszukując odpowiedzi na to pytanie odwołuje się do badań Diagnozy społecznej odnoszącej się do jakości, stylu życia i wartości uznawanych przez gospodarstwa domowe w badanych grupach. Przy czym warto podkreślić, że w 2013 roku 45% respondentów deklarowało, że ich życie jest wspaniałe i udane, a aż 80% badanych uznało, że są szczęśliwi i dość szczęśliwi. Badania profesora Czapińskiego pozwalają na poszukanie odpowiedzi na pytanie, jakie to wartości, uznawane i osiągane przez gospodarstwa domowe sprawiają, że ludzie są szczęśliwi aż w 80%. Zespół Janusza Czapińskiego wyodrębnił 13 różnego rodzaju wartości, które ludzie uznają i chcą osiągać, aczkolwiek w różnym stopniu. Są to: zdrowie, udane małżeństwo, dzieci, pieniądze, praca, opatrzność i Bóg, przyjaciele, pogoda ducha, uczciwość, życzliwość i szacunek, wolność i swoboda, silny charakter i wykształcenie.
Korzystając z wyników badań Diagnozy społecznej nad wartościami w tabeli 1 dokonuję ich podziału na trzy grupy. Pierwsza to wartości „same w sobie” – stanowiące wewnętrzne cele gospodarstw domowych; są to: zdrowie, małżeństwo, dzieci, przyjaciele i pogoda ducha. Drugie to wartości instrumentalne – wartości służące realizacji tych podstawowych z grupy pierwszej. Są to: pieniądze, praca, wykształcenie, silny charakter i opatrzność i Bóg, wedle znanego powiedzenia: „jak trwoga – to do Boga”. Bóg jest takim „bytem”, który nie da nam zginąć. Trzecią grupę stanowią wartości „na innych”; uczciwość, życzliwość i szacunek otoczenia, wolność i swoboda. W dwóch pierwszych wierszach tabeli podaje wyniki oceny stanu życia badanych respondentów, którzy swoje życie uznali za wspaniałe i szczęśliwe.
Tabl.1. Poszczególne wartości jako warunki udanego szczęśliwego życia. | |||||
wyszczególnienie | 1992 | 2005 | 2013 | ||
Życie wspaniałe i udane | 20,7 | 36,4 | 45 | ||
Życie szczęśliwe i dość szczęśliwe | 57,8 | 68,8 | 80,3 | ||
Zdrowie | 20% | 22% | 23% | ||
Udane małżeństwo | 19% | 19% | 17% | ||
Dzieci | 18% | 15% | 16% | ||
Przyjaciele | 2% | 3% | 4% | ||
Pogoda ducha | 3% | 3% | 3% | ||
Cele własne | 62% | 61% | 63% | ||
Pieniądze | 13% | 11% | 10% | ||
Praca | 9% | 12% | 11% | ||
Opatrzność, Bóg | 6% | 5% | 4% | ||
Wykształcenie | 1% | 2% | 2% | ||
Silny charakter | 1% | 2% | 2% | ||
Środki do celów |
| 29% | 32% | 30% | |
Uczciwość | 4% | 3% | 3% | ||
Życzliwość i szacunek | 3% | 2% | 2% | ||
Wolność, swoboda | 1% | 1% | 2% | ||
Cele zewnętrzne | 8% | 7% | 7% | ||
Źródło danych: Tabela 5.10.1; lata 1992-1997 — Czapiński, 1998; lata 2000-2013 — Diagnoza Społeczna. Przedstawiona struktura, jest liczona z sumy oszacowań poszczególnych kategorii zawartych z tabl.5.10.1. rozdziału Jakość i styl życia DS. 2013. | |||||
|
Powyższe szacunki udziału poszczególnych typów wartości potwierdzają niezwykłą ich stabilność, wartości własne gospodarstw domowych stanowią 62- 63%, wartości służące osiąganiu celów - 29-30%, i wartości pozostałe – 7-8%. Trzeba przyznać, że ta ostatnia grupa, to są wartości marginalne – bardziej przygodne niż trwałe wartości dwóch pierwszych grup. Można rzec, że im bardziej turbulentne były procesy polskich przemian – tym bardziej utrwalały się wartości wyznaczające „cele własne” respondentów i wartości instrumentalne, bezpośrednio służące realizacji tych celów. Takie wybory wartości gwarantowały trwanie i przetrwanie badanych gospodarstw. Respondenci nie czuli potrzeby angażowania się w osiąganie takich wartości jak: uczciwość, życzliwość i szacunek otoczenia, bądź wolność i swobodę. Uznano – jak z badań wynika dość powszechnie – że relacje z „otoczeniem”, ze społeczeństwem nie są żadną gwarancją zwiększenia stopnia osiągania celów własnych. Taka jest moja ocena.
