Państwo, reprezentowane przez prokuraturę i policję, chce znów wywinąć się od wypełnienia podstawowych obowiązków. Od jakiegoś czasu wypuszcza balony próbne, by sprawdzić reakcję obywateli na wycenę sprawiedliwości. Chodzi o podwyższenie kwoty, po przekroczeniu której zabór mienia z wykroczenia staje się przestępstwem. Teraz jest 250 zł, ma być 1000 zł i więcej.
Państwo to my, bo to my utrzymujemy je z podatków, aby chroniło nas i zapewniało bezpieczeństwo. Prokurator i policjant to tylko opłacone sługi, wyznaczone nam do obrony przed złem i do codziennej pomocy. Jako żywo nie możemy tego zrozumieć, o czym świadczy bezwolne przyzwolenie na idące w setki tysięcy, rażące i „tylko” pospolite błędy, pomyłki, zaniedbania i zaniechania aparatu bezpieczeństwa i sprawiedliwości.
Jednak próba wmówienia nam, że sprawiedliwość powinna kierować się, i każda dziedzina życia także, rygorystycznym rachunkiem ekonomicznym jest już bezeceństwem niesłychanym.
Bezczelną demagogię można zwalczać demagogią. Na przykład sprawiedliwości odpowiedzieć przykładem szkolnictwa. Bo jeśli głównie o pieniądze państwu naszemu chodzi, to może lepiej urządzać paroletnim dzieciom badania IQ i od samego zarania ich kariery szkolnej posortować.
Głąbów przyuczać do łopaty, średniaków kształcić na subiektów i ekspedientki oraz zdolnych, lecz leniwych geniuszy od razu do prokuratury i policji szkolić. Ileż można byłoby zaoszczędzić wtedy na nauczaniu całek i logarytmów, sonetów Mickiewicza i patriotycznych momentów z historii? Odpowiedź jest oczywista – krocie!
W ostatnich latach ofiarami zabójstw pada w Polsce ok. 700 osób rocznie. Jeśli przyjąć, że krąg najbliższej rodziny, krewnych oraz bliskich znajomych liczy np. 100 osób, to bezpośrednią krzywdę osobistą ponosi w Polsce co roku, w wyniku morderstw, ok. 70 tys. osób. Ich strata jest nie do opisania oraz niewymierna, ale to skala mikroskopijna na tle kłopotów Polaków z przestępczością drobną, bezczelną i praktycznie bezkarną. Taką jak choćby spuszczanie przez złodziei paliwa z baków, a przez bandziorów manta pasażerom komunikacji miejskiej.
Jeśli zatem ktoś przywołuje przykład badania kodu DNA, za kilka tysięcy złotych, jako zbyt kosztowny dla ustalenia złodzieja przedmiotu o wartości kilkuset złotych, to zasadne jest pytanie systemowe. Czy odstąpienie od takiej czynności, w razie przyjęcia, że jest to jedynie banalne wykroczenie, przyniesie państwu i społeczeństwu oszczędności, czy też przysporzy kolejnych nieszczęść w przyszłości? Pytanie było retoryczne. Jednak samo posłużenie się takim przykładem w dyskusji nad „wyceną przestępstwa”, i w staraniach o nic więcej jak tylko własny spokój i wygodę świadczy, że głębsze myślenie obce jest autorom propozycji.
Warto zatem wyrazić to expressis verbis. Nie czas jeszcze w Polsce na folgowanie policji, prokuraturze i sądom, a także ustawodawcy i rządowi. Gdy nadal zbyt wiele się w Polsce nie udaje, lub nie do końca udaje, próba popuszczenia cugli „władzy” i obniżenia poczucia bezpieczeństwa obywateli jest w oględnych słowach nieodpowiedzialnością. Więcej – jest skandalem.
Już tylko z poczucia obowiązku dodać należy, że obniżanie złodziejom normy nie spełnia warunków racjonalności we wszystkich możliwych kategoriach – społecznych, ekonomicznych, politycznych, kulturowych, obyczajowych.
Nadal przytłoczeni jesteśmy obezwładniającą bylejakością działania praktycznie wszystkich struktur państwowych, a państwo zamiast wyrażać skruchę i poprawiać się na potęgę, sięga do formalnych forteli. Ciągle próbuje nas na swe sztuczki nabierać.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.