Druga poprawka do poprawki

Barack Obama| Center for American Progress| druga poprawka do konstytucji| gun shows| karabin maszynowy| NRA| prawo do noszenia broni| Ruth Ginsburg| USA| Warren Burger

Druga poprawka do poprawki
Foto: Wikimedia Commons

Amerykańska konstytucja jest jednym z tych dokumentów, o których mówi się z szacunkiem, ale niekoniecznie ze zrozumieniem. Amerykanie mylą własną konstytucję z Deklaracją Niepodległości. Nie umieją powiedzieć, ile było poprawek do ustawy zasadniczej, ani co one wnosiły; nie są w stanie wyjaśnić, czym jest Karta Praw. A przecież system polityczny USA opiera się na konstytucji. Dokument z XVIII wieku musi być interpretowany zgodnie ze zmieniającą się rzeczywistością, nawet jeśli był rewolucyjny w chwili powstania.

W tej chwili największej rewizji wymaga druga poprawka. Po strzelaninach w Newtown, Aurorze, Oakland wydaje się oczywiste, że należy dostosować legislację do XXI wieku. Dziś w Stanach każdy może kupić broń, często anonimowo przez Internet i na tzw. „gun shows”. Równie łatwo jest nabyć zwykły pistolet co karabin maszynowy.

Konstytucję i jej interpretację można zmienić, jednak wymaga to dużo siły politycznej, czasu i zaangażowania. Jak Ameryka stała się krajem, w którym każdy ma dostęp do karabinu automatycznego? I co należałoby zrobić, by to zmienić?

Druga poprawka wywołuje kontrowersje chociażby z powodu swojej budowy – jest napisana niegramatycznie i niejasno. „Odpowiednio regulowana milicja, będąca niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego Stanu, prawo do posiadania broni nie może być naruszone”. Jest to dosłowne tłumaczenie, które lepiej niż oficjalne („Nie wolno ograniczać praw ludu do posiadania i noszenia broni, gdyż bezpieczeństwo wolnego stanu wymaga dobrze wyszkolonej milicji”) oddaje niejasność drugiej poprawki.

Różnie można interpretować słowo „milicja”, ale największe kontrowersje wywołuje pytanie, czy druga poprawka pozwala pojedynczym obywatelom „posiadać broń”. Jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku uznawano ten pomysł za co najmniej dziwaczny – prezes Sądu Najwyższego Warren Burger nazwał taką interpretację „przekrętem”.

Różne składy Sądu Najwyższego rozmaicie rozumiały drugą poprawkę. Słowo „milicja” pojawia się we wcześniejszych fragmentach konstytucji. Wśród uprawnień prezydenta znajduje się m.in. powołanie, organizowanie, kierowanie i wyposażenie milicji tak, aby była w stanie chronić porządek prawny przed wrogami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Zgodnie z piątą poprawką, członkowie milicji są wyłączeni z normalnego procesu karnego w czasie wojny (tak jak członkowie armii). Są więc podstawy, by widzieć ją jako odrębny organ na podobieństwo wojska.

Jednak od lat 80-tych ubiegłego wieku coraz częściej rozumie się prawo do posiadania broni jako prawo każdego obywatela, niezależnie od przynależności do organizacji paramilitarnej o uregulowanym statusie. Wiele osób łączy to ze zmianami we władzach National Rifle Association (Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego). NRA przez całe lata była zwolennikiem ścisłych regulacji i zajmowała się kwestiami dalekimi od polityki, np. szkoleniami bezpiecznego posługiwania się bronią czy strzelectwem sportowym. Jednak w 1980 r. zmieniła swoje credo i po raz pierwszy poparła kandydata na prezydenta – Ronalda Reagana. Od tej chwili coraz częściej nie reprezentowała interesów posiadaczy broni, 68 proc. których popiera zwiększone regulacje, tylko wytwórców zainteresowanych jak największą i najłatwiejszą sprzedażą swojego produktu.

