Nowa Wspólna Polityka Rolna nie może dyskryminować polskich rolników

Dacian Ciolos| Jerzy Chróścikowski| Komisja Europejska| rolnictwo| Senat| WPR

Nowa Wspólna Polityka Rolna nie może dyskryminować polskich rolników
Senator Jerzy Chróścikowski. Foto: Dział Prasowy Kancelarii Senatu

Rozmowa z senatorem Jerzym Chróścikowskim, przewodniczącym senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi

- Jaki był cel konferencji "Wspólna Polityka Rolna 2020", którą zorganizował Pan w parlamencie jako przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi?

- Odpowiedź jest prosta - jest to czas kluczowy dla przyszłego kształtu Wspólnej Polityki Rolnej (WPR).  W 2011 r. Komisja Europejska zaproponowała pakiet propozycji dotyczący wieloletnich Ram Finansowych Unii Europejskiej na lata 2014-2020. Obecnie trwają intensywne negocjacje dotyczące unijnego budżetu, polityki spójności i wspólnej polityki rolnej. Senat organizacyjnie dość mocno włączył się w prace nad określeniem perspektywy finansowej po roku 2014. Nasze uczestnictwo jest dość aktywne - chcąc rozpoznać, co nas czeka w kwestii negocjacji, jaki jest ich przebieg, postanowiliśmy uzyskać jeszcze więcej informacji nie tylko od rządu, ale i od Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, przedstawicieli związków rolników europejskich, jak również organizacji pozarządowych w Polsce. Na tej konferencji chcieliśmy wypracować stanowisko, jak rząd powinien negocjować, na które kwestie kłaść nacisk. W tym roku jako przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi uczestniczyłem już w trzech spotkaniach na poziomie europejskim podsumowujących ten etap negocjacji. Były to: posiedzenie Komisji Rybołówstwa Parlamentu Europejskiego na temat reformy Wspólnej Polityki Rybołówstwa, spotkanie przewodniczących komisji rolnictwa parlamentów Unii Europejskiej na temat reformy Wspólnej Polityki Rolnej, organizowane przez przewodniczącego Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Paolo De Castro, i spotkanie na temat tejże reformy na zaproszenie Komisji Europejskiej, podsumowujące etap konsultacji prowadzonych przez Daciana Ciolosa, komisarza ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich w Komisji Europejskiej. Więc nasza konferencja trafiła w dobry czas, abyśmy po wakacjach wiedzieli, co należy zrobić - na szczeblu rządowym, na szczeblu parlamentarnym też.

- A co powinniśmy zrobić?

- O przyszłości WPR współdecydują trzy instytucje - Komisja Europejska, Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski. Musimy już teraz zadecydować, jakie stanowisko będziemy prezentować w jesiennych negocjacjach na temat pakietu legislacyjnego, do którego zgłoszonych już jest kilka tysięcy poprawek. Jeżeli my teraz nie zgłosimy swoich poprawek do tych propozycji, a nawet poprawek do nowych poprawek, jakkolwiek absurdalnie to brzmi, to będzie za późno, ponieważ Parlament Europejski będzie głosować nad nimi już późną jesienią, a może na początku przyszłego roku, jeśli nie zdąży. Stąd nasza intensywna praca w Senacie, na posiedzeniach Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi i na takich konferencjach, jak ta ostatnia, aby poznać pełne spectrum poglądów i wypracować wspólne, spójne stanowisko, wspierając w ten sposób rząd polski.

- A czy naprawdę mamy realny wpływ na kształtowanie WPR?

- Mamy realny wpływ. I Sejm i Senat są aktywnymi uczestnikami tego  procesu. Dzięki Traktatowi Lizbońskiemu parlamenty krajowe mogą uczestniczyć w kreowaniu wspólnej polityki przez wyrażanie swych opinii. I w Sejmie i w Senacie istnieją komisje zajmujące się sprawami unijnymi, które dokładnie przeglądają akty prawne i zgłaszają swoje uwagi. Zleciliśmy też prawnikom opracowanie specjalnych ekspertyz. Materiał przygotowany przez senacką Komisję Rolnictwa i Rozwoju Wsi został wysłany do Brukseli. Został on przyjęty przez przewodniczącego Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Parlamencie Europejskim Paolo De Castro i opublikowany.  Podjęliśmy też uchwałę w sprawie nierównego traktowania polskich rolników, w której przypominamy, że Traktat Unii Europejskiej nie pozwala dyskryminować rolników z powodu kraju pochodzenia. Nie możemy pozwolić na to, że nasi rolnicy zostaną potraktowani gorzej niż inni w nowej perspektywie finansowej. Stawiamy sprawę jasno. Nie może być dyskryminacji polskich rolników. Musimy otrzymać warunki konkurencyjne w stosunku do pozostałych. Płatności, które będą, powinny pozwalać rolnikom polskim, francuskim, włoskim, niemieckim, hiszpańskim, konkurować ze sobą na wspólnym rynku. Jeśli ma być wspólna polityka rolna, musi być prawdziwe wspólne finansowanie. Nie może być tak, że stare płatności pozostają, ponieważ przedstawione przez Komisję Europejską propozycje są tylko kosmetyczną zmianą,  przyjmującą płatności historyczne, a nie prowadzącą do nowego podziału środków w oparciu o obiektywne kryteria. Wobec tego cały czas domagamy się nowego podziału. W traktacie akcesyjnym została zapisana zgoda na mniejsze płatności do czasu nowej perspektywy finansowej 2014-2020. Jednak traktat akcesyjny nie będzie obowiązywał, a Artykuł 18 Traktatu o funkcjonowaniu UE zawiera zakaz dyskryminacji ze względu na przynależność państwową, z kolei Artykuł 40 zawiera zakaz dyskryminacji producentów rolnych w UE. Mówiąc realnie, obecnie polski rolnik dostaje 150 euro mniej dopłaty do hektara niż rolnik niemiecki, a planuje się, że będzie dostawał 120 euro mniej. Nie o to nam chodzi. Nam chodzi o pełne wyrównanie - zgodnie z zapisami traktatu.

