Polacy na huśtawce nastrojów

bezpieczeństwo| Donald Tusk| eurowybory| Ewa Kopacz| Jarosław Kaczyński| konflikt| PiS| Platforma Obywatelska| Rada Europejska| Radosław Sikorski| Rosja| Ukraina| wybory samorządowe

Polacy na huśtawce nastrojów

Zaczęliśmy żyć w emocjonujących czasach, a w takich społeczną aprobatę zyskują populiści

Kryzys na Ukrainie, groźba rozpadu Unii Europejskiej, rosnąca popularność populistycznych haseł i zdobywanie głosów wyborczych przez populistyczne i nacjonalistyczne partie już na początku roku wywoływały niepokój, wzmacniany rocznicowymi skojarzeniami z sytuacją poprzedzającą wybuch obu wojen światowych.

Z drugiej strony wkraczaliśmy w 25. rok zmiany systemowej, przez większość Polaków kojarzonej z bezpieczeństwem wynikającym z członkostwa w NATO i Unii Europejskiej. Na przełomie roku 2013 i 2014 kibicowaliśmy Ukraińcom, którzy chcieli dołączyć do demokratycznej Europy. Krwawe ofiary kijowskiego Majdanu pozwoliły Polakom, nawet tym sceptycznym wobec UE, docenić wartość przynależności do tego dobrowolnego stowarzyszenia wolnych państw. W Kijowie ludzie narażali zdrowie i życie, ginęli, by ich kraj był w Unii. Nie ryzykuje się tak wiele dla czegoś, co pozbawione jest wartości.

Prawica krzyczy: do broni!

Przełom lutego i marca przyniósł wyraźny spadek poczucia bezpieczeństwa Polaków. Zajęcie Krymu przez Rosję wywołało wstrząs u tych, którzy uznawali współczesną Rosję za normalny kraj, z którym można prowadzić interesy i którego przywódcom można ufać. Wzmocniło schematy myślowe tych, którzy traktowali Rosję jak odwiecznego śmiertelnego wroga Polski, z którym nie należy rozmawiać inaczej niż z pozycji siły.

Prawicowa opozycja wzmocniła krytykę wschodniej polityki rządu, obwiniając Radosława Sikorskiego i Donalda Tuska nie tylko o naiwność w postępowaniu z Rosją, ale także o złą politykę wobec Ukrainy. Pojawiły się głosy prawicy o konieczności odwetu wobec Rosji, użycia siły, nie tylko sankcji ekonomicznych. Co bardziej radykalni proponowali zwiększenie ogólnego dostępu do broni, zakładanie kół samoobrony, powszechne szkolenie wojskowe.

Porównania Putina z Hitlerem, choć zdaniem wielu poważnych historyków nieuzasadnione, zyskiwały popularność. W końcu września 53% Polaków zgadzało się z tą analogią (badanie Instytutu Psychologii PAN). W kwietniu 61% Polaków uważało, że sytuacja na Ukrainie zagraża bezpieczeństwu Polski, a 62% – że w najbliższej przyszłości Rosja będzie dążyć do odzyskania wpływów w naszej części Europy (badanie CBOS). W takim klimacie politycznym nie dziwi, że wiosną tego roku 65% dorosłych Polaków oceniło, iż obecne relacje między Polską a Rosją są złe, a tylko 3% uznało je za dobre (CBOS, maj 2014).

Polska podsłuchowa

Emocje polityczne rosły wraz z wiosenną temperaturą. W połowie czerwca wybuchła afera podsłuchowa. Gdy tylko „Wprost” opublikowało pierwsze fragmenty podsłuchanych rozmów między ministrem spraw wewnętrznych i prezesem NBP, opozycja zgodnie uznała, że państwo polskie jest słabe, służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo rządzących nie działają, a sami rządzący zachowują się niedojrzale, posługują się nieparlamentarnym językiem i co najważniejsze – „knują przeciwko PIS”, obmyślając co robić, żeby ta partia nie doszła do władzy. A w dodatku robią to przy suto zastawionym stole, opijając się drogimi trunkami pewnie za „nasze pieniądze”.

