Krzysztof Pietraszkiewicz: O regulacjach, perspektywach, Unii Europejskiej oraz kwiatach i chwastach

Amber Gold| inflacja prawa| KNF| Krzysztof Pietraszkiewicz| NBP| parabanki| Provident| SKOK| ZBP

Krzysztof Pietraszkiewicz: O regulacjach, perspektywach, Unii Europejskiej oraz kwiatach i chwastach
Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP

Roz­mowa z Krzysz­to­fem Pie­trasz­kie­wi­czem, pre­ze­sem Związku Ban­ków Polskich [dla miesięcznika "Nowe Życie Gospodarcze"]

W Bruk­seli odbyła się wide­okon­fe­ren­cja mini­strów finan­sów strefy euro, która miała roz­strzy­gnąć o pomocy 100 mld euro dla Hisz­pa­nii. Czy taka pomoc uspo­koi choć tro­chę sytu­ację w Hiszpanii?

Wycho­dze­nie z kło­po­tów przez kraje Unii Euro­pej­skiej, w tym przez kraje strefy euro, jest czę­ścią pro­ble­mów glo­bal­nych. Gospo­darka i sys­tem finan­sowy ule­gają na naszych oczach prze­bu­do­wie. Pro­ces ten będzie trwał długo. Unia Euro­pej­ska i strefa euro odgry­wają w nim istotną rolę, która może się zmie­niać w zależ­no­ści od tego, jak pro­blemy będą roz­wią­zy­wane  przez  poszcze­gólne rządy i par­la­menty. Oce­niam wysoko to, co pod­jęte zostało zarówno w Gre­cji, przed­tem w Irlan­dii, a teraz – w Hisz­pa­nii. Mówię o pro­gra­mach napraw­czych, któ­rych podej­mo­wa­nie w kra­jach demo­kra­tycz­nych wymaga, aby poli­tycy, przy­naj­mniej nie­któ­rzy z nich, sta­wali się mężami stanu. Do histo­rii przejdą ci, któ­rzy wzięli na sie­bie wielką odpo­wie­dzial­ność, w tym także poli­tyczną i moralną za to, by prze­pro­wa­dzić swój kraj przez bar­dzo trudny okres.

Sądzę, że pomoc dla Hisz­pa­nii została udzie­lona po przed­sta­wie­niu dość reali­stycz­nego pro­gramu wycho­dze­nia z kło­po­tów w kil­ku­let­niej perspektywie.

Ale rynki jakoś nie bar­dzo reagują na tę gwarancję.

Cały czas nie jeste­śmy wolni od nowych zagro­żeń i dla­tego rynki wyce­niają ryzyko sto­sun­kowo wysoko. Utrata repu­ta­cji czy ujaw­nie­nie jakie­goś skan­dalu owo­cuje na ogół gwał­tow­nymi zmia­nami, rap­tow­nym powstrzy­ma­niem się od inwe­sto­wa­nia na danym rynku, pod­czas gdy budo­wa­nie zaufa­nia i repu­ta­cji wymaga dłuż­szego czasu. Tak zwy­kle jest w gospodarce.

W życiu też.

Tak. Ale w gospo­darce szcze­gól­nie, gdyż wiąże się to z ewen­tu­alną utratą zna­czą­cych środ­ków. Nato­miast tych insty­tu­cji, które są gotowe zary­zy­ko­wać na więk­szą skalę, nawet za wyż­szą pre­mię, jest zwy­kle nieco mniej.

Następne w kolejce usta­wiają się Wło­chy, choć sytu­acja jest tam odmienna ze względu na niż­szy poziom zadłu­że­nia zewnętrz­nego. Z dru­giej strony, cię­żar wło­skiej gospo­darki jest dużo więk­szy niż hisz­pań­skiej czy greckiej.