- Jakie są szanse na to, aby stanowisko, bardzo słuszne, nie pozostało tylko stanowiskiem, aby nasze uwagi zostały uwzględnione w ostatecznym kształcie WPR?

- My jako parlament, Sejm i Senat, domagamy się od rządu, aby nasze stanowisko było prezentowane w czasie negocjacji. Nie jesteśmy przecież negocjatorami. Naciskamy również na Parlament Europejski, tam są nasi przedstawiciele, nasi europarlamentarzyści, którzy mają prawo głosu i którzy mają obowiązek zadbania o to, aby poprawki, które będą przyjmowane, uwzględniały nasze uwagi. Ale też popieramy te propozycje, które warto poprzeć. I trzeba, aby nasi europosłowie prezentowali spójne stanowisko - popieramy to, co jest dobre, ale przeciwstawiamy się temu, co ogranicza polskich rolników. Musimy też stworzyć silne lobby złożone z krajów niebędących starymi członkami Unii, które mają niskie płatności bezpośrednie, aby wspólnie bronić naszych interesów i doprowadzić do wyrównywania płatności. Po prostu trzeba mieć większość, aby blokować pewne rozwiązania dla nas niekorzystne, aby dwa główne kraje - Francja i Niemcy - nie decydowały za wszystkich.

- Czy jako państwo członkowskie jesteśmy obecnie silniejsi niż przy uchwalaniu poprzedniej perspektywy finansowej?

- Jesteśmy w sytuacji niezbyt dla nas obiecującej. Tamta perspektywa finansowa była wynegocjowana w miarę dobrze dla Polski. Mimo niższych płatności udało nam się wynegocjować znaczne finansowanie z drugiego filaru. Uzyskanie z niego prawie 14 mld euro rekompensowało to, że uzyskaliśmy mniejsze środki z pierwszego filaru. Teraz płatności bezpośrednie są trochę wyższe, ale to nie oznacza, że środki z drugiego filaru będą tak wysokie, może ich być mniej, dlatego chociażby że krajów do podziału jest więcej. Ponadto będzie można przenosić środki z pierwszego do drugiego filaru, na mocy decyzji rządu krajowego, i w tym też tkwi potencjalne niebezpieczeństwo. I w końcu nie wiemy jeszcze, ile będzie wynosił budżet. Może być tak, że cięcia będą dotyczyć właśnie drugiego filaru. Miękkie stanowisko w tej sprawie będzie skutkować tym, że dostaniemy znacznie mniej środków niż do tej pory. Ponadto mamy o około 12 procent mniej środków finansowych na tę perspektywę niż na poprzednią. Nie porównujmy kwotowo, tylko realnie, bierzmy pod uwagę inflację. Ponadto uważam, że budżet powinien być znacznie wyższy, ponieważ należy wyrównać płatności historyczne do poziomu starych krajów Unii. Może się znowu okazać, że dochodzenie do poziomu tych  krajów rozłoży się na o wiele więcej lat niż nam się wydawało.  Trzeba o tym mówić, spotykać się, rozmawiać, wypracowywać wspólne stanowiska, ponieważ jest to kluczowy problem dla naszego rolnictwa.

- Jak się ma taki mechanizm jak Wspólna Polityka Rolna do globalizacji w rolnictwie, w produkcji żywności? Czy nie jest on anachroniczny?

