O wartościach

Arystoteles| David Hume| dobro| Henryk Elzenberg| Immanuel Kant| Leszek Kołakowski| mit| Platon| Roman Ingarden| sprawiedliwość| Stefan Themerson| Tora| Władysław Tatarkiewicz

O wartościach
Portret Davida Hume'a z 1766, pędzla Allana Ramseya, Web Gallery of Art

[…] z pokrzywionego drzewa człowieczeństwa nie da się wyciosać nic prostego. Immanuel Kant

   […] trudno znaleźć tak szczytny cel, który bardziej wart byłby drgnienia serca niż przyzwoitość środków. Zważywszy bowiem wszystko, przyzwoitość środków to właśnie  j e s t  cel nad cele. Stefan Themerson

Zamiast wstępu

Dziewięćdziesiąt dziewięć lat temu, w 1916 roku, Michał Arct wydał pierwszy po wielkiej I Wojnie Światowej, Słownik ilustrowany języka polskiego. W słowniku tym znajduję cztery hasła, które – jak sądzę – dobrze będą służyć mojej próbie opisania wartości. Wartości, do których osiągania dążą ludzie lub całe społeczności ludzkie. Owe hasła, zgodnie z układem alfabetycznym - to: Doskonały, […] bez wad będący, celujący, wzorowy, wyborny, wyśmienity, idealny, idealny = ściśle zgodny z teorią; Etyka: gr., nauka moralności, obyczajów umiejętność cnoty i obowiązków, moralność, obyczaje, znajomość praw moralnych, uważanie na przepisy moralne; Mit, gr. Podanie bajeczne[…] o wypadkach i zjawiskach nadprzyrodzonych, którym nadawano cechy prawdopodobne; Wartość, to co przedstawia przymiot rzeczy[…] posiadanie mniejszego albo większego szacunku ze względu na swą użyteczność, piękność, dobroć itp. w przenośni; wyższy lub niższy poziom przymiotu duchowego, godność, szlachetność [1].  

Z owych haseł Arctowskiego słownika, można wyprowadzić pojęcie „wartości”, jako takiego „bytu wzorowego” czyli „doskonałego”, którego cechy określane są przez przymioty godne najwyższego szacunku takie, jak: dobro i piękno, szlachetność i godność, oraz dodam od siebie dwie dalsze cechy, prawdę i sprawiedliwość. Staję zatem przed wyborem przekonań; czy piękno, dobro, szlachetność i godność, prawda i sprawiedliwość – to są odrębne pojęcia autotelicznych wartości samych w sobie? – a zatem czy mamy liczne wartości, ku którym dążymy? Czy też jest „byt wartości doskonałej”, któremu owe przymioty niejako są przypisane z natury swej rzeczy – Bóg, Istota Najwyższa, Idea?  Nie wiem. Wiem zaś, że nie bacząc, czy mówimy o „wartościach”, czy tylko o „Wartości” – są to „byty” lub „byt” doskonały.

W VII Księdze Państwa Platona, Sokrates kreuje przed nami obraz jaskini, w której uwięzieni w niej ludzie oglądają tylko cienie „rzeczy realnych” odbitych na przeciwległej ścianie. W jaskini będąc, to tylko „cień” sprawia, że wiemy, że gdzieś tam jest światło. I to owo światło jest „bytem realnym”, a nie cienie widziane przez nas. Wychodząc nagle z jaskini oślepieni jesteśmy blaskiem światła – jak powiada Sokrates „czymś co bardziej istnieje”. Dalej czytamy – „na szczycie świata myśli świeci idea Dobra […] jest ona przyczyną wszystkiego, co słuszne i piękne, że w świecie widzialnym pochodzi od niej światło i jego pan, a w świecie myśli ona panuje i rodzi prawdę i rozum, i musi ją dojrzeć ten, który ma postępować rozumnie w życiu prywatnym lub w publicznym[2] [podkreślenie moje – SM-T]. To świat idei jest światem realnym – a świat doświadczany naszymi zmysłami jest tylko marną marą, cieniami rzeczy, które za sprawą światła, widzimy na ścianie jaskini naszego życia. Otóż tak pojmowany „byt wartości” – Platońska idea Dobra – jest mitem, jest „podaniem bajecznym, któremu nadano cechy prawdopodobieństwa”, ale jest mitem światła, z którego wywodzi się i prawda i rozum. Wiele lat temu Alfred North Whitehead słusznie zauważył „Współczesna filozofia nie jest niczym więcej, niż przypisem do Platona”. Platon ma swojego następcę – Arystotelesa. Arystoteles powiada, że „byt absolutnie doskonały”, jest: „zupełny, zawiera wszystkie należne części”; jest „tym co dobre i nie może być lepsze”; jest tym „co osiągnęło swój cel”[3].

I na końcu pozostało nam pierwsze przywołane hasło ze słownika Arcta Etyka, o której czytamy, że jest to: nauka moralności, obyczajów umiejętność cnoty i obowiązków. To objaśnienie etyki prowadzi nas do kolejnego hasła wywiedzionego z łaciny Moralność (łc): zgodny z nakazem sumienia, z poczuciem obowiązku wobec bliźnich, z dobremi obyczajami; przymus.   Etyka, lub moralność – w zależności od języka, którym się posługujemy – jest zatem takim przymusem, nakazem sumienia, który rodzi poczucie obowiązku, potrzebę dobrych obyczajów, umacniania umiejętności cnoty i obowiązków.