Gdy­bym oce­niał to w śred­nio­okre­so­wej per­spek­ty­wie, to nie­wiele kra­jów euro­pej­skich mogłoby sobie powie­dzieć, że nie będą prze­cho­dzić pro­cesu restruk­tu­ry­za­cji. I to będzie dla nich kolejne wyzwa­nie. Miliony osób wyklu­czo­nych, bez­ro­bot­nych, zale­ga­ją­cych z zobo­wią­za­niami wobec insty­tu­cji finan­so­wych oraz państw – będą wyma­gały dodat­ko­wych pro­gra­mów pomocy.

Szuka się nowych narzę­dzi, nowych roz­wią­zań, także insty­tu­cjo­nal­nych, ale tym­cza­sem przed sek­to­rem finan­so­wym są kolejne zagro­że­nia, np. poda­tek od instru­men­tów finan­so­wych. Co pan sądzi o tych zamia­rach Komi­sji Europejskiej?

Hm… W ostat­nich kilku latach po roku 2008 zapre­zen­to­wano wiele róż­nych ini­cja­tyw zmie­rza­ją­cych do zmniej­sze­nia roz­mia­rów insty­tu­cji finan­so­wych, skali ich dzia­łal­no­ści. Przed­sta­wiono przy­naj­mniej kilka pro­po­zy­cji zwięk­sze­nia obcią­żeń podat­ko­wych i para­po­dat­ko­wych, zapro­po­no­wano wiele roz­wią­zań bar­dziej restryk­cyj­nych doty­czą­cych wymo­gów ostroż­no­ścio­wych, także pro­mo­wa­nia dobrych prak­tyk. Pro­blem polega na tym, że pod wzglę­dem stop­nia roz­woju sys­te­mów ban­ko­wych mamy różne sytu­acje w róż­nych kra­jach. W związku z tym powstaje pyta­nie, czy zasto­so­wa­nie jed­nego narzę­dzia dla Europy nie dopro­wa­dzi do utraty kon­ku­ren­cyj­no­ści euro­pej­skiego sys­temu ban­ko­wego. A także, czy nie ogra­ni­czy moż­li­wo­ści finan­so­wa­nia roz­woju w kra­jach, w któ­rych sek­tor ban­kowy jest jesz­cze roz­wi­nięty słabo. To były prze­słanki zgło­szo­nych przez nas zasad­ni­czych wąt­pli­wo­ści. Sto­so­wa­nie pew­nych obcią­żeń może być lekar­stwem na uzdro­wie­nie sytu­acji, ale w innych może być tru­ci­zną dla roz­woju gospo­dar­czego. Ja jestem zwo­len­ni­kiem szu­ka­nia roz­wią­zań, które – z jed­nej strony – rze­czy­wi­ście ogra­ni­cza­łyby poziom „ufi­nan­so­wie­nia” nie­któ­rych gospo­da­rek, ale – z dru­giej – nie hamo­wa­łyby zbyt mocno roz­woju insty­tu­cji finan­so­wych w kra­jach, w któ­rych jest on niedostateczny.

W pakie­cie były bar­dzo kon­kretne pro­po­zy­cje, przed­ło­żone przez Komi­sję Euro­pej­ską, np. podatku od trans­ak­cji finan­so­wych, które były absur­dalne. Prze­cież wiele zależy od struk­tury bilan­sów sys­te­mów ban­ko­wych! Aku­rat w Pol­sce ozna­cza­łoby to bar­dzo duże obcią­że­nie ban­ków na sku­tek naby­wa­nia papie­rów skar­bo­wych. To, co z punktu widze­nia ostroż­no­ści jest zale­cane, z punktu widze­nia podat­ko­wego byłoby pena­li­zo­wane. Regu­la­to­rzy i usta­wo­dawcy muszą się na coś zde­cy­do­wać. I na to ZBP zwra­cał uwagę, stwier­dza­jąc, że dodat­kowe obcią­że­nia od 7,5 do 11,5 miliar­dów zło­tych to byłaby, po pro­stu, prze­sada, szcze­gól­nie w kraju, w któ­rym sek­tor ban­kowy w całym okre­sie kry­zysu finan­suje gospo­darkę na przy­zwo­itym pozio­mie. I w któ­rym ten sek­tor nie wycią­gnął ręki po jedną choćby zło­tówkę ani na doka­pi­ta­li­zo­wa­nie, ani na restruk­tu­ry­za­cję i który płaci naj­wyż­sze podatki docho­dowe w całej gospodarce.

