Technik weterynarii prawnie doradzi
Czy technik weterynarii może bez przygotowania zawodowego zostać dobrze prosperującym prawnikiem? W Polsce się udało.
Tę opowieść powinni przeczytać szczególnie zwolennicy pełnego dostępu do zawodów prawniczych. Dotyczy ona, co prawda, pracy adwokata, ale równie dobrze mógłby to być radca prawny albo notariusz.
Nie pierwszy już raz okazuje się, że Polak potrafi. Tym razem w roli głównej wystąpił przedsiębiorczy i pomysłowy 25-letni technik weterynarii z Dębicy na Podkarpaciu.
Nasz bohater miał problemy ze znalezieniem pracy. Postanowił więc, podobnie jak to uczyniły setki tysięcy Polaków, wyjechać do Irlandii. Przez kolejne trzy lata był tam pracownikiem fizycznym. Przy okazji nauczył się angielskiego. Po powrocie do domu znalazł zatrudnienie w irlandzkiej firmie budującej u nas autostrady.
Jak donosi rzeszowskie wydanie „Gazety Wyborczej”, do jego kompetencji należały sprawy księgowe, kadrowe i organizacyjne. Był też „podręcznym” tłumaczem.
Adwokat? Oczywiście...
Pewnego dnia nasz bohater dowiedział się, że jego pracodawca poszukuje prawnika do prowadzenia kompleksowej obsługi prawnej przedsiębiorstwa. Tym też postanowił się zająć, pokazując dokumenty potwierdzające swoje kompetencje zawodowe.... jako adwokata. Szefowie irlandzkiej firmy dali mu pełnomocnictwa i stosowną podwyżkę. Nasz bohater jeszcze bardziej rozwinął skrzydła prawnicze. Zaczął też służyć poradą pracownikom firmy i ich znajomym. Według relacji lokalnych mediów reprezentował ich interesy w postępowaniach administracyjnych oraz cywilnych. Szło mu na tyle dobrze, że miał już w planach otwarcie własnej kancelarii prawnej w Dębicy. Wybrał nawet lokal na jego siedzibę. Swoje usługi prawnicze – jak donoszą lokalne media – reklamował także w internecie. Jego zawodowe oszustwo nie wyszłoby jednak na jaw, gdyby nie ciekawość i dociekliwość jednego z miejscowych adwokatów, który postanowił sprawdzić „swojego kolegę po fachu” w rejestrze korporacyjnym.
Okazało się, że nasz bohater w nim nie figuruje.
Finał śledztwa
Jak to możliwe, żeby przez tak długi czas nikt się nie zainteresował kompetencjami i legalnością prawniczego interesu Jakuba N.? W wyniku przeprowadzonego przez dębicką prokuraturę śledztwa okazało się, że nasz bohater działał niczym wytrawny agent służb specjalnych, który profesjonalnie buduje swoją tożsamość.
W umiejętny sposób podrabiał odpowiednie dokumenty potwierdzające jego kompetencje adwokackie, tj. dyplomy, zaświadczenia o wpisie na listę i rejestr adwokatów, pieczątki, a nawet podpis dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Rzeszowie. Dotyczyło to także zaświadczenia o wpisie na listę adwokatów Rzeczypospolitej Polskiej wraz z podpisami osób odpowiedzialnych za ten wpis. Jak to robił? Okazuje się, że komputer potrafi wygenerować także i to. Przez internet kupił też sobie łańcuch sędziowski z orłem oraz togę adwokacką. Zrobił sobie służbowe pieczątki. Innymi słowy, pełen profesjonalizm w przygotowaniu do wykonywanego „zawodu” i w działaniu.
Jakub N. przyznał się do zarzucanych mu czynów, czyli do oszustwa i sfałszowania dokumentów. Dobrowolnie poddał się zasądzonej karze. Musi zapłacić 3 tys. zł grzywny i naprawić szkody na rzecz oszukanych firm i osób, oszacowane na kilkadziesiąt tys. zł. Ma na to 2 lata.
Jak przystało na „zawodowca”, w trakcie wykonywania czynności prawnych związanych.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.