Prawo Gogola: Artykuł XVIII. O wznoszeniu budynków rządowych

"Martwe dusze"| Cziczikow| Mikołaj Gogol| Mirgorod| Rosja carska

Prawo Gogola: Artykuł XVIII. O wznoszeniu budynków rządowych
Mirgorod - ratusz (zdjęcie współczesne). Foto: Wikimedia Commons

Ilekroć widzimy jak powstaje obiekt stawiany za pieniądze publiczne, tylekroć sądzimy, że – gdzie jak gdzie – ale tu wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, zwłaszcza wygląd, koszty i terminy. Są przecież przetargi, gwarancje, kary umowne, i tak dalej... Gdyby poszukać w Gogolowym pisaniu czegoś, co nas w tym dobrym mniemaniu utwierdzi, znajdziemy bez trudu stosowny fragment w „Martwych duszach”.

Oto powieściowy Cziczikow zmierza ze swym kontrahentem do sądu, by sformalizować zakup kolejnej partii „chłopków”, ściślej biorąc, ich zapisanych na papierze dusz. Kroczymy więc za nimi ulicami miasta NN, by dotrzeć do placu z instytucjami rządowymi. Tam stajemy przed „wielkim dwupiętrowym murowanym domem, całkiem białym jak kreda, prawdopodobnie celem usymbolizowania czystości duchowej mieszczących się tam urzędów”. Czyżby u Gogola zawsze było tak dostojnie, tak sieriozno? Sprawdźmy…

Inne miasto, o którym nieraz Gogol pisał, to Mirgorod, w którym mieszkali kiedyś jego dziadkowie – znał je dobrze i często umieszczał w swoich opowiadaniach. Pośród budynków godnych uwagi wyróżnił jeden, pisząc: „Jestem jednak zdania, że nie ma w Mirgorodzie ładniejszego domu nad sąd powiatowy. Nic to mnie nie obchodzi, czy jest dębowy, czy brzozowy, grunt, proszę państwa, że ma osiem okien!”. Również i tym razem pisarz odnotował jego barwę („wymalowany jest na kolor granitu”), chociaż nie pokusił się o jej wyjaśnienie (skoro granit, mocna skała, może szło o równie twardą walkę z bezprawiem?). Byłem tam kiedyś na miejscu, widziałem na własne oczy – sąd stoi nadal przy głównej ulicy, tyle że wygląda całkiem inaczej: jest murowany, obłożony czerwoną cegłą, ma znacznie więcej okien. Tyle stan obecny, a nam znowu przychodzi cofnąć się o dwa wieki… Gogol odrywa wzrok od frontonu, i spogląda wyżej, stwierdzając: „Dach jego jest dranicowy”. Pamiętając o wcześniejszych objaśnieniach, mamy prawo zapytać o kolor tych deseczek. Okazuje się, że dach, owszem, miał mieć swój kolor, i to całkiem wyrazisty, ale nic z tego nie wyszło. Gdzie przyczyna? Może deszcze? Albo klimat? Fachowcy do niczego? Odpowiedź jest prosta: zawinili ludzie, ale nie malarze. Kto więc? Pod latarnię bywa najciemniej: otóż dach „byłby nawet pomalowany na czerwono, gdyby nie kanceliści sądowi, którzy zjedli olej przygotowany do malowania, zaprawiwszy go cebulą; stało się to jakby nieumyślnie w Wielki Post – i dach pozostał niepomalowany”. Tak to drzewiej zdarzało się w Mirgorodzie… Ze spraw współczesnych dodam jeno, że tamtejszy sąd jest teraz przyćmiony przez inny budynek – imponującą siedzibę urzędu skarbowego. Choć stałem przed nim dość długo, nie dostrzegłem wówczas (rok 2007) ani jednej żywej podatniczej duszy, którą to obserwację przedkładam uwadze profesora Balcerowicza wspomagającego władze Ukrainy w reformie systemu fiskalnego.

Pisałem już wcześniej o efektownej karierze Cziczikowa jako celnika. Zanim trafił do służby na granicy, przyszło mu uczestniczyć w pracach „komisji budowlanej jakiegoś rządowego, bardzo ważnego budynku”. Z relacji Gogola wynika, że „komisja niezwłocznie przystąpiła do pracy”. Nie podejmę się szczegółowego wyjaśnienia, co wtedy w Rosji znaczyło słowo „niezwłocznie”, a to dlatego, że całkiem niedawno to słowo dostąpiło u nas szczególnej uwagi, co więcej, niektórzy jego prominentni interpretatorzy prezentują pomysły na tyle oryginalne, że sam Gogol – słuchacz porządnego kursu prawa w prywatnym liceum fundacji księcia Bezborodki – mocno by się zdziwił. W każdym razie, gdyby ktoś zechciał z szybkiego startu owego ciała kolegialnego wnioskować o podobnym tempie jego prac i rychłym oddaniu obiektu do użytku – doznałby srogiego zawodu. Otóż komisja trudziła się równo sześć lat. Ale jednak budowla powstała? – dopytujemy ufnie, gotowi przystać na tę zwłokę. Obok kategorycznej odpowiedzi, dostaniemy też dalece mniej jednoznaczne wersje żałosnego stanu rzeczy – jego podsumowanie, na kształt protokołu z wizji lokalnej, wygląda u Gogola następująco: „czy to klimat stał na przeszkodzie, czy coś innego, czy też budulec był już taki, dość że budynek rządowy w żaden sposób nie mógł wznieść się nad fundamenty”. Jak usłyszeliśmy, żaden z wariantów szczęśliwie nie wskazywał na zawinienie ludzi. Badawczy instynkt Gogola nie został jednak uśpiony – wcześniej kazał patrzeć wyżej, na dachy, teraz radził rozejrzeć się wokół, poza płot okalający plac budowy. Wynik tego oglądu przyniósł nieoczekiwane efekty. Wyszło na to, że „na innych końcach miasta każdy z członków komisji postawił sobie ładną kamienicę: widocznie grunt tam był lepszy”. Nie trzeba dodawać, że Cziczikow, jako „jeden z najczynniejszych członków” owej rządowej komisji budowlanej, był również pośród owych energicznych prywatnych inwestorów.

Jaki był finał tej historii? Przyszedł nowy szef. „Zaczęły się rugi. Urzędnicy zostali zawieszeni w czynnościach”, z Cziczikowem włącznie. Wszystkim odebrano kamienice, jemu też. „Wszyscy porządnie oberwali, a Cziczikow najbardziej”. Po jakimś czasie „wielu z dawnych urzędników wróciło na drogę cnoty i przyjęto ich znowu na służbę”. Za wyjątkiem naszego bohatera („Twarz jego ni z tego, ni z owego, pomimo miłego wyrazu, nie spodobała się naczelnikowi”). Po licznych staraniach uzyskał w końcu „zniszczenie splamionego zapisu służby” po „odmalowaniu w żywych barwach wzruszającego losu nieszczęsnej rodziny Cziczikowa, której ten na szczęście nie posiadał”.

Tak to dzięki niezłym referencjom Paweł Cz. mógł z powodzeniem poszukać gdzie indziej miejsca dla swej urzędniczej kariery tudzież rozpowiadać, że dane mu było w przeszłości cierpieć w imię prawdy. I trudno mu odmówić racji, nikt bowiem nie zaprzeczy, że rządowa budowla, którą miał wznieść za swojej kadencji, nijak wtedy nie powstała. Byłoby jednak bardziej budujące, gdyby sam tę prawdę odkrył…

*Marian Sworzeń -  ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu, ostatnio wydał „Opis krainy Gog”

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.