Sys­temy bez­pie­czeń­stwa są różne w róż­nych kra­jach. Na przy­kład w Pol­sce zbu­do­wa­li­śmy Ban­kowy Fun­dusz Gwa­ran­cyjny. Inne kraje mają 13 lat na zbu­do­wa­nie sys­temu zabez­pie­czeń. W Pol­sce już dzi­siaj osią­gnę­li­śmy dobry poziom bez­pie­czeń­stwa! W innych kra­jach banki dopiero muszą  zwięk­szyć udział kapi­ta­łów naj­wyż­szej jako­ści. W Pol­sce ponad 90% kapi­ta­łów ma już ten poziom. Oni mają tego doko­nać do 2019 roku. Wresz­cie, nasze banki nie mają obo­wiązku spła­ca­nia jakichś spe­cjal­nych zobo­wią­zań wobec pań­stwa, bo ich nie zacią­gały. Mają odpo­wied­nie rezerwy utwo­rzone na kre­dyty nie­re­gu­larne. A także jakość naszego port­fela kre­dy­to­wego jest dzi­siaj cał­kiem przyzwoita.

Nato­miast mamy kilka pro­ble­mów, które musimy roz­wią­zać: przede wszyst­kim niski poziom oszczęd­no­ści kra­jo­wych i depo­zy­tów ban­ko­wych. Cią­gle musimy więc impor­to­wać do ban­ków kapi­tał (w postaci kre­dy­tów i depo­zy­tów) war­to­ści 150–170 mld zł.

W końcu, zebrane na rynku kra­jo­wym depo­zyty są krót­ko­ter­mi­nowe. Tylko 4% tych depo­zy­tów jest dłuż­szych niż 1 rok. A to ozna­cza wyż­sze koszty zarzą­dza­nia płynnością.

Przy finan­so­wa­niu roz­woju pań­stwa i jed­no­stek samo­rządu tery­to­rial­nego musimy szu­kać nowych instru­men­tów inży­nie­rii finan­so­wej, takich jak na przy­kład instru­menty dłużne. Musimy zadzia­łać też po stro­nie poda­żo­wej poprzez zaofe­ro­wa­nie inwe­sto­rom insty­tu­cjo­nal­nym takich instru­men­tów, jak listy zastawne, czyli papiery war­to­ściowe zabez­pie­czone hipo­te­kami bar­dzo dobrej jakości.

Jak dotąd, tylko w więk­szej skali BRE Hipo­teczny wyko­rzy­stuje listy zastawne.

Skala wyko­rzy­sta­nia tego instru­mentu jest jesz­cze nie­wielka. Na szczę­ście, Komi­sja Nad­zoru Finan­so­wego wyszła przed kilku mie­sią­cami z ini­cja­tywą, aby doko­nać prze­glądu regu­la­cji i prak­tyk w celu udroż­nie­nia sys­temu emi­sji listów zastaw­nych. Zin­ten­sy­fi­ko­wane zostały prace nad obli­ga­cjami, które będą mogły być emi­to­wane przez banki oraz w obsza­rze seku­ry­ty­zo­wa­nia akty­wów w dro­dze sub­par­ty­cy­pa­cji. Trzy zespoły przy­go­to­wują odpo­wied­nie roz­wią­za­nia i myślimy, że jesz­cze w sierp­niu (roz­mowa pro­wa­dzona jest w lipcu – red.) przed­łożą gotowe opra­co­wa­nia do dal­szych prac legislacyjnych.

W dłu­giej per­spek­ty­wie to rze­czy­wi­ście jest czyn­nik sta­bi­li­zu­jący gospo­darkę, przede wszyst­kim dla­tego że dostar­cza jej płyn­no­ści. Z dru­giej strony, mamy obec­nie poważne osła­bie­nie rynku kre­dy­tów hipo­tecz­nych, spo­wo­do­wane – być może – zbyt restryk­cyj­nymi reko­men­da­cjami KNF. Tę sprzecz­ność trzeba jakoś rozsupłać.