W historii filozofii odnajdujemy toczący się do dzisiaj nierozstrzygalny spór o to, czy „nakazy sumienia” – wszelkie zasady moralne, są zgodne z „nakazami rozumu”, czy też nie są zgodne?  Jest to spór o to, gdzie szukać źródeł moralności. Według Dawida Huma,  „Rozum jest całkowicie nieaktywny i nigdy nie może być źródłem czynnika tak aktywnego jak sumienie, czyli zmysł moralny”[4]. Natomiast wedle Immanuela Kanta „Tylko istota rozumna posiada władzę działania według przedstawienia praw, tj: według zasad, czyli posiada wolę. Ponieważ do wyprowadzenia czynów z praw potrzebny jest rozum, przeto wola nie jest niczym innym jak praktycznym rozumem”[5]. W dalszej części podejmę – nie pierwszą jak sądzę – próbę rozwiązania owej sprzecznych źródeł cnót moralnych. Czym są cnoty moralne – celem, czy środkiem do celu, a być może i jednym i drugim – i w tym tkwi antynomia. Cnoty moralne są przymiotem, potrzebą szczególnego rodzaju, powiadają nam o „poczuciu obowiązku wobec bliźnich”, orzekają zatem o obowiązkach człowieka żyjącego pośród innych ludzi. Robinson Crusoe żyjący przez lata na bezludnej wyspie, dopóki nie przygarnie do siebie Piętaszka, dopóty nie potrzebuje żadnych cnót moralnych, bo owe normy dotyczą relacji z Innym.              

1. Paradoksy doskonałości: Największą doskonałością jest niedoskonałość

W niezwykle krótkiej rozprawie Władysława Tatarkiewicza O doskonałości (tylko 70 stron), już na samym początku autor pisze: „Zwykliśmy o doskonałości mówić z uznaniem (doskonały charakter, doskonały wzrok, doskonała maszyna), ale niekiedy także dla oznaczenia ujemnej własności, jeśli występuje w szczególnym natężeniu. W tym sensie Arystoteles pisał o doskonałym złodzieju, a w średniowieczu Duns Szkot o doskonałym oszczercy i doskonałym oszuście […] doskonałość oznacza zawsze kraniec, szczyt: przeważnie w górę, niekiedy wyjątkowo w dół”[6]. W owej opinii należy tylko zazdrościć profesorowi Tatarkiewiczowi optymizmu – co samo w sobie już jest wartością – gdy zaznacza, że doskonałość tylko „niekiedy wyjątkowo” oznacza ujemne własności.

Natomiast w rozdziale „Paradoksy doskonałości” przywołując dwóch Włochów – Vaniniego i Scaligera – Tatarkiewicz powiada, że „[…] gdyby świat był doskonały, to nie mógł by się ulepszać, a tym samym nie miałby ″prawdziwej doskonałości″, bo ta polega na postępie. A więc ″świat jest doskonały przez swą niedoskonałość″ (″perfectus propter impefectionem″). Dalej Tatarkiewicz przywołuje spór sprzed wieków między Kartezjuszem a Gassendim – spór o pojmowanie doskonałości. „W IV Medytacjach [Kartezjusz] pisał ″Nie mogę zaprzeczyć, że większa doskonałość panowałaby jakoś we wszechświecie, gdyby pewne jego części były wolne od błędów, a inne nie, niż gdyby wszystkie były zupełnie podobne″. Na co odpowiedział mu Gassendi (Obiekcje V): ″To brzmi tak samo jak gdybyś powiedział, że niejako większa doskonałość rzeczpospolitej, gdy niektórzy obywatele są źli, niż gdyby wszyscy byli dobrzy […] Jak nie należy pragnąć tego, by niektórzy obywatele byli źli w tym celu, ażeby dobrych uwydatnić, tak też wydaje się, że nie powinno się doprowadzać do tego, aby niektóre części wszechświata były narażone na błędy po to, by jaśniały bardziej te, które mogłyby być wolne [od błędu] „ (Medytacje o pierwszej filozofii, t.I. BKF, 1958,str.82 i 369 n.)”[7]. Z owych przywołań z rozprawy Tatarkiewicza odczytuję co najmniej trzy odmienne pojęcia „doskonałości”.

Po pierwsze, w Platońskie pojęcie „idei” i Arystotelesowskie pojęcie „doskonałości” –są to „byty” trwałe, wieczne, i bezczasowe – żadnym zmianom nie ulegają – właśnie dlatego, że są doskonałe. Jest to bardzo istotna cecha wartości – są one „tu i teraz i na zawsze”. Oznacza to zatem, że tak, jak zostały „utrwalone” ponad dwa tysiące lat temu albo i dawniej, to takie są po dziś dzień. Z definicji „byty wartości” są zatem „bytami konserwatywnymi” – albowiem nie zmieniają się w czasie, bo czas nie istnieje. Istnienie bytów tylko „doskonałych” zakłada pełną ich tożsamość – są to byty homogeniczne, jednorodne, a zatem niezmienne.

