Podsumowanie piłkarskiego sezonu czyli czy Donald Tusk zostanie mężem stanu?

Donald Tusk| Euro 2012| Jarosław Gowin| Jarosław Kaczyński| Leszek Miller| Platforma Obywatelska| Prawo i Sprawiedliwość| SLD

Podsumowanie piłkarskiego sezonu czyli czy Donald Tusk zostanie mężem stanu?
Foto: B. Cacko (archiwum Trybunału Konstytucyjnego)

Cała opozycja czekała, że Tuskowi się nie uda. Porażka piłkarskiego euro miała być sygnałem do ataku na nieudolny rząd. Ale stało się inaczej i, choć nasi piłkarze przegrali, Tusk wygrał.

Ma więc on teraz wszelkie szanse, by rządzić do końca kadencji. Gdyby mu się to udało, byłby to sukces. Gdyby wygrał następne wybory, byłby to sukces tym większy. W krajach takich jak Niemcy czy Francja epoki polityczne mierzy się nazwiskami polityków rządzących czasem po lat 14 lub dłużej (Adenauer, Kohl, Mitterand itd.). Dlaczego więc w Polsce, jeśli rząd będzie sobie dobrze dawał radę, PO i Tusk nie mieliby rządzić nie tylko osiem ale nawet dwanaście lat. Czy nie oznaczałoby to stabilizacji politycznej kraju? I czy rząd należy zmieniać, jeśli dobrze rządzi (to jest oczywiście pytanie do wyborców)? Gdyby Tuskowi udało się pozostawać z sukcesem przez 12 lat przy sterze władzy, z pewnością wielu byłoby skłonnych nazwać go mężem stanu. Czy jednak jest to możliwe?

Jeśli nie wydarzy się katastrofa, jaką byłby rozpad strefy euro, a nawet i wtedy jeśli przy okazji nie rozpadnie się EU, Polska ma szanse iść do przodu, zwłaszcza na tle innych, którzy dzisiaj przeżywają trudności. 2-3 procentowy wzrost gospodarczy nie jest może imponujący w porównaniu z dawniejszymi czasami, ale i tak jest to dużo w porównaniu z krajami, dla których nawet 1% jest nieosiągalny. Polski GDP per capita to już dzisiaj ponad 60% GDP unijnej średniej (a punkt startowy to zaledwie z 32%) i ma wszelkie szanse osiągnąć 75% w ciągu najbliższych lat i średnią unijną około roku 2030. Już dzisiaj odczuwalne jest zmniejszenie się dystansu do Zachodu, w szczególności do Niemiec widzianych w Polsce zawsze jako kraj bogaty. Wkrótce okazać się może nawet , że choć wciąż znacząco ubożsi od Niemców na Zachodzie, jesteśmy bogatsi od Niemców w byłej NRD (u nas 20 tys ,tam tylko 24 tys. $ per capita). Wiadomość o tym może w przyszłości sprawić polskiej opinii publicznej więcej satysfakcji niż nawet wygrana w piłkę nożną z reprezentacją Niemiec.

Polityczną siłę wciąż daje Tuskowi i PO słabość opozycji, zarówno tej z prawa jak z lewa. Duża część wyborców niekoniecznie zadowolona jest z PO. Narzekanie na bezbarwność PO jest powszechną konwencją, zgodną zresztą z polską obyczajowością, wedle której w żadnym wypadku nie należy chwalić władzy. Mimo to głosuje się jednak na PO - z braku alternatywy.