To prawda. Ja myślę, że na zmniej­sze­nie roz­mia­rów kre­dy­to­wa­nia wpływ ma kilka czyn­ni­ków. W obsza­rze con­su­mer finance są trzy czyn­niki: powścią­gli­wość samych klien­tów, któ­rzy w ostat­nich latach nauczyli się, że nie należy prze­kra­czać gra­nic zadłu­że­nia. regu­la­cje KNF i poli­tyka ban­ków. Roz­miary tego oddzia­ły­wa­nia osią­gnęły natu­ralny pułap, opty­malny dla cza­sów nie­pew­no­ści w gospo­darce. W rela­cji do PKB poziom kre­dy­tów kon­sump­cyj­nych był w Pol­sce jed­nym z naj­wyż­szych w Euro­pie. Jeśli się obni­żył, to dobrze, bo jakość tego port­fela jest – wśród innych port­feli (przed­się­bior­ców i miesz­ka­nio­wych) – najniższa.

Jeśli cho­dzi o kre­dyty miesz­ka­niowe, to przede wszyst­kim wpływ miała Reko­men­da­cja T i poziom jej restryk­cyj­no­ści, w nie­któ­rych aspek­tach oka­zał się zbyt wysoki. Dla­tego przed­ło­ży­li­śmy mini­strowi finan­sów, w poro­zu­mie­niu z Komi­sją Nad­zoru Finan­so­wego, kilka pro­po­zy­cji zasad­ni­czych zmian, ale roz­sąd­nych, odpowiedzialnych.

Czy wyni­kają one z ana­lizy sytu­acji na rynku mieszkaniowym?

Oczy­wi­ście, bo poza restryk­cyj­nymi regu­la­cjami bar­dzo ważne jest zacho­wa­nie klien­tów. Obec­nie naj­bar­dziej poszu­ki­wane są lokale mniej­sze. Po dru­gie, w związku ze zmniej­sze­niem trans­fe­rów trans­gra­nicz­nych od osób zara­bia­ją­cych za gra­nicą ule­gła zmniej­sze­niu skłon­ność do się­ga­nia po kre­dyt. Część ban­ków prze­stała udzie­lać kre­dy­tów walutowych,

a ponie­waż rata w kre­dy­tach zło­to­wych z reguły jest więk­sza, to wielu klien­tów przy obec­nych regu­la­cjach nie ma zdol­no­ści kre­dy­to­wej. Mogę powie­dzieć, że spo­dzie­wamy się, iż pewne zli­be­ra­li­zo­wa­nie może przy­czy­nić się do ponow­nego wzro­stu zain­te­re­so­wa­nia kre­dy­tami na cele miesz­ka­niowe. Jed­nak wobec wyco­fa­nia się pań­stwa z pro­gramu „Rodzina na swoim” ten wzrost może być nie na tyle istotny, aby osią­gnąć pułap nawet z lat 2010–2011.

Finan­so­wa­nie miesz­kal­nic­twa to jeden z obsza­rów dzia­ła­nia sys­temu ban­ko­wego. Jest jesz­cze inny, bodaj waż­niej­szy – finan­so­wa­nie roz­woju gospo­dar­czego. Pol­ska stoi przed ogrom­nymi wyzwa­niami, szcze­gól­nie w obsza­rze naj­cięż­szych inwe­sty­cji, nie tylko w infra­struk­turę, ale zwłasz­cza w ener­ge­tykę. Zbu­do­wa­nie elek­trowni ato­mo­wej to inwe­sty­cja war­to­ści 50 mld zł. Pol­ski sys­tem ban­kowy może być zbyt płytki, by temu sprostać.