Tego ostatniego  Polacy długo nie zapomną. Skojarzenie pieniędzy z niezbyt poprawnym zachowaniem polityka zwykle kończy się źle dla polityka, zwiększa bowiem gotowość do wyrażenia złości i niechęci wobec niego. I tak się stało: zaufanie do podsłuchanych polityków i do PO wyraźnie zmalało. Nie udało się ówczesnemu premierowi skutecznie przekonać Polaków, że wyrwane z kontekstu, a z lubością cytowane w mediach kilka razy dziennie, słowa szefa MSW „…i kamieni kupa” są dosadnym, ale świadczącym o dostrzeganiu przez niego problemie braku współpracy między różnymi organami państwa.

Po aferze: strasznie i śmiesznie

Nie udało się, bo w kolejnych dniach kryzysu najważniejsi przedstawiciele tych organów wykazywali nie tylko brak koordynacji swoich wypowiedzi (porównaj oświadczenia prokuratora generalnego i ministra Biernackiego w sprawie zachowania służb w redakcji „Wprost”), ale też brak profesjonalizmu i bezradność (teczka z dokumentami ABW, zostawiona w redakcji, to „wisienka na torcie” w tym pokazie sprawności).

Widzowie tego spektaklu przeżywali różne emocje. Było i strasznie, i śmiesznie. Na całej awanturze straciły również media. Nie tylko dlatego, że okazało się, iż „Wprost” nierzetelnie,  fragmentarycznie, w sposób wyrwany z kontekstu publikowało materiały zdobyte w drodze przestępstwa, co obniżyło wiarygodność dziennikarzy tego tygodnika. Szybkie bezkrytyczne poparcie tych dziennikarzy niemal przez całe środowisko i domaganie się specjalnego traktowania przez prokuraturę zaowocowało także poczuciem, że interes środowiska jest dla wielu dziennikarzy ważniejszy niż interes państwa.

Eurowybory: bunt młodych

Wybory do Parlamentu Europejskiego, choć sama kampania nie była szczególnie emocjonująca, nie uspokoiły tych Polaków, którzy upatrują w naszym członkostwie w UE podstawę bezpieczeństwa i wzrostu dobrobytu. Do Parlamentu wybrano eurosceptyków, głoszących niechęć do Unii, a nawet zamiar jej rozbicia. W dodatku głosowali na nich młodzi i wykształceni Polacy.

Zrozumienie tego fenomenu wymaga czasu i poważnych analiz. Nie wiem, ilu młodych popiera partię Korwin-Mikkego „dla fanu”, wyrażając tym niechęć wobec głównego nurtu polskiej polityki, a ilu uwierzyło, że demokracja nie jest dla nich atrakcyjną propozycją. Tak, czy owak – to ważny sygnał. Już bywało, że w demokratycznych wyborach wygrywali autorytarni przywódcy.

Polskie prodemokratyczne elity niewiele zrobiły w mijającym roku, aby pokazać, że demokratyczne wartości sprzyjają także indywidualnemu rozwojowi. Młodzi nie patrzą na dorobek 25-lecia przez porównanie z czasami PRL. Chcą widzieć perspektywę dobrego życia. Coś jest nie tak z naszą edukacją, skoro nawet wykształceni ludzie nie dostrzegają, że to demokratyzacja systemu wyzwoliła energię Polaków i poprawiła jakość życia.

Nowe wyzwanie Tuska

Koniec lata – i Polak znów na emocjonalnej huśtawce. Donald Tusk odchodzi z polskiej polityki, zostaje przewodniczącym Rady Europejskiej. Premier odchodzi, rządząca partia traci zaufanie społeczne, u naszych ukraińskich sąsiadów wojna. Sukces to, czy może udana ucieczka przed męczącym udziałem w polskiej polityce? EU nie jest w dobrym stanie, wewnętrzne konflikty są w niej coraz wyraźniejsze, a sytuacja w Rosji i na Ukrainie wymaga spójnej unijnej polityki.

Sytuacja w PO także nie jest łatwa. Tusk musiał dostrzegać, że w rządzonej twardą ręką partii narastały wewnętrzne konflikty, znikały z pola widzenia osoby, które coś mądrego potrafiły zrobić, a bliscy mu ludzie popełniali poważne błędy. Nie zauważyłam ani prób dodania partii nowej energii, ani ciekawego, nie doraźnego, planu dla Polski.

