Praca szyta na miarę
bezrobocie| bezrobotni| handel transgraniczny| Marek Góra| pracobiorcy| rynek pracy| Urszula Sztanderska
Polityka wobec rynku pracy wciąż jest tworzona głównie na szczeblu krajowym. Trzeba to zmienić.
„Ze statystyką się nie dyskutuje”. To częsty pogląd, który podziela wielu specjalistów, głównie ekonomistów. Gdyby to twierdzenie wziąć za pewnik, analizując sytuację na rynku pracy nie moglibyśmy mówić dziś o niej inaczej aniżeli w samych superlatywach. Wpływ na to mają z pewnością spływające najświeższe dane mówiące o spadającej od kilku miesięcy stopie bezrobocia, malejącej liczbie bezrobotnych czy rosnącej liczbie ofert pracy. To prawda, sytuacja na krajowym rynku pracy rzeczywiście sukcesywnie się poprawia.
Na rynek zatrudnienia można jednak spoglądać nie tylko w skali całego kraju. Wciąż przecież prawie dwa miliony osób (wg. danych GUS) nie mają w Polsce pracy. Najczęściej są to ludzie mieszkający poza dużymi miastami – stolicami regionów. Świadczy o tym permanentna od lat obecność na mapie rekordowego polskiego bezrobocia powiatu szydłowieckiego czy bartoszyckiego, a z drugiej strony niezmiennie dobre wyniki największych miast Polski: Warszawy, Wrocławia czy Poznania.
Perspektywa lokalna jest niezwykle istotna, głównie z uwagi na specyfikę regionalną rynków pracy, zwłaszcza w przypadku miejsc oddalonych od centrów rozwojowych, akademickich czy głównych szlaków komunikacyjnych. Choć zdarzają się też sytuacje odwrotne. Położenie z dala od wielkich miast, ale w pasie przygranicznym, z uwagi na handel transgraniczny jest bodźcem do otwierania nowych sklepów czy punktów usługowych. Tym samym wzrasta liczba miejsc pracy w regionie.
To jednak należałoby uznać tylko za wyjątek potwierdzający regułę. Dlatego, aby mieć pełny obraz sytuacji na rynku pracy w Polsce, warto więcej uwagi w debacie publicznej poświęcać także sytuacji na lokalnych oraz regionalnych rynkach pracy.
Co z tą pracą w regionach?
Rynki lokalne są najczęściej utożsamianie z obszarem działania powiatowych i wojewódzkich urzędów pracy. Lokalne rynki pracy znacząco się między sobą różnią zasobami pracy, a więc liczbą pracowników o pożądanych kwalifikacjach. Co ważne, chodzi o osoby, które są nie tylko zdolne, ale i chętne pracować.
Rynki lokalne różnią się między sobą także poziomem wynagrodzeń oraz liczbą i jakością miejsc pracy (liczba pracodawców na danym obszarze; specyfika regionu: produkcja czy rolnictwo; struktura lokalnego biznesu – czy np. jest to obszar z przewagą małych lub średnich przedsiębiorstw, czy też w regionie jest jeden duży pracodawca).
Inaczej kształtuje się sytuacja na rynku pracy w ośrodkach akademickich bądź w sąsiedztwie wielkich miast (co wiąże się z tzw. efektem aglomeracyjnym), a inaczej na wsi. Dynamicznie rozwijające się firmy częściej inwestują w pobliżu większych ośrodków miejskich lub akademickich, z uwagi na większą dostępność pracowników o wysokich i różnorodnych kwalifikacjach oraz lepszą infrastrukturę. Dlatego centra usługowe zlokalizowano np. w Krakowie czy we Wrocławiu. Mniejsze miasta lub miejscowości są z kolei bardziej narażone na niestabilność zatrudnienia. Często są uzależnione od jednego lub kilku pracodawców. Gdy duży pracodawca w regionie popada w tarapaty, jest to mocno odczuwalne przez całą społeczność lokalną.
Z punktu widzenia pracobiorców wielkie miasta dają znacznie więcej możliwości, np. jeśli chodzi o zdobywanie nowych kwalifikacji (lepsza baza edukacyjna, mniejsze koszty uczenia się, gdy na kursy czy szkolenia nie trzeba dojeżdżać). Jest też w nich więcej ofert pracy.
