Nowa redystrybucja dóbr i praw
"wolność| Adam Smith| Francis Fukuyama| John Rawls| kapitalizm| Powszechna Deklaracja Praw Człowieka| socjalizm| Thomas Piketty| ustrój socjalistyczny| wolność| własność
„Abstrakcje są przepiękne, ale ja opowiadam się za tym, że trzeba również oddychać powietrzem i jeść chleb." (Hermann Hesse)[1]
1.
Należę do generacji, która urodziła się i wychowała (socjalizowała) w okresie socjalizmu, a następnie doświadczyła upadku ideologii socjalistycznej i jej klęski jako eksperymentu historycznego. Eksperyment ten stanowił nie tylko próbę sprawiedliwego podziału własności, nie był wyłącznie dążeniem do całkowitego przeobrażenia systemu gospodarczego i społecznego, ale był eksperymentem, który przeprowadzono bezpośrednio na ludziach, i który pociągnął za sobą ogromne ofiary. Eksperyment „socjalizmu" zamiast formalnej równości wobec prawa obiecywał rzeczywistą i pełną równość w sferze własności, gospodarowania i w sferze socjalnej (równość materialną). W tym celu na abstrakcyjnej płaszczyźnie prawa uczyniono każdego obywatela właścicielem społecznym i w ramach państwa paternalistycznego, w zależności od wyników planowej gospodarki socjalistycznej zapewniono każdemu udział w dobrach materialnych. To prawda, że udział ten był skromny i niewielki, ale stosunkowo równy (nawet jeżeli - jak czytamy u G. Orwella - byli także i „równiejsi"). Oczywiście, patrząc z innego punktu widzenia, aby to uczynić, skonfiskowano (zarekwirowano) każdemu własność prywatną, zlikwidowano samoregulujące mechanizmy rynkowe, a więc pozbawiono obywateli wolności własności igospodarowania, swobody umów, ogólnie wolności gospodarczej i społecznej (politycznej). Tym samym wyeliminowano wszelkie bodźce działające na jednostkę w sferze gospodarczej, które funkcjonują w społeczeństwach obywatelskich jako siła napędowa, czynnik organizujący społeczeństwo. Rywalizacja (ideologiczna, polityczna, wojskowa i gospodarcza) tocząca się w ramach dwubiegunowego podziału świata doprowadziła do jego schyłku. Socjalizm jako globalny ustrój upadł w latach 1989¬1990; mogło się wydawać, że świat stał się ostatecznie „jednobiegunowy". Co więcej, zwycięskiemu biegunowi mogło się wydawać, że nastał koniec historii (F. Fukuyama), że nie trzeba dłużej szukać rozwiązania, ludzkość (raz jeszcze i na nowo) odkryła jedyną zbawienną ideologię, która obiecuje doskonały porządek gospodarczy i społeczny, nieograniczony wzrost produkcji i konsumpcji. Wierzono, że da to jak największe szczęście największej liczbie ludzi (J. Bentham). Ta iluzja rozwiała się w dużo krótszym czasie niż potrzebował do tego ustrój socjalistyczny.
2.
„Teraźniejszość ma swoje korzenie w przeszłości" - stwierdził niedawno w jednej ze swoich prac Csaba Varga[2], zgodnie z tym, co w Europie od dawna wiadomo: historia est magistra vitae. Warto więc spojrzeć na wielkie idee kształtujące ludzkość i społeczeństwo w minionych epokach, jakie były okoliczności ich powstania i ich losy, abyśmy mogli realnie ocenić współcześnie dominujące ideologie.
Ideami przewodnimi cywilizacji europejskiej od epoki oświecenia były „wolność, równość, braterstwo", mające swoje korzenie w prawnonaturalnej koncepcji prawa i rozwoju praw obywatelskich. Idee te powinny były oddziaływać łącznie i jednocześnie, wpływ wywierały jednak przede wszystkim dwie pierwsze, i to w następującej kolejności: najpierw wolność, a dopiero później równość. Warto bliżej zbadać przyczyny tego zjawiska i przyjrzeć się prawnym uwarunkowaniom idei „wolności i równości" od 1789 r. do dnia dzisiejszego. Można odnieść wrażenie, że między tymi dwoma pojęciami znajduje się spójnik „lub", który stwarza ciągły przymus wyboru i niedającą się pogodzić sprzeczność, jak gdyby idee te można było zrealizować tylko jedną kosztem drugiej (w kapitaliźmie w większym stopniu realizuje się wolność a w mniejszym równość, w socjalizmie na odwrót). Zastosowanie spójnika „i" wskazuje na to, że pojęcia te powinny być równoważne - w długoterminowej perspektywie ich celem jest trwałe współoddziaływanie, a przynajmniej do tego należy zmierzać.
Rywalizacja pomiędzy dwoma wspomnianymi pojęciami stanowiła również jeden z obszarów konfrontacji w ramach dwubiegunowego układu sił na świecie. Dwa - w równym stopniu nieludzkie - straszliwe konflikty zbrojne i ideologie totalitarne XX wieku, zwłaszcza tzw. syndrom Auschwitz, doprowadziły do wzrostu znaczenia i rozwoju praw człowieka, do stworzenia powszechnie obowiązujących norm prawnych, które zapobiegną ponownemu okrucieństwu, i których przestrzeganie ma zagwarantować pokojowe współżycie (więcej niż tylko współistnienie) całej ludzkości. Preambuła Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ z 1948 r. zawiera pełne nadziei sformułowanie: "...uznanie przyrodzonej godności oraz równych i niezbywalnych praw wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju świata". Warto zwrócić uwagę na kolejność wymienionych elementów i ich wzajemną konstrukcję: na pierwszym miejscu przyrodzona godność każdego człowieka i niezbywalna równość wobec prawa, która jest warunkiem wolności i sprawiedliwości, a w końcowym rezultacie - pokoju. Przestawienie kolejności (najpierw równość, potem wolność), nawet jeśli nie było celowym zabiegiem, jest warte odnotowania; jeśli natomiast było celowe, to tym bardziej zasługuje na uwagę - oznacza bowiem przyznanie, że trwający przez ostatnie dwieście lat proces rozwoju społecznego zakończył się porażką. Pierwotnie bowiem kolejność ta była odwrotna.
