L. Garlicki: Artykuł 194 konstytucji w komentarzu
art. 194 konstytucji| kadencja sędziego TK| kadencyjność| Lech Garlicki| nieusuwalność sędziego TK| Prezydent RP| Sejm| Trybunał Konstytucyjny| wybór sędziego TK
Wobec wielu nieporozumień w debacie nad najświeższą nowelizacją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym redakcja OK pozwala sobie przypomnieć komentarz do konstytucji Rzeczypospolitej, napisany w części odnoszącej się do TK przez prof. Leszka Garlickiego, konstytucjonalistę i sędziego TK w stanie spoczynku, a opublikowaną w IV tomie komentarzy do Konstytucji 1997r. (Warszawa 2005, Wydawnictwo Sejmowe).
Artykuł 194
1. Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Ponowny wybór do składu Trybunału jest niedopuszczalny.
2. Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
(1) Unormowania poprzednie: do 1982 - brak; art. 33a ust. 4 konstytucji z 1952 dodany nowelą z 26 III 1982 i pozostawiony w mocy przez art. 77 m.k. z 1992, ustanawiający ogólnie zasadę wyboru „członków TK” przez Sejm spośród „osób wyróżniających się wiedzą prawniczą”, a pomijający pozostałe kwestie.
(2) Wspomniano już, że współczesny ustrojodawca szeroko normuje problematykę sądu konstytucyjnego na poziomie unormowań konstytucyjnych. Raz jeszcze trzeba zaznaczyć, że jest to wynikiem nie tylko ustrojowej rangi sądu konstytucyjnego, ale też bliskiego związku działalności tego organu ze sferą sprawowania władzy politycznej przez pozostałe władze. Problemy składu sądu konstytucyjnego, a także sposobu i okresu powoływania jego sędziów mają tym samym poważne konotacje polityczne i uzasadnione jest daleko idące ograniczenie swobody ustawodawcy zwykłego w ich normowaniu.
1. W niemal wszystkich państwach, w których przewidziano utworzenie odrębnego sądu konstytucyjnego, określono konstytucyjnie liczebność tego organu, jego kadencję i sposób powoływania (tylko w Belgii unormowanie tych wszystkich trzech elementów pozostawiono ustawodawcy; w Niemczech, na Węgrzech i na Łotwie konstytucja nie określa kadencji i liczebności sądu konstytucyjnego, a w Rosji — jego kadencji).
Rozwiązaniem typowym jest kadencyjność urzędu sędziego konstytucyjnego (wyjątek stanowią Austria, Belgia i Turcja, a także - na mocy ustawy o Sądzie Konstytucyjnym Federacji Rosyjskiej (FSK) — częściowo Rosja, co jednak wynika ze szczególnych okoliczności towarzyszących tworzeniu tej regulacji; zob. W. Sokolewicz, Sąd Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej, [w:] Sądy konstytucyjne w Europie, pod red. J. Trzcińskiego, t. IV, Warszawa 2000, s. 332-333). Zawsze kadencja ta jest wyraźnie dłuższa od kadencji parlamentu i — ewentualnie — prezydenta, oscylując między okresem 9 (np. Włochy, Francja, Hiszpania, Litwa, Ukraina) a 12 (np. RFN) lat. Regułą jest zakaz ponownego wyboru (co w większości państw zostaje unormowane na szczeblu konstytucyjnym), wyjątek stanowią Węgry (zob. M. Granat, Sądowa kontrola konstytucyjności prawa w państwach Europy Środkowej i Wschodniej, Warszawa 2003, s. 133). Liczebność sądu jest niewielka, tak by możliwe było podejmowanie orzeczeń w pełnym składzie i waha się między 7 (Łotwa) a 19 (Rosja) sędziami.
Część konstytucji normuje też, w miarę szczegółowo, przesłanki i procedurę przedterminowej utraty urzędu przez sędziego konstytucyjnego (np. art. 141 ust. 7 konstytucji Austrii z 1920; art. 148 konstytucji Bułgarii z 1991; art. 127 konstytucji Chorwacji z 1990; art. Ill ust. 2 konstytucji Macedonii z 1991; art. 164 konstytucji Słowenii z 1991; art. 108 konstytucji Litwy z 1992; art. 138 konstytucji Słowacji z 1992; art. 127 i 128 konstytucji Albanii z 1998).