Droga do ustanowienia indywidualnego prawa do broni była długa i skończyła się w 2008 r., gdy Sąd Najwyższy ogłosił wyrok w sprawie Dystryktu Columbia vs. Heller. Stwierdzono, że członkostwo w zorganizowanej grupie nie jest niezbędne dla posiadania broni. Nie oznaczało to jednak, że wszyscy mogą posiadać każdy rodzaj pistoletu, strzelby czy armaty. O ile zakazanie broni palnej jako takiej byłoby niezgodne z konstytucją, o tyle regulacje dotyczące ukrytego uzbrojenia czy bezpieczników spustu są jak najbardziej dopuszczalne. Z kolei w 2010 r. zapadła decyzja w sprawie McDonald vs. miasto Chicago. Wymagając rejestracji każdego pistoletu – i nie wydając pozwoleń na ich posiadanie od 1982 r. – władze lokalne zdaniem sądu uniemożliwiły Otisowi McDonaldowi korzystanie ze swoich praw.

Sąd Najwyższy jest w Stanach instytucją mocno upolitycznioną, a jego członkowie swoje osobiste poglądy polityczne często przekuwają w konstytucyjne casusy. Sędziowie, nominowani przez prezydenta i zatwierdzani przez Senat, przed objęciem stanowiska są poddawani dokładnej ocenie w mediach. Tam próbuje się odkryć ich poglądy polityczne i wpływ na przyszłe rozstrzygnięcia. Jak pisze zespół naukowców z Southern Political Science Association, wielokrotnie bywa tak, że decyzje którymi sprawami się zająć, „są często podejmowane z powodów ideologicznych, a nie prawnych”. W tym momencie istnieje pewna równowaga – czterech sędziów jest „demokratycznych”, a czterech „republikańskich” z Anthonym Kennedym na granicy między obiema grupami.

Zgodnie z raportem organizacji Center for American Progress, w 2007 roku nastąpiła gwałtowna zmiana w orzecznictwie sądu. Do tamtej chwili sprawy kontrowersyjne ideologiczne mniej więcej w połowie były wygrywane przez demokratów, a w połowie republikanów. Jednak od 2007 r. Sąd Najwyższy wyraźnie przesunął się w prawo. Jak zauważył Paul Collins jr z University of North Texas, „tak jak różne grupy interesu starają się osiągnąć swoje cele poprzez sądownictwo, tak samo robią to członkowie Sądu Najwyższego”. To dzięki tej zmianie udało się prezydentom Bushowi jr. i Obamie przeprowadzić wiele kontrowersyjnych zapisów dotyczących podsłuchów czy aresztowań na czas nieokreślony.

Jednym z wyjątków była decyzja w sprawie reformy służby zdrowia, potocznie zwanej Obamacare. Prezes Sądu Najwyższego John Roberts zaskoczył tak prawicę, jak i lewicę, umożliwiając stosowanie nowego prawa nakazującego każdemu obywatelowi wykupienie prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego. Wielu komentatorów uważa, że Roberts w ten sposób będzie mógł dowodzić swojej bezstronności, niezależnie jakie decyzje podejmie w następnych latach.

Jednakże działania Robertsa nie dadzą żadnych rezultatów, jeśli inni sędziowie nie będą nawet udawać neutralności. Clarence Thomas jest uważany za prawicowego sędziego, powołanego przez Busha seniora. Jego żona widziała interes w uznaniu ustawy Obamacare za niekonstytucyjną, ale nie spowodowało to wyłączenia się sędziego ze sprawy. Virginia Lamp Thomas jest lobbystką wśród polityków republikańskich i oficjalnie chwali się, że ma „kontakty ułatwiające działania polityczne”. Jest bezpośrednio zaangażowana w „walkę z lewicowymi zapędami Obamy” i wcale tego nie ukrywa.

Podobne wątpliwości wywołała sędzia Elena Kagan. W czasie gdy pracowała w administracji Obamy, w jednym z maili napisała, jak bardzo się cieszy, że Obamacare zostało przegłosowane w Kongresie. Ona również nie zgodziła się na wyłączenie ze sprawy.