Janusz Czapiński wpędził mnie w pewną konfuzję, gdy powiada, że „generalnie zróżnicowanie (ocen wartości) potwierdza hipotezą deficytu – cenimy najbardziej to czego nam brakuje”. Aczkolwiek dopuszcza wyjątki od tej hipotezy, gdy pisze: „pracownicy najemni mają pracę, ale cenią ją wyżej od biernych zawodowo’, i dalej „wykształcenie jest cenione wyżej przez osoby wykształcone”[12]. Sądzę, że mamy do czynienia z bardziej złożonym źródłem ocen poszczególnych rodzajów wartości. W stałym dążeniu do „trwania i przetrwania gospodarstwa domowego”. Powszechną postawę respondentów można odczytać następująca, będziemy bronić tego co już osiągnęliśmy i szukać wszelkich sposobów, żeby ów stan utrwalić. A zatem chcemy mieć więcej niż mamy, ale też możliwa jest odmienna formuła, którą zapisał Sławomir Mrożek w liście do Stanisława Lema „chcemy mieć więcej – niż mają inni”[13].
W tym dążeniu „mieć więcej niż inny” uczestnicy grają w niekooperacyjnej grze. Grze z dylematu więźnia, ja biorę wszystko – inny wszystko przegrywa. I to jest jak sądzę przyczyna, że wszelkie wartości „kooperacyjne” – uczciwość, życzliwość i szacunek uzyskały tak niskie oceny w badaniach Diagnozy Społecznej.
To trwały i stabilny system indywidualnych wartości – wartości „k’sobie” sprawia, że indywidualny kapitał ludzki rośnie z roku na rok i nie przekłada się w żaden sposób na kapitał społeczny.
Janusz Czapiński w Diagnozie Społecznej kapitał społeczny definiuje następująco: „ Kapitał społeczny rozumiemy to jako sieci społeczne regulowane normami moralnymi lub zwyczajem (ale nie, lub nie tylko formalnymi zasadami prawa), które wiążą jednostkę ze społeczeństwem w sposób umożliwiający jej współdziałanie z innymi dla dobra wspólnego […]. Autor powiada dalej, jesteśmy w fazie rozwoju molekularnego, charakterystycznego dla krajów słabo rozwiniętych – w opozycji do rozwoju wspólnotowego, charakterystycznego dla krajów wysoko rozwiniętych”[14].
Jak widzieliśmy w strukturze uznawanych i realizowanych wartości badanych podmiotów; wartości tworzące jakiekolwiek „sieci społeczne regulowane normami moralnymi lub zwyczajem” są bardzo nikłe, poniżej 10%. Ów bardzo słaby udział wartości „kooperacyjnych” koresponduje z niską oceną ustroju demokratycznego w Polsce. Według wyników badań Diagnozy Społecznej ustrój demokratyczny akceptuje około 24% respondentów (średnia z lat 2007-2013). Faktem jest, że praktykowanie życia partyjnego, sprawiło, iż w ramach ustroju demokratycznego w okresie 25 lat transformacji rządzeni byliśmy przez 15 gabinetów rządowych. Sukcesem obecnej koalicji PO-PSL jest tylko to, że rządzi już dwie kadencje 2008-2013. Oznacza to, że z przed 2008 rokiem 13 ekip średnio rządziło 1 rok i 6 miesięcy.