Nie istnieje jednolity model powoływania sędziów konstytucyjnych: w niektórych krajach (np. RFN, Węgry, Chorwacja) należy to wyłącznie do parlamentu, w innych (np. Austria, Słowenia, Czechy, Słowacja, Rosja) przyjęte są różne formy współdziałania parlamentu i prezydenta, w innych (np. Włochy, Francja, Hiszpania, Bułgaria, Rumunia, Ukraina) kompetencje nominacyjne są rozdzielone pomiędzy wszystkie trzy „władze” (zob. L. Garlicki, Sądownictwo konstytucyjne w Europie Zachodniej, Warszawa 1987, s. 89 i n.; M. Granat, jw., s. 130 i n.; Z. Czeszejko-Sochacki, Sądownictwo konstytucyjne w Polsce na tle porównawczym, Warszawa 2003, s. 115 i n.). Zawsze jednak parlament ma pewien udział w podejmowaniu tych decyzji i zawsze jest to procedura odmienna (m.in. z uwagi na większe „upolitycznienie”) od procedury obsadzania stanowisk w pozostałych sądach.
2. Nie ma natomiast jednolitości w uznawaniu za materię konstytucyjną określenia kwalifikacji, którym muszą odpowiadać kandydaci na sędziów konstytucyjnych. Za typowe można jednak uznać, choćby częściowe, normowanie tej materii w konstytucji. Regułą jest dążenie do pewnej precyzji: często wymaga się wyraźnie kwalifikacji sędziowskich lub równorzędnych (Austria, Włochy, Hiszpania, Chorwacja, Litwa, częściowo — Portugalia), co bywa też uzupełniane wskazaniem minimalnego okresu doświadczenia zawodowego (Austria, Włochy, Hiszpania, Chorwacja, Bułgaria, Rumunia, Czechy, Słowacja, Ukraina). Tylko formuły macedońska (art. 109 ust. 4 konstytucji z 1991, mówiący, iż „sędziowie TK są wybierani spośród wybitnych prawników”) i chorwacka (art. 125 ust. 1) są w swej ogólnikowości zbliżona do ujęcia polskiego.
Także w większości państw (choć nie we wszystkich — zob. np. RFN) wskazuje się w konstytucji sposób obsadzania stanowiska prezesa sądu konstytucyjnego. Istnieją dwa zasadnicze modele w tym zakresie (L. Garlicki, Sądownictwo..., s. 125 i n.): w niektórych krajach (Włochy, Portugalia, Bułgaria, Chorwacja, Macedonia, Słowenia, Ukraina) wybór prezesa należy do samego sądu, z czym zwykle łączy się kadencyjność (regułą jest okres trzyletni) tego stanowiska; w innych decyzje te podejmowane są przez głowę państwa (Austria, Francja, Słowacja, a także Hiszpania, tu jednak monarcha musi działać na wniosek TK — art. 160 konstytucji z 1978), czasem we współdziałaniu z parlamentem (Litwa, Albania).
(3) Polska konstytucja z 1997, zgodnie z jej generalną tendencją redakcyjną, normuje stosunkowo szeroko zagadnienia ustroju TK i statusu jego sędziów, słusznie odchodząc od nadmiernej zwięzłości sformułowań art. 33a ust. 4 poprzednich przepisów konstytucyjnych.
Art. 194 ust. 1 ustanawia w tym zakresie cztery zasady podstawowe: 1) zasadę 15-osobowego składu TK; 2) zasadę monopolu Sejmu w obsadzaniu stanowisk sędziów konstytucyjnych; 3) zasadę kadencyjności sędziów konstytucyjnych (uzupełnioną wskazaniem okresu kadencji, określeniem zasady indywidualizacji wyboru i kadencji oraz zakazem ponownego wyboru); 4) zasadę fachowego składu TK. Dalsze doprecyzowanie statusu sędziów zostało dokonane w art. 195 i art. 196.
Art. 194 ust. 2 określa przede wszystkim sposób powoływania prezesa i wiceprezesa TK, ale — pośrednio — wskazuje też podstawowe elementy struktury wewnętrznej Trybunału.
(4) Art. 194 ust. 1 określa w sposób sztywny liczebność TK. Wspomniano już, że normowanie tej kwestii na poziomie konstytucyjnym jest ujęciem typowym dla współczesnej ustawy zasadniczej. Oddala to od ustawodawcy zwykłego pokusę manewrowania liczbą sędziów Trybunału, zwłaszcza zwiększania liczby sędziów wybieranych przez parlament w określonym politycznie składzie (Z. Czeszejko-Sochacki, jw., s. 124; o problemach, jakie na tym tle powstały w Polsce latem 1997 zob. Z. Czeszejko-Sochacki, L. Garlicki, J. Trzciński, Komentarz do ustawy o TK, Warszawa 1999, s. 247).
