A. Gwiżdż: O Trybunale Konstytucyjnym w Drugiej Rzeczypospolitej

Chrześcijańska Demokracja| Hans Kelsen| Konstytucja Marcowa| Narodowa Demokracja| sanacja| Sejm Ustawodawczy| Straż Praw| Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe| Trybunał Konstytucyjny| Władysław Leopold Jaworski| Związek Ludowo-Narodowy

A. Gwiżdż: O Trybunale Konstytucyjnym w Drugiej Rzeczypospolitej
Władysław Leopold Jaworski (1865 - 1930), prof. prawa UJ

Uwagi, które przedstawiam stanowić mają niewielki tylko przyczynek do „prehistorii” pozaparlamentarnych organów kontroli konstytucyjności prawa w Polsce. Intencją autora nie jest bynajmniej próba uznania poszukiwań w tym zakresie za zamknięte, ale chodzi o to, aby mogły one być przyjęte jako zachęta do dalszych poszukiwań źródłowych i dalszych przemyśleń. Temat jest rozległy i z pewnością zasługuje na podjęcie badań bardziej gruntownych, obejmujących jeszcze inne fakty i jeszcze inne poglądy, niniejszym szkicem nieobjęte.

W swoim czasie, zabierając głos w sprawie różnych koncepcji trybunałowej kontroli konstytucyjności ustaw w okresie Drugiej Rzeczypospolitej, powiedziałem, że dostrzegam kształtowanie się tych koncepcji w trzech niejako nurtach. Pierwszy z nich wywodziłem od Władysława Leopolda Jaworskiego, dla którego postulat utworzenia zorganizowanego systemu kontroli konstytucyjności prawa wydał mi się postulatem natury, jak to określiłem, „estetycznej”. Był bowiem dla niego niezbędny z uwagi na dążenie do tworzenia w pełni spójnego, harmonijnego systemu funkcjonowania mechanizmu państwowego. Sądzę, że myśl tę z pewnymi zastrzeżeniami, o których dalej, można w zasadzie podtrzymać, choć wymaga ona pewnego rozwinięcia. Drugi nurt nazwałem nurtem opozycyjnym, wyrosłym na gruncie walk politycznych, zwłaszcza drugiej połowy lat dwudziestych. Wydaje się nie ulegać wątpliwości, że w tym czasie postulat ukonstytuowania określonego systemu kontroli konstytucyjności ustaw, w postaci Trybunału Konstytucyjnego był w ustach działaczy opozycyjnych ugrupowań prawicowych — postulatem, wywiedzionym nie tylko [i może nawet nie tyle] z przesłanek teoretyczno- ustrojowych, ile przede wszystkim z potrzeb prawicy. Traktowany był jako instrument w jej walce politycznej przeciwko obozowi rządzącemu krajem od drugiej połowy lat dwudziestych. I wreszcie był nurt trzeci, który nazwałem wówczas, może trochę zbyt jednostronnie, „sanacyjnym”, dość zresztą nikły i wyrażający się raczej, i to dość skromnie, w doktrynie i w publicystyce konstruujących jakieś koncepcje Trybunału Konstytucyjnego, niż w próbach odpowiadających tym publikacjom konkretnych inicjatyw legislacyjnych. Myślę, że w zasadzie można utrzymać się na razie przy tej klasyfikacji, chociaż wymaga ona już teraz, a w przyszłości wymagać będzie zapewne w jeszcze większej mierze, bardziej pogłębionej refleksji.

