Dubois, Zacharski. Powiedzieli, napisali... (Odcinek 73)

Jacek Dubois – adwokat; Michał Zacharski – aplikant adwokacki, doktorant UJ

(…)

Idea wiecznie żywa

(..) Systemy demokratyczne uważa się za gwarantujące wolność skuteczniej niż rządy absolutne. To przede wszystkim dlatego, że właściwością współczesnej demokracji jest trójpodział władzy. Modelowo miał on gwarantować, że wzajemna kontrola pozwoli zachować równowagę. Monteskiusz swoją ideę uzasadniał następująco:

„Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności, ponieważ można się lękać, aby ten sam monarcha albo ten sam senat nie stanowił tyrańskich praw, które będzie tyrańsko wykonywał. Nie ma również wolności, jeśli władza sądowa nie jest oddzielona od władzy prawodawczej i wykonawczej. Gdyby była połączona z władzą prawodawczą, władza nad życiem i wolnością obywateli byłaby dowolną, sędzia bowiem byłby prawodawcą. Gdyby była połączona z władzą wykonawczą, sędzia mógłby mieć siłę ciemiężyciela”.

By wyeliminować niepożądane sytuacje, pomysłem Monteskiusza było takie usytuowanie poszczególnych władz, by były dla siebie nawzajem kontrolerami. Proponowaną stabilność można osiągnąć i utrzymać, gdy sprawujący władzę bezwzględnie szanują ideę jej podziału. By zaś sprawujący władzę nie mieli pokus naruszenia tej równowagi, idea wzajemnego rozdziału poszczególnych władz stała się nienaruszalnym fundamentem konstytucji we współczesnych demokracjach. Immanuel Kant tłumaczył, że człowiek jest wolny, jeżeli musi podporządkować się wyłącznie prawom, a nie osobie. Stąd ustanowione reguły powinny być nienaruszalne nawet w sytuacji, gdy sprawujący demokratyczną władzę dysponują taką większością, by tę równowagę, nawet demokratycznymi metodami, naruszyć. Ową konieczność nienaruszalności podstawowych zasad trafnie zobrazował Friedrich von Hayek, dzieląc prawo przy użyciu greckich pojęć na nomos i thesis. Nomos to prawo, na które składają się normy zasadnicze i ponadczasowe, uniezależnione od potrzeby chwili. To one są gwarantami porządku i ładu społecznego, zabezpieczając wolność człowieka przed ekspansywną z natury władzą. Thesis to prawo uchwalane dla potrzeb bieżących, które nie może naruszać nomos. Nomos jest zatem odpowiednikiem filarów konstytucji. Silny zakaz naruszania tych praw chroni skutecznie przed przekształceniem demokracji w tyranię, a w konsekwencji chroni wolność jednostki przed władzą. O tym, do czego może doprowadzić zbyt łatwa możliwość zmian podstawowych zasad, przypominają wydarzenia z 1976 r., gdy do polskiej konstytucji głosami większości politycznej, wbrew woli narodu, wprowadzono zapis o przewodniej sile PZPR w budowaniu socjalizmu oraz o nierozerwalnej przyjaźni polsko-radzieckiej.

Trójpodział władzy gwarantuje utrzymanie tego, co nazwalibyśmy nomos na poziomie niedostępnym zwykłej legislatywie państwa demokratycznego. Zagrożenie takiego porządku pojawia się, gdy cała trójwładza skupia się w jednym obozie politycznym. Jednak w krajach demokratycznych, gdzie władzę sprawuje jedna partia dysponująca siłą sprawczą zmiany każdej ustawy, do sytuacji takiej nie dochodzi, bowiem respekt dla zasad powoduje, że rządzący samoograniczają się do korekt prawa tylko w ramach thesis, traktując nomos jako świętość. Zresztą wszelkie pokusy naruszenia równowagi spotykają się z natychmiastową reakcją społeczną. (…)

W wypadkach, gdy takiego protestu brakuje, źle się to kończy. W Republice Weimarskiej władza została przez Narodowych Socjalistów zdobyta w sposób legalny i demokratyczny. Jednakże jej konsekwencją było zerwanie przez demokratycznie wybranych rządzących z zasadami równowagi władzy. Friedrich von Hayek w „Drodze do zniewolenia” pisał: „Hitler nie musiał niszczyć demokracji, wykorzystał jedynie jej rozkład i w krytycznym momencie uzyskał poparcie wielu, którym choć go nie znosili, wydawał się jedynym dość silnym, by móc coś zdziałać”.

