Sądownictwo w projekcie konstytucji Prawa i Sprawiedliwości
Jarosław Kaczyński| Konstytycja| Krajowa Rada Sądownictwa| NIK| Prawo i Sprawiedliwość| Prezydent| Rada do Spraw Sądownictwa| Rada Ministrów| RPO| RPP| sądownictwo| Trybunał Konstytucyjny
Po liście prezesów sądów Najwyższego, Naczelnego Administracyjnego i Trybunału Konstytucyjnego, oburzonych atakiem Jarosława Kaczyńskiego na sędziów, sądownictwo i w gruncie rzeczy na porządek prawny i konstytucyjny państwa warto otwarcie powiedzieć, że nie była to (prezesa PiS) wypowiedź przypadkowa, gdy uniesiony nastrojem chwili zapędził się o jedno zdanie za daleko.
Wypowiedzi polityków trzeba rozumieć dosłownie. Szczególnie wtedy, gdy tyczą się filarów państwa, z których jednym jest władza sądownicza, ufundowana na zasadzie niezależności i niezawisłości. Stan ten gwarantuje podstawowy dokument – konstytucja.
Atak na sądy jest w gruncie rzeczy słownym, miejmy nadzieję że tylko – atakiem na konstytucję. Jeśli jednak ktoś w naiwnej wierze uznaje, że są to jedynie słowa, to zapewniam, że się myli. Wystarczy sięgnąć do dostępnych dokumentów.
Dokumenty polityczne należy czytać bardzo uważnie. Zazwyczaj publiczność ocenia intencje polityków i ugrupowań politycznych po spektakularnych konferencjach prasowych, połajankach czy bulwersujących wywiadach. Nic bardziej mylnego – prawdziwe cele kryją się w projektach politycznych. Najbardziej wyrazistym, najtrudniejszym zarazem jest projekt państwa, który trzeba odczytywać z dokumentów programowych partii.
W przypadku Prawa i Sprawiedliwości został sporządzony i ogłoszony w styczniu 2010 roku projekt noszący tytuł „Projekt nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej”. Trzeba stwierdzić, że jest to program całkowitej przebudowy państwa, projekt skrojony wtedy pod oczekiwaną wówczas reelekcję Lecha Kaczyńskiego, napisany po przykrych doświadczeniach z rządem Platformy Obywatelskiej i – wcześniej – koalicji z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin.
Nie będę tu relacjonował wszystkich zamiarów wzmocnienia władzy prezydenta, osłabienia roli parlamentu i Rady Ministrów, niektórych konstytucyjnych gwarancji (np. pozycji RPO i NIK), możliwości użycia wojska w przypadku „poważnych zamieszek zagrażających bezpieczeństwu państwa lub porządkowi publicznemu”, likwidacji Rady Polityki Pieniężnej, możliwości zwiększonej kontroli nad systemem finansów publicznych itd.
Skupmy się tutaj na instytucjach wymiaru sprawiedliwości i ochrony konstytucji, jeśli chodzi o inne szczegóły, odsyłam do mojego własnego tekstu sprzed 3,5 roku.
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Konstytucyjny w opinii społecznej jest najbardziej wiarygodną instytucją państwa polskiego. Jest to wielkie osiągnięcie 3 Rzeczpospolitej, którego źródła tkwią w konsekwentnym utrzymywaniu niezależności TK od władz i systemu politycznego z jednej strony, a z drugiej – ponieważ nie jest on zaangażowany w rozstrzyganie spraw doraźnych, zatem nie ma wobec niego oczekiwań podobnych jak wobec władz sądowniczych różnych stopni. Trybunał nie należy w odbiorze publicznym do systemu władzy, ani sądowniczej, ani legislacyjnej, ani – tym bardziej – wykonawczej. On jest ponad nimi. Jest też – jako instancja ostateczna, trochę osobny i tajemniczy. Publiczność zagląda do środka tylko w momentach napięć politycznych, w których świat polityczny, a w ślad za nim społeczeństwo, liczą na jego rolę arbitra.
Ta niezależność TK powodowała niekiedy chęć wpłynięcia na jego działalność przez powoływanie sędziów bardziej politycznych, niż merytorycznych. Autorzy omawianego projektu nie chcą zdać się w tej materii na przypadek i znaleźli rozwiązanie. Obecnie „Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Ponowny wybór do składu Trybunału jest niedopuszczalny.”