Te rozważania prowadzą do drugiego odmiennego traktowania „doskonałości”. Od Kartezjusza wiemy, że „większa doskonałość panowałaby we wszechświecie, gdyby pewne jego części były wolne od błędów, a inne nie[…]”. Oznacza to, że jeżeli „byt jest doskonały” jest bez błędów, to – zgodnie z Kartezjańską opinią – implikuje, że muszą istnieć obok niego różne „byty niedoskonałe”. To istnienie „bytów niedoskonałych” pozwala nam orzekać o „bytach doskonałych”. Przywołane zdanie Kartezjusza powiada nam, że mamy do czynienia za światem dualnym bytami „doskonałymi” i „niedoskonałymi” równocześnie.  

Trzecie - dotyczy zmienności „doskonałości” w czasie. Wedle Heraklita „wszystko płynie”, a świat ulega stałym zmianom. Każda zmiana dokonuje się w czasie – i to następujące zmiany mogą, ale nie muszą, sprawiać, że świat może się ulepszać. To upływ czasu sprawia, że świat jest, lub może być „bardziej doskonały”. Jeżeli byt może być „bardziej doskonały” to oznacza, że jedyna formuła doskonałości kształtowanej na przestrzeni czasu – w pełni odpowiada stwierdzeniu o tym, że „świat jest doskonały przez swą niedoskonałość″. I tak przymiotnik „doskonały” przybiera formę czasownikową „doskonalenia [się]” – zmian jako procesów dokonujących się w czasie.

2. Mit, lub mity

Jakkolwiek z lat szkolnych pamiętam lekturę mitów greckich, to nie jest tak, że mity są tylko opisem starożytnych podań i przypowieści – jest mit świadectwem zaspokojenia pewnej potrzeby moralnej. Mity są pierwszym wytworem ludzkiej kultury, jako przeciwieństwa chaosu natury zewnętrznej względem człowieka.

W „Obecności mitu” Leszek Kołakowski powiada, że „Mityczna organizacja świata jest w kulturze stale obecna” jako szczególna „afirmacja ładu celowego”, odpowiadająca „potrzebie wiary w trwałość wartości ludzkich”. I dalej czytamy „Taka afirmacja [wartości] ma ten sam rodzaj prawomocności w kulturze co inne akty mitotwórcze […]”. Owa „mityczna organizacja świata” nie poddaje się żadnej naukowej weryfikacji „prawdy” lub „fałszu”[8]. Nie da jej się wywieść rozumowo z logiki aksjomatów, hipotez i twierdzeń. Po prostu jest – poprzez swą trwałość i transcendencję od zarania dziejów po dzień dzisiejszy. Jakby to nie brzmiało paradoksalnie mity wiary „racjonalizują” nam świat zewnętrzny. W przypadkowym nieporządku natury mity dają gwarancje jakiegokolwiek „porządku”, którego szczególnym uprawomocnieniem jest ów nadprzyrodzony charakter Istoty Najwyższej.

Mity pełnią swoje szczególne funkcje społeczne. Cztery panujące od wieków religie – buddyzm, judaizm, chrześcijaństwo i islam – są głównymi nośnikami mitów, a przede wszystkim wiary w nadprzyrodzony porządek świata. Pozaludzki charakter „organizacji mitycznej świata” – nadaje szczególną moc Istocie Najwyższej. Istocie, która włada nad wszelkim porządkiem świata natury i świata ludzkiego.  To mity wiary powiadają nam jak powstał świat, to z mitów dowiadujemy się o powstaniu człowieka, i to mity nakazują i zakazują człowiekowi pewnych zachowań. To zasady wiary wykute w Kamiennych Tablicach powiadają nam, co masz czynić żeby zasłużyć na dobro, i jaka kara cię spotka, gdy czynić będziesz zło. Ale i „dobro” i „zło” mieszczą się w mitycznym Boskim porządku świata. Już w II Rozdziale Genesis w Torze – Księdze Praw – czytamy pierwszy wypowiedziany zakaz nadany w Edenie rodzajowi ludzkiemu – a był to Adam – „I przykazał Wiekuisty, Bóg, człowiekowi i rzekł „Z każdego drzewa ogrodu pożywać możesz”; 17.Ale z drzewa poznania dobrego i złego – pożywać zeń nie będziesz; bo gdy spożyjesz z niego – umrzesz!”[9]. Otóż mając na uwadze tę szczególną niedoskonałość człowieczą nadał Najwyższy ludowi Izraela owe Dziesięcioro Przykazań nakazów i zakazów – stanowiąc pierwsze prawo.  Inne świadectwo znajdujemy w Księdze Przysłów, gdzie czytamy „Wszystko, cokolwiek uczynił Jahwe, ma swoje przeznaczenie, nawet i bezbożnika[stworzył] na dzień nieszczęścia”[10].  W szczęściu – „Bóg nagradza”, w nieszczęściu – „Bóg karze za grzechy”. A jak skądinąd wiadomo „Duch Boży krąży kędy chce” – inaczej mówiąc niezbadane są wyroki Boskie. I to jest odpowiedź na słynne pytanie Alberta Einsteina „Czy Pan Bóg gra w kości?” – tak, czego los Hioba jest szczególnym świadectwem.