Od kilku kwar­ta­łów obser­wu­jemy sys­te­ma­tyczny wzrost zain­te­re­so­wa­nia ban­ków finan­so­wa­niem przed­się­biorstw. To dowód, że istotna grupa śred­nich i małych przed­się­biorstw szuka swo­ich szans roz­wo­jo­wych nawet w trud­nej sytu­acji na rynku euro­pej­skim. Druga kwe­stia: trzeba pamię­tać o naj­więk­szych przed­się­bior­stwach pol­skich, z któ­rych część pozy­skuje kre­dyt ban­kowy na roz­wój z pomi­nię­ciem pol­skiego sek­tora ban­ko­wego. NBP w swo­ich opra­co­wa­niach i sta­ty­sty­kach opi­suje roz­miary takiego  finan­so­wa­nia. Kre­dyt w Pol­sce jest znacz­nie droż­szy niż finan­so­wa­nie trans­gra­niczne, czę­sto przez firmy-matki z kra­jów macie­rzy­stych, w któ­rych stopy pro­cen­towe są zna­cząco niż­sze. Mamy więc sytu­ację taką: banki finan­sują przede wszyst­kim małe i śred­nie przed­się­bior­stwa oraz część więk­szych. Duża część naj­więk­szych firm, zwią­za­nych koope­ra­cyj­nie lub kapi­ta­łowo z zagra­nicą, korzy­sta z kre­dy­to­wa­nia trans­gra­nicz­nego. I gdy cho­dzi o reali­za­cję dużych pro­jek­tów, zarówno infra­struk­tu­ral­nych, jak i pro­duk­cyj­nych o zna­cze­niu stra­te­gicz­nym, szcze­gól­nie w ener­ge­tyce czy gazow­nic­twie, to czę­sto pol­ski bank wystę­puje jako współ­fi­nan­su­jący bądź aran­żer finan­so­wa­nia. Pol­skie banki od strony kapi­ta­ło­wej jako poje­dyn­cze insty­tu­cje finan­sowe, ze względu na normy bez­pie­czeń­stwa, nie mogłyby udźwi­gnąć samo­dziel­nie takiego kre­dy­to­wa­nia. Dla­tego budo­wane są kon­sor­cja albo grupy ban­ków finan­sują poszcze­gólne frag­menty pro­jek­tów, albo wresz­cie aran­żo­wane jest finan­so­wa­nie z ban­kami zagra­nicz­nymi, czę­sto z bankami-matkami. I dla­tego szanse na finan­so­wa­nie wiel­kich pro­jek­tów są mimo wszystko wyso­kie i moż­liwe, ale przy speł­nie­niu pew­nych warun­ków. Po pierw­sze, pro­gramy roz­wo­jowe muszą być jasne, po dru­gie, poli­tyka mone­tarna i fiskalna musi być sta­bilna, wresz­cie scena poli­tyczna musi być prze­wi­dy­walna. Trzeba bowiem pamię­tać, że inwe­sto­rzy są dzi­siaj szcze­gól­nie ostrożni, wszy­scy jeste­śmy bar­dziej doświad­czeni i pamię­tamy, co wyda­rzyło się kilka czy kil­ka­na­ście lat temu. Dla­tego w celu zre­ali­zo­wa­nia wiel­kich pla­nów infra­struk­tu­ral­nych i prze­my­sło­wych nie­zbędne są: prze­wi­dy­walna poli­tyka gospo­dar­cza, w tym fiskalna i mone­tarna, dobre oto­cze­nie regu­la­cyjne, bez­pie­czeń­stwo prawne obrotu gospo­dar­czego i przy­ja­zna atmos­fera dla inwe­sto­rów, zarówno kra­jo­wych, jak i zagranicznych.

W realiach Pol­ski nie­które warunki są speł­nione, ale nie­które – nie. Infla­cja prawa i niska jego jakość nie popra­wiają kli­matu inwestycyjnego.

