Zaświadczenie

awizo| doręczenie per aviso| Kodeks postępowania cywilnego| PESEL| przywrócenie terminu| zaświadczenie

Zaświadczenie

Na moim biurku znalazłem wydruk kolejnej nowelizacji Kodeksu Postępowania Cywilnego, uchwalonej 10 maja 2013 r. No, szybko się uwinęli z tym wprowadzaniem obowiązku podawania PESEL-u w postępowaniu, no ale w końcu to sprawa medialna, nie to co wprowadzenie przepisu o nadawaniu klauzuli pieczątką. Tamto mogło poczekać ponad dwa lata, bo głosów wyborców w tym nie ma. Ale nie o tym chciałem pisać.

Gdy pomysłodawcy na gorąco wypowiadali się w mediach o tym jakie rozwiązania zamierzają wprowadzić traktowałem to jako piarowe lanie wody i licytowanie się, kto tu jest lepszy dla biednych pokrzywdzonych wyborców. Gdy projekt trafił do sejmu, uznałem go za kontynuację bicia piany, które nie ma szansy przejścia przez proces legislacyjny, że legislatorzy i eksperci sejmowi wybiją panom posłom z głowy ich księżycowe pomysły. I oto mam teraz te przepisy przed sobą i czytam je chyba dziesiąty raz z rzędu próbując zrozumieć, jak należy je stosować. I jakoś nic sensownego mi nie wychodzi.

Weźmy na warsztat pierwszy z brzegu przepis, czyli nowo dodany §5 artykułu 139 kpc, czyli owego niesławnego przepisu o doręczeniach przez podwójne awizo. Panowie i panie ustawodawcowie napisali w nim, że:

 

"Na wniosek strony sąd, lub referendarz sądowy na posiedzeniu niejawnym wydaje zaświadczenie, w którym stwierdza, że wyrok zaoczny lub nakaz zapłaty został uznany za doręczony na oznaczony adres w trybie określonym w §1".

 

W czym problem? Ano zacznijmy od pytania, czym jest to "zaświadczenie". W jakim trybie następuje jego wydanie, jaką formę prawną przybiera? Skoro jego wydanie ma nastąpić przez sąd i na posiedzeniu niejawnym to znaczy, że musi ono być orzeczeniem. Wszak posiedzenie niejawne odbywa się w celu wydania orzeczenia wówczas, gdy Kodeks nie wymaga przeprowadzenia rozprawy. A skoro jest to orzeczenie, to znaczy, że stronie, która wnosi o jego wydanie należy doręczyć je w odpisie (art. 140 kpc), a oryginał pozostawić w aktach. Jako że nie służy na nie zażalenie (nie jest wymienione w art. 394 kpc) staje się ono prawomocne z chwilą wydania (art. 363 kpc) i można domagać się wydania postanowienia stwierdzającego prawomocność zaświadczenia (art. 364 kpc). Jednocześnie nie wolno w nim zrobić żadnego błędu, bo do zaświadczeń nie stosuje się przepisów o sprostowaniu, brak jest bowiem odpowiednika art. 361 kpc który odsyłałby do odpowiednich przepisów o wyrokach...

Dość. Coraz bardziej zmierzamy do absurdu. Znacznie prostszym rozwiązaniem problemu jest przyjęcie, że państwo prawouchwalacze nie mieli zamiaru tworzyć nowego rodzaju orzeczenia, tylko po prostu nie wiedzieli co to znaczy "na posiedzeniu niejawnym", a że ładnie brzmiało to tak uchwalili. Przyjmijmy więc, że wydanie owego zaświadczenia to tylko czynność techniczna, a zaświadczenie to nie orzeczenie tylko kartka papieru, na której napisano, że nakaz zapłaty uznano za doręczony na taki to a taki adres. Co oczywiście czyni ową konstrukcję jeszcze bardziej abstrakcyjną i oderwaną od reszty kodeksu, do tego stopnia, że trudno nawet ją komentować na tej płaszczyźnie. Nowotwór prawny, wrzód na kodeksie, obce ciało... trudno znaleźć odpowiednie określenie dla tego "wynalazku". I co gorsza to nie koniec radosnej twórczości, bo gdy dłużnik otrzyma już owo zaświadczenie zabawa wcale się nie kończy. Zgodnie z nowym art 820(3) kpc na podstawie tego zaświadczenia może on zażądać od komornika zawieszenia postępowania egzekucyjnego, jeżeli okaże się, że adres, na który dokonywano doręczenia, jest inny niż ustalony w toku postępowania egzekucyjnego. I tu wracamy do punktu wyjścia. Aby móc dalej egzekwować należność wierzyciel musi przedstawić zaświadczenie, że doręczenie było prawidłowe. Zaświadczenie, które oczywiście wydaje sąd lub referendarz sądowy na posiedzeniu niejawnym... i że tak się zapytam, a co wtedy, gdy dłużnik nie zgodzi się z zawartym w zaświadczeniu stanowiskiem sądu, że doręczenie było prawidłowe?

Niewątpliwie problem błędnych doręczeń istnieje i wymaga rozwiązania, ale niekoniecznie w taki sposób, jak to ustawodawcy postanowili. Nie poprzez tworzenie zupełnie nowych i nieznanych dotąd konstrukcji prawnych w sytuacji, gdy wystarczyło dokonać adaptacji istniejących. Nic nie stało na przeszkodzie temu, by poszukując rozwiązania sięgnąć do przepisów o przywróceniu terminu, tworząc na ich bazie wniosek o "przywrócenie" doręczenia, którego przesłanką byłoby wykazanie, iż dokonane doręczenie zastępcze jest nieskuteczne. Na czas takiego postępowania możliwe byłoby wstrzymanie przez sąd wykonania orzeczenia, a uwzględniając wniosek sąd zarządzałby ponowne doręczenie orzeczenia (o ile ono jeszcze nie nastąpiło), i w razie potrzeby zawieszał postępowanie egzekucyjne lub wprost uchylał klauzulę wykonalności. Skutek dokładnie ten sam, a o ile prościej...
Sub iudice

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.