W obecnym stanie prawnym liczba sędziów TK musi wynosić 15, co oznacza, że w żadnym razie nie może ich być więcej (tym samym, prezes i wiceprezes TK muszą należeć do piętnastoosobowego grona sędziów) i że nie powinno ich być mniej. W razie pojawienia się wakatów w składzie Trybunału, konstytucyjnym obowiązkiem Sejmu jest możliwie najrychlejsze ich wypełnienie. Nie ma jednak konstytucyjnych przeszkód, by — przejściowo — Trybunał działał w zmniejszonym składzie, tak samo jak nie ma przeszkód, by przepisy proceduralne określały możliwość podejmowania ostatecznych rozstrzygnięć przez węższe składy sędziowskie, czy możliwość bądź konieczność wyłączenia sędziego lub sędziów w konkretnej sprawie.
Konstytucja z 1997 zwiększyła dotychczasowy (dwunastoosobowy) skład TK, co wyjaśniano rozszerzeniem zakresu właściwości Trybunału, zwłaszcza wobec wprowadzenia procedury skargi konstytucyjnej (Z. Czeszejko-Sochacki, L. Garlicki, J. Trzciński, jw., s. 57). Praktyka potwierdziła znaczny wzrost obciążenia Trybunału, pokazała też, że piętnastoosobowy skład jest zdolny do efektywnego kolegialnego działania (na tym tle mówi się nawet — co może budzić jednak wątpliwości — o potrzebie przemyślenia dalszego poszerzenia składu TK, zob. J. Trzciński, Trybunał Konstytucyjny — regulacja konstytucyjna i praktyka, [w:] Podstawowe problemy stosowania Konstytucji RP, pod red. K. Działochy, Warszawa 2004, s. 279).
Konstytucja mówi o 15 „sędziach”, co stanowi zerwanie z terminologią art. 33a ust. 4 dawnych przepisów konstytucyjnych, mówiącego o „członkach” TK. Jest to oczywista konsekwencja uznania Trybunału za element władzy sądowniczej, zresztą już ustawa z 1985 „naprawiła” nieporozumienie terminologiczne, wynikające — w 1982 — z braku jasności co do roli i funkcji TK.
(5) Zasada monopolu Sejmu w obsadzaniu stanowisk sędziów konstytucyjnych kontrastuje z procedurą wyboru sędziów „sądowych” (by użyć sformułowania W. Sokolewicza), całkowicie pozostawioną poza wpływem parlamentu. W odniesieniu do sądu konstytucyjnego powszechnie uważa się jednak, że bliski związek rozstrzygnięć tego organu z politycznym procesem sprawowania władzy, a zwłaszcza ich oddziaływanie na ustawodawcze kompetencje parlamentu wymaga swoistego zrównoważenia przez stworzenie parlamentowi możliwości kształtowania składu tego sądu. Wybór przez parlament stwarza też sądowi konstytucyjnemu namiastkę demokratycznej legitymacji, koniecznej, skoro sąd może korygować ustawodawcze decyzje przedstawicielstwa narodu (zob. L. Garlicki, Sądownictwo..., s. 97). Stąd wszędzie tam, gdzie zdecydowano się na utworzenie odrębnego sądu konstytucyjnego, przyjęto też odrębną, szerzej uwzględniającą rolę parlamentu, procedurę powoływania jego sędziów.
W Polsce parlamentaryzacja trybu powoływania sędziów konstytucyjnych poszła bardzo daleko, bo przybrała postać monopolu Sejmu do podejmowania tych decyzji. Przypisać to należy, z jednej strony — oddziaływaniu tradycji: nowela z 1982 zaliczała powoływanie TK do kompetencji Sejmu, co było oczywistą konsekwencją ówczesnego pojmowania zasady jednolitości władzy państwowej (zob. A. M. Ludwikowska, Sądownictwo konstytucyjne w Europie Środkowo-Wschodniej w okresie przekształceń demokratycznych, Toruń 1997, s. 49), wówczas pozwalającej zresztą na silne ograniczenia niezależności TK i niezawisłości jego sędziów. Z drugiej strony, polskie demokratyczne rozwiązania konstytucyjne zawsze cechowała pewna preponderancja Sejmu, nie było więc zaskoczeniem, że — także w III Rzeczypospolitej — nie zdecydowano się na ograniczenie „zastanych" kompetencji Sejmu, nawet przez dopuszczenie współdziałania Senatu w podejmowaniu decyzji nominacyjnych.
