O Donaldzie Tusku, blogerach i frustracji na Salonie24
Otwarte blogi, takie jak „salon24” , mające historię zaledwie kilku lat, to coś zupełnie nowego, w świecie naszej komunikacji społecznej. Powszechne jest narzekanie, że duża ilość wpisów to wyraz wulgarności, braku dobrego wychowania, ignorancji. Mimo to warto dyskutować nawet na blogu, a sprawa warta jest opisu i refleksji. Droga do w pełni otwartego społeczeństwa, umiejącego publicznie debatować nie jest prosta.
Przywołam jeden drobny przykład. Tytuł tekstu brzmiał „Czy Tusk zostanie mężem stanu?” (2015 wejść, 114 komentarzy). Dyskusja trwała dwa dni po czym, jak musiało być, zanikła. Nie czytam podobnych angielskich, niemieckich czy francuskich blogów tego typu (a ciekawe byłoby porównać), ale są.
Większości zabierających głos tekst nie podobał się. Oponowali przede wszystkim wyzwiskami najpierw pod adresem Donalda Tuska.
„Tusk mężem stanu ????? Toż zwykły cieć zwany dawniej dozorcą lepiej sprawował swoje funkcje niż ten ryży piłkarzyk w krótkich spodenkach!” (bloger podpisujący się @ram)
„ta kanalia rzeczywiście zostanie ogłoszony mężem stanu przez jemu równych. Za to, że będzie trwać na stołku zamiast siedzieć w pierdlu.”(Anicia)
„Zwykły złodziej i faszystowski aparatczyk zarządza 38-milionami Polaków, a powinien za swoje przestępstwa siedzieć we Wronkach.” (SI ciekawy jest podpis tego blogera „propagator nienawiści”).
Aby dopiec rządowi zdaniem blogerów należy przede wszystkim powiedzieć, że obecny rząd jest taki sam jak rządy za czasów komunistycznych i ulega całkowicie Moskwie. Ale i coś więcej. Bruksela to samo, co Moskwa i rząd ulega nie tylko Moskwie ale i Brukseli. Oto przykłady
„Jedzie jak Bierut i skończy jak Bierut.” (@Arek Rosiak)
„Bierut miał tylko Moskwę, Tusk jeszcze Berlin i Brukselę” (phill)
Taki z niego będzie mąż stanu jak Bierut. Te same metody trzymania się u władzy.
(Arek Rosiak – rzadki przypadek braku anonimowości)
Łączy się to często z nader negatywnym obrazem Polski, niemal pogardą dla własnego kraju.
„Wielotsetne życie w samodzierżawnych caratach, apodyktycznych cesartwach, totalitarnych dyktakturach poczyniło w usłużnych “elitach” intelektualnych straszliwe intelektualne spustoszenia. Mylić prawdziwą demokrację z tym polskim Muppet Show, to jest tego najjaskrawsze świadectwo.” (Bisnetu)
Od ataku na rząd przechodzi się do ataku na piszącego. Ponieważ piszący ośmielił napisać o obecnej władzy , co jest odczytywane jako pozytywne , to z pewnością ma być jej sługusem.
„Mam nadzieję, że nie para się Pan pracą naukową. Ta bowiem wymaga odpowiednich predyspozycji intelektualnych. Pobieżna logiczna analiza treści Pańskiego “wystąpienia” doprowadza do wniosku, że predyspozycji do pracy naukowej, zdaniem moim, Pan zupełnie nie posiada. [...] Posiada Pan natomiast talent publicystyczny, którego rodzaj określić można słowem “służalczy” i to służalczy jedynie wobec sprawujących władzę co nie przynosi zaszczytu ani własnej godności, ani też własnemu rozumowi. (Homosovieticus)”
Ową agresywność ułatwia szalenie, że piszący są anonimowi. Ukrywają się za swoimi pseudonimami (nickami), których brzmienie jest niekiedy wiele mówiące (Trammer-blogerska tłuszcza, Close Your Brain, madmaciek, Korsarz). Im wpisy krótsze, tym są też na ogół agresywniejsze. Niekiedy dyskutanci nawzajem się napędzają. Ma się też wrażenie, że dla dużej ilości piszący, blogowanie (choć tematem jest polityka i sprawy publiczne) to rodzaj happeningu, sfera cynicznego żartu, coś czego nie traktuje się poważnie. Mało jest w tym jednak poczucia humoru i żartu. Wydaje się też, że impuls tym głosom daje nie chęć dyskusji, lecz wyładowanie najrozmaitszych frustracji.