Godzi się wszakże spojrzeć na to wszystko w ujęciu także chronologicznym. Otóż pierwsze spostrzeżenie, jakie się w tym układzie nasuwa, to stwierdzenie niemal całkowitej nieobecności postulatu utworzenia Trybunału Konstytucyjnego w dyskusjach na forum Sejmu Ustawodawczego, jakie towarzyszyły pracom Komisji Konstytucyjnej tego Sejmu i poprzedziły uchwalenie Konstytucji w 1921 roku. Uczestników tych dyskusji co prawda nurtował problem zapewnienia konstytucyjności ustawodawstwa, ale jego rozwiązanie widziano raczej w konstrukcji drugiej izby [Senatu] i jego kompetencjach, lub organu o podobnym do Senatu charakterze, jakim według niektórych propozycji miała stać się tzw. Straż Praw. Co prawda pojawił się raz jeden, już w końcowym etapie dyskusji na posiedzeniach plenarnych Sejmu Ustawodawczego, niespodziewany wniosek o zbliżonym charakterze, bo postulujący wyposażenie Sądu Najwyższego w prawo skutecznego orzekania o zgodności ustaw z konstytucją, ale równie niespodziewanie został przez wnioskodawcę natychmiast wycofany. Myślę, że nietrudno wyjaśnić taki stan rzeczy. Trzeba pamiętać, że twórcy konstytucji z 1921 roku kierowali się przede wszystkim ideami zaczerpniętymi głównie z tradycji francuskiej III Republiki, w której modelu ustrojowym nie było przecież miejsca na system pozaparlamentarnej kontroli konstytucyjnej ustaw. Ponadto zaś — odrębne sądownictwo konstytucyjne w Europie stawiało dopiero pierwsze kroki. Powstały wówczas pierwsze europejskie trybunały konstytucyjne: w Austrii [od 1920 roku] i w Czechosłowacji [od 1921 roku]. Nie były zatem jeszcze znane żadne praktyczne, dobre lub złe, efekty ich działalności. Krótko mówiąc: postulat tworzenia trybunałów konstytucyjnych nie tylko nie miał wówczas cech uniwersalności, ale może nawet sama idea tworzenia tak pomyślanych instytucji nie była jeszcze szerzej znana.

Postulat utworzenia trybunału konstytucyjnego pojawia się jednak w literaturze prawno-ustrojowej niemal nazajutrz po wejściu w życie Konstytucji z 17 marca 1921 roku. Najbardziej zdecydowanie wysunął go Władysław Leopold Jaworski, tak w analizach krytycznych, odwołujących się do postanowień Konstytucji Marcowej, jak i w szczególności, w późniejszym terminie, w sposób bardziej rozbudowany, we własnym „autorskim” projekcie konstytucji, ogłoszonym w 1928 roku.

Nazwałem postulaty Jaworskiego postulatami natury „estetycznej”, ponieważ jawią się one jako wyraz tego znaczenia, jakie nadawał on we wszystkich swoich pracach teoretycznych potrzebie budowy takiego systemu prawa, który byłby harmonijny wewnętrznie i wspierany przez dwie fundamentalne idee: równowagi i kontroli.

O konstytucji - pisał - wówczas powiemy, że jest dobrą, jeżeli rozwiązuje w sposób dostateczny problem równowagi lub, jeżeli to samo ujmiemy z innego punktu widzenia, problem kontroli; wyprowadzał stąd m.in. wniosek o potrzebie utworzenia trybunału konstytucyjnego jako czynnika zapewniającego i równowagę i kontrolę:

 

...można by — pisał - przydzielić mu tak orzekanie, czy rozporządzenia władz administracyjnych, zawierające normy ogólne są legalne, jak też i orzekanie a posteriori, czy ustawy już ogłoszone nie sprzeciwiają się Konstytucji.

 

Takie oto było spojrzenie Jaworskiego - polityka konserwatywnego, ale i Jaworskiego — teoretyka, tak blisko i konsekwentnie uprawiającego właściwy normatywizmowi sposób rozumienia prawa. Znamienne przy tym, że na plan pierwszy wysuwał Jaworski potrzebę kontroli zgodności z konstytucją [ale i z ustawami] tych aktów normatywnych, które dziś przyjęło się nazywać „podustawowymi” i dopiero na drugim planie wymieniał kontrolę ustaw z konstytucją. Jakoś ta myśl nie będzie w przyszłości podtrzymywana w wielu późniejszych projektach utworzenia trybunału.