Konstytucja przesądza w sposób wyraźny, że kompetencja obsadzania stanowisk sędziów TK należy do Sejmu i tylko do Sejmu. Oznacza to, z jednej strony, że decyzje te muszą zawsze być podejmowane przez Sejm jako całość, a wykluczone byłoby ich delegowanie na rzecz komisji lub innego węższego organu. Z drugiej strony, oznacza to, że Sejmowi powinna przysługiwać całość kompetencji w tym zakresie, nie byłoby więc dopuszczalne wprowadzenie przez ustawodawstwo zwykłe ani wyłączności podmiotów pozasejmowych (np. prezydenta, KRS czy samego TK) w przedstawianiu kandydatów na sędziów (przypomnijmy, że ustanowienie monopolu KRS dla przedstawiania prezydentowi wniosków w sprawie powoływania sędziów „sądowych” wymagało wyraźnej podstawy konstytucyjnej), ani konieczności akceptowania decyzji Sejmu przez inne konstytucyjne organy państwa (np. Senat lub prezydenta).
Konstytucja określa obsadzanie stanowisk w TK mianem „wyboru", co sugeruje możliwość istnienia większej liczby kandydatów, łączy się z kadencyjnością urzędu sędziego, a — przy okazji — demonstruje specyfikę tej procedury w porównaniu z „powoływaniem” sędziów „sądowych”. Trzeba też jednak pamiętać, że konstytucja z 1997 nie jest do końca precyzyjna w posługiwaniu się pojęciami „wyboru” i „powołania”.
Konstytucja nie określa żadnych elementów procedury wyboru sędziów TK, ale — skoro przyjęto zasadę indywidualizacji kadencji — procedura ta zawsze musi odnosić się do wyboru poszczególnych sędziów. Niedopuszczalne byłoby zaś, jak w poprzednim stanie prawnym, przeprowadzanie głosowań en bloc, nawet gdy jednocześnie dokonywany jest wybór dwóch lub więcej sędziów (Z. Czeszejko-Sochacki, L. Garlicki, J. Trzciński, jw., s. 58). Poza tym, brak szczególnej regulacji konstytucyjnej oznacza „podporządkowanie aktu [wyboru sędziów] ogólnym zasadom postępowania (określonym w regulaminie Sejmu) w sprawie wyboru i powoływania przez Sejm innych organów państwa" (M. Masternak-Kubiak, Ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, Warszawa 1998, s. 34). Wyraźnie należy powiedzieć, że skoro kompetencja wybierania sędziów konstytucyjnych należy do organu politycznego — Sejmu i skoro zadania TK silnie zahaczają o sferę polityki, to iluzją byłoby założenie, że Sejm nie będzie się kierował względami politycznymi przy podejmowaniu tych decyzji personalnych. Jest to niejako „wkalkulowane” w parlamentarny tryb obsadzania stanowisk w TK i taka jest też praktyka od początku istnienia polskiego TK (zob. jej krytyczną analizę, Z. Czeszejko-Sochacki, jw., s. 127). Rolą przepisów prawnych powinno być natomiast ustanowienie barier zapobiegających prostemu włączeniu decyzji o stanowiskach w TK do partyjnego „systemu łupów”. Taki jest sens ustanowienia długiej kadencji sędziów konstytucyjnych (zob. niżej, uwaga 7) oraz wprowadzania wysokich kryteriów kwalifikacyjnych (zob. niżej, uwaga 8), nie wyczerpuje to jednak problemu, bo nie zabezpiecza przez monopolizacją decyzji w rękach aktualnej większości parlamentarnej. Słusznie zauważa Z. Czeszejko-Sochacki (jw., s. 127), iż zasada „zwycięzca bierze wszystko ... utrwaliła się od 1989 r. ... stając się w pewnym stopniu «negatywnym kanonem politycznym»”.