Wielcy myśliciele okresu oświecenia i rozwoju praw obywatelskich za punkt wyjścia stawiali pracę, człowieka kreatywnego i produktywnego, wypracowującego określoną wartość. „Ponieważ własność, jaką dla każdego człowieka stanowi jego własna praca, stanowi pierwotną podstawę wszelkiej innej własności, jest przez to najświętsza i nienaruszalna".[3] Własność wytworzona pracę własnych rąk wyzwala człowieka, czyni go obywatelem, a wspólnota wolnych obywateli tworzy wolne społeczeństwo. Wolni obywatele, równi i mający równe prawa, swobodnie zawierają ze sobą umowy, kształtując treść stosunku prawnego, prawa podmiotowe i zobowiązania w granicach dopuszczonych przez normy o charakterze dyspozytywnym. W tym systemie powiązań praca i wolność własności zapewnia wolne życie, dając człowiekowi poczucie godności, ogólną, bezwarunkową i równą zdolność prawną, podmiotowość i przymiot człowieczeństwa, które mają przyrodzony charakter i nie mogą zostać nikomu odebrane. Taki obraz człowieka i społeczeństwa na gruncie prawa jest w Europie niczym innym jak rehabilitacją i współczesną adaptacją instytucji „bonus et diligens pater familias". Jest także ideałem rozsądnie i odpowiedzialnie myślącego, uczciwego człowieka dążącego do zapewnienia sobie i swojej rodzinie bezpieczeństwa materialnego. Ta sama wizja człowieka pojawiła się w węgierskim prawie jako pojęcie „dobrego gospodarza", którego „staranność" stała się ogólną miarą postawy.
Skoro powyższe wyobrażenie człowieka i społeczeństwa jest tak głęboko zakorzenione, powstałe w rezultacie naturalnego i organicznego rozwoju prawa, to co było w nim złego? Dlaczego ten wzór człowieka znalazł się w niebezpieczeństwie, na granicy „wymarcia", i dlaczego zdeformowaniu uległ utworzony na jego podstawie obraz społeczeństwa? Czy zamiana kolejności, w jakiej zazwyczaj występują pewne abstrakcyjne pojęcia, dokonana w deklaracji o uniwersalnym charakterze, zlikwidowała problem? Przyjrzyjmy się bliżej, jakie były źródła problemu i jakie skutki przyniosła ta zamiana.
3.
Pierwotną wadą obrazu człowieka i społeczeństwa opartego wolności „i" równości, jego wrodzoną i ciągle powiększającą się ułomnością była nierówność majątkowa - odziedziczona w momencie narodzenia idei po feudalizmie, a następnie utrwalona w kapitalizmie (uprzedzając dalsze rozważania: ułomność ta trwa do dnia dzisiejszego). Sytuacja ta miała także swoje uwarunkowania prawne, wynikające z treści zawartych w dokumencie francuskiej rewolucji burżuazyjnej, tj. Deklaracji praw człowieka i obywatela, której artykuł XVII stanowił: „Ponieważ własność jest prawem nietykalnym i świętym, nikt nie może być go pozbawiony, z wyjątkiem przypadku, gdy wymaga tego konieczność publiczna oczywista i prawnie uznana, a i to tylko pod warunkiem słusznego i uprzedniego odszkodowania." Wkraczająca na drogę obywatelskości - a w rzeczywistości kapitalizmu - Europa akcentowała jedynie pierwszy człon tego wielokrotnie złożonego zdania („własność jest prawem nietykalnym i świętym"), i dopuszczała, a nawet wspierała go jako ideę przewodnią, siłę napędową organizującą gospodarkę i społeczeństwo. To nic innego jak historyczny, szkolny przykład abstrakcji prawnej, jakkolwiek w porównaniu do pierwotnego sformułowania właśnie dwa najbardziej istotne i najbardziej „ludzkie" elementy zostały pominięte: człowiek (każda jednostka ludzka) i jego najświętsza, najbardziej nienaruszalna własność, czyli siła robocza. W kapitalizmie człowiek jako siła robocza z podmiotu prawa własności stał się jednym z czynników produkcji, towarem na rynku pracy, przedmiotem własności, w ujęciu abstrakcyjnym - stał się dobrem prawnym. Prawa rządzące rynkiem są natomiast bezwzględne (w tym przypadku: nieludzkie). Jeżeli na rynku jest zbyt duża podaż danego towaru, jego wartość rynkowa maleje. Właściciele (kapitaliści, bogaci), nabywając dany towar poniżej jego rzeczywistej wartości, przywłaszczają sobie „ludzką" część nadwyżki wartości. Rośnie przez to ich majątek, powiększa się ich własność, mogą nabyć jeszcze więcej siły roboczej, przez co będą jeszcze zamożniejsi, i tak dalej. Po feudalizmie nastąpił kapitalizm, przywileje związane z urodzeniem zostały zastąpione przywilejami majątkowymi, pan na zamku stał się właścicielem fabryki. Istotą własności prywatnej na płaszczyźnie abstrakcji prawnej od czasu rzymskiego prawa prywatnego było i jest pełne władztwo prywatnoprawne właściciela nad rzeczą (plena potestas). Tymczasem w rzeczywistości gospodarczo-społecznej prawo własności, obok władztwa nad rzeczami, stało się także władztwem dużych właścicieli prywatnych nad ludźmi. Poprzez dziedziczenie olbrzymich własności prywatnych przekazywano dalej i utrwalano znaczne różnice majątkowe i wiążące się z tym uprzywilejowanie. Przywileje feudalne oraz uprzywilejowanie wynikające z wysokiego urodzenia zostały zastąpione przez większe możliwości i korzyści wiążące się z posiadaniem odziedziczonego majątku. Po panach feudalnych przyszli właściciele kapitału, nastąpiła zmiana panującego, ale samo zjawisko panowania - władza niewielu nad wieloma - nie zniknęło, co więcej, zaczęło funkcjonować z jeszcze większym natężeniem. Zamiast powszechnego stanu wolności nastała wolność niewielu: tych, którzy cieszą się przywilejami majątkowymi. Nic więc dziwnego, że jedna po drugiej rodziły się idee równościowe: od socjalizmu utopijnego i naukowego przez włoski korporacjonizm, niemiecki narodowy socjalizm do globalnego ustroju socjalistycznego[4]. Akcent historyczny przesunął się z wolności niewielu na rzeczywistą (materialną) równość wielu. Jak to ujął Istvàn Bibo: „Mamy do czynienia z drugą fazą tego samego procesu"[5] - kolejnym, niezbędnym etapem walki o wolność jest zapewnienie równości.
4.
Większość idei równościowych stanowiących podstawę ideologiczną drugiej fazy wspomnianego procesu i określających sposób jej realizacji - włoski korporacjonizm, niemiecki narodowy socjalizm, komunizm stalinowski i maoizm - przerodziła się jednak w dyktatury totalitarne. Główną przyczyną tego zjawiska była koncentracja potęgi gospodarczej (zaplecza materialnego) i potęgi politycznej (publicznoprawnej) w tych samych rękach, tj. w rękach państwa. Nauczką płynącą z historii jest konieczność rozdzielenia tych dwóch potęg, stworzenia pomiędzy nimi równowagi sił oraz wypracowania formy współpracy mającej na uwadze dobro poszczególnych jednostek i dobro publiczne (pro publico bono).