Nie było zatem ani warunków, ani możliwości tworzenia jakichkolwiek więzi „sieci społecznej” Tym bardziej, że z momentem przemian gwałtownemu rozchwianiu uległy wszelkie „normy moralne i zwyczaje” – jeśli takowe były po upadłym ustroju. A nie było takiego rządu lub partii, które by „normy moralne lub zwyczaje” chciał utrwalać. Można zasadnie powiedzieć, że cały dynamiczny wzrost polskiej gospodarki w latach 1992-2000 zawdzięczamy wysiłkowi obywateli – właśnie kapitałowi ludzkiemu, przedsiębiorczości ludzi i dynamicznym działaniom samorządów lokalnych.
Jest rzeczywiście tak, jak czytamy w licznych tekstach profesora Jacka Kochanowicza, że Polska była i jak do tej pory pozostaje słabo rozwiniętym krajem peryferyjnego kapitalizmu. Zawsze będziemy, no co najmniej do 2040 roku, krajem peryferyjnym wobec 250 letnich gospodarek rozwiniętego kapitalizmu krajów Zachodniej Europy.
Odpowiedź na pytanie, skąd wychodzimy dokąd idziemy wymaga bardziej szczegółowej analizy dziedzictwa „byłego ustroju”. Co jest przedmiotem następnej części opracowania.
[1] Czapiński, J. (2013). Stan społeczeństwa obywatelskiego. Kapitał społeczny. Diagnoza Społeczna 2013, Warunki i Jakość Życia Polaków - Raport. [Special issue]. Contemporary Economics, 7, 285-297 DOI: 10.5709/ce.1897-9254.110
[2] Herbert Simon, Public Administration in Today’s World of Organization and Markets, Herbert Simon’s Last Public Lecture, Carnegie Hall University, Political Science&Politics, Dec.2000.
[3] Ludwig von Mises, Działanie ludzkie, Traktat o ekonomii, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2007, s. 41 i 55.
[4] Robert Solow Professor Emeritus, MIT “Building a Science of Economics for the Real World”, House Committee on Science and Technology Subcommittee on Investigations and Oversight , U.S. House of Representatives July 20, 2010
[5] Stanisław Ossowski, O osobliwościach nauk społecznych, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1962, s.12.
[6] Kenneth J.Arrow, Social Choise and Indvidual Values, Cowles Fundation for Research in Economics at Yale University, John Wiley & Sons, Inc. 1951i 1963,
[7] Witold Kula, Przywilej społeczny a postęp gospodarczy, w Historia, zacofanie, rozwój, Czytelnik, Warszawa 1983, s.38
[8] Rocznik Statystyczny 1949, Główny Urząd Statystyczny, Rzeczpospolitej Polskiej, Warszawa 1950, Dział III, Ludność, s.25 i 26.
[9] Garry Becker, Human Capital, Library of Economics and Liberty, http://www.econlib.org/library/Enc/HumanCapital.html
[10] Grabowska, I., Węziak-Białowolska, D., Kotowska, I.E, Panek, T. (2013). Warunki życia gospodarstw domowych. Edukacja i kapitał ludzki. Diagnoza Społeczna 2013 Warunki i Jakość Życia Polaków - Raport. [Special issue]. Contemporary Economics, 7, 84-101 DOI: 10.5709/ce.1897-9254.101
[11] Janusz Czapiński op.cit. s 93
[12] Czapiński, J. (2013). Indywidualna jakość i styl życia. Diagnoza Społeczna 2013 Warunki i Jakość Życia Polaków - Raport. [Special issue]. Contemporary Economics, 7, 162-267 DOI: 10.5709/ce.1897-9254.107
[13] Sławomir Mrożek, Listy do Stanisława Lema,
[14] Czapiński, J. (2013). Stan społeczeństwa obywatelskiego. Kapitał społeczny. Diagnoza Społeczna 2013, 7, s.285-297
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.