Z drugiej strony wciąż jeszcze w Polsce lokalnej dużą rolę odgrywają nieformalne sieci kontaktów (praca „po znajomości”), mniejsza jest też konkurencja w przypadku pracy dla osób o wysokich kwalifikacjach. Koszty życia też są tu często sporo niższe, a dostęp do żłobków i przedszkoli większy. To wszystko rekompensuje wielu osobom niższe wynagrodzenia i ułatwia podjęcie decyzji o zamieszkaniu w mniejszym mieście.
Bariery rozwojowe lokalnych rynków pracy
Analiza poziomu bezrobocia w układzie regionalnym pokazuje, że statystycznie rzecz biorąc najmniej problemów ze znalezieniem pracy mają osoby mieszkające w dużych miastach. Dostępność kadr w dużych ośrodkach też jest większa.
Gorzej natomiast pod tym względem wypada sytuacja w powiatach, choć i od tej reguły zdarzają się wyjątki: stopa bezrobocia w Białymstoku (13,5%) jest wyższa aniżeli w znajdujących się na terenie tego województwa powiatach bielskim (9,8%) czy wysokomazowieckim (8,6%). Związane jest to m.in. z dużą liczbą dobrze prosperujących firm działających w tych powiatach. Generalnie jednak rynki pracy miast wojewódzkich dysponują bogatszą ofertą, jeżeli chodzi o zasoby siły roboczej oraz miejsca pracy, od mniejszych miast w regionach.
Na ograniczenie rozwoju rynków lokalnych ma wpływ wiele czynników, m.in. niska mobilność zawodowa (gotowość do zmiany zawodu) i geograficzna (skłonność do zmiany miejsca zamieszkania) Polaków.
Inna sprawa to finanse potrzebne na dopasowanie kwalifikacji do potrzeb rynku. Kursy zawodowe czy szkolenia kosztują. Dobrze, gdy bezrobotny dostanie wsparcie z powiatowego urzędu pracy. Niestety środki w PUP-ach są ograniczone, a nie każdy bezrobotny – zwłaszcza osoby starsze – ma ochotę podjąć takie wyzwanie. Łatwiej rozpocząć szkolenie czy naukę osobie mieszkającej w Warszawie czy innym wielkim mieście (większy wybór oferty, brak kosztów związanych z dojazdem na szkolenia) lub osobie mającej świadomość, jak ważna jest ucieczka od bezrobocia w inny zawód.
Problemem w regionach – obok bezrobocia i niskiej mobilności pracowników – jest również niedobór osób o konkretnych kwalifikacjach. Firmy ukierunkowane na jeden rodzaj działalności, na przykład przedsiębiorstwa produkcyjne, w momencie zwiększenia produkcji często nie mogą się z tego powodu rozwijać. Co prawda nic nie stoi na przeszkodzie, aby ogłaszać się z naborem do pracy w innych regionach kraju, jednak specyfika sytuacji w Polsce utrudnia podążanie za pracą.
Zmiana miejsca zamieszkania w przypadku osób niemających małych dzieci lub innych zobowiązań rodzinnych (np. opieka nad niepełnosprawnymi lub starszymi członkami rodzin) jest jeszcze prawdopodobna, ale gorzej jest z mobilnością rodzin, zwłaszcza rodzin z dziećmi w wieku szkolnym. Do tego dochodzi ryzyko problemów ze znalezieniem odpowiedniej pracy dla partnera i wysoki koszt wynajmu mieszkań. Ci, którzy chętnie zmieniliby pracę na lepiej płatną w innym regionie, w obliczu wyższych kosztów życia kalkulują, czy nie lepiej jednak pozostać w obecnym miejscu zamieszkania i pracy.
Dość istotną barierą rozwojową jest też niedostatek wiedzy o sytuacji panującej na lokalnych rynkach. Brak informacji jest szczególnie ważny w przypadku lokalnych władz. Mając pełną wiedzę o potrzebach lokalnego biznesu mogą one wcześniej reagować na zmieniające się realia, np. dopasowując ofertę edukacyjną w regionie tak, by zapewnić stały dopływ pracowników o konkretnych umiejętnościach. Inna sprawa to nieogłaszanie przez wielu lokalnych przedsiębiorców informacji o wakatach. O tym, że powstaje nowe lub zwolniło się istniejące stanowisko pracy, w wielu przypadkach dowiadujemy się drogą nieformalną, rzadziej zaś – znajdując ogłoszenie w prasie lub internecie. Wykorzystywanie do tego mediów elektronicznych przez małe i średnie firmy nie jest jeszcze w Polsce popularną praktyką.