Dodał­bym do tego wątku, że teraz wła­śnie zda­jemy naj­trud­niej­szy egza­min wobec tych, któ­rzy obser­wują pol­ską gospo­darkę. Egza­min polega na tym, czy pol­ska gospo­darka i pol­scy poli­tycy za nią odpo­wia­da­jący potra­fią upo­rać się z koniecz­no­ścią restruk­tu­ry­za­cji nie­któ­rych branż. Myślę o tym, co wyda­rzyło się w branży budow­la­nej. Czy potra­fimy wszy­scy – wła­ści­ciele firm budow­la­nych, inwe­sto­rzy, banki oraz regu­la­to­rzy – wycią­gnąć wnio­ski z powsta­łej sytu­acji. Muszą się zmie­nić regu­la­cje: prze­pisy o zamó­wie­niach publicz­nych, musi się nieco zmie­nić prak­tyka zawie­ra­nia umów, muszą rów­nież ulec zmia­nie stan­dardy zarzą­dza­nia firmami…

…i pro­jek­tami.

I pro­jek­tami. Ale naj­pierw – fir­mami, które w eufo­rii rosły, zdo­by­wa­jąc nowe zamó­wie­nia, nie zda­jąc sobie sprawy, że to je po pro­stu prze­ra­sta. Jest to także nauczka dla insty­tu­cji finan­so­wych, nie tylko ban­ków, lecz i firm ubez­pie­cze­nio­wych, fun­du­szy inwe­sty­cyj­nych i eme­ry­tal­nych. Wycią­gnię­cie wnio­sków z tej bole­snej lek­cji przy ponie­sie­niu strat – a wszy­scy je pono­szą lub co naj­mniej nie osią­gną spo­dzie­wa­nych korzy­ści – ozna­czać będzie, że do kolej­nej fazy roz­woju przy­stą­pimy przy­go­to­wani i bar­dzo wzmoc­nieni. Będzie można kon­ty­nu­ować już zawarte kon­trakty i suk­ce­syw­nie przy­stę­po­wać na nowych, mądrzej­szych warun­kach do reali­za­cji nowej per­spek­tywy do roku 2020.

Pod warun­kiem, że nasz wielki pol­ski inte­res będzie roz­wi­jał się w miarę sta­bil­nie, bez nie­bez­piecz­nych zawirowań.

Myślę, że finan­so­wa­nie i współ­fi­nan­so­wa­nie z pol­skich środ­ków na pozio­mie 10–15% jest realne. Ale jesz­cze waż­niej­sze jest to, by współ­fi­nan­so­wa­nie było reali­zo­wane płyn­nie, bowiem reali­za­cja tych wiel­kich, wio­dą­cych  pro­jek­tów roz­wo­jo­wych poru­sza tysiące kolej­nych przed­się­biorstw w kraju, orga­ni­zu­jąc w spo­sób eko­no­miczny wysi­łek. Druga sprawa: sta­bil­ność i prze­wi­dy­wal­ność jest wielką zachętą dla pry­wat­nych inwe­sto­rów kra­jo­wych i zagra­nicz­nych. Warto pamię­tać, że przed­się­biorcy mają ulo­ko­wane 180 mld w pol­skich ban­kach i słabo inwe­stują; podob­nie zacho­wują się inwe­sto­rzy zagra­niczni, choć Pol­ska jest uwa­żana za jeden z bez­piecz­niej­szych do inwe­sto­wa­nia kra­jów. Powin­ni­śmy też pamię­tać, że coraz wię­cej pol­skich firm ma pro­dukty dobrej jako­ści po atrak­cyj­nych cenach, któ­rych eks­port powin­ni­śmy wspierać.

ZBP ma obok sie­bie dwa obszary insty­tu­cji kon­ku­ru­ją­cych z sek­to­rem ban­ko­wym: SKOK-i i para­banki. SKOK-i wyro­kiem Try­bu­nału Kon­sty­tu­cyj­nego zostały włą­czone pod nad­zór KNF. Klienci kas lepiej je oce­niają niż tra­dy­cyjne banki. Czy uważa pan, że kasy rze­czy­wi­ście dadzą się objąć peł­nym nadzorem?