W swej rozprawie Leszek Kołakowski pisze „Wszystkie racje, w których zakorzeniona jest świadomość mitotwórcza […] są tedy aktami afirmacji wartości”[11]. Kołakowski dalej zwraca uwagę na szczególny charakter mitu i wartości, gdy powiada „Poczucie ciągłości wobec tradycji może, ale nie musi sprzyjać świadomości mitycznej. W trwałości mitów i w inercji konserwatyzmu jest zawsze pewna racja, którą wykryć należy. Wartości bywają przekazywane tylko przez dziedziczenie społeczne, to znaczy dzięki promieniowaniu autorytetu tradycji”[12] (podkreślenie moje – SM-T).

Podsumowując można – jak sądzę – zasadnie uznać, że wartości zakorzenione są w świadomości mitotwórczej, tych którzy jakiekolwiek wartości uznają za własne. Owo zakotwiczenie wartości w mitycznej wizji świata, jest równocześnie związane z ciągłością tradycji i jej autorytetem. Wszystkie te cechy sprawiają, że są wartości „bytami konserwatywnymi” z natury swej rzeczy. Celem wartości jest tworzenie niewidzialnej siatki bezpieczeństwa – ładu i porządku, którym wiemy czego możemy się spodziewać od Innego. Czy jest tak, że jak wiara w mityczny, religijny porządek świata – zwracam uwagę na słowo porządek – tak również wartości nie podlegają racjonalnej ocenie na mocy logicznego rozumowania?  Czy owo ludzkie, głębokie odczucie moralne – że pewne wartości są dobre, a inne złe – to tylko sprawa impresji i odczuć [Hume], czy też rozumu [Kant], co można by domniemywać z nazwy własnej szczególnego gatunku naczelnych homo sapiens.

3. Wartości – coś, co bardziej istnieje

Jakkolwiek Henryk Elzenberg  pisze, że „Wartość w sensie aksjologicznym” brzmi jak tautologia”[13], to jednak odwołuję się do tak sformułowanej tautologii, albowiem o tak pojmowanych wartościach przychodzi tu dyskutować. Wartości, o których jest tu mowa należą zatem do sfery ludzkich działań i postaw, które Arystoteles w Etyce nikomachejskiej nazywa „dzielnością etyczną, czyli cnotami” [14]. Dalej czytamy jest „cnota jako trwała dyspozycja, dzięki której człowiek staje się dobry i dobrze postępuje”, a w pojmowaniu Stagirity „Jest tedy dzielność etyczna pewnego rodzaju umiarem, skoro zmierza do środka jako swego celu. A dalej: błądzić można w sposób rozmaity (zło bowiem należy to tego, co jest nieograniczone, jak to już przypuszczali pitagorejczycy, a dobro zaś do tego co ograniczone), właściwie natomiast postępować można tylko jeden sposób; dlatego pierwsze jest łatwe, drugie zaś trudne; łatwo jest chybić celu, trudno cel ugodzić”[15]. Więcej powiada nam Arystoteles „W naszej tedy mocy jest zarówno dzielność etyczna, jak i jej przeciwieństwo, nikczemność.[…] Jeśli zaś od nas zależy zarówno postępowanie moralnie piękne i haniebne […] – to zależy też od nas, czy jesteśmy dobrzy, czy źli[16]. Jeżeli jest tak, że „człowiek przyczyną i sprawcą swych czynów”, jeżeli także człowiek zawsze stoi przed wyborem dobra lub zła – to owego wyboru dokonuje na mocy swego rozumu. Tę ludzką zdolność bycia zarówno dobrym lub złym miał pewnie Arystoteles na uwadze, gdy pisał do Aleksandra Wielkiego, gdy ten podbijał Persję „Ty na pewno zwyciężysz zło dobrem, nie uciekając się do zła[…][17].

I Platońska idea Dobra jest to taka wartość, o której w 1935 roku Henryk Elzenberg pisał: „ Sądy o wartości perfekcyjnej natomiast służą za zupełnie wystarczające uzasadnienie dla sądów stwierdzających, „że powinno być tak a tak”, że „tak a tak trzeba” . Dana wartość perfekcyjna, czy da się, czy nie da urzeczywistnić, w zasadzie powinna być urzeczywistniona”[18].  Oznacza to zatem, że wartości etyczne, moralne – jakie by one nie były – zawsze rodzą obowiązek. Rodzą one obowiązek określonego zachowania – zachowania odpowiedzialnego. W ujęciu Romana Ingardena – jakkolwiek on sam tego nie mówi – zło i dobro jest odzwierciedlone w wartościach pozytywnych i negatywnych, o których pisze: „Gdyby nie istniały żadne wartości pozytywne i negatywne oraz zachodzące miedzy nimi związki bytowe i związki określenia, wtedy w ogóle nie mogłaby istnieć żadna prawdziwa odpowiedzialność, a także żadne spełnienie postawionych przez nią wymagań”[19].  Sprawiedliwość jest jedną z tych szczególnych wartości, która realizuje zasadę odpowiedzialności w formule „odpowiadać za czyn”. Odpowiadać można za czynienie zła – za wartości negatywne, bądź za zaniechanie czynienia dobra – wartości pozytywnych. Generalnie zaś odpowiadamy za wszelkie swoje czyny – dobre i złe, nie zawsze podpadające pod konkretne zakazy lub nakazy kodeksów sprawiedliwości. Stąd też powiadamy, że są postawy i uczynki, za które bierzemy „moralną odpowiedzialność”.

