Perspektywa strasburska

ETPC| prawo do rzetelnego procesu| Rosja| Turcja| wykonywanie wyroków| Włochy| zakaz torut

Perspektywa strasburska

W ostatnim miesiącu Polska przegrała następne sześć spraw przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Znów o to samo: o złamanie zakazu tortur i poniżającego, nieludzkiego traktowania, o skuteczną gwarancję prawa do wolności i bezpieczeństwa osobistego, o prawo do rzetelnego procesu sądowego, do wolności wypowiedzi.

Oczywiście, nie jesteśmy w tym osamotnieni.

Biorąc pod uwagę rozstrzygnięcia z lat 1959 – 2011, a więc od początku działalności Trybunału, i liczbę wyroków, w których stwierdzono naruszenie przynajmniej jednego z postanowień Konwencji – prowadzi Turcja. Ma na koncie 2404 takie sprawy. Dalej są Włochy – 1651, Rosja – 1140 i Polska – 815.

Blisko połowa orzeczeń dotyczyła tych właśnie czterech państw.

Powód do dumy? No cóż, zależy kto co lubi.

Zważywszy, że Konwencja obowiązuje Turcję od 18 maja 1954 r., Italię od 26 października 1955 r., Rosję od 5 maja 1998 r. a Polskę od 19 stycznia 1993 r. to zestawienie powinno wzbudzić refleksję.

Najczęściej naruszane jest – i to nie tylko przez przodującą czwórkę – prawo do rzetelnego procesu, z zasadą domniemania niewinności i prawem do obrony włącznie. Kłopot mamy też z ochroną własności, z prawem do wolności i bezpieczeństwa osobistego, do skutecznego środka odwoławczego, zakazem tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania, prawem do życia oraz do wolności wypowiedzi.

Statystyki dostępne na stronie internetowej www.echr.coe.int dość przystępnie obrazują skalę problemu.

A przecież jako państwo – strona Konwencji jesteśmy zobowiązani do tego, by wykonywać orzeczenia Trybunału. Kolejne przegrane sprawy wskazują, że ignorujemy wynikające z nich wskazówki i nie szukamy rozwiązań systemowych. Od lat płacimy więc kwoty zasądzane jako zadośćuczynienie za przepełnione cele, za nieograniczony czasowo okres pobytu więźniów czy osób aresztowanych w izolatkach, za całodobowy monitoring celi. Jednym słowem, za brak poszanowania godności osadzonych. Za to, że polskie procedury są przewlekłe, a sądy nie potrafią dotąd umiejętnie stosować testu na niezbędność i konieczność ingerencji w wolność wypowiedzi w państwie demokratycznym. Ostatnio także za rozwiązania dotyczące ubezwłasnowolnienia i umieszczenia w domu opieki społecznej, co jest tematem szczególnie wrażliwym. Również za to, że polskie władze nie wypełniają ciążących na nich obowiązków, by zapewnić swoim obywatelom skuteczne prawo do dopuszczalnej aborcji, i to w warunkach, które ochronią też prywatność czy szczegóły życia rodzinnego.

I skoro już mowa o zadośćuczynieniu, to warto też wskazać, że nie jest ono przyznawane automatycznie. Skarżący powinien udowodnić, że poprzez działania pozwanego państwa sprzeczne z Konwencją, poniósł wymierną szkodę. Ale to Trybunał ocenia w każdej sprawie, czy jego żądanie jest uzasadnione. Może uznać, że już samo stwierdzenie naruszenia jest wystarczającą satysfakcją. Tu nie chodzi bowiem o „karę” finansową dla państwa, ale o to, by rzeczywiście wyrównać powstały uszczerbek, naprawić krzywdę.

Brak rozstrzygnięcia co do kwestii finansowych nie umniejsza jednak rangi uchybienia, a skutki zaniedbań dotykają nas wszystkich. Stąd też to, w jakim stopniu Polska przestrzega swoich zobowiązań w tym zakresie powinno być przedmiotem „wspólnego zainteresowania”.

Bo pokonaliśmy, jak widać, dystans czterdziestu lat, jeśli chodzi o ilość rozpoznanych skarg i stwierdzonych naruszeń Konwencji (choć depczą nam po piętach Rumunia i Ukraina).

Czy uda nam się nadrobić zaległości jeśli chodzi o już wypracowane europejskie standardy ochrony praw i wolności, zależy od nas wszystkich. Albo machniemy ręką, patrząc na sumy przyznawane jako rekompensaty przez strasburski Trybunał, albo konsekwentnie zaczniemy rozliczać nasze władze z realizacji jego wyroków.

Studio Opinii

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.