Prawo Gogola: Artykuł XXXVIII. O pośrednictwie matrymonialnym

"Ożenek"| Mikołaj Gogol| Podkolesin| swatka| Vladimir Nabokov

Prawo Gogola: Artykuł XXXVIII. O pośrednictwie matrymonialnym
Ożenek, Teatr TV 1976. Od lewej: Kazimierz Brusikiewicz, Jan Kobuszewski, Wojciech Pokora, Ryszard Nawrocki

Pytanie o prawny aspekt narzeczeństwa jest dalece teoretyczne, bowiem już w czasach rzymskich sponsalia, acz uroczyste, nie rodziły zobowiązania do ożenku. I tak zostało na wieki, co nie znaczy, że doktryna prawa małżeńskiego nie poświęciła tej instytucji odpowiedniej uwagi. Z pewnością jednak na dalszym planie, w dyskretnym ukryciu, pozostawali pośrednicy, którzy od dawien dawna odpłatnie trudnili się wyszukiwaniem odpowiednich partii. Prawdopodobnie z racji specyfiki usług, ich działalność nie była nigdy regulowana ustawowo. I tak jest do dzisiaj…

To, że pośrednicy są w cieniu, nie znaczy, że działają w szarej strefie, jako że – mówię o naszym kraju – biura matrymonialne są ujęte w oficjalnym spisie działalności usługowej w dziale zatytułowanym „Pozostała działalność usługowa”. Przed nimi są astrologowie i spirytyści, zaraz za nimi – firmy zajmujące się badaniem genealogii oraz salony tatuażu. Wygląda więc na to, że zawodowe swatanie zajmuje w układzie PKD stabilne miejsce pośrednie, co nieźle odpowiada realiom naszego życia społecznego, jako że pozycja wróżek jest nieodmiennie mocna, choć ostatnimi czasy całkiem niemałego znaczenia nabiera tatuaż patriotyczny, polegający na ostentacyjnym ujawnianiu tego, co powinno być ukryte w sercu. Wszelako my nie będziemy zajmować się tatuowaniem (ma ono swego XIX-wiecznego klasyka w osobie Cesare Lombroso), lecz swataniem, nie tyle w ujęciu teoretycznym, co historyczno-literackim. Naszym XIX-wiecznym klasykiem tego sercowego tematu będzie Gogol, a przykładem – jego sztuka „Ożenek”.

Według Nabokova jest to „dość niedbała komedia o rozterkach człowieka, który postanowił się ożenić”. Tę nader niechętną notkę opatrzył jeszcze dopowiedzeniem: „Żaden z bohaterów Gogola nie osiągnął zbyt wiele z kobietami”. Nie ulegając zniechęcającym słowom autora „Lolity”, przypatrzmy się pokrótce dziełku Gogola, do dziś często i chętnie wystawianemu…

Oto jesteśmy w pokoju radcy dworu Iwana Podkolesina, kawalera, acz nie do końca przekonanego do pozostania w stanie bezżennym. Tenże miota się pomiędzy zdaniem się na przypadek a posłuchaniem rad zawodowej swatki imieniem Fiokła, której wcześniej zlecił rozpoznanie swych szans. Ta znalazła mu szybko pannę Agafię Kuperdiaginę, córkę kupca z czynszową kamienicą, i przez trzy miesiące nachodziła go, pytając o decyzję, ale Podkolesin nieodmiennie zbywał ją pod różnymi pretekstami – tak też było i tego dnia („Namyślę się, mamuńciu, rozważę. Przyjdź pojutrze.”). Przy wyjściu natknęła się na przyjaciela pana domu, Koczkariowa, którego notabene sama też wyswatała, ten zaś kazał jej zawrócić i raz jeszcze opowiedzieć o zaletach wybranki. Poznawszy szczegóły, w tym jej adres, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i doprowadzić do finału w ekspresowym tempie. Zaczął od przegonienia Fiokły („A idźże, babo! Nic się na tym nie znasz, nie wtrącaj się!”), która odeszła jak niepyszna („Ach ty bezwstydniku! Przecie to nie mężczyzny sprawa.”). Wywiedziawszy się, że u Agafii ma się odbyć coś na kształt parady kandydatów na mężów, Koczkariow nakazał koledze szybko się ubierać i jechać z nim na miejsce. Nie od rzeczy jest tu wiadomość, że owa Fiokła dostała wcześniej odpowiednie zlecenie od Agafii i jej ciotki, i z niego się wywiązała, przedstawiając ofertę niejako hurtową w postaci kilku możliwych narzeczonych, pośród których był również nasz Podkolesin. Nie muszę też dodawać, że wszyscy oni, każdy z osobna, też zlecili Fiokle zajęcie się ich sprawami…

Koczkariow i Podkolesin trafili do domu panny Agafii w momencie, kiedy zaczęli przybywać chętni do żeniaczki. Zamiast szczegółów o kandydatach, niech wystarczy nam informacja, że każdy z nich był mężczyzną na swój sposób ustabilizowanym i życiowo doświadczonym. O ile swatce było obojętne kogo wybierze Agafia, o tyle Koczkariowowi zależało wyłącznie na tym, by wybrała właśnie Podkolesina. Krótko mówiąc, profesjonalistka stawiała na wiele kart, natomiast amator – tylko na jedną. Wszystko przemawiało za tym, że swat z własnego nadania nie będzie miał siły przebicia, ale nie uprzedzajmy faktów…

Zaczęło się posłuchanie z serią pytań i odpowiedzi, a kiedy przyszła kolej na prezentację Podkolesina, Koczkariow przedstawił go rzeczowo jako niezwykle utalentowanego urzędnika, który „znakomicie udoskonalił swój wydział”. Po zakończeniu rewii, nastąpiła przerwa, bo panna i jej ciotka musiały się zastanowić. Wtedy to Koczkariow rozwinął swoje talenty, podkreślając szlacheckie pochodzenie swego protegowanego i przedstawiając wszystkich konkurentów, za wyjątkiem Podkolesina, w jak najgorszym świetle, zaś zdezorientowanej Agafii poradził, by przegoniła pozostałych panów słowem „Won!” – co też i miało miejsce.

Doszło raz-dwa do oczekiwanych oświadczyn, natychmiast posłano po karetę, by jechać do cerkwi, narzeczona pobiegła przebrać się w suknię weselną, a Koczkariow wyszedł wydać dyspozycje związane ze ślubnym przyjęciem, zostawiając kolegę samego w pokoju. Jak się jednak okazało, kawalerska natura Podkolesina nie doznała najmniejszego szwanku. Niewiele się zastanawiając, wszedł na parapet, wyskoczył przez okno i odjechał dorożką.

Końcówka sztuki to bezlitosne drwiny Fiokły z samozwańca: „Co? Macie go – tego, co to sprawę umie poprowadzić! Bez swatki potrafi wesele urządzić.”. Gdy zdeprymowany Koczkariow jest gotów wybiec, by szukać zbiega i sprowadzić go powrotem, Fiokła wybija mu to z głowy, rzucając z wyżyn profesjonalizmu: „Idź! Spróbuj! Swatowskiej branży nie znasz, czy co? Gdyby jeszcze przez drzwi uciekł – inna sprawa, ale jeśli narzeczony przez okno czmycha, to już moje uszanowanie!”.

Tak oto, bynajmniej nie pośrednio, sprawdziło się – niestety – zdanie Nabokowa, że bohaterowie Gogola nie osiągnęli zbyt wiele z kobietami.

 

*Marian Sworzeń, ur. 1954, prawnik, pisarz, członek PEN Clubu, ostatnio wydał „Opis krainy Gog”

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.