Z tego punktu widzenia polskie unormowania konstytucyjne mogłyby formułować przynajmniej trzy zabezpieczenia. Po pierwsze, w niektórych krajach (RFN, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Węgry) ustanowiono wymóg wyboru sędziów konstytucyjnych kwalifikowaną większością głosów (tylko jednak na Węgrzech dokonano tego na poziomie konstytucyjnym — § 32A ust. 4). Choć i ten system nie jest wolny od słabości (bo może powstać sytuacja, gdy parlament okaże się niezdolny do wypełnienia wakatów w TK, jak to było na Węgrzech w końcu lat 90.), to w każdym razie włącza opozycję parlamentarną do podejmowania decyzji i może zapobiegać nominacjom wykraczającym poza standardy politycznej przyzwoitości. Po drugie, wzorem niektórych krajów (np. RFN i Portugalia) można byłoby wprowadzić konstytucyjny wymóg powoływania części (np. jednej trzeciej) składu Trybunału spośród sędziów innych sądów, co — z natury rzeczy — ograniczyłoby polityczne konotacje tych decyzji (zob. L. Garlicki, TK w projekcie Komisji Konstytucyjnej ZN, PiP 1996, z. 2, s. 7). Po trzecie, zwłaszcza na tle dotychczasowych polskich doświadczeń, można zastanawiać się nad wprowadzeniem karencji, wykluczającej możliwość wyboru do TK aktualnych posłów i senatorów. Niełatwo jest bowiem przyjąć, że parlamentarzysta (z założenia silnie związany z określonym ugrupowaniem politycznym) może, z dnia na dzień, przekształcić się w apolitycznego sędziego. Co więcej, szczególne problemy powstają, gdy były parlamentarzysta zaczyna orzekać o konstytucyjności ustaw, w których uchwalaniu uczestniczył. Prawda, że ustawa o TK przewiduje w takim wypadku konieczność wyłączenia sędziego, ale uległo to deformacji w praktyce orzeczniczej TK (podsumowanej wyrokiem z 10 II 2004, Sk 53/03 OTK ZU 2004, seria A, nr 16), zresztą konsekwentna praktyka wyłączeń mogłaby pozbawić Trybunał kworum dla orzekania w pełnym składzie.
(6) Konstytucja pomija milczeniem możliwość pozbawienia urzędu sędziego TK, choć kwestię tą reguluje szeroko (art. 180) w odniesieniu do sędziów „sądowych”. Nie rodzi to entuzjazmu doktryny (zob. np. L. Garlicki, jw., s. 7; W. Sokolewicz, Konstytucyjna regulacja władzy sądowniczej, [w:] Konstytucja - ustrój, system finansowy państwa. Księga pamiątkowa ku czci Prof. Natalii Gajl, pod red. T. Dębowskiej-Romanowskiej, A., Jankiewicza, Warszawa 1999, s. 178; Z. Czeszejko-Sochacki, jw., s. 128-129), ale nie znaczy, by z całokształtu przepisów konstytucyjnych nie można było wyprowadzić pewnych ustaleń wiążących ustawodawcę zwykłego. Znaczenie podstawowe ma uznanie TK za element władzy sądowniczej (art. 10 ust. 2) oraz wyraźne sformułowanie zasady niezawisłości sędziów TK (art. 195). Na tym tle możliwe jest sformułowanie trzech konkluzji szczegółowych.
Po pierwsze, nie było potrzeby oddzielnego zaznaczania zasady nieusuwalności sędziego konstytucyjnego, bo skoro jest on wybierany na okres kadencji, to — z istoty „sądowego” charakteru TK — wynika założenie nieusuwalności w okresie kadencji (zob. też Z. Czeszejko-Sochacki, jw., s. 128).
Po drugie, milczenia konstytucji nie można rozumieć jako ustanowienia nieusuwalności absolutnej, bo zawsze mogą się pojawić sytuacje (choćby wywołane chorobą sędziego), gdy wcześniejsze odejście z urzędu stanie się konieczne. Przyjąć więc należy, że ustawodawca zwykły może przewidzieć, wyjątkowe, sytuacje utraty urzędu przez sędziego konstytucyjnego.
Po trzecie, w ustalaniu katalogu tych okoliczności nie ma wprawdzie możliwości odpowiedniego stosowania postanowień art. 180 ust. 2-4, ale zawsze konieczne jest szanowanie konsekwencji wynikających z zasady niezawisłości sędziowskiej. Ustawowe określenie przesłanek utraty stanowiska, a także procedury podejmowania rozstrzygnięć musi gwarantować zarówno zachowanie odrębności ustrojowej Trybunału, jak i chronić sędziego przed możliwością wywierania nacisków. W szczególności przyjąć należy, że rozstrzygnięcie o przedterminowej utracie urzędu może być podejmowane tylko przez sam TK lub — wyjątkowo - przez inny organ władzy sądowniczej, a przesłanki tej utraty muszą być ujęte w postać możliwie precyzyjnych hipotez ustawowych. Wykluczone — w dzisiejszym stanie konstytucyjnym — byłoby natomiast przyznanie Sejmowi możliwości odwołania sędziego TK, zwłaszcza w oparciu o tak mglistą przesłankę, jaką było kiedyś „sprzeniewierzenie się złożonemu ślubowaniu” (W. Sokolewicz, jw., s. 178). Biorąc pod uwagę, że konstytucyjność przepisów o utracie urzędu może podlegać kontroli Trybunału Konstytucyjnego, nie wydaje się, by ustawodawca zwykły mógł nadużyć przysługującej mu swobody regulacyjnej.