Projekt PiS: ”Trybunał Konstytucyjny składa się z 18 sędziów. ...Sędziego Trybunału Konstytucyjnego powołują, w przypadku zwolnienia urzędu sędziowskiego, kolejno: Prezydent Rzeczypospolitej, Sejm i Senat spośród osób nieskazitelnego charakteru wyróżniających się wiedzą i doświadczeniem prawniczym. Sejm lub Senat powołuje sędziego Trybunału Konstytucyjnego bezwzględną większością głosów.”
Wybór prezesa obecnie:
„Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego”.
A według PiS? Nic nie może być pozostawione przypadkowi:
„Prezydent Rzeczypospolitej powołuje spośród sędziów Trybunału Konstytucyjnego jego Prezesa i dwóch wiceprezesów. Funkcje te sprawują oni przez okres 4 lat od dnia powołania, lecz nie dłużej niż do końca sprawowania urzędu sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Tę samą funkcję można pełnić tylko raz.”
Sądownictwo
Fundamentalnym filarem państwa prawa jest niezależne sądownictwo. W demokratycznym systemie stanowi ono poważny kłopot, ogranicza bowiem woluntaryzm rządzących. Niezależny sędzia może zatrzymać całą machinę państwową, może uprzeć się i nie zechcieć realizować doraźnych celów politycznych władzy. Jest na to rada i Prawo i Sprawiedliwość to remedium odkryło. Według projektu PiS „sędziego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady do Spraw Sądownictwa, wskazując sąd, w którym osoba powołana sprawuje urząd sędziowski.”. Sędzią ma się być dożywotnio, chyba, że „Sędzia, którego dotychczasowe postępowanie świadczy o niezdolności lub braku woli rzetelnego sprawowania urzędu, może zostać złożony z urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej na wniosek Rady do Spraw Sądownictwa wyrażony w uchwale podjętej większością 3/5 ustawowej liczby członków Rady po przeprowadzeniu określonego w ustawie postępowania z udziałem osoby, której dotyczy. Akt Prezydenta Rzeczypospolitej nie podlega zaskarżeniu. ”
Według obowiązującej konstytucji na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów stoi Krajowa Rada Sądownictwa, któą miałaby zastąpić nowa Rada. KRS składa się z: „Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, Ministra Sprawiedliwości, Prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego i osoby powołanej przez Prezydenta Rzeczypospolitej, piętnastu członków wybranych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych, czterech członków wybranych przez Sejm spośród posłów oraz dwóch członków wybranych przez Senat spośród senatorów.” KRS sama wybiera sobie przewodniczącego i zastępców. Z tym składem KRS nie poradzi sobie żaden prezydent, ani prezes jakiejś partii rządzącej.
3/5 oznacza 60% głosów. Policzmy: „Przewodniczącym Rady do Spraw Sądownictwa jest z urzędu Prezydent Rzeczypospolitej, a jego zastępcami są z urzędu Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego i Minister Sprawiedliwości.” Wszyscy powołani przez prezydenta. To daje 4 głosy. „W skład Rady do Spraw Sądownictwa wchodzą ponadto: cztery osoby powołane przez Prezydenta Rzeczypospolitej oraz po dwie osoby powołane, przez Sejm i Senat bezwzględną większością głosów w każdej z izb – spośród osób wyróżniających się wiedzą o wymiarze sprawiedliwości, cztery osoby powołane przez Ministra Sprawiedliwości spośród sędziów wyróżniających się doświadczeniem zawodowym związanym z orzekaniem w instancji odwoławczej przez co najmniej 10 lat.” A zatem na 16 osób w RdSS przynajmniej 11 głosowałoby tak, jak chce prezydent. 12/16 to więcej niż 3/5, a zatem prezydent może mieć pełną gwarancję, że jego wola będzie spełniona.
Przypomnijmy tu, że przytoczone propozycje zawarte w projekcie z 2010 roku były skrojone pod ówczesnego prezydenta i on miał otrzymać tę bardzo rozszerzoną władzę nad sądownictwem. Los chciał inaczej, projekt jednak pozostał i należy do sztandarowych propozycji politycznych partii Jarosława Kaczyńskiego. Można się z nim zapoznać na stronach internetowych Prawa i Sprawiedliwości.
I w tym kontekście analizować nieprzypadkowe słowa prezesa.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.