W procesie ewolucji społeczeństwa w Europie, w trakcie rozwoju gospodarki i prawa wykształciły się także bliskie humanitaryzmowi idee i sposoby wprowadzania ich w życie. Ukazanie się papieskiej encykliki Rerum Novarum (1891) zapoczątkowało falę prawodawstwa socjalnego, najpierw celem ochrony kobiet i dzieci, a następnie w obronie pracy i godności robotników. Proces postępujący od pełnej wolności własności prywatnej w kierunku jej ograniczania na tle socjalnym i z uwzględnieniem solidarności społecznej najlepiej ilustruje zestawienie przepisów niemieckiego kodeksu cywilnego opartego na rzymskim prawie prywatnym z rozwiązaniami XX- wiecznej konstytucji weimarskiej. „Właściciel rzeczy może postąpić z rzeczą wedle swego upodobania i wyłączyć innych od wszelkiego na nią oddziaływania, o ile nie sprzeciwiają się temu ustawa lub prawa osób trzecich" (Bürgerliches Gesetzbuch, § 903). „Własność jest gwarantowana przez konstytucję; jej treść i ograniczenia określa ustawa. Własność zobowiązuje. Jej wykonywanie powinno jednocześnie służyć także dobru wspólnoty." (Konstytucja weimarska, § 153). Od momentu przyjęcia pierwszego dokumentu prawnego do sformułowania drugiego nie upłynęło nawet ćwierćwiecze, jednak oba dokumenty dzielą całe epoki historyczne - niemniej wspólnie stworzyły one warunki sprzyjające pogodzeniu idei wolności i równości.
Ten naturalny i pokojowy proces rozwoju został na pół wieku zablokowany z jednej strony przez rozwój faszyzmu, a z drugiej strony przez narodziny systemu sowieckiego i jego umocnienie się jako ustroju na skalę światową. Jako reakcję na wpływ faszyzmu i komunizmu można interpretować art. 17 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ (dalej: „PDPC"), której ust. 1 stanowi, że „Każdy człowiek, zarówno sam jak i wespół z innymi, ma prawo do posiadania własności". W pierwszej chwili może się wydawać, że określenie „sam" oznacza starą, a „wespół" nową epokę w procesie rozwoju stosunków własnościowych. Tyle że „wespół z innymi" to wyjątkowo szerokie i abstrakcyjne pojęcie, może oznaczać zarówno dawne wspólnoty rolne, gminy i miasta, towarzystwa i spółdzielnie, jak i spółki handlowe, w tym duże międzynarodowe, ponadnarodowe spółki akcyjne. Oczywiście może także oznaczać własność państwową w państwach demokratycznych czy własność dużych instytucji solidarności społecznej, jak również własność „społeczną" powstałą na drodze „nacjonalizacji" prowadzonej przez dyktatury komunistyczne. Można uznać, że ta ostatnia, tj. własność „społeczna", powstała z naruszeniem postanowień Deklaracji, skoro art. 17 ust. 2 stanowi, że „Nie wolno nikogo samowolnie pozbawiać jego własności". Wspomniane naruszenie prawa zostało jednak osądzone przez historię dopiero po 1989-1990 r.f a poszczególne państwa radziły sobie z nim w bardzo różny sposób (reprywatyzacja, bonusy prywatyzacyjne, częściowe odszkodowanie, itp.). Zagadnienie to mogłoby stanowić temat oddzielnej pracy. To, co ściślej wiąże się z prezentowanym tematem, to art. 22 PDPCz: „Każdy człowiek ma jako członek społeczeństwa prawo do ubezpieczeń społecznych; ma również prawo do urzeczywistniania - poprzez wysiłek narodowy i współpracę międzynarodową oraz zgodnie z organizacją i zasobami każdego państwa - swych praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych, niezbędnych dla jego godności i swobodnego rozwoju jego osobowości". To nic innego, jak kompromisowa i hojna obietnica skądinąd rywalizujących ze sobą socjalnego Zachodu i socjalistycznego Wschodu. Stworzenie i utrzymanie systemu instytucji bezpieczeństwa socjalnego (oświata publiczna, system emerytalny, system opieki zdrowotnej, itp.) może być zrealizwane zarówno w ramach socjalnej gospodarki rynkowej (państwa dobrobytu), jak i państwowej gospodarki planowej funkcjonującej w oparciu o własność społeczną. W ramach ogólnego zagadnienia „bezpieczeństwa socjalnego" w kontekście środków realizacji i wielkości redystrybucji rozwinęła się rywalizacja tak samo, jak w odniesieniu do konkretnych praw gwarantowanych w art. 23-27. Prawo do pracy (art. 23), prawo do wypoczynku (art. 24), prawo do odpowiedniej stopy życiowej (art. 25 ust. 1), zwłaszcza dla matek i dzieci (art. 25 ust. 2), prawo do oświaty i nauki (art. 26) czy prawo do kultury (art. 27) można ogólnie interpretować w kontekście dystrybucji i redystrybucji dóbr i praw, jednak w kontekście dwubiegunowego układu sił na świecie, przy uwzględnieniu rozmaitych uwarunkowań historycznych i geopolitycznych prawa te nabierają szczególnego znaczenia. Podsumowując, za Erzsébet Szalai możemy uznać, że „... do największej autokorekty, do utworzenia krótkiej epoki kapitalizmu dobrobytu zmusiły kapitalizm dwa potężne zewnętrzne wyzwania: z jednej strony szalejący faszyzm, a z drugiej strony ucisk ideowy imperium sowieckiego, głoszącego kolektywizm".[6]
5.
Ważnym etapem w procesie uspołeczniania własności kapitału, innymi słowy socjalnego oswajania dzikiego kapitalizmu, był Akt końcowy z Helsinek podpisany 1 sierpnia 1975 r., jak również poprzedzający go i następujący po nim tzw. proces helsiński. Niekiedy określa się go jako „odwilż" w napiętych stosunkach pomiędzy blokiem kapitalistycznym a socjalistycznym, obejmujących 30 lat zimnowojennego wyścigu zbrojeń i lokalnych konfliktów. 400-stronicowy dokument końcowy koncentrował się na trzech głównych zagadnieniach. Pierwsza grupa zagadnień dotyczyła zapewnienia bezpieczeństwa w Europie i stworzenia instytucjonalnych ram jego ochrony z uwagi na fakt, że w poczuciu zagrożenia nie jest możliwe prowadzenie wolnej ludzkiej egzystencji. Druga grupa zagadnień dotyczyła współpracy w dziedzinie gospodarczej, naukowej i technicznej oraz środowiska naturalnego. Najważniejsza - z punktu widzenia tematu niniejszej pracy - trzecia grupa zagadnień koncentrowała się na współpracy w dziedzinie humanitarnej i dziedzinach pokrewnych, w szczególności w obszarze wzajemnego poszanowania podstawowych swobód i praw człowieka. W celu monitorowania, kontrolowania i wspierania realizacji zobowiązań przyjętych w Helsinkach powstały oficjalne instytucje europejskie i instytucje w poszczególnych państwach, jak również organizacje pozarządowe (NGO) oraz organizacje i ruchy społeczeństwa obywatelskiego. Katalog praw człowieka i ich aparat pojęciowy stanowił oparcie dla nowych pokoleń i ruchów alternatywnych w państwach socjalistycznych, a w późniejszym czasie także dla organizacji opozycyjnych. Rozwinięte i bogate zachodnie państwa demokratyczne przykładały większą wagę do realizacji przez państwa bloku wschodniego wolności obywatelskich i politycznych należących do tzw. pierwszej generacji praw człowieka, podczas gdy państwa socjalistyczne akcentowały swoją przewagę na płaszczyźnie praw drugiej generacji, tj. praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych.