(7) Zasada kadencyjności urzędu sędziego TK oznacza, że trwanie tego urzędu zostaje z góry wyznaczone sztywnym okresem. Piastowanie urzędu kadencyjnego (uzupełnione zakazem ponownego wyboru) zakłada niejako, że stanowić to ma tylko epizod w karierze życiowej, co najwyraźniej odróżnia pozycję sędziów konstytucyjnych od sędziów „sądowych”. Wspominałem już, że — dla systemu odrębnego sądu konstytucyjnego — kadencyjność jest rozwiązaniem typowym. Pozwala ona na stałe odnawianie składu sądu, co, z jednej strony, zapobiegać ma skostnieniu orzeczniczemu i ułatwiać dynamiczne podejście do procesu interpretacji konstytucji, a z drugiej, umożliwia organom politycznym wprowadzanie nowych sędziów do tego składu. Kadencyjność pozostaje więc w ścisłym związku z politycznym kontekstem funkcjonowania sądu konstytucyjnego.
Art. 194 ust. 1 wyznacza kadencję na 9 lat (wydłużając ją o rok wobec poprzedniego systemu). Jest to najdłuższy, ze wszystkich znanych polskiej konstytucji, okres kadencji, uzasadniony jednak koniecznością rozerwania więzów między sądem konstytucyjnym a składem (i konfiguracją polityczną) urzędującego parlamentu. Obecne polskie rozwiązanie oznacza, że w składzie TK znajdują się sędziowie wybrani przez dwa (a czasem nawet trzy) kolejne parlamenty, co — jak pokazuje praktyka — zapewnia sui generis pluralizm składu Trybunału i ułatwia zachowanie bezstronności i niezawisłości wobec zmieniających się większości parlamentarnych (L. Garlicki, Sądownictwo..., s. 86-88; W. Skrzydło, Konstytucja RP. Komentarz, Kraków 1998, s. 207; W. Sokolewicz, jw., s. 175; P. Winczorek, Komentarz do Konstytucji RP z dnia 2 kwietnia 1997 r., Warszawa 2000, s. 253; M. Granat, jw., s. 132).
Konstytucja z 1997 przyjęła — w odróżnieniu od poprzednich rozwiązań — koncepcję indywidualizacji wyboru; tym samym w Polsce mówić obecnie należy o kadencji sędziów konstytucyjnych, ale nie Trybunału jako organu. Dziewięcioletnia kadencja biegnie odrębnie dla każdego sędziego, a tym samym stopniowo dojść musi do rozproszenia w czasie poszczególnych nominacji sędziowskich. Jest to uzasadnione potrzebą zapewnienia kontynuacji orzeczniczej działalności TK (wymaganą choćby na tle zasady pewności prawa), pozwala to też na uniknięcie sytuacji, gdy określona większość parlamentarna uzyskuje możliwość gruntownego przekształcenia składu TK (zob. Z. Czeszejko-Sochacki, jw., s. 125-126) . Eliminuje to także — trudne do pogodzenia z zasadą niezawisłości — sytuacje „wyboru przejściowego”, gdy — jak przed 1997 — w razie przedterminowego powstania wakatu w składzie TK, nowy sędzia wybierany był tylko na pozostający czas kadencji poprzednika, ale — niekiedy — z ekspektatywą ponownego wyboru na pełną kadencję.