Problem badania zgodności z konstytucją prawa istniejącego, pochodzącego z okresu sprzed 17 marca 1921 roku, wysunął się był wówczas jako nader istotny na tle niezwykle niefortunnego przepisu art. 126 konstytucji10, którego zadaniem miało być zapewne uporządkowanie stosunku ustawodawstwa przedkonstytucyjnego [a to oznaczało głównie - odziedziczonego z systemów prawnych państw zaborczych] do nowej konstytucji, a który - nie wiem, czy przez błędną koncepcję, czy przez błędną redakcję [a może, jak sugerowano niegdyś ... świadomie?] - stał się, jak wiadomo, źródłem wielu niekończących się kontrowersji interpretacyjnych w późniejszych kilkunastu latach. Nie ułatwia rozwiązania tych problemów różnorodność sposobów uprawiania ogólnej refleksji nad prawem, którą do 1926 r. cechowały też jeszcze pewne rozbieżności „post-zaborcze”. Wprowadzone orzecznictwem Sądu Najwyższego odróżnianie - wśród ustaw przedkonstytucyjnych - ustaw sprzecznych z konstytucją od ustaw z nią niezgodnych otworzyło drogę do zupełnie dowolnych praktyk interpretacyjnych, czemu istotnie mógłby zapobiec jakiś organ pozaparlamentarnej kontroli konstytucyjności prawa, gdyby istniał. Można by więc powiedzieć, że ów niefortunny art. 126 niejako wywoływał obiektywnie potrzebę uczynienia czegoś na rzecz ustanowienia trybunału konstytucyjnego lub innego ciała o podobnych kompetencjach, to przecież ta myśl jakoś nie przetarła sobie wówczas drogi do - rozstrzygających o tworzeniu nowych instytucji prawnych - decydujących ośrodków politycznych. Ten stan rzeczy nie ulegał istotniejszym zmianom do połowy 1926 roku.

U progu drugiej połowy lat dwudziestych pojawił się w kształtowaniu koncepcji pozaparlamentarnej kontroli konstytucyjności prawa nowy nurt, który moim zdaniem zasługuje na nazwę nie ogólnie-opozycyjnego, ale ściślej, prawicowo-opozycyjnego. W wyniku majowego zamachu stanu w 1926 roku, narzucony został przez obóz Józefa Piłsudskiego taki układ sił politycznych i przyjęte takie metody sprawowania władzy państwowej, które, jak wiadomo, tylko w początkowym okresie mogły być nader powściągliwie nazywane, według znanego określenia Mirkine-Guetzevitch’a, systemem extra-constitutionnel. Nie tylko sam zbrojny zamach stanu był przecież dziełem przeciw- konstytucyjnym, ale podjęta przez nowe władze nazajutrz po zamachu inicjatywa zmian w Konstytucji z 1921 roku otwierała perspektywę ukształtowania nowego systemu ustrojowego, dalekiego od zasad leżących u podstaw konstytucji, takich jak zasada zwierzchnictwa Narodu, zasada demokracji parlamentarnej i zasada praworządności. Dążeniom takim gotowe były zresztą przeciwstawić się także i lewicowe ugrupowania opozycyjne, ale w jakże różny sposób!

Prawicowe postulaty ustanowienia trybunału konstytucyjnego, jakie pojawiać zaczęły się od 1926 roku, znalazły swój wyraz legislacyjny po raz pierwszy w projektach nowelizacji Konstytucji Marcowej, zgłoszonych kolejno przez Związek Ludowo-Narodowy, Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe oraz Chrześcijańską Demokrację i na koniec wspólnie przez wszystkie te trzy ugrupowania. Proponowane formuły unormowań konstytucyjnych były na ogół podobne i dość ogólnikowe. Proponowano zatem dodać do tekstu Konstytucji RP nowy art. 83a w brzmieniu:

 

Do rozstrzygania o zastosowaniu w poszczególnych wypadkach ustaw budzących wątpliwości konstytucyjne będzie powołany na mocy ustawy osobny Trybunał Konstytucyjny [projekt ZLN] albo to samo, uzupełnione zdaniem:
Ustawa może włączyć do jego kompetencji czynności Trybunału Stanu i Trybunału Kompetencyjnego
[projekt wspólny]. A w innych projektach - dodać nowy ustęp do art. 38 w brzmieniu:
O sprzeczności ustawy z Konstytucją orzeka i ustawy sprzeczne z Konstytucją uchyla Trybunał Konstytucyjny, którego skład i sposób działania określi osobna ustawa [projekt Chrz. Naród.]
O sprzeczności ustawy z Konstytucją decydować będzie Trybunał Konstytucyjny. Osobna ustawa określi organizację, zakres i sposób działania Trybunału Konstytucyjnego [projekt Chrześcijańskiej Demokracji].