- Na pewno nie da się zatrzymać postępu, globalnych koncernów, siatki międzynarodowych połączeń. WPR musi uwzględniać nowe rozwiązania wypracowane przez Światową Organizację Handlu (WTO). Unia Europejska nie może sobie pozwolić na zlekceważenie ustaleń podjętych przez ponad 150 krajów. Rolnictwo jest tam tylko elementem wśród pozostałych ustaleń. Pamiętajmy, że w WPR nie ma już płatności powiązanych z produkcją. Unia Europejska jest zakładnikiem tych porozumień i musi wypełniać przyjęte postanowienia - czyli otwieranie się na kraje trzecie, dawanie im dostępu, nieblokowanie ich, nienakładanie specjalnych ceł czy barier. Innymi słowy, świat jest globalną wioską, całkowicie otwartą, tyle tylko, że jest to niemożliwe do wykonania w rolnictwie. Rolnictwo wymaga specjalnej ochrony, są różne warunki glebowe, klimatyczne, różna infrastruktura, różna struktura demograficzna. I co obserwujemy, niektóre regiony świata intensyfikują produkcję rolną, a niektóre zupełnie z niej wypadają. Powstają głębokie różnice i nierówności między krajami, przykładem chociażby są Argentyna i Brazylia, które na olbrzymich obszarach uprawiają soję i kukurydzę i zasypują nimi świat. Dzięki czemu mogą to robić? Ano dzięki temu, że wolno im wycinać dżunglę, wolno zmieniać krajobraz i dokonywać daleko idących ingerencji w naturę, czego my na przykład nie możemy robić. Inna sprawa, czy chcielibyśmy to robić. W każdym razie takie działania są w Europie niedopuszczalne i jesteśmy z tego powodu niekonkurencyjni. Liberalizacja handlu oznacza też  przenoszenie produkcji poza Europę, ponieważ poza Europą jest taniej.

- Jak więc ochronimy nasze rolnictwo przed produktami masowymi o niewiadomej jakości?

- Pomysł jest prosty. Z moich dyskusji z parlamentarzystami polskimi i europejskimi, a także przedstawicielami organizacji rolniczych skupionych w COPA-COGECA (europejska organizacja zrzeszająca rolnicze związki zawodowe i organizacje spółdzielcze-ed.), jednoznacznie wynika, że należy chronić europejskie rolnictwo. Trzeba wypracować takie mechanizmy, które nie będą sprzeczne z WTO. Musimy więc wychodzić z własnymi inicjatywami. Mam na myśli na przykład powrót  do rynków lokalnych, do produktu lokalnego, niepowiązanego z przedsiębiorstwami globalnymi, a także odtworzenie krótkiego łańcucha żywności - od pola do stołu, z wykorzystaniem spółdzielczości. Produkt lokalnie wytworzony jest sprzedawany na rynku lokalnym, bez pośredników, co daje gwarancję jakości i zdrowia. To jest jedno z rozwiązań, które stają się modne w Europie. Zresztą nawet badania naukowe mówią, że konsument powinien spożywać produkt wytworzony tam, gdzie żyje. Powoduje to także inne korzyści, a mianowicie mniejsze zagrożenia fitosanitarne - nie ma zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi, ale też zwierząt i roślin. Dzisiaj mamy do czynienia z chorobami przenoszonymi w miejsca, w których ich nigdy nie było. Jeśli jest produkcja masowa, to występują i choroby masowe. Przykładowo przemysł dostarcza pasze zawierające dioksyny, a konsument otrzymuje szkodliwy produkt. Jedyna szansa, jaką ja widzę dla Europy, to promowanie produktu lokalnego - uzmysłowienie sobie, że nie ma od niego nic lepszego. Nie trzeba nam tak ogromnego importu - także żywności genetycznie modyfikowanej ani żywności transgenicznej. W ten sposób zachowujemy środowisko, wspieramy naszych rolników, a przede wszystkim dostarczamy zdrowe dobre produkty. Inwazja alergii i innych chorób cywilizacyjnych na niespotykaną dotąd skalę pokazuje, jak bardzo należy dbać o zdrową żywność.

- Jednak w naszym rolnictwie istnieje bardzo znaczący trend do budowania wielkich gospodarstw i stopniowego likwidowania małych. Czy WPR pomoże tym mniejszym, czy jedynie będzie to pomoc pozorowana, która pozwoli im na wegetację?

- W nowej propozycji legislacyjnej  komisarz Dacian Ciolos zakłada  znaczne uproszczenia  uzyskiwania płatności do 1000 euro przez małe gospodarstwa do 3 hektarów. Otóż będą one mogły korzystać z daleko idącego uproszczenia w obowiązkach dokumentacyjnych, a w zasadzie będą wyłączone z ogólnego systemu. W tej chwili rolnicy przekonują się do krótkiego łańcucha produkcyjnego, mówią o tym, że globalizacja powoduje wyzysk, że ważne jest tylko, aby produkować dużo i tanio. Daje się rolnikowi nowe odmiany roślin i wymusza na nim stosowanie konkretnych środków. Produkty regionalne oznaczają powrót do tradycji, oczywiście przy uwzględnieniu nowych technologii. Pamiętajmy też o gospodarstwach rodzinnych, większość rolników nie chce być pracownikami najemnymi. Robotnik rolny pracujący dla wielkiego właściciela ziemskiego, nastawionego na maksymalny zysk,  nie jest już gospodarzem. Gdzie jest przywiązanie do ziemi, do tradycji, do wartości, a przecież Unia Europejska została oparta na wartościach. Przypomnijmy sobie założycieli Unii i jakie to miały być wartości. Wspólna Polityka Rolna powinna dać szansę utrzymania się także polskim rolnikom.

Dział Prasowy Kancelarii Senatu 

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.