Art. 194 ust. 1 zd. 2 formułuje w sposób wyraźny zakaz ponownego wyboru; nie ma przy tym znaczenia czy bezpośrednio po zakończeniu kadencji, czy po upływie jakiegoś okresu. Do Trybunału Konstytucyjnego można zostać wybranym tylko raz w życiu. Jest to oczywistą konsekwencją (a zarazem gwarancją) zasady niezawisłości sędziowskiej: sędzia, przed którym stałaby perspektywa ponownego wyboru, mógłby czuć się uzależniony od parlamentu, o konstytucyjności, którego aktu ma orzekać. Zasada kadencyjności sędziów konstytucyjnych może więc istnieć tylko w powiązaniu z — rygorystycznie ujętym — zakazem ponownego wyboru. Musi ona znajdować też uzupełnienie w stworzeniu ustępującym sędziom określonych gwarancji bytowych albo poprzez zapewnienie możliwości powrotu na stanowisko zajmowane poprzednio, albo poprzez przejście w stan spoczynku. Choć konstytucja nie nakazuje w sposób wyraźny odniesienia instytucji stanu spoczynku do sędziów konstytucyjnych, to związek tej instytucji z gwarancjami niezawisłości (zob. uwaga 13 do art. 180) pozwala, a może nawet nakazuje ustawodawcy zwykłemu przyjęcie takiego rozwiązania.
(8) Zasada fachowego składu TK znalazła wyraz w formule, iż sędziowie tego Trybunału są wybierani spośród „osób wyróżniających się wiedzą prawniczą”. Jest to dosłowne powtórzenie ujęcia noweli marcowej z 1982, twórcy obecnej konstytucji zapomnieli jednak, że współczesna ustawa zasadnicza nie powinna zawierać ogólnikowego pustosłowia (zob. krytyczne uwagi m.in. M. Masternak-Kubiak, jw., s. 34; Z. Czeszejko-Sochackiego, jw., s. 130 i L. Garlickiego, Polskie prawo konstytucyjne, Warszawa 2003, s. 376); wspomniano już, że większość konstytucji współczesnych potrafiła posłużyć się bardziej precyzyjnymi kryteriami dla określenia kwalifikacji kandydatów do sądu konstytucyjnego.
W kryterium „wyróżniania się wiedzą prawniczą” można jednak odnaleźć pewne minimum treściowe (Z. Czeszejko-Sochacki, L. Garlicki, J. Trzciński, jw., s. 59). Przede wszystkim oznacza ono nakaz ukształtowania składu TK jako ciała fachowego, a nie politycznego (M. Mastęrnak-Kubiak, jw., s. 35). W każdym razie zdolność kandydowania mają tylko osoby z wykształceniem prawniczym (bo — w naszym systemie kształcenia — „wiedzy” nie można zdobyć bez ukończenia stosownego kierunku studiów), co więcej, muszą to być osoby, których wiedza prawnicza w sposób oczywisty wyróżnia się — i to in plus, a nie in minus — wobec przeciętnej. Na tym tle mówi się o materialnym charakterze wymagań płynących z omawianej formuły art. 194 ust. 1 (Z. Czeszejko-Sochacki, jw., s. 130). Można twierdzić, że — w polskich realiach — uzyskanie wyróżniającej się wiedzy musi wynikać z długotrwałego wykonywania jednego z zawodów prawniczych lub nauczania akademickiego. Rzeczywiste unormowanie tej kwestii pozostawiono jednak ustawodawcy zwykłemu, który — słusznie — przyjął tu wysokie wymagania (kandydatem może być tylko osoba spełniająca warunki do powołania na sędziego SN lub NSA). W doktrynie formułowano stanowisko, że wymagania konstytucyjne i ustawowe należy odczytywać łącznie (Z. Czeszjko-Sochacki, L. Garlicki, J. Trzciński, jw., s. 59). Prowadziłoby to do wniosku, że kandydować do TK może tylko taka osoba spełniająca warunki powołania do SN lub NSA, o której można dodatkowo powiedzieć, że wyróżnia się wiedzą prawniczą. Nowe ustawodawstwo o SN i NSA także wymaga jednak od kandydatów do tych sądów „wyróżniania” się różnoraką wiedzą, kryterium konstytucyjne zostało więc włączone do ustawodawstwa zwykłego.
Konstytucja nie ustanawia innych wymagań kwalifikacyjnych, w szczególności nie wskazuje minimalnego wieku kandydata (ale - na tle ustawodawstwa zwykłego — wynika to pośrednio z art. 22 § 1 pkt 6 ustawy o SN i wyraźnie z art. 7 § 1 Prawa o ustroju sądów administracyjnych). Nie ustanawia też innych barier, zwłaszcza nie przyjmuje niewybieralności pewnych kategorii osób, przede wszystkim piastunów mandatów i urzędów w ramach pozostałych władz. Wskazywałem już, że może to tworzyć sytuacje niebezpiecznego konfliktu interesów i kolidować z koniecznością zachowania zewnętrznych znamion bezstronności sędziów TK.