 

Nie zostały sporządzone autentyczne sprawozdania z motywów, które kierowały autorami tych propozycji. Z pewnej ogólnikowości proponowanych sformułowań konstytucyjnych wnosić można, że koncepcja utworzenia TK nie była jeszcze „domyślana” do końca, nie była jeszcze dopracowana. Podejmując próbę zrekonstruowania tych motywów na podstawie niektórych fragmentów debaty konstytucyjnej w Sejmie i w Senacie w lipcu 1926 roku oraz na podstawie pozaparlamentarnych, w tym także i późniejszych, wypowiedzi leaderów politycznych prawicy, można uznać, że w całej tej sprawie rozstrzygającą rolę odegrały w szczególności następujące czynniki:

— po pierwsze — wola stworzenia mechanizmu legalnego blokowania niektórych legislacyjnych [zwłaszcza o charakterze socjalnym] inicjatyw tych sejmów, w których prawica nie miała i miała nie mieć głosu decydującego; o to zapewne chodziło Jaworskiemu, gdy pisał:

Trybunał Konstytucyjny przedstawia się jako przeciwwaga wszystkich braków, które z natury tkwią w reprezentacjach, wybranych na podstawie powszechnego i równego prawa głosowania; w podobnym duchu, może jeszcze wyraźniej, pisał Estreicher, określając TK jako:

...czynnik niezależny od prądów politycznych, chwilowo [podkreśl. A.G.] mających górę;

ten sam autor przyznawał, że polemiści, w każdym słowie żądającym ustanowienia Trybunału Konstytucyjnego:

...dopatrywali się wówczas niechęci do reformy rolnej lub innych tego rodzaju celów ;

—  po drugie — wola stworzenia dodatkowego systemu kontroli nad działalnością legislacyjną organów władzy wykonawczej [zwłaszcza co się tyczy rozporządzeń Prezydenta z mocą ustawy], która od 1926 roku znalazła się - i to na długo — w rękach obozu przeciwników politycznych prawicy; ten moment podniósł w debacie sejmowej np. Władysław Konopczyński.

Sądzić więc należy, że o stanowisku ugrupowań prawicowych wobec sprawy utworzenia Trybunału Konstytucyjnego przesądziły już wtedy nie — jak u teoretyków — przejawy troski o spójność systemu prawa, gwarancje przestrzegania konstytucji [jaka by ona nie była], ale przeciwnie czynniki związane bezpośrednio z potrzebami walki politycznej przeciwko przedsięwzięciom [np. z zakresem ochrony praw socjalnych obywateli], zagrażającym interesom środowisk reprezentowanych przez te ugrupowania, a aktualnie, konkretnie od 1926 roku, przeciwko systemowi politycznemu stronników Józefa Piłsudskiego [„sanacji”]. I takie było moim zdaniem oblicze owego nurtu prawicowo- opozycyjnego w dziejach kształtowania się w Polsce koncepcji pozaparlamentarnej kontroli konstytucyjności prawa.

W debacie sejmowej nurt ten spotkał się z gruntowną krytyką ze strony lewicy, natomiast mówcy rządowi potraktowali koncepcje trybunałowe po prostu per non esĄ nie podjęli dyskusji. Ignacy Daszyński nazwał trybunał konstytucyjny [„wymyślony” - jak to określił - przez „jedno z reakcyjnych stronnictw”] jednym z hamulców [„hamulec najprzemyślniejszy”], które chce się nałożyć na dynamiczną działalność ustawodawczą parlamentu. A przecież - powiadał -

 

... naród będzie wtedy tylko silny, gdy będą go interesowały bezpo-średnio sprawy jego ojczyzny - Najbliższym łącznikiem między oj-czyzną a szerokimi masami ludowymi jest i pozostaje zaś Sejm, nie ten Sejm, ale Sejm w ogóle. Sejm powinien sam siebie szanować i być szanowany.