Ta nowego rodzaju konfrontacja przyniosła pozytywne efekty z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa w Europie. Na Zachodzie nadal umacniała się idea socjalnej gospodarki rynkowej i jej konstytucyjne odzwierciedlenie w postaci państwa dobrobytu i państwa prawa. Na Wschodzie stopniowo przybierały na sile „małe ogniska" wolności w ramach społeczeństwa obywatelskiego, zwiastuny „demokratycznego państwa prawa". Wspominając o tej szczególnej rywalizacji należy zauważyć, że zawodnicy nie należeli do tej samej „kategorii wag owej", co więcej, nie startowali nawet w tej samej dyscyplinie. Na Zachodzie, gdzie zamożna klasa średnia stanowiła większość społeczeństwa i ludzie korzystali z większej swobody materialnej na starcie panowała większa wolność obywatelska i polityczna, silniejsza demokracja i mniej osób wymagało opieki społecznej, redystrybucji w ramach państwa dobrobytu. Na peryferiach Europy, na Wschodzie, w państwach socjalistycznych typu sowieckiego sytuacja była w każdym aspekcie odmienna. Większość społeczeństwa była biedna i wymagała paternalistycznej opieki państwa, a w zamian za zapewnienie jej bezpieczeństwa socjalnego była gotowa więcej wybaczyć ograniczającemu wolność państwu.
Wspomniana rywalizacja miała także inny dobroczyny wpływ, który dopiero z czasem stał się widoczny - przygotowała grunt do stosunkowo pokojowej transformacji ustrojowej w państwach socjalistycznych w okresie 1989-1990 r. Pokojową transformację zakładała także tzw. teoria konwergencji. W węższym ujęciu przewidywała ona jedynie, że w efekcie rewolucji naukowo-technicznej i współpracy gospodarczej powoli zanikną różnice między kapitalizmem a socjalizmem, a wolnokonkurencyjna gospodarka rynkowa i redystrybutywna gospodarka planowa ulegną zespoleniu. W szerszym aspekcie konwergencja zakładała natomiast perspektywę zrównania, wyniesienia na jednakowo wysoki poziom podstawowych swobód należących do pierwszej generacji i praw człowieka drugiej generacji, gwarantujących równość szans.
Podobne nadzieje wyrażała również sama ONZ, dokonując w 1976 r. w dwóch osobnych dokumentach sformułowania na nowo, potwierdzenia i poszerzenia treści zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (1948), rozszerzając proces helsiński na płaszczyznę uniwersalną. Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych oraz Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, choć stanowią dwa odrębne dokumenty, uzupełniają się i prezentują spójną treść (system wartości), dobrze symbolizując różnice ideologiczne w dwublokowym układzie świata, a jednocześnie obrazując dążenie do pewnego zbliżenia. Ze strony Węgier to dążenie ujawniło się dopiero w 1986 r., po ogłoszeniu obu Paktów rozporządzeniem z mocą ustawy. O ile w tamtym okresie - patrząc na rezultaty gospodarki planowej - państwo zmierzało w kierunku upadku, to okazało się hojne w gwarantowaniu podstawowych swobód i praw człowieka. Tak, jakby próbowało zrekompensować pogorszenie się warunków materialnych w 1989-1990 r. rozszerzaniem katalogu praw. Na pierwszy rzut oka był to „tani chwyt", pozwalający stworzyć atmosferę zadowolenia i odnieść polityczny sukces dzięki odwróceniu uwagi od procesów gospodarczych. Ten „chwyt" został jednak szybko zdemaskowany, kiedy stało się oczywiste, z jakimi kosztami wiąże się zapewnienie faktycznej realizacji praw, jak wielkich nakładów materialnych i pieniężnych ona wymaga - tak samo jak w bogatych zachodnich państwach dobrobytu! - i to ze środków pochodzących z majątku narodowego, a nie z długu zaciągniętego za granicą. Na Węgrzech rosła liczba nie tylko pokrzywdzonych przez kosztowną prywatyzację i hojną „rewolucję państwa prawa", stale zwiększała się także liczba osób żyjących w ubóstwie i rozczarowanych polityką.
6.
