Cenzura i rynki

ceny gwarantowane| cenzura| Chiny| FAO| zboże

Cenzura i rynki

Cenzura wpływa nie tylko na poczucie wolności, stan umysłów i wybory czysto polityczne, ale też kłaść się może cieniem nad rynkami. Na pierwszy rzut oka związek wydaje się mało oczywisty, ale że istnieje nie ma wątpliwości. Tym jest silniejszy, im mocniejsi cenzorzy działający w potężnym państwie.

Przykładu mało smakowitego, dosłownie i w przenośni, dostarczają Chiny. Kluczowym elementem bieżących zabezpieczeń gospodarczych są w każdym państwie zapasy, a w tym zwłaszcza zapasy żywności. Z uwagi na liczbę ludności największe zapasy żywności, w tym zbóż utrzymują Chiny. Wg ocen FAO (Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa), łączne światowe zapasy wszelkich zbóż osiągną na koniec tegorocznego sezonu zbiorów 645 mln ton, z czego 250 mln ton to ilości przechowywane przez Chiny.

Każda istotniejsza zmiana stanu zapasów w tym państwie prowadzi zatem do natychmiastowego ożywienia na giełdach zbożowych, a w skrajnych wypadkach nawet do tumultu. Duże zmniejszanie zapasów, przy innych czynnikach niezmiennych, oznacza sprzedaż istotnych ilości czekających dotychczas w magazynach i tym samym presję na spadek cen światowych. Powiększanie zapasów, zwłaszcza szybkie, podnosi te ceny.

Wystarczy więc obserwować doniesienia o zbiorach, zużyciu bezpośrednim i na pasze, handlu międzynarodowym oraz wielkości i zmianie zapasów, a ryzyko przeoczenia czegoś ważnego wpływającego na sytuację na rynkach zbożowych świata staje się względnie małe. Rutyna i założenie, że wszystkie elementy działają tak jak w hipotetycznej instrukcji obsługi rynków mogą być jednak zdradliwe.

Pekińska korespondentka „Financial Times” zwróciła ostatnio uwagę na program tamtejszej państwowej telewizji CCTV zatytułowany „Szczury w spichlerzu”. Wykorzystano w nim nagrania z ukrytej kamery dokumentujące działania pracowników państwowych składów zbożowych kupujących z przeznaczeniem na zapasy ryż dawno już zleżały i bardzo pośledni, a więc sprzedawany po solidnie obniżonych cenach. Sprawa nie zasługiwałaby na określenie jej procederem, gdyby nie to, że zdemaskowani pracownicy państwowego skupu dokumentowali te transakcje jako zakupy ryżu właściwej jakości ze świeżych zbiorów w celu okresowej wymiany dokonywanej cyklicznie w silosach.

Chińscy telewidzowie zamiast zdrowych ziaren zobaczyli na ekranach ryż kiełkujący, butwiejący, o „niezdrowym” kolorze. Reporter dodał to, czego widzowie nie mogli poczuć, a mianowicie opis przykrego zapachu, właściwie smrodu. Różnica między niską ceną faktyczną, a sowitą wykazywaną w oficjalnej dokumentacji znajduje oczywiście bardzo prostą drogę do kieszeni uczestników po obu stronach oszustwa.

Technicznie rzecz biorąc, mechanizm polega prawdopodobnie na tym, że przeterminowane zboża usuwane z jednego magazynu przyjmowane są przez inny magazyn finansowany z budżetu. Na papierze rotacja zbóż może być wielka i ciągła, a w rzeczywistości ruszać się  może stale ta sama „dyżurna partia”. Z uwagi na rygory poufności wynikające z interesów państwa utrzymującego nadal bardzo efektywną kontrolę nad gospodarką i społeczeństwem nie bardzo wiadomo, jaki może być potencjalny zakres przedstawionego przez CCTV procederu. Rozsądek i doświadczenie każe jednak domniemywać, że w opłakanym stanie może być nawet większość z ćwierć miliarda chińskich zapasów zbożowych, choć dowodów na takie supozycje nie ma.

Gdyby taka ocena była prawdziwa lub bliska prawdy, to po hipotetycznym ujawnieniu skali szwindli światowe rynki zbóż byłyby narażone na zjazdy i wystrzały w górę podobne do harców na kolejce górskiej. Władze chińskie zmuszone zostałyby do bardzo dużego importu w celu uzupełnienia zapasów pełnowartościowego ziarna. To musiałoby doprowadzić do silnego wzrostu cen, bo podaż ziarna jest w krótkich i średnich okresach dość stabilna i nie rośnie na pstryknięcie palca.

FAO twierdzi (FAO Cereal Supply and Demand Brief, 2 kwietnia 2015), że globalna produkcja wszystkich zbóż (pszenica, kukurydza, ryż, żyto, jęczmień itd.) wyniosła w 2014 r. 2 544 mln ton i była większa w porównaniu z rokiem poprzednim o 1 proc., tj. zaledwie o 25 mln ton. Jeśli wydaje się komuś na podstawie tej robiącej wrażenie wielkości, że pozyskujemy na świecie jakieś nieprzebrane ilości zbóż, to warto podać, że per capita jest to 350 kilogramów rocznie, a więc 1 kilogram dziennie, przy czym większość przeznaczana jest jednak na pasze dla zwierząt i przerabiana jest na biopaliwa. Np. w Polsce pasze to nieco ponad 60 proc. zużycia zbóż.

Państwo zachowuje w Chinach system gwarantowanych cen minimalnych na zboża, co sprzyja produkcji własnej i dobrostanowi sektora rolnego, ale jest kosztowne dla budżetu państwa, a także problematyczne w szerszych kategoriach ekonomicznych. Dzięki szacunkom sporządzanym przez organy planowania centralnego, władze państwowe zdają sobie sprawę, że brak wystarczających połaci ziemi uprawnej dobrej jakości oraz deficyt wody to czynniki uniemożliwiające zapewnienie Chinom samowystarczalności zbożowej, chyba że odbywać się to będzie kosztem dewastującego wpływu na i tak znękane już środowisko. Pojawiają się tam zatem głosy, że chińscy rolnicy powinni skupiać się na uprawach pracochłonnych, kosztem zbóż, które można byłoby importować.

Nie wiadomo, jaka jest rzeczywista jakość chińskich zapasów zbożowych. Ofensywa walki z korupcją prowadzona przez władze w Pekinie w połączeniu z wiedzą o ścisłej kontroli wiedzy dawkowanej własnemu społeczeństwu i zagranicy przez tamtejsze media prowadzić może jednak do wniosków, że jest z tym co najmniej nieciekawie, zaś państwo przygotowuje ludzi stopniowo, żeby afera „magazynowa” nie wybuchła zbyt gwałtownie.

Byłaby to wyłącznie ciekawostka opisujące najróżniejsze złe skutki ręcznego sterowania państwem przez jedynie słuszną władzę, gdyby nie potencjalne negatywne konsekwencje dla wszystkich uczestników światowego rynku zbóż, w tym w jakimś stopniu również dla Polski.
Studio Opinii

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.