 

Koncepcji kontroli parlamentu przez trybunał, przeciwstawiał Daszyński koncepcję wzmocnienia parlamentu; był to więc głos za ideą zwierzchnictwa Narodu i za ideą demokracji parlamentarnej.

Jeżeli w roku 1926 ugrupowania prawicowe potrafiły tylko pokrótce zasygnalizować samą koncepcję utworzenia trybunału konstytucyjnego, to po roku 1928 i później po roku 1930, gdy w kolejnych sejmach podjęte zostały prace nad przygotowaniem nowej konstytucji, ideę trybunału zaczęto w różnych publikacjach stopniowo coraz bardziej konkretyzować. Istotną rolę odgrywał w tej mierze Wacław Komarnicki, jeden z najwybitniejszych konstytucjonalistów tego czasu, ale i aktywny działacz polityczny, należący do grona czołowych działaczy narodowej demokracji, pisał m.in.:

 

Przed majestatem prawa konstytucyjnego schylić musi głowę parlament: Trybunał Konstytucyjny winien zapobiegać wydawaniu ustaw sprzecznych z konstytucją.

 

Do jego uczniów i współpracowników należał Henryk Zahorski, autor podobnej w konkluzjach, gruntownej rozprawy o zasadzie badania konstytucyjności ustaw. Za utworzeniem trybunału wypowiedzieli się w tym czasie liczni uczeni, światopoglądowo związani z prawicą, których nie ma potrzeby w tym miejscu wymieniać. Nie zawsze ich publikacje wnosiły cokolwiek ponad deklarację intencji.

Zwieńczeniem dążeń Narodowej Demokracji stał się pierwszy polski konkretny projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym i jedyny, jaki w okresie międzywojennym, jako przedmiot formalnej inicjatywy ustawodawczej, zyskał rangę urzędowego dokumentu parlamentarnego  [patrz reprodukcja]. Ustawa ta miała mieć charakter ustawy nowelizującej Konstytucję z 1921 roku. Trybunał Konstytucyjny miał - zgodnie z tym projektem - orzekać o zgodności z konstytucją tylko ustaw i rozporządzeń z mocą ustawy; jego orzeczenia miały „unieważniać” niekonstytucyjne przepisy [a więc zapewne działać ex tunc]. Trzech członków TK mianować miał Prezydent, kolejnych trzech - delegować Sąd Najwyższy i trzech następnych - Najwyższy Trybunał Administracyjny. Nie sposób nie zauważyć, że w składzie Trybunału przewidziano przewagę delegatów sądownictwa, będącego wtedy jeszcze [„czystki” nastąpiły dopiero z początkiem lat trzydziestych] domeną, jak twierdzono, raczej środowisk antysanacyjnych. Projekt posłów Związku Ludowo-Narodowego nie uzyskał oczywiście akceptacji konstytucyjnej, nie stał się nawet przedmiotem debat parlamentarnych. Pozostał jako istotny dokument określonej manifestacji politycznej.

W kategorii projektów wymienić trzeba także niezwykle zajmujący dokument nieurzędowy, jakim był „autorski”, jak to się dzisiaj określa, projekt konstytucji, opracowany i ogłoszony w tymże roku 1928 przez W.L. Jaworskiego. Był to niewątpliwie projekt najgruntowniej przemyślany, bardzo szczegółowy, obejmujący treść ośmiu proponowanych artykułów konstytucji oraz siedemnastoartykułowy projekt ustawy wykonawczej. Można się z przedstawionymi w tych projektach inicjatywami Jaworskiego zgadzać lub nie zgadzać, ale nie można nie przyznać, że projekt jest logiczny, spójny wewnętrznie i jasno, komunikatywnie zbudowany. Jaworski pierwszy uświadomił zwolennikom ustanowienia trybunału, że każdy trybunał, orzekając o tym, czy dana ustawa jest ważna, orzekać musi także, co ma obowiązywać, jeżeli orzeknie, że jest nieważna; przestrzegał zatem przed wyposażeniem trybunału w kompetencje właściwe organom władzy ustawodawczej. Jaworski pierwszy też zwrócił uwagę na potrzebę poddania kontroli sprawowanej przez trybunał także „rozporządzeń organów rządowych względnie samorządowych, zawierających normy ogólne” [art. 99 ust. 3 projektu]. Nie dostrzegali przecież tej potrzeby bardziej „politycznie” ukierunkowani działacze i wnioskodawcy prawicy.