Są zatem idee Dobra tym – co bardziej istnieje. To zgodnie z Platońską ideą Dobra i nakazem dążenia do bardziej istnienia owej idei Tadeusz Mazowiecki w preambule Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej z 1997 roku zawarł był uniwersalne wartości prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna[20].

4. Od Huma do Kanta – rozum źródłem wartości

 W XVIII wieku Dawid Hume proponuje nam zupełnie odmienne pojmowanie moralności i sprawiedliwości, zupełnie inne od tego, które dziedziczymy z myśli starożytnej filozofii Platona i Arystotelesa.

W Traktacie o naturze ludzkiej (1734-37) Dawida Huma czytamy, że „Moralność budzi uczucia i powoduje działania lub im zapobiega. Rozum sam przez się jest całkowicie niemocny w tej sprawie. Reguły moralności nie są konkluzjami w tej sprawie […] Rozróżnienia moralne więc nie są tworem rozumu. Rozum jest całkowicie nieaktywny i nigdy nie może być źródłem czynnika tak aktywnego jak sumienie, czyli zmysł moralny”.[21] Zdaniem Huma, nie ma żadnego logicznego uzasadnienia, żeby to co jest było w jakiejkolwiek relacji z tym, co być powinno i pisze „[…] ze zdziwieniem znajduję, iż zamiast zwykłych spójek, jakie znajduję w zdaniach, a mianowicie jest i nie jest, nie spotkałem żadnego zdania, które by nie było powiązane ze słowem powinien albo nie powinien. Wobec tego bowiem, że powinien i nie powinien jest wyrazem pewnego nowego stosunku, czy twierdzenia, przeto jest rzeczą konieczną te zwroty zauważyć i wyjaśnić […] jak ten nowy stosunek może być wydedukowany z innych stosunków, które są całkiem różne od niego”[22]. Humowska próba odcięcia idei moralności od rozumu daje się odczytać w jego poszukiwaniach źródeł sprawiedliwości. W rozdziale Czy sprawiedliwość jest cnotą naturalną, czy sztuczną Hume powiada on, że „sprawiedliwość wywodzi swój początek jedynie z egoizmu i ograniczonej szczodrobliwości ludzi oraz jednocześnie z tego, że natura skąpo zaopatrzyła człowieka w rzeczy zaspakajające jego potrzeby”[23]. Jak sam powiada z tezy tej daje się wysnuć trzy wnioski: „po pierwsze […] że wzgląd na interes publiczny czy też silna szerokosiężna życzliwość nie jest naszym pierwszym i pierwotnym motywem tego, że przestrzegamy reguł sprawiedliwości; po drugie […] poczucie sprawiedliwości nie opiera się na rozumie, czy też na ustalaniu pewnych związków między ideami, które są wieczne, niezmienne i powszechnie obowiązujące […] Troska więc o nasz własny interes i o publiczny sprawiły, że ustaliliśmy prawa sprawiedliwości; i nie może być rzeczy bardziej pewnej niż to, że tę troskę obudził w nas nie żadem stosunek między ideami, lecz nasze impresje i uczucia […] Poczucie sprawiedliwości więc nie jest oparte na naszych ideach, lecz na naszych impresjach. Po trzecie – powiada Hume – te impresje, które dają początek temu poczuciu sprawiedliwości, nie są naturalne dla umysłu człowieka, lecz powstają sztucznie przez konwencje ludzkie”[24].  A jak sam Hume podkreśla „Żadna cnota nie jest bardziej otoczona szacunkiem niż sprawiedliwość; a żadna przywara nie jest w większej pogardzie niż niesprawiedliwość […] Sprawiedliwość jest cnotą moralną po prostu dlatego, że zmierza ona do tego co dobre dla ludzi; i w rzeczy samej nie jest ona niczym innym, niż sztucznym wynalazkiem, który ma służyć temu dobru[25]”.

Zacznijmy od końca; z jednej strony powiada Hume, że to impresje, uczucia a nie rozum stanowią o „poczuciu sprawiedliwości”, z drugiej zaś – twierdzi, że sprawiedliwość powstaje sztucznie na mocy konwencji. Jeżeli tak jest, to tu również nie ma żadnego logicznego przejścia między „impresjami” i „uczuciami” a konwencją lub umową, albowiem każdy „sztuczny byt – umowa, konwencja” jest „bytem” wysnutym z rozumu, „sztucznym wynalazkiem, który ma służyć temu dobru”, powstałym z namysłu/rozumu tych wszystkich, którzy dbają za wszelką cenę o swój własny interes.