(9) Art. 194 ust. 2 określa tryb obsadzania stanowiska prezesa i wiceprezesa TK. Stanowi on nowość zarówno w sensie formalnym (bo dotąd kwestie te były normowane na poziomie ustawowym), jak i materialnym (bo dotąd obsada tych stanowisk pozostawała w wyłącznej gestii Sejmu).
Tryb obsadzania stanowisk prezesa i wiceprezesa TK jest obecnie normowany w sposób analogiczny, jak tryb obsadzania pierwszego prezesa SN i prezesa NSA. Możliwe wydaje się więc nawiązanie do ustaleń poczynionych na tle art. 183 ust. 3 (zob. uwagi 9 i 10) i art. 185 (zob. uwaga 3):
— tryb obsadzania omawianych stanowisk opiera się na rozdzieleniu kompetencji między Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK (wyłączność inicjatywy) i Prezydenta RP (wyłączność decyzji);
— Zgromadzeniu Ogólnemu przysługuje wyłączność przedstawienia kandydatów; użycie liczby mnogiej wskazuje, że musi ich być przynajmniej dwóch, poza tym określenie sposobu wyłonienia kandydatów i ich liczby pozostawione zostało ustawie oraz wewnętrznym regulacjom przyjętym przez Zgromadzenie;
— prezydentowi pozostaje pełna swoboda wyboru pomiędzy przedstawionymi kandydatami (praktyka wskazuje, że prezydent nie musi kierować się liczbą głosów uzyskaną przez każdego z kandydatów), musi on jednak dokonać powołania któregoś z nich, a wykluczone byłoby odrzucenie obu kandydatów i zażądanie przedstawienia nowych;
— akt powołania prezesa i wiceprezesa TK nie wymaga kontrasygnaty prezesa RM (art. 144 ust. 3 pkt 21);
W odróżnieniu od rozwiązań dotyczących SN i NSA, urzędy prezesa i wiceprezesa TK nie mają charakteru kadencyjnego. Oznacza to, że są oni powoływani na cały okres ich pozostającej kadencji sędziowskiej. Nie ma zakazu, by ustawa zwykła ustanowiła krótszą (np. trzyletnią) kadencję prezesa i wiceprezesa (co rozważano w toku prac nad ustawą o TK z 1997 - Z. Czeszejko-Sochacki, jw., s. 158). Można się jednak zastanawiać, czy byłoby to celowe, bo niepotrzebnie mogłoby kierować zainteresowania sędziów TK na kwestie poza- orzecznicze.
Konstytucja nie wspomina o dopuszczalności odwołania prezesa czy wiceprezesa TK, w każdym razie nie byłoby to jednak możliwe bez ustanowienia odpowiedniej regulacji ustawowej, która musiałaby procedurze odwołania nadawać postać analogiczną do procedury powołania. Biorąc zaś pod uwagę, że każda procedura odwołania zawierać będzie pierwiastek uzależnienia prezesa (wiceprezesa) od prezydenckiego uznania, sytuacja obecna, gdy odwołanie nie jest prawnie możliwe, wydaje się bardziej prawidłowa.
(10) Art. 194 ust. 2 określa też, choć tylko pośrednio, podstawowe elementy struktury wewnętrznej TK, wskazując trzy organy tego Trybunału: prezesa, wiceprezesa oraz Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK. Ani art. 194, ani inne przepisy konstytucyjne (z wyjątkiem art. 196 zd. 3) nie określają zakresu kompetencji prezesa TK, co pozwala przypuszczać, że intencją twórców konstytucji było nawiązanie do modelu zastanego. Trzeba pamiętać, że TK jest organem na tyle małym, iż — inaczej niż w SN czy NSA — rola prezesa musi być zakrojona w znacznie skromniejszy sposób (w tym kontekście Z. Czeszejko-Sochacki, jw., s. 157, wskazuje, że prezes jest primus inter pares, a nie primus super pares).
Art. 194 ust. 2 wyraźnie nakazuje utworzenie urzędu wiceprezesa TK, wydaje się, że użycie w nim liczby pojedynczej wyklucza ustawowe mnożenie liczby wiceprezesów, nigdy zresztą nie zgłaszano takich propozycji.
Podobnie, jak w innych naczelnych organach sądowych, w TK istnieć musi Zgromadzenie Ogólne Sędziów, a powierzenie mu wyłącznego prawa zgłaszania kandydatów na prezesa i wiceprezesa TK wskazuje na pewne ich podporządkowanie Zgromadzeniu.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.