Zamykając tę część niniejszych uwag, nie sposób nie zauważyć, jak bardzo jednostronne były wszystkie bez mała, zwłaszcza pochodzące ze środowisk bliskich narodowej demokracji, enuncjacje zwolenników koncepcji ustanowienia trybunału konstytucyjnego. Dostrzegano, względnie prezentowano tylko dodatnie strony takiego przedsięwzięcia. A przecież w literaturze światowej, na ogół przychylnej tym koncepcjom, wskazywano jednak także na niebezpieczeństwa i trudności, jakie ich realizacja może powodować. Janina Zakrzewska, w kilkadziesiąt lat później, przypomni niektóre spośród nich; przytoczy więc słowa Kelsena, który ostrzegał przed groźbą „upolitycznienia” trybunałów; zacytuje znamienne słowa Burdeau:

 

il est clair en effet, que si le contrôle de la loi est juridique dans son objet, il est politique dans ses effets;

 

skojarzy z tymi cytatami tytuł pewnej znanej monografii, która, co prawda na gruncie badań praktyki amerykańskiej, przynosiła przecież ostrzeżenie i przestrogę o bardziej uniwersalnym znaczeniu - sygnalizowała bowiem, że - zwłaszcza w walce o ograniczenie uprawnień socjalnych obywateli, władza stanowienia prawa może łatwo przeniknąć z organów przedstawicielskich do organów sądowych - z wielką niekiedy niekorzyścią dla demokracji, konstytucjonalizmu i praw obywatelskich. Inny autor, współczesny relacjonowanym wypadkom, ale jak się zdaje, wolny od powikłań politycznych [zwłaszcza z prawicą], wyrażając przekonanie, że sądownictwo konstytucyjne jest czynnikiem racjonalizacji życia publicznego i wprowadza element rozumowy, racjonalny do systemu oraz procedur ustawodawczych, przytaczał przecież in extenso znamienne ostrzeżenie Kelsena, który uważał, że utworzenie jakiegokolwiek trybunału konstytucyjnego w jakimkolwiek kraju zawsze przenosi część kompetencji ustawodawczych z parlamentu na trybunał.

 

Unieważnić ustawę - pisał - to stanowić normę ogólną, unieważnienie normy ma bowiem ten sam charakter ogólny, co jej ustanowienie, będąc niejako ustanowieniem ze znakiem negatywnym, jest więc funkcją ustawodawczą.

 