Hume powiada, że potrzeba sprawiedliwości bierze swój początek z ludzkiego egoizmu i zbyt skąpej ilości rzeczy zaspokajających potrzeby –  i ma rację. Wszelkie dążenie do zaspokojenia potrzeb jest działaniem rozumnym. Jeżeli zaś z rozumu wynika ludzka potrzeba dążenia do większej gwarancji bezpieczeństwa i pewności przetrwania, których brak oznacza niesprawiedliwość, jeżeli sprawiedliwość jest „sztucznym chwytem stworzonym przez ludzi”, to jest sprawiedliwość wywiedziona z rozumnego namysłu, jak każdy środek wybrany dla osiągnięcia celu. W konkluzji oznacza to, że: z „rozumnego nie-jest – brak sprawiedliwości” wynika rozumna konkluzjapowinna być sprawiedliwość”. I w tym logicznym powiązaniu środków z celami, pomiędzy nie-jest a powinien – wbrew temu co sądził Dawid Hume –„ten nowy stosunek może być wydedukowany”. Natomiast z całą mocą należy zgodzić się z Dawidem Humem gdy powiada, że „Sprawiedliwość jest cnotą moralną po prostu dlatego, że zmierza ona do tego co dobre dla ludzi”.

Podsumowując: to stan niesprawiedliwości tworzy potrzebę – a, potrzebą tą jest poczucie „braku sprawiedliwości”. Inaczej mówiąc jest sprawiedliwość – tym co być powinno, a jej źródłem jest niesprawiedliwość – to co jest. Dobrze jest zatem pamiętać, iż to niesprawiedliwość jest źródłem sprawiedliwości.

Logika między tym co jest, a tym co być powinno wydaje mi się nie do odparcia.

W tym miejscu warto tylko zaznaczyć, co wymagałoby zupełnie odrębnych rozważań, że to Immanuel Kant pozostawił nam swój niezwykle zwięzły traktat (95 stron) pod tytułem „Uzasadnienie metafizyki moralności”.  W swojej rozprawie Kant zwraca uwagę, że „[…] wszystkie pojęcia moralne mają swoje siedlisko i źródło całkowicie a priori w rozumie […] nie możemy wywieść ich przy pomocy abstrakcji z żadnego empirycznego, a więc przypadkowego poznania;”[26] Filozof z Królewca powiada dalej „[…] imperatywy są tylko formułami mającymi wyrazić stosunek obiektywnych praw woli w ogóle do subiektywnej niedoskonałości woli tej lub owej istoty rozumnej np. woli człowieka […]”[27].

Jest zatem tak, że jeżeli każde pojęcie moralne jest „bytem” a priori, jest abstraktem nie wywiedzionym z doświadczenia, to –„pojęcie moralne” siłą rzeczy jest wydedukowane „z rozumu” każdej istoty rozumnej. Jeżeli jest tak, że pomiędzy „obiektywnymi prawami woli” a  niedoskonałością woli istoty rozumnej zawsze istnieje luka to – rozum każdej istoty rozumnej – narzuca konieczność postępowania wedle Kantowskiej formuły imperatywu kategorycznego, który brzmi: „postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się prawem powszechnym[28]. Kant przyjmuje, że jego imperatyw kategoryczny jest zakodowany „w rozumie” każdej istoty rozumnej, i ona sama z sobie tak postępuje na mocy autonomii woli. Filozof z Królewca powiada: „Moralność jest więc stosunkiem czynów do autonomii woli, to jest do możliwego powszechnego stanowienia prawa przez jej maksymy”. Owa maksyma każdej osoby rozumnej jest źródłem powszechnego prawa, a to jako obiektywne prawo woli sprawia, że „Obiektywna konieczność czynu [wynikającego] ze zobowiązania nazywa się obowiązkiem[29].  

To Oświeceniowy optymizm sprawił, że wiara w dobro i rozum osoby ludzkiej nakazuje Kantowi w zakończeniu Krytyki praktycznego rozumu zapisać owo słynne zdanie „Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią[…]: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie”[30].

5. Wartości – w pułapce rozumu.

Dotychczasowe rozważania dotyczą takiego szczególnego przypadku, który odnosi się do tak zwanej cywilizacji zachodniej Europy. Wydawać by się mogło, że wartości zachodniej cywilizacji będą łączyć postępowania ludzi i społeczeństw ku osiąganiu tych wspólnych wartości. Napisałem na początku, że w wartościach zawiera się antynomia. Na poprzednich stronicach starałem się dowieść, że wartości moralne dają się wywieść „z rozumu”, co w konsekwencji prowadzi nas do Kantowskiego kategorycznego imperatywu moralnego. Antynomia racjonalności wartości prowadzi nas do pytania, które ponad 30  lat temu postawił Klemens Szaniawski – „gdzie przebiegają racjonalnie wytyczone granice racjonalności”[31]? Owo pytanie tym bardziej zasadne, gdy Szaniawski nieco wcześniej powiada nam, że „Aksjologiczną kwalifikację racjonalności myślenia trudno byłoby przenieść na racjonalność działania. Zmuszeni jesteśmy do wyrzeczenia się oświeceniowych złudzeń, wiemy już dziś dobrze, że można racjonalnie zmierzać do celów niegodnych”[32].

Z dziejów historii można zasadnie wykazać jak próby realizacji Kantowskiego „imperatywu kategorycznego” wywiedzionego z „rozumu” każdej osoby rozumnej – w swej obracają się przeciw oświeceniowym przekonaniom o nieustającym postępie ludzkości. Daje się również wykazać wewnętrzna sprzeczności hasła: równości, wolności i braterstwa.  Są to wartości kontradyktoryjne; wolność zaprzecza równości, a równość - wolności.