Ale Europa dostrzegła i doceniła – ze znaczącym  wsparciem naszego MSZ  – sprawność Tuska w radzeniu sobie z kryzysem i powierzyła mu jedno z najważniejszych unijnych stanowisk. Polacy poczuli się dowartościowani międzynarodowym awansem premiera; opozycja, zgrzytając zębami, także uznała ten sukces, choć odejście Tuska  – zwłaszcza dla PiS-u – wiązało się z koniecznością pewnej zmiany retoryki w stosunku do nowego szefa rządu.

Zwycięstwa siatkarzy i wygrana w piłce nożnej z Niemcami wzmocniły pozytywny nastrój wielu Polaków, tyle że chwilę potem sportową euforię zepsuły problemy finansowe władz PZPS.

Wejście Kopacz

Nowa pani premier – mimo zmasowanej krytyki opozycji i mediów po pierwszym wystąpieniu w tej roli – także wzbudziła nadzieje na to, że polityka może być nie tylko walką nienawidzących się plemion. Przypomnienie, że udział w polityce ma służyć obywatelom, a nie tylko samym politykom, jesienią tego roku wydało mi się bardzo potrzebne.

Jednak kolejne tygodnie pokazały, że Ewa Kopacz myliła się, sądząc, iż wojna polsko-polska ma głównie spersonalizowany charakter osobistego konfliktu między Tuskiem a Kaczyńskim. Podłoże tego konfliktu jest głębsze. Ale premier ma rację, mówiąc, że bez przynajmniej zawieszenia ostrej fazy tego konfliktu żadna ważna dla Polski sprawa nie zostanie rozstrzygnięta. Słusznie też wprowadziła do rządu osoby z różnych frakcji, wyciągnęła z cienia ludzi, o których wie, że coś potrafią i chcą współpracować.

Zaufanie do PO wzrosło, wyniki wyborów samorządowych także nie są złe. Czy nowemu rządowi uda się rozwiązać najpilniejsze polskie problemy – nie wiem. Pozytywistyczne nastawienie pani premier nie podoba się wielu politykom, także z rządzącej koalicji. Przy okazji wychodzą na powierzchnię skrywane ze względu na polityczną poprawność uprzedzenia i stereotypy wobec kobiet. Polscy mężczyźni – nie tylko politycy – poczuli się nieco zagrożeni tym, że kobieta może skutecznie rywalizować o władzę. I rządzić głową, a nie twardą ręką. Rządy Kopacz są niebezpieczne i dla prawicy, i dla lewicy – PO może zyskać zwolenników z obu tych opcji. Zwłaszcza jeżeli potrafi przeprowadzić przez sejm kilka ważnych dla codziennego życia obywateli ustaw.

Łatwo już było

Łatwo nie będzie. Powyborcze poczynania prawicowej opozycji podsycają negatywne emocje. Prezes Kaczyński i jego zwolennicy oskarżają rządzącą opozycję o sfałszowanie wyborów. Oskarżenia te padają na podatny grunt społecznej nieufności. Marsz zorganizowany po  hasłem obrony demokracji w rzeczywistości służy moralnej delegitymizacji społecznego i politycznego status quo. Skrajne prawicowe ugrupowania, do których po ostatnich wypowiedziach prezesa można zaliczyć także PiS, chcą narodowej demokracji, autorytarnej władzy. Odmienność ich wizji Polski i rozumienia demokracji od projektu III RP jest wyrazista. PO nie może już uciekać od kwestii ideologicznych. Dzisiaj młodzi ludzie nie rozumieją, dlaczego demokracja jest także dla nich systemem lepszym niż rządy silnej ręki czy charyzmatycznego ojca narodu.

W sytuacji huśtawki emocjonalnej, czyli szybkiego przechodzenia od strachu do radości czy poczucia ulgi, ludzie mają ograniczoną zdolność analitycznego przetwarzania dopływających informacji. Stają się poznawczo bezbronni wobec nieuzasadnionych oskarżeń i nierealistycznych obietnic. Dlatego w tych emocjonujących czasach populiści zyskują społeczną aprobatę.

*Krystyna Skarżyńska – profesor psychologii, kierownik Katedry Psychologii Społecznej w SWPS i Pracowni Psychologii Politycznej w Instytucie Psychologii PAN
Instytut Obywatelski

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.