Anna Wolff-Powęska: Niemcy wybierają

Anna Wolff-Powęska| Bundestag| Erika Steinbach| kryzys finansowy| Niemcy| polityka historyczna| sąsiedztwo| Unia Europejska

Anna Wolff-Powęska: Niemcy wybierają

Mądra polityka historyczna powinna przywoływać prawdę i uhonorować pamięć ofiar. Nie może jednak być stałym źródłem konfliktów z sąsiadem – mówi prof. Anna Wolff-Powęska w rozmowie z Weroniką Przecherską.

Weronika Przecherska: „Partnerstwo polsko-niemieckie jest ciągle jeszcze wątłą rośliną, drzewem bez mocnych korzeni, bez solidnego pnia dającego wsparcie i bez silnej korony chroniącej przed żywiołami” – pisała Pani Profesor jeszcze kilka lat temu. Dziś stosunki polsko-niemieckie są najlepsze w dotychczasowej historii. To nieaktualna metafora?

Prof. Anna Wolff-Powęska: Ta roślina zapuściła już korzenie. Powiem więcej: są one tak silne, że nie powinna jej zaszkodzić żadna burza. Wymagało to jednak wiele wysiłku. Upadek komunizmu w Polsce i zjednoczenie Niemiec rozpoczęły w naszych wzajemnych relacjach czas pełen romantyzmu. Polityczne elity miały wówczas dużo dobrej woli i chciały naprawiać błędy przeszłości. Choć, prawdę powiedziawszy, oba społeczeństwa nie były na to przygotowane. Później główni aktorzy sceny politycznej nie zawsze pałali takim entuzjazmem.

Trzeba jednak pamiętać, że te dwadzieścia lat od czasu podpisania Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy to nie tylko budowanie relacji na najwyższych politycznych szczeblach. To także okres wytężonej pracy instytucji pozarządowych, fundacji naukowych, inicjatyw obywatelskich czy przedsięwzięć kulturalnych. Media rzadko poświęcają uwagę owocom ich działań, uważając je za zbyt mało spektakularne. Jednak to właśnie społeczne korzenie naszych relacji są niezwykle istotne. To ważny fundament gwarantujący ochronę, gdy pojawiają się polityczne burze i perturbacje.

W ostatnim dziesięcioleciu tych punktów zapalnych w naszych wzajemnych relacjach rzeczywiście nie brakowało.

Dziesięć lat temu prognozowałam normalizację stosunków polsko-niemieckich. Byłam przekonana, że kiedy Polska stanie się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej,  bilateralne problemy zejdą na dalszy plan. Jednak pomyliłam się. Właśnie po naszym wejściu do Unii Europejskiej rozpętała się walka o pamięć historyczną. Polityczny dyskurs zdominowało wówczas straszenie Niemcami, a na pierwszy plan wysunęła się postać Eriki Steinbach. Klimat wzajemnych relacji bardzo się wtedy pogorszył, na szczęście nie odbił się negatywnie na kontaktach społecznych.

Dziś zarówno oddolne, jak i polityczne relacje są na etapie umiarkowanej stabilizacji. Oczywiście, jak w każdym normalnym sąsiedztwie, nie brakuje spornych kwestii i różnicy zdań. Wiele wskazuje jednak na to, iż przekonaliśmy się, że w tej europejskiej łodzi jesteśmy na siebie skazani.

Szczególnie w dobie kryzysu finansowego, który tak bardzo zbliżył do siebie Polskę i Niemcy. Czy rozpoczyna się w naszej historii etap, gdy częściej będziemy rozmawiać o przyszłości niż o przeszłości?

To zbyt optymistyczne założenie. Polityka historyczna nadal odgrywa sporą rolę. Ponieważ interpretacja przeszłości budzi emocje, łatwo przy jej pomocy mobilizować społeczne fobie. W populistycznej retoryce zajmuje o wiele więcej miejsca aniżeli polityka energetyczna czy gospodarcza. Śledząc media można odnieść wrażenie, że centralne miejsce w życiu publicznym zajmują spory o miejsca pamięci, pomniki, muzea, filmy historyczne. Czy słyszymy o polsko-niemieckich debatach na temat polityki ekologicznej, o projektach energii odnawialnej? Niekoniecznie. Tygodniami natomiast karmiono nas dyskusją na temat serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. W efekcie to, co powinno być przedmiotem rzeczowych debat i chłodnej analizy, staje się wygodnym politycznym medium kreującym fałszywy obraz zachodniego sąsiada.

Emisja tego niemieckiego serialu rzeczywiście wywołała w Polsce burzę. Pojawiła się idea pokazania w Niemczech polskiej produkcji „Czas honoru”. Może rozwiązaniem jest tworzenie wspólnych medialnych projektów?

Film jest niewątpliwie takim medium, które bardziej działa na wyobraźnię aniżeli podręcznik historii. Nakręcenie wspólnego serialu niewiele zmieni jednak we wzajemnym postrzeganiu naszych historii. Trzeba pamiętać, że żadna produkcja telewizyjna nie zmieni społecznej pamięci historycznej. To proces długotrwały, wymagający kompleksowych działań. W Polsce debaty związane z pamięcią zbiorową są upolitycznione i zideologizowane. Można zapytać, dlaczego miałby powstać na użytek zagranicy film o Armii Krajowej, a nie o powstaniu wielkopolskim, o wielkopolskiej pracy organicznej, o genezie „Solidarności”? Mamy wiele wspólnot pamięci.