Historia Europy od czasów rewolucji francuskiej po dzień dzisiejszy zasadnie dowodzi niemożliwości pełnej realizacji „imperatywu kategorycznego”. Francuskie Zgromadzenie Narodowe w 1789 roku ogłosiło słynną po dziś dzień „Deklarację Praw Człowieka i Obywatela”. W imię tej Deklaracji w 1792 roku w pierwszej Republice Francuskiej Królestwo Rozumu uruchomiło gilotynę jako narzędzie wcielenia w życie słynnego hasła „wolność, równość, braterstwo”.  Wojska Napoleona przeniosły na bagnetach owo hasło przez całą Europę aż pod Moskwę. Tylko przypadek zdarzył, że w 1804 roku, roku śmierci Immanuela Kanta, I Konsul Republiki Francuskiej Napoleon Bonaparte koronował się na cesarza wszystkich Francuzów. I od tego czasu żołnierze armii francuskiej zamienili hasło Vive la France , na Vive l'Empereure Po rewolucji francuskiej jedyne co zostało w Europie, to Kodeks Napoleona i prawostronny ruch na drogach.

W ślad za jakobinami rewolucji francuskiej 125 lat później bolszewicy rosyjscy w 1917 roku w imię swobodnego rozwoju każdej jednostki, i proletariatu, który zdobędzie cały świat”[33] obiecanego w Manifeście Komunistycznym zaaplikowali 1/3 ludności świata walkę klas, najbardziej krwawy terror i dyktaturę „naukowego socjalizmu”, której końca doświadczyliśmy w 1989 roku. Socjalizm realny nie zostawił po sobie żadnych pozytywnych wartości – poza utopią, że gdzieś, kiedyś może będzie lepiej.

Mając na uwadze doświadczenia rewolucji rosyjskiej Adolf Hitler w roku 1920 tworzy partię narodowego socjalizmu NSDAP, w której hasła socjalizmu przemieszanie z hasłami „walki ras”, stały się fundamentem III Rzeszy. W 1933 roku po wygranych demokratycznych wyborach Hitler w imię walki o przestrzeń dla wielkich Niemiec oraz w walki z ogólnoświatowym Żydostwem wywołuje II Wojnę Światową – której jedynym realnym wynikiem, po przegranej wojnie, jest „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” w Europie. Jedyne, co różniło sowiecki bolszewizm od niemieckiego nazizmu – to wybór technik likwidacji swoich wrogów.

Przy czym mało kto zwraca uwagę na fakt, że panujące od Łaby po Pacyfik partie komunistyczne krajów w tak zwanych „demokracji ludowych ze Związkiem Radzieckim na czele”, przekształcały ideologiczną „walkę klas” w realną „walkę ras”. Potwierdzenie tego możemy obserwować dzisiaj na Ukrainie, gdy Putin do Doniecka wysyła muzułmańskich Czeczenów do walki z chrześcijańskimi Ukraińcami.

Historia Europy zasadnie dowodzi jak na mocy rozumu ludzkiego, ludzkość realizując Kantowską zasadę – postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się prawem powszechnym dopuściła do tego, że począwszy od paryskich jakobinów z 1792 roku, poprzez rosyjskich bolszewików od 1917 roku, aż do niemieckich nazistów od 1933 roku, wszyscy oni postępując według „swoich maksym” – „królestwa rozumu”, „walki klas” lub „walki ras” – dążyli, aby stały się one „prawem powszechnym”.

To doświadczenia historii sprawiły, że  Isaiah Berlin zwraca uwagę i przestrzega nas, iż owo trwałe w zachodniej kulturze „[…] dążenie do doskonałości wydaje się znakomitym przepisem na rozlew krwi i bez znaczenia jest nawet fakt, że żądają jej najszczersi idealiści, ludzie najczystszego serca. Nikt inny jak sam Immanuel Kant, najsurowszy moralista, jaki się kiedykolwiek urodził, powiedział kiedyś w przebłysku iluminacji „Z pokrzywionego drzewa człowieczeństwa nie da się wyciosać nic prostego[34].

Przyzwoitość środków to właśnie  jest  cel nad cele

Już wiemy, że „świat jest doskonały przez swą niedoskonałość” i inny nie będzie. Oznacza to, że sam proces „doskonalenia świata” dotyczy przede wszystkim środków i sposobów osiągania celów. To coraz bardziej skuteczne osiąganie celów ma nas zbliżać ku wartościom, do których obliguje nas zapis preambuły Konstytucji RP.

To w imię wartości prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, mając na względzie dobro wspólne wszystkich obywateli ustanowiona została Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa. To instytucje społeczne – suwerenne demokratyczne państwo, Konstytucja RP, i stanowione prawa – są to tylko środki służące realizacji celów, które  krok po kroku zbliżać nas mają do owych wartości.