Wracam do początku moich uwag. Wyróżniłem w nich niektóre nurty kształtowania się koncepcji pozaparlamentarnej kontroli konstytucyjności prawa w Polsce międzywojennej. Na koniec na bardzo krótkie odnotowanie zasługuje nurt, który może nie całkiem ściśle nazwałem „sanacyjnym”. W rzeczywistości bowiem z obozu Józefa Piłsudskiego nie dochodziły istotne sygnały — ani z programowych wypowiedzi leaderów obozu ani ze stosownych inicjatyw legislacyjnych - które świadczyłyby o zaistnieniu w tym obozie głębiej ugruntowanego przekonania o potrzebie ustanowienia w Polsce trybunału konstytucyjnego. Przeciwnie, w odniesieniu np. do sporów związanych z wykładnią art. 126 Konstytucji Marcowej, przeważał pogląd, iż to sądy powszechne w zwykłej procedurze powinny rozstrzygać o możliwości zastosowania w poszczególnych przypadkach ustaw o wątpliwej z konstytucją zgodności, w tym zwłaszcza ustaw przedkonstytucyjnych. Zasadniczy problem - ograniczenia arbitralności parlamentu [tzw. sejmokracji] i eliminacji ustawodawstwa, które mogłoby być uznane za niezgodne z konstytucją - konstytucjonaliści „sanacyjni” rozwiązywać chcieli, inaczej niż konstytucjonaliści „prawicowi”; gdy ci ostatni stawiali właśnie na Trybunał Konstytucyjny, ci pierwsi sądzili raczej, że właściwym rozstrzygnięciem będzie skupienie w rękach głowy państwa-prezydenta tak szerokiego zakresu władzy, który obejmowałby i własną, niekontrolowaną aktywność ustawodawczą prezydenta i dopuszczał także możliwość skutecznych jego interwencji [m.in. poprzez prawo veta] w ustawodawczą aktywność parlamentu. Do wyjątkowych enuncjacji wypowiadających się za utworzeniem w Polsce trybunału konstytucyjnego należy w tym nurcie znana monografia Starzewskiego, którego, nie wiem zresztą, czy słusznie, zaliczano do osób jakoś związanych z obozem marszałka Piłsudskiego. W późniejszych latach problematyką tą zajął się szerzej niewątpliwy „człowiek sanacji”, jakim był zdolny publicysta i urzędnik senacki - Adam Piasecki. Zresztą cała ta aktywność działaczy „sanacji” w sferze prawotwórstwa to część rozległego programu ówczesnego obozu rządowego na rzecz racjonalizacji struktur i procedur legislacyjnych, rozległego i owocnego, który nawiasem mówiąc, zasługuje na odrębne opracowanie.

Uchwalenie nowej Konstytucji w 1935 roku zamyka ten proces. Poprzedzone ono zostało, jeszcze pod koniec lat dwudziestych, krótkotrwałym epizodem sejmowych prac konstytucyjnych, w toku których wpłynęła pewna liczba projektów rewizji Konstytucji z 1921 roku; jednak projekt zgłoszony wówczas przez Walerego Sławka i posłów z „sanacyjnego” BBWR postulatu utworzenia trybunału konstytucyjnego nie zawierał [podobnie zresztą, jak wspólny projekt ZPPS i „Wyzwolenia”]. Z początkiem lat trzydziestych płaszczyzną publikacji projektów, referatów wygłaszanych w komisjach konstytucyjnych Sejmu i Senatu i dyskusji, było czasopismo Nowe Państwo, na łamach którego parokrotnie postulowano utworzenie trybunału, ale tymi samymi głosami, co poprzednio. W niektórych publikacjach zwracano ponadto uwagę, że za warunek jakiejkolwiek skuteczności sądowej [czy trybunałowej] kontroli konstytucyjności ustaw, uznane musi być ujmowanie w ustawie konstytucyjnej praw i swobód obywatelskich w sposób rozbudowany, ale przy tym możliwie najbardziej konkretny, ścisły i jednoznaczny. Postulatu utworzenia trybunału nie podjął jednak żaden z ogłoszonych na tych łamach dokumentów urzędowych i wreszcie, jak wiadomo, nic co by mogło choćby przypominać trybunał konstytucyjny, nie pojawiło się na kartach Konstytucji RP, która weszła w życie z dniem 23 kwietnia 1935 roku.

Tak kończy się to, co bardzo pobieżnie można na razie powiedzieć o koncepcjach utworzenia trybunału konstytucyjnego w Drugiej Rzeczypospolitej.

Zauważmy na koniec, że dyskusje, jakie toczyły się i toczą wokół problemu kontroli konstytucyjności prawa, były zawsze i są w pewnym sensie odzwierciedleniem sprzeczności, które w sposób nieuchronny tkwią w konstrukcjach życia w społeczeństwie zorganizowanym w państwo. Tytuły dwóch książek Janiny Zakrzewskiej, pierwszej i ostatniej: „Spór o parlament” i „Spór o konstytucję” - mówią o tym samym. Spór o trybunał konstytucyjny toczył się ze zmiennymi losami przez lata II Rzeczypospolitej. Czy został zakończony?

____________________________________

Artykuł pochodzi pracy "Konstytucja i gwarancje jej przestrzegania. Księga pamiątkowa ku czci prof. Janiny Zakrzewskiej", Wydawnictwa Trybunał Konstytucyjny, Warszawa 1996

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.