Każda insty­tu­cja, która zbiera z rynku zasoby finan­sowe lub obraca poważ­nymi sumami pie­nię­dzy oby­wa­teli, powinna być nad­zo­ro­wana. Szcze­gól­nie, gdy osiąga roz­miary o istot­nym sys­te­mo­wym zna­cze­niu dla tysięcy czę­sto nie­za­moż­nych osób, powie­rza­ją­cych jej reali­za­cję usług oszczędnościowo-roz-liczeniowych. To dla mnie pozo­staje poza jaką­kol­wiek dys­ku­sją: wszel­kie insty­tu­cje, które powinna cecho­wać niska skłon­ność do ryzyka, muszą dawać gwa­ran­cje, że powie­rzone im pie­nią­dze są bezpieczne.

I z tym wła­śnie mamy do czy­nie­nia w przy­padku SKOK-ów.

Chcę nato­miast powie­dzieć, że kształt pokry­zy­sowy sys­temu finan­so­wego w wielu kra­jach wymaga roz­wa­że­nia. Uwa­żam, że sys­tem finan­sowy w kra­jach takiej wiel­ko­ści jak Pol­ska, zróż­ni­co­wa­nych pod wzglę­dem gospo­dar­czym, powi­nien być też zróż­ni­co­wany. Powinny w nim być obecne zarówno banki glo­balne, które gwa­ran­tują trans­fery mię­dzy­kon­ty­nen­talne i wspie­rają obec­ność inwe­sto­rów zagra­nicz­nych oraz uła­twiają prze­pływ idei, jak i banki kon­ty­nen­talne, ope­ru­jące głów­nie na obsza­rze Unii Euro­pej­skiej, bo one zacie­śniają współ­pracę gospo­dar­czą na tym wiel­kim rynku wiel­kich szans; ale potrzebne nam są też banki i insty­tu­cje finan­sowe lokalne, bar­dzo szybko reagu­jące na zja­wi­ska wystę­pu­jące w spo­łecz­no­ściach i na ryn­kach lokal­nych; wresz­cie – potrzebne nam są insty­tu­cje i banki niszowe, spe­cja­li­styczne, np. samo­rzą­dowe albo ofe­ru­jące bar­dzo wyra­fi­no­wane pro­dukty z obszaru con­su­mer finance. W naszym pol­skim ogro­dzie jest miej­sce dla wielu róż­nych kwia­tów. Ważne jest to, by w porę dostrzec wyra­sta­jące chwa­sty, które mogłyby zagro­zić pięk­nym kwiatom.

Za tą poetycką meta­forą kryje się chyba jed­nak nie­przy­jemna rzeczywistość?

Za chwa­sty uznał­bym nie­które insty­tu­cje para­ban­kowe, które dzia­łają zarówno po stro­nie depo­zy­to­wej, jak i kre­dy­to­wej. Po stro­nie depo­zy­to­wej ofe­rują pro­dukty nie­wia­ry­god­nie dochodowe…

…jak Amber Gold, dopo­wiem za pana prezesa.

Lub po stro­nie kredytowej…

…Pro­vi­dent…

Pro­vi­dent też. Ofe­rują one pożyczki bez spraw­dza­nia histo­rii i zdol­no­ści kre­dy­to­wej klien­tów i nakrę­cają spi­ralę zadłu­że­nia wśród osób już nad­mier­nie zadłu­żo­nych i nie infor­mują o tym nikogo, co pro­wa­dzić może do nie­wy­obra­żal­nych tra­ge­dii oso­bi­stych. Nie­pro­fe­sjo­nalne zarzą­dza­nie zadłu­że­niem skut­kuje tra­ge­diami i wywo­łuje zagro­że­nie dla sys­temu. Moim zda­niem, spo­śród insty­tu­cji para­ban­ko­wych część powinna być objęta jakimś rodza­jem nad­zoru, powinna uczest­ni­czyć w obo­wiąz­ko­wej wymia­nie infor­ma­cji o zadłu­że­niach, a część powinna ulec trans­for­ma­cji bądź wyklu­cze­niu z obrotu gospodarczego.

I tą kon­klu­zją, jakże aktu­alną, zamknijmy te roz­wa­ża­nia. Dzię­kuję za rozmowę.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.