Jest tak, że instytucje – to ludzie. Ludzie, którzy powinni mieć na uwadze, że: „świat jest doskonały przez swą niedoskonałość” i inny nie będzie, mimo że:

1) idea Dobra […] jest ona przyczyną wszystkiego, co słuszne i piękne[…] i rodzi prawdę i rozum, i musi ją dojrzeć ten, który ma postępować rozumnie w życiu prywatnym lub w publicznym;

2) sprawiedliwość jest cnotą moralną po prostu dlatego, że zmierza ona do tego co dobre dla ludzi;

to, jak powiadał Immanuel Kant

3) Z pokrzywionego drzewa człowieczeństwa nie da się wyciosać nic prostego

To dlatego – mając na uwadze owe Kantowskie „pokrzywione drzewo człowieczeństwa” – ma rację Stefan Themerson, że „trudno znaleźć tak szczytny cel, który bardziej wart byłby drgnienia serca niż przyzwoitość środków. Zważywszy bowiem wszystko, przyzwoitość środków to właśnie  j e s t  cel nad cele”[35].  

Albowiem, to nie cel uświęca środki – a środki świadczą o celu. Przyzwoitość środków – to program minimum.

Trybunał Konstytucyjny jest szczególną instytucją jest strażnikiem wartości.

A owych wartości strzeże – mając w pełni na uwadze wszelkie środki i sposoby, których chwytają się ludzie władzy w swym dążenia do realizacji często swych własnych celów.


[1] Michał Arct, Słownik ilustrowany języka polskiego. Wydawnictwo M.Arcta w Warszawie 1916, s. 52, 190 i 538
2] Platon, Państwo, Prawa, Księga VII, Kęty 2001, Wydawnictwo Antyk, s.222-224.
[3]
Arystoteles, Metafizyka, Księga Delta, V,16,1021b, 12n, za: Władysław Tatarkiewicz, O doskonałości, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1976, s.9
[4]
Dawid Hume, Traktat o naturze ludzkiej, Tłumaczył Czesław Znamierowski, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 1952 s. 182
[5]
Immanuel Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, przełożył Mścisław Wartenberg, Kęty 2001, Wydawnictwo ANTYK, s. 31
[6]
Władysław Tatarkiewicz, op.cit. s.8
[7]
Władysław Tatarkiewicz, O doskonałości, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1976, s.16-18
[8]
Leszek Kołakowski, Obecność mitu, Przedruk Instytut Literacki, Paryż 1972, Wydawnictwo ABC, Kraków 1981, s.12 i 13.
[9]
TORA, Pięcioksiąg Mojżesza, Tłumaczenie Izaak Cyklow, Kraków, Nakładem tłomacza, w drukarni Józefa Fischera, 1895, Reprint Wydawnictwo Austeria, Kraków 2006, s. 11
[10]
Pismo Święte, Stary Testament, Księga Przysłów, 16.4. Księgarnia Św.Wojciecha, Poznań 2000, s.368.
[11]
Leszek Kołakowski, op.cit. s.15
[12]
Leszek Kołakowski, op.cit. s.16
[13]
Henryk Elzenberg, Wartość i człowiek, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2005, s.36
[14]
Arystoteles, Dzieła tom 5, Etyka nikomachejska, Księga druga, Przekład Wstęp i komentarze Daniela Gromaska, Leopold Regner, Witold Wróblewski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002, 103 i 111.
[15]
Arystoteles, op.cit. s 112 i113.
[16]
Arystoteles, op.cit. s 131.
[17]
Arystoteles, Dzieła tom 6, List do Aleksandra Wielkiego, Przekład Wstęp i komentarze Maria Chigerowa, Ewa Głębicka, Ryszard Kulesza, Kazimierz Leśniak, Witold Olszewski, Ludwik Piotrowicz, Henryk Podbielski, Mikołaj Szymański, Bogumiła Świtalska, Posłowie Henryk Podbielski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001 s.836
[18]
Henryk Elzenberg, Wartość i człowiek, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2005, s.18
[19]
Roman Ingarden, Książeczka o człowieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987 s.99
[20]
Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej, 2 kwietnia 1997 r. Preambuła.
[21]
Dawid Hume, Traktat o naturze ludzkiej, Tłumaczył Czesław Znamierowski, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 1952 s. 182 – 184.
[22]
David Hume, op.cit.195.
[23]
David Hume, op.cit.221.
[24]
David Hume, op.cit.222
[25]
David Hume, op.cit.305
[26]
Immanuel Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, przełożył Mścisław Wartenberg, Kęty 2001, Wydawnictwo ANTYK, s. 29
[27]
Immanuel Kant, Op.cit. s. 29
[28]
Immanuel Kant, Op.cit. s. 38
[29]
Immanuel Kant, Op.cit, s. 56
[30]
Immanuel Kant, Krytyka praktycznego rozumu, przełożył oraz przedmową i przypisami opatrzył Jerzy Gałecki, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2004, s. 256-258.
[31]
Klemens Szaniawski, Racjonalność jako wartość, w O nauce, rozumowaniu i wartościach, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994, s.539
[32]
Klemens Szaniawski, Op.cit. 536
[33]
Marks i Engels, Manifest komunistyczny, Spółdzielnia Wydawnicza „Książka”, Warszawa 1948, s.113
[34]
Isaiah Berlin, Pokrzywione drzewo człowieczeństwa, przełożyli Magda Pietrzak-Merta, Maciej Tański, Prószyński i S-ka SA, Warszawa 2004, s.17.
[35]
Stefan Themerson, Cel nad cele, ze strony internetowej Kulturologia XX  wieku,  http://www.kulturologia.uw.edu.pl/page.php?page=tekst&haslo=themerson (wejście 23.01.2015)

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.