W związku z rozwojem praw człowieka należy wspomnieć o niezwykle istotnym, globalnym zjawisku ekonomicznym, jakim był zwrot neoliberalny w gospodarce) światowej. Kiedy w latach 1980-tych - w dużym stopniu na skutek poszerzania katalogu praw człowieka drugiej generacji i normalizacji ustroju socjalistycznego - udział państwa w zachodnich rynkowych gospodarkach kapitalistycznych osiągnął 40%, w globalnym świecie właścicieli kapitału wybuchła panika. Do jakiego stopnia można obciążać kapitał daninami publicznymi i wprowadzać ograniczenia socjalne, jak daleko można zwiększać odpowiedzialność społeczną? Kapitał nigdy nie lubił płacić podatków ani troszczyć się o innych, zwykł panować, a nie być poddanym. Eksperci z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego opracowali neoliberalny zbiór zasad, znany jako „konsensus waszyngtoński".[7] Istotę tej propozycji programowej można ująć w formie neoliberalnej trójcy świętej: „liberalizacja, deregulacja, prywatyzacja", które były sugerowane również państwom opóźnionym gospodarczo i rozwijającym się, w tym państwom postsocjalistycznym, „zmieniającym ustrój". Istotą liberalizacji jest urynkowienie, w tym otwarcie rynku wewnętrznego, a przede wszystkim zewnętrznego, nie tylko w gospodarce, ale także we wszystkich innych sferach, nawet w takich dziedzinach, które stanowią bastiony równości wobec prawa i społecznej równości szans: oświata publiczna, system opieki zdrowotnej czy system emerytalny. Deregulacja oznacza obowiązek usunięcia ograniczeń prawnych ustanowionych przez państwo wobec globalnej gospodarki i interesów finansowych (inwestycji). Prywatyzacja natomiast zakłada jak najszybsze przekazanie własności państwowej, samorządowej i innych społecznych (wspólnotowych, instytucjonalnych) własności publicznych w ręce prywatne „za wszelką cenę". Na podstawie dwudziestu lat doświadczeń w tym zakresie można stwierdzić, że korzystając z powyższych propozycji programowych żadne postsocjalistyczne i rozwijające się państwo nie było w stanie przeprowadzić udanej modernizacji i nadrobić opóźnień gospodarczych.[8] Nastąpiła za to utrata suwerenności przez poszczególne państwa, osłabienie ich zdolności obronnej, zmniejszenie wydajności materialno-finansowej i, jako niepożądany efekt uboczny, znaczne pogorszenie w sferze rzeczywistej realizacji praw człowieka. W konsekwencji wiele państw w Afryce, na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej uległo faktycznemu rozpadowi, na ich miejsce zapanowała bieda, chaos i agresja, przed którymi uciekają wielomilionowe tłumy. Bezpieczeństwo lokalne i silne państwa są niezwykle istotne dla światowej gospodarki, jest to jeden z paradoksów globalizacji.[9] Mimo to „jeszcze za wcześnie, by grzebać neoliberalizm. ... Narzuca on konieczność życia w świecie globalnej konkurencji, zmusza narody do rywalizacji w wojnie gospodarczej, kształtuje stosunki społeczne na wzór rynkowy, zmieniając człowieka, który odtąd zmuszony jest postrzegać siebie samego jako przedsiębiorstwo. Te reguły rządzą polityką od trzech dziesięcioleci...".[10] Pesymistyczne myślenie podpowiada, że »... logika kapitału zaczyna w takim stopniu rządzić innymi »życiowymi logikami«, że powoli niszczy także warunki niezbędne do jej własnego istnienia".[11] W szczególności my, Węgrzy, możemy z przykrością stwierdzić, że dopiero co uwolniliśmy się od trwającej czterdzieści lat niewoli ideologicznej, a już ulegliśmy innej rządzącej ideologii, która zmieniła w porażkę dwadzieścia lat transformacji ustrojowej, doprowadziła państwo na skraj załamania gospodarczego i finansowego, a także zachwiała wiarę w podstawowe swobody i prawa człowieka. Powróćmy do nich.
7.
Mając na uwadze przedstawione wyżej procesy, nie powinniśmy się dziwić, gdy autorytety, niebędące prawnikami, niezwykle pesymistycznie ostrzegają: „Już nie tylko duszę Europy i świata trzeba uratować, ale samo dzieło Stwórcy, ziemię dającą pożywienie i schronienie wszystkim ludziom i żywym stworzeniom. Nie zastąpi go bowiem potok do niczego niezobowiązujących wypowiedzi o prawach człowieka".[12]
W książce o „ojcu Europy" znajduje się karta zjednoczonej Europy, będąca dziedzictwem Roberta Schumana. Jej pierwsze trzy punkty brzmią następująco:
„1. Europa jest kolebką i strażnikiem demokracji.
2. Demokracja zawdzięcza swoje istnienie chrześcijaństwu. Zrodziła się tego dnia, kiedy człowiek przyjął jako swoją misję wywalczenie godności osoby ludzkiej poprzez poszanowanie wolności indywidualnej i praw jednostki oraz praktykowanie braterskiej miłości. Nigdy wcześniej przed Chrystusem nie formułowano podobnych idei.
3. Należy na nowo wskrzesić duszę Europy".[13]
Jednocześnie Robert Schuman doskonale zdawał sobie sprawę, że „Poszczególne kontynenty i narody są bardziej od siebie zależne, niż kiedykolwiek dotąd, zarówno w sferze produkcji dóbr, jak i ich sprzedaży, poprzez wymianę wyników badań naukowych, jak też wymianę niezbędnej siły roboczej i środków produkcji. Gospodarka nieuchronnie staje się gospodarkę światową. Z tej wzajemnej zależności wynika fakt, że dobrobyt lub nędza jednego narodu nie pozostaje bez wpływu na pozostałe narody".[14]
W związku z powyższym zagadnieniem w innej pracy czytamy: Jednego dnia homo globalisticus jest pępkiem cywilizacji, o którego łaski zabiegają wielkie systemy produkcyjne i media, następnego dnia jest pariasem, którego formalne swobody nie chronią przed degradacją społeczną, a nawet całkowitym upadkiem społecznym".[15]
Już sam tytuł wywiadu z Vilmosem Csanyim, etnologiem, jest zdumiewający: „7,5 miliarda ludzi jest sprzeczne z naturą". W wywiadzie zaś etnolog sugeruje, że «... aby dobrodziejstwa zaawansowanej technologii były możliwe do utrzymania, a jednocześnie biosfera nie ulegała zniszczeniu, należałoby ustabilizować populację na poziomie ok. 1,5-2 miliardów".[16]
Wyjątkowo istotny i godny uwagi jest przegląd zmian demograficznych na Ziemi w odniesieniu do najważniejszych momentów w procesie rozwoju praw człowieka. W czasie, gdy przyjmowano Deklarację francuskiej rewolucji burżuazyjnej na Ziemi żyło ok. pół miliarda osób. Ta liczba uległa podwojeniu w ciągu następnego stulecia. Gdy podpisywano PDPC, na Ziemi żyło ok. 3 miliardów ludzi, obecnie liczba ludności wynosi ponad 7 miliardów. Dysponujemy tylko szacunkowymi danymi, kiedy liczba ta osiągnie 8-14 miliardów, bądź nadal będzie rosła, nawet do 25 miliardów. Z powyższymi faktami wiążą się także inne dane demograficzne: w ubiegłym stuleciu śmiertelność noworodków na 1000 żywych urodzeń zmniejszyła się ze 100 przypadków na 10, podczas gdy średnia długość życia zwiększyła się z 50 lat do ponad 80. Warto jednak podkreślić, że równolegle do wzrostu zaludnienia na świecie w cywilizacji euroatlantyckiej liczba ludności zmniejsza się, więcej jest zgonów, niż urodzeń, społeczeństwo starzeje się, a przyrost naturalny jest ujemny.
Wreszcie najważniejsza informacja związana ze wszystkimi powyższymi faktami i niniejszym tematem, dotyczącym finansowego aspektu praw człowieka: „W jednym autobusie zmieściłoby się 62 superbogaczy, których łączny majątek jest równy majątkowi połowy ludności na świecie, tj. 3,5 miliarda ludzi - wynika z najnowszych danych międzynarodowej organizacji humanitarnej Oxfam w raporcie opublikowanym przed rozpoczęciem Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Według innego porównania, 1% ludności Ziemi jest bogatszy niż pozostałe 99%. Nierówność majątkowa od lat powiększa się; na przestrzeni ostatnich pięciu lat majątek najbogatszych osób wzrósł o 44% do poziomu 1,76 biliona dolarów, podczas gdy majątek całej reszty ludności świata spadł o 41%, z tym, że w tym samym czasie liczba ludności wzrosła o 400 milionów".[17]
8.
