Mount Everest w Strasburgu

Odbyła się zatem oczekiwana debata. Pewnie bardziej oczekiwana w Polsce niż w Strasburgu czy Brukseli, bo igrzyska krajowe, przeniesione zagranicę budzą wzmożone nadzieje u protagonistów polskiej sceny politycznej. Ciekawe, że poziom tych nadziei potwierdza naszą polską, prowincjonalną skłonność do nieustannego przeglądania się w cudzych zwierciadłach: bardzo chcemy wiedzieć, jak nas odbierają, dlaczego nas nie rozumieją, przecież my, nami, Polska, Konstytucja 3 maja, tolerancja, ofiary, powstania i zbiorowy opór wobec totalitaryzmów, a także Solidarność i Jan Paweł II, koniecznie święty. Zabrakło tam jeszcze Lecha Wałęsy, na którego można by się powołać. Czysty, kliniczny Gombrowicz!

Odkładając te smutne żarty muszę stwierdzić, że mieliśmy do czynienia z niezwykłym spektaklem. Premier Beata Szydło, wiernie naśladująca mową ciała swojego mentora (te same gesty, ten sam ton urażonej uczciwości i zdziwienie, że nas wołają do tablicy, gdy to Józek rzucił gąbką w nauczyciela) z przekonaniem i bez wahania zadawała kłam zarzutom o łamanie konstytucji, używając niedomówień, elegancko rzecz nazywam po imieniu – przekłamań i pominięć.

Przyjmowanie ustaw przez parlament, które potem kwestionuje Trybunał Konstytucyjny, nazwała łamaniem konstytucji. My łamiemy? To oni złamali, przecież TK uznał ich (Platformy) ustawę za sprzeczną z konstytucją – zdawała się mówić pani premier. Kłamstwo i nie kłamstwo w jednym: Trybunał w wyroku z 3 grudnia uznał, że 2 przepisy, według których dokonano w październiku wyboru 2 sędziów TK są niezgodne z konstytucją. To nie znaczy, że premier rządu może twierdzić, że ustawa jest z konstytucją niezgodna, bo tego w wyroku nie znajdzie!

Jest to sposób na odwracanie i przenoszenie swoich win na inne podmioty.

Były jednak i całkowite zmyślenia. Jak ten 1 milion uchodźców z Ukrainy. Toż to Mt Everest kłamstwa! Prawdziwych uchodźców ukraińskich liczy się w Polsce na sztuki, nie na dziesiątki, ani tym bardziej na setki czy tysiące. Mamy w naszym kraju liczną rzeszę gastarbeiterów z Ukrainy. Może jest ich pół miliona, a może i milion. Pracujący u moich sąsiadów ukraińscy robotnicy budowlani doprawdy uchodźcami nie są, tak jak uchodźcą nie byłem ja sam, gdy w 1980 roku pakowałem z żoną cebulki tulipanów w holenderskim Lisse. Bardzo byśmy się zdziwili, gdyby nas wtedy zaliczono do kategorii uchodźców.

Wreszcie – naprawdę nie mam ochoty w tym krótkim komentarzu analizować wszystkich zdań z wystąpień Beaty Szydło i wyławiać z nich poszczególnych kłamstewek, to duża praca, którą powinni dla nas i dla siebie wykonać politycy opozycji – dowiedzieliśmy się wczoraj, że Trybunał Konstytucyjny wcale nie jest sparaliżowany, pracuje normalnie, i wczoraj „właśnie wydał kolejne postanowienie”.

Tak jest, wydał postanowienie, które nie jest wyrokiem wydanym na rozprawie. Wydał je 14 stycznia po naradzie składu orzekającego w sprawie zaskarżonej przez 5 uprawnionych podmiotów tzw. „naprawczej” ustawy o TK, wczoraj zaś - 19 stycznia – opublikował. Z publikacją musiał bowiem poczekać na napisanie zdań odrębnych przez dwoje sędziów, wybranych przez Sejm obecnej kadencji. Przypomnę tu, że o zbadanie zgodności z konstytucją wystąpili i I Prezes Sądu Najwyższego, i Krajowa Rada Sądownictwa, i Rzecznik Praw Obywatelskich, i jeszcze dwie grupy posłów. I jeszcze odwołano termin rozprawy wyznaczony na 27 stycznia 2016 r. (rzecz dotyczy podziału gminy Czernichów na okręgi wyborcze). TK wróci do tego po rozstrzygnięciu konstytucyjności ustawy o Trybunale. Wydanie tych postanowień nie oznacza, że TK pracuje sobie "normalnie", jak chciałaby pani premier wmówić europarlamentarzystom.

Oczywiście, Trybunał pracuje, ale jego zajęcia koncentrują się nie na orzekaniu w kolejnych sprawach, ale na rozpatrzeniu tej fundamentalnej dla tej instytucji ustawy. Pani premier może snuć przed europosłami swoją opowieść, ale niech nie liczy, że dadzą się oni omamić. Za dwa miesiące wypowie się w sprawie grudniowej ustawy o TK Komisja Wenecka. Nie będzie tam zmiłuj, konstytucjonalistom z tej instytucji nikt taniego towaru nie wciśnie. Każdy argument prześwietlą i – myślę – to akurat premier polskiego rządu wie doskonale. Dlatego nie zamierzała odpowiedzieć Guy Verhofstadtowi, gdy domagał się, by złożyła deklarację „tak lub nie” na pytanie, czy jej rząd uzna rozstrzygnięcie Komisji Weneckiej.

Jest jeszcze jeden czynnik, którego B. Szydło w swoim wystąpieniu nie brała pod uwagę, a który w Strasburgu został zauważony: obywatelski ruch, który już mocno dał się we znaki rządzącej władzy. Jego przedstawiciele na sali plenarnej nie mieli głosu, bo procedura tego nie przewiduje, byli jednak obecni w kuluarach i spotykali się z europosłami, nie tylko polskimi. Ich wersja wydarzeń wokół Trybunału była zupełnie inna. I tego nie da się ukryć pod korcem półprawd, przeinaczeń i przemilczeń.
Piotr Rachtan

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.