Z drugiej strony wielu pracodawców nie chce korzystać z pośrednictwa urzędów pracy, z uwagi na związane z tym patologie. Dość często na przykład do pracodawców wysyłano bowiem osoby, które nie szukały pracy i informowały o tym dopiero podczas rozmów kwalifikacyjnych. Należy jednak pamiętać, że wciąż dla ogromnej grupy osób, w szczególności o niskich kwalifikacjach i długotrwale pozostających bez pracy, to właśnie urzędy pracy są głównym źródłem informacji na temat sytuacji na lokalnym rynku. Gdy więc trafia tam jedynie ułamek ofert pracy, prawdopodobieństwo znalezienia zatrudnienia przez najmniej mobilnych jest jeszcze mniejsze.
Niedostateczna liczba miejsc pracy w regionie sprzyja natomiast wyjazdom za granicę. Wielu młodych wyjeżdża z rodzinnych miejscowości na studia, po których ukończeniu zostają w tym nowym miejscu. Konsekwencją migracji, a co za tym idzie – kurczenia się zasobów pracy, oraz starzenia się lokalnych społeczności może być uszczuplenie wpływów lokalnych budżetów. Powoduje to zmniejszenie finansowania potrzeb społeczności lokalnej czy inwestycji.
Czasem barierą utrudniającą zapewnienie równowagi na lokalnym rynku pracy jest mała elastyczność płac (zwracają na to uwagę m.in. prof. Marek Góra i prof. Urszula Sztanderska w raporcie „Wprowadzenie do analizy lokalnego rynku pracy”). Pracodawcy jako główną przyczynę zaburzenia równowagi między popytem na pracę a jej podażą wskazują najczęściej brak potencjalnych pracowników, podczas gdy często winna jest niska płaca, którą za pracę oferują. Okresowe niedobory osób o konkretnych kwalifikacjach można w niektórych przypadkach zniwelować, jeśli pracodawcy podniosą płace. Sytuacja się poprawi, gdy pracownikom będzie opłacało nauczyć się czegoś nowego czy w ogóle zdecydować się na podjęcie pracy.
Sytuację wielu pracowników lub kandydatów na pracowników komplikują też problemy z dojazdem. Poziom rozwoju transportu publicznego ma wielki wpływ na lokalny rynek pracy. To, jak wiele jest miejscowości słabo skomunikowanych z resztą regionu, wpływa na podejmowanie pracy poza miejscem zamieszkania.
Lokalny to także globalny
Lokalne rynki zatrudnienia też podlegają trendom i mechanizmom, które znane są z rynku krajowego czy rynków światowych. Także na nich obowiązuje prawo podaży czy prawo popytu na pracę, choć inna jest sytuacja poszukującego pracy w Warszawie, a inna np. w Bartoszycach. Dlatego tak ważne jest, by analizując sytuację na rynku pracy oraz projektując nowe rozwiązania brać pod uwagę nie tylko sytuację ogólnokrajową, ale także uwarunkowania lokalne.
Polityka wobec rynku pracy wciąż jest tworzona na szczeblu krajowym. Jej założenia wypracowywane są w ministerstwie pracy, natomiast miejscem realizacji są powiaty oraz podmioty lokalne (powiatowe urzędy pracy, pracodawcy, bezrobotni, lokalne agencje zatrudnienia itd.).
Tymczasem ta polityka powinna być przedmiotem szerokich konsultacji wszystkich zainteresowanych środowisk. Warto tu wspomnieć, że niedawna nowelizacja ustawy o urzędach pracy zakłada zwiększenie środków na badania i analizy oraz programy regionalne.
Programy „szyte na miarę” to dobry krok w kierunku wyrównania szans rozwojowych oraz poprawy sytuacji niektórych obszarów Polski. Ze statystyką warto dyskutować, a twarde dane zestawiać w rozmaitych konfiguracjach (przestrzennych, personalnych czy regionalnych), by otrzymać obraz, który nie spłaszcza rzeczywistości.
*Marzena Haponiuk – analityk ds. rynku pracy i polityki społecznej w Instytucie Obywatelskim
*Korzystałam z analizy „Wprowadzenie do analizy lokalnego rynku pracy” autorstwa prof. Marka Góry i prof. Urszuli Sztanderskiej wydanej przez Departament Analiz Ekonomicznych i Prognoz Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, Warszawa 2006.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.