Według Alberta Einsteina „nie można rozwiązać problemu posługując się tym samym sposobem myślenia, który go spowodował". Do przedstawionych wyżej globalnych problemów - przeludnienia, ekstremalnej nierówności majątkowej - dodajmy jeszcze zagrożenie katastrofą klimatyczną, które ściśle wiąże się z dwiema wcześniej wymienionymi kwestiami. Ślad ekologiczny człowieka jest zbyt wysoki, przed upływem połowy roku zużywamy regenerowalne zasoby naturalne przeznaczone na cały rok. W ten sposób w drugiej połowie roku korzystamy z dóbr przeznacznych na kolejny rok, patrząc zaś w dłuższej perspektywie, zużywamy zasoby naturalne przewidziane dla następnych pokoleń, w dużej części marnując je. Każdy z powyższych trzech problemów osobno już sprawia, że to, co dotychczas uważaliśmy za rozwój, jest niemożliwe do utrzymania. Ich łączne oddziaływanie grozi natomiast globalnym kryzysem, mogącym przynieść nieporównywalnie większe straty niż spowodowane łącznie przez dwie wojny światowe i liczne lokalne konflikty XX w. Akty barbarzyństwa mające miejsce podczas pierwszej i drugiej wojny światowej, które wstrząsnęły sumieniem ludzkości, stanowiły inspirację do utworzenia ONZ i przyjęcia uniwersalnych praw człowieka po to, „aby człowiek nie musiał doprowadzony do ostateczności uciekać się do buntu przeciw tyranii i uciskowi". Można odnieść wrażenie, że obecnie połowa ludności w obliczu wspomnianych trzech globalnych problemów dryfuje jednak w kierunku buntu. Czy rzeczywiście jest to dryfowanie, czy może świadome i celowe działanie? Bez względu na to, czy proces powodujący niemożność dalszego utrzymania tendencji rozwojowych uznamy za ws maior spowodowaną zewnętrznymi (naturalnymi) lub wewnętrznymi (kryjącymi się w naturze człowieka) okolicznościami, bardziej celowe wydaje się podjęcie działań mogących zapobiec grożącej katastrofie (co sugerowano na paryskim „szczycie klimatycznym" w grudniu 2015 r.) niż reagowanie post factum. Do tego oczywiście niezbędne jest zidentyfikowanie sposobu myślenia, który spowodował dany problem, aby następnie móc go zmienić. Każdy człowiek ma określony sposób myślenia, jest on jednak, podobnie jak opinia publiczna czy polityka, kształtowany przez idee dominujące w danej epoce historycznej, zwłaszcza, jeśli są to idee autorytatywne, wszechwładne, uważane za jedynie słuszne. Taką ideą jest obecnie neoliberalna ekonomia gospodarki rynkowej oparta na własności prywatnej, która ze swoim utylitaryzmem i konkurencyjnością rodzi coraz mniej, ale coraz bogatszych zwycięzców i coraz większy tłum coraz biedniejszych pokonanych.
Również w ekonomii „mainstream" oddziaływuje z przerażającą siłą, z siłą dogmatu, podczas gdy tworzenie dogmatów jest jednym z „grzechów śmiertelnych" cywilizacji. „Będące jak wiara w objawienie bezrefleksyjne przyjęcie dogmatu, który przenika wszystkie sfery i zaczyna być traktowany jak religia, daje zwolennikom dogmatu subiektywne poczucie ukojenia. Nie przyjmują oni żadnych kontrargumentów, ignorują, a najczęściej (...) tłumię je, spychając do podświadomości... Siła dogmatu uderza jednak w prawdziwie szatański sposób dopiero wówczas, gdy jednoczy tłumy, całe kontynenty a nawet całą ludzkość pod jednym fałszywym, szkodliwym przekonaniem."[18]
Wydaje się jednak, że jest nadzieja, coraz więcej „alternatywnych ekonomistów" reprezentuje bowiem nowy sposób myślenia, nowe podejście uwzględniające szerszy kontekst społeczny (globalny). Zostały one szerzej przedstawione w pracy Laszló Csaby.[19] Chciałbym w tym miejscu wspomnieć o pracy Thomasa Piketty'ego[20], który zdaniem Laszló Csa by „neguje to, co stanowi sens głównego nurtu, a mianowicie, że w gospodarce istotna jest jedynie analiza. Przestrzega on, że brak świadomego wyboru systemu wartości daje początek ogromnym napięciom." Ten „nowy", świadomy wybór systemu wartości oceniam jako powrót od abstrakcyjnej, aksjologicznie neutralnej, matematycznej ekonomii do ekonomii humanitarnej, skupionej na człowieku i przyjaznej naturze, z którą spotkałem się u Ernsta Schumachera. Jego książka[21] była swego czasu bestsellerem, i choć nigdzie nie stała się programem społecznym, zapoczątkowała nowy alternatywny (ekologiczny) sposób myślenia.
9.