Jak więc budować z Niemcami dialog w kwestiach dla nas strategicznych, jednocześnie pielęgnując pamięć o przeszłości?

Często słychać utyskiwania, że Polska nie ma spójnej polityki historycznej. W otwartym i liberalnym społeczeństwie pamięć historyczna winna być formą wolności, a rola państwa ograniczać się do jej zapewnienia. Upaństwowienie historii i pamięci zbiorowej równa się dyktaturze. W takich warunkach prawda polityczna jest ważniejsza aniżeli prawda historyczna. A to już o krok do zbudowania Ministerstwa Prawdy Historycznej i kreowania atmosfery niczym z Orwella.

Mądra polityka wobec przeszłości winna uszanować prawdę historyczną i konsekwentnie dążyć do przezwyciężenia wszechobecnych stereotypów. W polskich działaniach można zaobserwować jednak wiele sprzeczności. Odświętnej, rocznicowej retoryce nie odpowiada bynajmniej systematyczna edukacja. Brak instytucji, które dbałyby o wspólne projekty edukacyjne z najważniejszymi sąsiadami. Doraźne akcje bez wytyczonych długofalowych celów pozbawiają nas wiarygodności jako partnerów.

Jedyne polskie zagraniczne Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, z sukcesem koordynujące polsko-niemiecką współpracę w dziedzinie miejsc pamięci, boryka się z trudnościami finansowymi i zagrożone jest decyzją MSZ o sprzedaży berlińskiej siedziby. Podczas gdy Niemcy mają dziesiątki instytucji kulturalnych i edukacyjnych w Polsce i na świecie, nas nie stać na stypendia dla niemieckiej i rosyjskiej młodzieży. Taka inwestycja zwróciłaby się po latach z nadwyżką. Potrzebny jest nam dialog pamięci oraz umiejętność słuchania innych. Mądra polityka historyczna powinna przywoływać prawdę i uhonorować pamięć poległych. Nie może jednak zaostrzać stosunków z sąsiadami.

Czy rzeczywiście spory o przeszłość tak bardzo wpływają na charakter tych relacji?

Na pewno niepotrzebnie rzutują na klimat debaty i kultury politycznej oraz na postrzeganie nas w Europie. Złudna jest wiara, że heroiczna przeszłość przysporzy nam autorytetu w świecie. To nie wiedza o Powstaniu Warszawskim, lecz dobre drogi, infrastruktura, przyjazna polityka dla inwestorów oraz umiejętność zawierania kompromisów w Unii pracują na naszą pozycję. Na charakter naszych relacji z Niemcami pozytywnie rzutować będzie pozbawione kompleksów partnerstwo we wszystkich dziedzinach współpracy.

Bez określenia naszego stanowiska wobec euro oraz spójnej polityki europejskiej może grozić nam jednak spadnięcie do drugiej ligi. Głębokie podziały polityczne i kulturowe stawiają nas w trudnej sytuacji, a ewentualna perspektywa przejęcia władzy przez partię skrajnie nacjonalistyczną nie może napawać optymizmem.

Czy po zbliżających się wyborach spodziewa się Pani Profesor zmian w polityce zagranicznej Niemiec i relacjach polsko-niemieckich?

Europa zmienia się na naszych oczach. Jej południe pogrążone jest w kryzysie, rola Francji i Wielkiej Brytanii staje się coraz mniejsza. Niemcy wyrastają w tej sytuacji na lidera. Położenie naszych zachodnich sąsiadów wcale jednak nie jest łatwe. Wszyscy oczekują, by Niemcy były motorem przezwyciężania kryzysu i pogłębiania integracji. Jednocześnie jednak nerwowo reagujemy, gdy tę mocarstwowość demonstrują. To sytuacja, w której trudno znaleźć rozwiązanie.

W tej europejskiej układance więcej jest więc pytań niż odpowiedzi. Jedno jest jednak pewne: gdyby nawet zmienił się układ władzy w Berlinie (co jest mało prawdopodobne), nie nastąpią zmiany w najważniejszych decyzyjnych obszarach. Dlatego wybory w Niemczech nie oznaczają historycznego przełomu, tym bardziej że wynik trwającej właśnie kampanii jest dość przewidywalny. Sondaże bardzo wyraźnie pokazują przewagę chadeków. Więcej wątpliwości budzą potencjalne koalicje, jednak o ich kształcie przekonamy się dopiero po wyborach. Dla relacji z Polską nie będzie to miało większego znaczenia.

*Prof. Anna Wolff-Powęska – historyk idei oraz specjalistka w zakresie relacji polsko-niemieckich. W latach 1990-2004 kierowała Instytutem Zachodnim w Poznaniu. W 2004, za zasługi dla rozwoju polsko-niemieckich stosunków oraz osiągnięcia w pracy naukowej, odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Jest też laureatką Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego (2008) oraz Nagrody KLIO I stopnia za książkę „Pamięć – Brzemię i uwolnienie. Niemcy wobec nazistowskiej przeszłości (1945–2010)” (2011).
Instytut Obywatelski

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.