Rządy prawa - rządy nomos

Legalność działania władzy w sensie zgodności z ustawami nie implikuje, że działanie to jest praworządne. Stąd pytanie, kto istotnie powinien sprawować rządy – władza, choćby demokratycznie wybrana, czy prawo w rozumieniu nomos, które ma być nadrzędne w stosunku do woli większości. (…)

Prawo silniejszego

Jak powyższe rozważania mają się do obecnego stanu i kondycji państwa polskiego? Bezsporne jest, że demokratyczna większość wybrała rządzących, dając im niezaprzeczalną legitymację do sprawowania władzy. Ci zaś uznali, że siła ich wyborczej większości upoważnia ich do narzucenia wszystkim standardów nie tylko w zakresie światopoglądu czy moralności, lecz także przepisów prawnych odbiegających od dotychczasowej umowy społecznej. Mamy zatem sytuację, w której polityka zdominowała prawo. Osławiony spór o Trybunał Konstytucyjny stał się sporem politycznym rozstrzyganym wolą większości sejmowej, która przestała przestrzegać reguł fair play. Podobnej metody użyto w procesie legislacyjnym. Pozbawienie obywateli prawa dysponowania swoją własnością przez ograniczenie obrotu ziemią oraz redukowanie praw obywatelskich w ustawie inwigilacyjnej są tego ilustracją. Nawet jeśli część, a nawet większość społeczeństwa takie zmiany akceptuje, nie upoważnia to władzy do podejmowania takich decyzji. Wspólne państwo to miejsce, gdzie wszyscy obywatele muszą mieć zagwarantowane standardy wynikające z idei państwa prawa. Tej zaś nie może zmienić żadna większość, gdyż idea przez swoją wielowiekową tradycję wymyka się ocenie żyjącego tu i teraz społeczeństwa. (…)

Prymat polityki

Dlaczego Monteskiusz przegrywa? Prof. Stanisław Ehrlich, teoretyk państwa i prawa, w swoich pracach poddawał krytyce ideę legalizmu, tj. pogląd, iż prawo jest źródłem legitymizacji władzy. Upatrywał on źródła legitymizacji w woli politycznej. W rzeczywistości, którą opisywał, chodziło o stale aktualizowaną wolę partii. Skoro zaś wobec prawa nadrzędna jest wola polityczna, to kształt prawa musi od niej zależeć. Konsekwencją tego poglądu jest kwestionowanie idei praworządności, w tym stojącej u jej podstaw zasady trójpodziału władzy. (…) Dlatego nie może dziwić, choć niezmiennie napawa zgrozą, że zmiany legislacyjne partia rządząca uzasadnia koniecznością dopasowania rozwiązań prawnych do zamierzeń programowych większości parlamentarnej, jak to było w przypadku projektu ustawy o TK.

Z wypowiedzi wielu liderów obecnej władzy wynika, że w Polsce obowiązuje złe prawo, które w dodatku nie jest respektowane (sic!) przez sędziów. Antidotum na to ma być rewolucyjna wymiana władzy sądowniczej. Zatem jeden z elementów trójpodziału władzy ma zostać wymieniony przez dwa pozostałe. A przecież zgodnie z zasadą trójpodziału władzy ma być ich równoważnią! Już teraz użycie zaimka w liczbie mnogiej „ich” jest nadużyciem, gdyż legislatura i egzekutywa stały się jednością. Jednym z zadań władzy sądowniczej jest obrona obywatela przed państwem. Gdy zatem władza ustawodawcza i wykonawcza przejmie nad nią kontrolę, obywatel stanie się wobec państwa bezradny, a rządy większości nie będą poddawane realnej kontroli. Trybunał Konstytucyjny ma być cenzorem prac legislacyjnych i dbać o to, by thesis pozostała zgodna z niewzruszalnym nomos. Podporządkowany władzy przestanie taką funkcję spełniać. Wówczas demokracja może się stać tyranią większości.

Rządzący, eliminując gwarancje charakterystyczne dla demokratycznego państwa prawa, pozbawiają także siebie możliwości korzystania z ich dobrodziejstw. Powinni o tym pamiętać wszyscy, którzy choćby przez niemą akceptację wyrażają na to zgodę. Słowami Johna Donne'a: „nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie”.

Porażka Monteskiusz?, Rzecz o Prawie. Rzeczpospolita 15.06.2016

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.