Słusznie nasuwa się pytanie, czy w dziedzinie prawa pojawił się już alternatywny sposób myślenia, a abstrakcyjną neutralność aksjologiczną zastąpił świadomy wybór systemu wartości, czy może w nauce prawa nadal dominuje neoliberalny mainstream? Prawnicy lubią zajmować się „inżynierią społeczną" (Rosco Pound), tworzyć dobrze zorganizowane społeczeństwo, konstruować mechanizmy organizacji państwowej i dążyć do regulowania codziennych stosunków międzyludzkich w bezkonfliktowy sposób. Celem prawa jest zagwarantowanie podmiotom go przestrzegającym bezpieczeństwa (stabilności) i pewności: instruowanie, co jest zgodne z prawem, a co bezprawne. Dobre prawo jest jednocześnie sprawiedliwe, skoro „nazywamy sprawiedliwym to, co we wspólnocie państwowej jest źródłem szczęśliwości i przyczynia się do jej utrzymania i do utrzymania wszystkiego, co się na nią składa"[22], To, co wiąże się z globalnym podziałem i redystrybucją kapitału i wszelkich innych dóbr jest natomiast w sposób oczywisty dalece niesprawiedliwe; a stając się coraz bardziej nierówne, staje się także coraz bardziej niesprawiedliwe. Pojawia się więc pytanie, czy istnieje globalne prawo, a jeśli tak, to jak mogło dopuścić do takiej niesprawiedliwości? A może samo ją spowodowało? A jeśli nawet to nie prawo ją wywołało, to jak może ją tolerować? Pytanie to jest aktualne z uwagi na fakt, że dokumenty praw człowieka przyjęte pod auspicjami ONZ zaczynają być określane jako Powszechny Akt o Prawach Człowieka, lub inaczej - Globalna Konstytucja. Treść tych dokumentów i zawarty w nich idealny system wartości ma się jednak do globalnej rzeczywistości jak teologia do geologii: niebo i ziemia. Zdaniem Johna Rawlsa: „Jak prawda w systemach wiedzy, tak sprawiedliwość jest pierwszą cnotą społecznych instytucji. Teorię nieprawdziwą, choćby nawet wielce ekonomiczną i elegancką, trzeba odrzucić albo zrewidować; podobnie prawa i społeczne instytucje, nieważne jak sprawnie i dobrze zorganizowane, muszą zostać zreformowane bądź zniesione, jeśli są niesprawiedliwe".[23] To mocne słowa, a ich autor nie dopuszcza żadnego kompromisowego rozwiązania: „Prawda i sprawiedliwość, jako cnoty naczelne ludzkiej działalności, są bezkompromisowe".[24] Każdy wytrawny prawnik z pewnością próbowałby w tym miejscu zaprzeczać i wyjaśniać: globalne układy gospodarcze i finansowe to czynniki, które oddziaływują również na prawo jako „vis maior". Ponadto, w poszczególnych państwach i ich systemach prawnych naczelne miejsce zajmują konstytucje, które mają obowiązek gwarantować i chronić prawa człowieka oraz zapewnić możliwość ich realizacji. Prawnicy mogą jednak zaoponować, że prawo międzynarodowe (na szczeblu supranarodowym), działając zgodnie z wolą i interesem globalnych potęg gospodarczych i finansowych, wyparło instrumenty i mechanizmy samoobrony, jakimi dysponowały systemy prawne poszczególnych państw, osłabiło ich operatywność, a ponadto pozbawia ich potencjału, środków materialnych i intelektualnych (drenaż mózgów, drenaż zysków). Praca Benedeka Tótha dobrze opisuje rezultat końcowy: „W państwach zachodnich miał miejsce olbrzymi rozwój gospodarczy, natomiast państwom biedniejszym i słabiej rozwiniętym w światowym podziale pracy przypadła rola producentów żywności i surowców, co doprowadziło do utrzymania sytuacji sprzed II wojny światowej, stanowiącej pozostałość po czasach kolonialnych. Gdy w państwach zachodnich w rezultacie rozwoju gospodarczego pojawiał się coraz większy dobrobyt, rosła też przepaść między państwami rozwiniętymi i słabiej rozwiniętymi."[25] David C. Korten przestrzegał przed światową dominacją bogatych w kapitał firm[26], świat przez pewien czas oceniał jednak sytuację jako rozwój i przyjmował ją z zadowoleniem. Fakty natomiast wymusiły weryfikację tego podejścia i jego zmianę. Obecnie prawie jedna trzecia (28) spośród stu najsilniejszych potęg gospodarczych świata to nie państwa, a bogate międzynarodowe firmy. Są one w stanie dominować nad większością małych i średnich gospodarek krajowych, tak jak służące ich interesom prawo ponadnarodowe dominuje nad systemami prawnymi poszczególnych państw. „Ataku »gospodarki światowej« nie jest w stanie zatrzymać nawet system prawny UE, choć pewne jest, że przez długi czas znacząco je osłabiał".[27] Sama UE istotnie jednak ograniczyła instrumenty regulowania gospodarki, jakimi dysponują państwa członkowskie, celem ochrony podstawowych swobód gospodarczych sprzyjających globalizacji. Nikt nie spodziewał się, że „swobodny przepływ" kapitału, siły roboczej, towarów i usług może wywołać różne skutki w różnych państwach, przynosząc znaczne korzyści dla państw centralnych i poważne szkody dla państw na peryferiach. Te szkodliwe skutki są coraz bardziej odczuwalne w sferze faktycznej realizacji praw człowieka. Jednocześnie „niezależne", w tym także światowe instytucje „ochrony prawnej" w równym stopniu żądają od poszczególnych państw zagwarantowania możliwości dochodzenia praw człowieka.
10.
Podsumowując, istnienie globalnego systemu gospodarczego i finansowego jest faktem, a służący jego interesom system instytucji prawnych i organizacji działa skutecznie. Nie istnieje jeszcze jednak społeczeństwo globalne, nie powstało globalne państwo zdolne je chronić, ani nie wykształcił się globalny układ hamulców i mechanizmów gwarantujących zachowanie równowagi. Zdecydowana większość abstrakcyjnych praw człowieka wyposaża jednostkę w uprawnienia, których może użyć przeciwko państwu i jednocześnie zobowiązuje państwo do aktywnej postawy (do świadczenia). Globalne swobody gospodarcze ograniczają jednak możliwość działania i wydajność państwa, osłabiając tym samym bezpieczeństwo socjalne i społeczną równość szans. Na skutek globalnej przepaści socjalnej, przeludnienia i katastrofy klimatycznej światowy system podziału dóbr materialnych i niematerialnych (w tym praw człowieka) stał się niesprawiedliwy w stopniu niemożliwym do zaakceptowania, dotykając wielu miliardów ludzi. Oczywiście, niesprawiedliwość towarzyszyła ludzkości od początków jej rozwoju, a próby jej zniesienia stanowią kamienie milowe na drodze postępu, za który zazwyczaj trzeba było płacić wysoką cenę. Tak wielka niesprawiedliwość, w takim wymiarze i w odniesieniu do tak wielu ludzi nie miała jednak jeszcze miejsca w historii. „Świat jest w kryzysie. Nie jest to konsekwencja arbitralnego działania kilku osob - przywódców politycznych, gospodarczych bądź terrorystów. Ta sytuacja nie zaistniała wczoraj. Korzenie dzisiejszego kryzysu sięgają głęboko, czerpiąc ze struktury i funkcjonowania naszego systemu gospodarczego i społecznego. Swój los - a nawet zdrowie dobrobyt - powierzyliśmy działaniu wolnego rynku. Gospodarka i system opiek społecznej oparty o mechanizmy rynkowe przyniósł nielicznym olbrzymie bogactwo luksus, podczas gdy dla rzeszy ludzi stał się źródłem powiększającej się nędzy zaniedbania. Przestajemy mieć kontrolę nad tym mechanizmem."[28]
Ta diagnoza jest w pełni prawdziwa i niemalże powszechnie znana. Jestem zdania, że znamy również i antidotum na tę sytuację: jest nim ograniczenie wolnego rynku i kapitału, a więc jego socjalizowanie, przywrócenie na nowo równowagi socjalnej gospodarce rynkowej, tym razem w wymiarze światowym. Do tego niezbędne jest przywrócenie suwerenności poszczególnym państwom i uczynienie z nich państw prawa i państw dobrobytu, wzmocnienie ich odpowiedzialności i wydajności. To leży w interesie globalnym, nawet jeśli wydaje się być paradoksem.
W końcowym efekcie antidotum jest niczym innym, jak nową redystrybucją dóbr w skali globalnej. Mając na uwadze ten cel należy przemyśleć na nowo i zmienić światowy system gospodarczy, a także tworzący go i wspierający jego działanie globalny system prawny. Lepiej uczynić to dobrowolnie i w sposób kontrolowany, niż być zmuszonym do budowania z gruzów po światowym buncie niewolników. Globalna migracja ludności jest pierwszym ostrzeżeniem.