Nawet sami sędziowie przyznają, że wielką rolę w ich decyzjach odgrywa polityka. W wywiadzie udzielonym „USA Today” Ruth Ginsburg mówiła o politycznych rozgrywkach, które towarzyszą nominacjom nowych sędziów.

W jaki sposób można zmienić obecne prawo do posiadania broni? Istnieje możliwość zmiany konstytucji. Jednak droga do uchwalenia nowej poprawki jest długa, wymaga 3/4 głosów w Kongresie i ratyfikacji przez 38 stanów. Wiele osób zwraca się więc w stronę Sądu Najwyższego i jego możliwości innej interpretacji już istniejącego prawa. Dziś jednak wydaje się to mało prawdopodobne. Gdy bowiem spojrzy się na wcześniejsze decyzje każdego z członków, aż pięciu z nich głosowało za rozwiązaniami z Columbia vs. Heller i McDonald vs. Chicago.

Istnieje możliwość, że jeden czy dwóch sędziów – liberalna Ruth Ginsburg i konserwatywny Anthony Kennedy – zrezygnują w najbliższym czasie ze swoich stanowisk. Prezydent miałby wtedy możliwość zaproponowania kandydatów bardziej liberalnych, chętnych do przeprowadzenia zmian nie tylko interpretacji drugiej poprawki, ale i innych progresywnych kwestii.

Ciekawe propozycje regulacji wysuwa administracja Obamy. Nowo powstała komisja, której członkiem jest też wiceprezydent Joe Biden, ma na celu stworzenie legislacji ograniczającej dostępność do broni szturmowej i magazynków o dużej pojemności. Szukając poparcia, zwraca się do lobbystów (sic!) dużych sieci handlowych, takich jak WallMart, chcąc zapewnić im monopol na sprzedaż broni i amunicji. Ograniczenie możliwości handlu między obywatelami czy na „gun shows” pozwoliłoby państwu mieć większą kontrolę nad tym, kto i w jakich okolicznościach nabywa broń. Wiele stanów nie chce się zgodzić na ograniczenia sprzedaży osobom podejrzewanym o terroryzm czy niebezpiecznie chorych psychicznie w przeszłości. Ograniczając miejsca handlu można lepiej kontrolować przepływ broni wśród obywateli.

Czy tak skonstruowane prawo trafiłoby przed Sąd Najwyższy? Z całą pewnością członkowie Kongresu, zwłaszcza republikanie, nie porzucą sprawy bez walki. Przy aktualnym składzie Kongresu wynik jest trudny do przewidzenia; samo uznanie dostępu do broni za prawo obywatelskie nie oznacza uniemożliwienia pewnych ograniczeń. Wielu prawników już dziś wskazuje, że rząd federalny zawsze ograniczał dostępność do pewnych rodzajów uzbrojenia. Nawet najbardziej konserwatywny sędzia Scalia przyznał w wywiadzie, że druga poprawka nie daje prawa do wszystkiego i że każda sytuacja musi być rozważana osobno.

Nie należy jednak przeceniać wpływu biznesu na amerykańską politykę. Paul Collins Jr twierdzi, że na sędziów Sądu Najwyższego „wpływają często argumentacje wysuwane przez zorganizowane grupy interesu” – nawet jeśli nie są stroną w sprawie. Jeśli właściciele dużych sieci handlowych ujrzą swój interes w nowej legislacji, być może pomogą w jej przeprowadzeniu. Zwłaszcza, że wśród obywateli coraz więcej jest zwolenników regulacji – 63 proc. Amerykanów popiera zakaz sprzedaży magazynków o dużej pojemności; 86 proc. popiera obowiązkowe sprawdzenie, czy kupujący nie popełnił wcześniej poważnego przestępstwa, zaś 66 proc. uważa, że każda sztuka broni powinna być zarejestrowana w narodowym systemie. Wygląda na to, że ich żądania zostaną w końcu spełnione.

Autorka jest studentką politologii na Uniwersytecie Warszawski i stażystką w Instytucie Obywatelskim.

Instytut Obywatelski

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.