Nie należy jednak przesadzać, że skargami na sfrustrowanych blogerów. Pisujący poważne komentarze (a tych nie brak na salonie24) winni też wziąć na siebie pewne zobowiązania. Niestety każdy pisząc, jak widać, narażany jest na nader nie przyjemne docinki. Reakcją może być „banowanie”. Poza wyjątkowymi przypadkami nie jest to moim zdaniem słuszne. Mimo wszystko da się dyskutować.
Po pierwsze lepszy taki odgromnik frustracji niż wiele innych. Po drugie okazywanie frustracji jest pewnym sposobem udziału w życiu publicznym, co znów lepsze niże całkowita bierność. Po trzecie wreszcie dyskutowanie nawet z najbardziej sfrustrowanymi (nazwijmy ich tak umownie) daje często pewne wyniki. Jeśli nie będzie się reagowało na obraźliwe zaczepki, reagując na nie co najwyżej ironicznymi uwagi. Okazuje się, że część „sfrustrowanych” można skłonić do nieco bardzie merytorycznej dyskusji.
„Salon24” słusznie uchodzi z prawicowy, choć nie trafne byłoby uogólnić to na wszystkich piszących na tym portalu. Podany przykład przykładu jest też jednostronny, że pokazuje bowiem blogerów o „prawicowym odchyleniu”. Są też portale gdzie dominuje „odchylenie lewicowe”. Napisanie tam najdrobniejszej pozytywnej uwagi o PIS narazi na autora na ciężkie zarzutu, tak samo jak w moim przykładzie napisanie czegoś dobrego o PO. O „prawicowy odchylenia” podejrzewają swych oponentów o uzależnienia od Moskwy, to „odchyleńcy lewicowy” rzucają również łatwo na swoich przeciwników podejrzenie o faszyzm i nacjonalizm. Ogólnie na prawicy widać więcej frustracji i kompleksów, na lewicy swoistego zarozumialstwa. Dla prawicy Polska jest krajem nieudaczników (dopóki rządzi), dla lewicy ciemnogrodem (dopóki nie pozbędziemy się Kaczyńskiego). Wspólnym mianownikiem dla obu „odchyleń” mogą być ataki na Brukselę, międzynarodowy kapitał itd.
Należy zauważyć jednak, że refleksja nad mizerią blogowania obecna jest też wśród samych blogerów, co napawa optymizmem. Oto dwa głosy z dyskusji „Czy Tusk może zostać mężem stanu” niemal podsumowujące to, co w tym komentarzu sam chciałem powiedzieć.
„No, ale Pan trafił z tematem! Zewsząd słychać poszczekiwanie, dosyć bezsilne zresztą:-) Ale co się dziwić, obraz PANOWANIA Tuska przez 12 lat może wprawić każdego szanującego się Wzmożonego blogera w nerwowy tik […] (Marek.W)
I jeszcze inny głos:
„jak Pan widzi Panie Kazimierzu dyskusja z naszymi dzielnymi pacjentami portalu psychiatryk24.pl dostarcza niemało ubawu. Są tak cudownie zaprogramowani w swoich asocjacjach, że wystarczy jedno nazwisko i już mamy kaskadę nienawistnego słowotoku “Bierut” , “żydokomuna”, POpaprańcy”. Jednak pozwólmy im mówić\pisać, bo dostarczają materiału, który poprawić potrafi humor na cały dzień (one12).
Warto więc dyskutować – powtórzę raz jeszcze – nawet na blogu. I ze wszystkimi. Tylko trzeba mieć cierpliwość. Warto też zastanawiać się, jak działa to nowe narzędzie opinii publicznej. Inaczej kultura (brak kultury) blogowania nie zmieni się ani o jotę. Droga do w pełni otwartego społeczeństwa, umiejącego ze sobą dyskutować nie jest prosta.
Kazimierz Wóycicki
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.