Do rozwiązania globalnych problemów potrzeba jest nowego sposobu myślenia, odmiennego od dotychczasowego, który je spowodował. Naszemu w pełni zmaterializowanemu, konsumpcyjemu i utylitarystycznemu światu potrzeba zmiany systemu wartości. Chodzi o to, aby nie tyle „więcej mieć", ile „bardziej być".[29] Przy zrównoważonym rozwoju i bardziej sprawiedliwym podziale majątku „Ziemia dostarcza wystarczająco dużo, aby zaspokoić potrzeby każdego człowieka, ale nie pazerność każdego człowieka."[30] Nie jest możliwa egzystencja przy całkowitej rezygnacji z dóbr materialnych, ale - skoro ich ilość jest ograniczona - to, co jest niezbędne, powinno jednocześnie być wystarczające. „Konsumpcja" zaś dóbr niematerialnych: wiedzy, kultury, wartości duchowych i moralnych może być zwiększana bez ograniczeń, dzięki nim bowiem człowiek staje się coraz bardziej wartościowy i bogatszy w człowieczeństwo. Również prawa człowieka i podstawowe wolności powstały pierwotnie jako dobra niematerialne, duchowe. Ludzkość, przyjmując konwencje o charakterze powszechnym, nie raz już domagała się ich przestrzegania: pacta sunt servandal Każde prawo jest tyle warte, na ile jest przestrzegane. To prawda, że okoliczności uległy istotnej zmianie, i to w niekorzystnym kierunku. W takich zaś sytuacjach obowiązuje klauzula rebus sic stantibus. Treść pierwotnego zobowiązania należy dostosować do nowych okoliczności w myśl koncepcji sprawiedliwości wyrównawczej. W ramach tego procesu niezbędne będzie utworzenie nowego systemu globalnej redystrybucji majątku i jednoczesny faktyczny podział na nowo dóbr i praw.
Wczorajsza przyszłość - dzisiejsza teraźniejszość - nie jest tym, czego się spodziewaliśmy. Jutrzejszą przyszłość spróbujmy nie tylko prognozować, ale włożyć wysiłek w jej kształtowanie. Nasza przyszłość ma swoje korzenie w przeszłości, trzeba tylko do niej sięgnąć. Na zakończenie przytoczmy optymistyczną „Wiadomość z lepszej przyszłości: „I, co najważniejsze, nauczyliśmy się, że to my wybieramy swoją przyszłość: nie zapadliśmy się w bagno nędzy i przemocy, ale stworzyliśmy zrównoważony, pełny pokoju świat".[31] To wiadomość od Ervina Laszló, węgierskiego eko-filozofa, „planetarnego myśliciela". Człowiek jest w stanie zmienić swój system wartości, zwłaszcza jeśli potrafi dostrzec, że nie ma innego wyjścia.
[1] Hermann Hesse, Gra szklanych paciorków, przekł. Maria Ku recka, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1971, s. 282.
[2] Csaba Varga, Eszménybôl bàlvany? A jogàllamisàg és szinevàltozàsai, [w:] Alkotmànybirâskodàs Magyarorszàgon 2010 utan, HVG-ORAC-MTATK, Budapest 2015, s. 261.
[3] Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, przekł. Stefan Wolff, Oswald Einfeld, Zdzisław Sadowski, tom 1, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1954, s. 159.
[4] Barnabas Lenkovics, Ember és tulajdon, Dialog Campus Kiadó, Pécs-Budapest 2013, s. 236-262.
[5] Istvân Bibo, Az európai tarsadalomfejlôdés értelme. Valogatott tanulmónyok, tom 3, Magvetö Könyvkiado, Budapest 1986, s. 49.
[6] Erzsébet Szalai, Globólis vâlsàg, magyar valsag, alternativàk, L'Harmattan Kiadó, Budapest 2012, s. 143.
[7] Tamśs Mellér, A liberàlis gazdasàgi doktnna tündôklése és...?, „Polgari Szemle", nr 2015/12.
[8] Joseph E. Stiglitz, A globalizóció és visszassâgai, Napvilag Kiadó, Budapest 2003, s. 273.
[9] Dani Rodrik, A globalizóció paradoxona, Corvina Kiadó, Budapest 2014, s. 390.
[10] Pierre Dardot, Christian Laval, A globâlrezon, EgyKettö Kiadó, Budapest 2013, s. 5.
[11] Erzsébet Szalai, dz. cyt., s. 141.
[12] René Lejeune, Politika és életszentség. Robert Schuman, Eurôpa atyja, Magyar Mâltai Szeretetszolgalat, Budapest 2015. Imre Kozma, Ajànlàs, s. 6.
[13] Tamże, s. 309.
[14] Tamże, s. 311.
[15] Endre Kiss, Hianyzó lenyeglótós, „Üj Egyenlfto", 2015/10, s. 10-15.
[16] „Magyar Narancs", 28 maja 2015 r., s. 41-44.
[17] Heti Viläggazdasag", 23 stycznia 2016 r.
[18] Konrad Lorenz, A civilizâlt emberiség nyolc halalos büne, I KVA Kiadó, Budapest 1988, s. 75-81.
[19] Laszlo Csaba, Kôzgazdasâgi unortodoxia vagy beterodoxia?, „Jogtudomśnyi Közlöny", nr 2015/9, s. 415-420.
[20] Thomas Piketty, A töke a 21. szàzadban, Kossuth Kiadó, Budapest 2015, s. 704.
[21] Ernst Schumacher, A kicsi szép, Közgazdasagi és Jogi Könyvkiado, Budapest 1991, s. 304.
[22] Arystoteles, Etyka nikomachejska, przekł. Daniela Gromska, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 162.
[23] John Rawls, Teoria sprawiedliwości, przekł. Maciej Panufnik, Jarosław Pasek, Adam Romaniuk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994, s. 13.
[24] Tamże.
[25] Benedek Tóth, A jog és a gazdasóg megvàltozà viszonyrendszere, „Europa! Jog", nr 2013/5, s. 9. D. C. 26 Korten, Tôkés tàrsasâgok vilàguralma, Kapu Könyvek, Budapest 2006, s. 451.
[27] Benedek Tóth, dz. cyt., s. 11.
[28] Ervin Laszlo, Meg tudod valtoztatni a vilagot, Magyar Könyvklub, Budapest 2002, s. 19.
[29] Jan Paweł II, Redemptor Hominis, Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej TUM, Wrocław 1994, n. 16.
[30] Myśl Mahatmy Gandhiego przytoczona przez E. Schumachera, A kicsiszép, Közgazdasägi és Jogi Könyvkiado, Budapest 1991, s. 32.
[31] Ervin Laszló, dz. cyt., s. 103.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.