Opozycja z prawa tak zajęta jest sugerowaniem, że w Smoleńsku doszło do zamachu, że właściwie nic więcej od niej nie słychać. Widoczne jest też, że jeśli nawet rząd powie, że Ziemia krąży dookoła Słońca, to PIS temu zaprzeczy. Jest to rewolucyjna koncepcja opozycji, wedle której rząd z zasady nie może mieć racji i jego racji się nie dyskutuje, w gruncie rzeczy bowiem rządzi on „nielegalnie”. Rządowi się jedynie przeczy (jak było w sprawie przedłużenia wieku emerytalnego). PO z Gowinem ma też dostatecznie konserwatywne skrzydło, aby PIS nie zdobywał głosów wśród wyborców z centroprawicy. W gruncie rzeczy PIS ze swoją obecną polityką musi pozostawać obszerną niszą, bez szans poszerzenie swoich wpływów. Jedynym atutem tej partii pozostaje to, że widziana jest ona przez część społeczeństwa jako strażnik polskiej tożsamości, co jest problemem nie bez znaczenia w okresie tak wielkich zmian cywilizacyjnych.

Nie widać jednak, aby PIS miał do zaprezentowania jakąkolwiek alternatywę w sprawach gospodarczych czy polityki zagranicznej. Obsesyjne sprzeciwianie się wszelkiej polityce obecnego rządu utrudnia temu nurtowi politycznemu sformułowanie czytelnego dla szerszej opinii publicznej programu. Ponadto prezes Kaczyński ma coraz większe trudności we własnych szeregach. Fronda Ziobrystów jest tego poważnym sygnałem. Młodzież głosująca na PIS ma silne ciągoty narodowe i jest bardziej „endecka”, jak się wydaje, od Kaczyńskiego-piłsudczyka.

Krytykując Kaczyńskiego trzeba jednak umieć przyznać mu choć cząstkową rację. Jego sceptycyzm przyczynił się przynajmniej do tego, że nie weszliśmy do strefy euro, z czego obecnie profitujemy. Również jego zasada, że na prawo od PIS-u jest tylko ściana, choć dla części wyborców jest odrzucająca, powoduje, że prawa strona sceny politycznej jest mniej zanarchizowana. PIS wydaje się jednak formacją skazaną na wieczną opozycję. Następne porażki PIS mogą też doprowadzić do zakwestionowania przywództwa Kaczyńskiego. Liczą na to politycy z „Solidarnej Polski”; nie wydaje się jednak, by mieli więcej do powiedzenia od partii PIS, z której wyszli i która ich ukształtowała. Jej czołowe postacie pp. Ziobro i Kurski wydają się przede wszystkim zaprawieni w personalnych bojach, nie zaś w pracy programowej.

Czy na prawicy pojawić się może poważna alternatywa dla PO? Warunkiem tego byłoby pojawienie się środowisk i postaci budujących jakąś atrakcyjną własną wizję przyszłości kraju. Nie wydaje się by dla Polaków jakakolwiek wizja rewolucyjnych zmian mogła się wydać atrakcyjna, a więc to raczej umiarkowani konserwatyści, a w żadnym przypadku jacyś nachalni narodowcy mieliby na to szanse. Z zainteresowaniem czytam „Rzeczy Wspólne” przyglądając się środowiskom podobnym do Fundacji Republikańskiej, wydaje się jednak, że mają one jeszcze długą drogę przed sobą, by zbudować program mający zdolność pozyskiwania wyborców. Grozi im zarazem, że zanim się im to uda, zostaną połknięte i rozmyte przez PIS.

Podobnie jak prawicowa również lewicowa opozycja nie stanowi specjalnego zagrożenia dla PO i rządów premiera Tuska. Pojawienie się Palikota wydawało się początkowo zagrożeniem. Zagłosowała na niego młodzież, chyba trochę na zasadzie happeningu i znudzenia polityką. Pomijając cynizm tego polityka, u którego trudno dopatrzeć się jakiekolwiek kręgosłupa ideowego, coraz bardziej widoczne jest, że nie ma on wiele do powiedzenia. Palikot szermuje hasłem nowoczesności, ale nowoczesność jego formacji ma niemal wyłącznie twarz Anny Grodzkiej i Roberta Biedronia. Po pierwsze nie wydaje się, że nowoczesność musi polegać na zmianach obyczajowych, po drugie ciągłe eksploatowanie tej tematyki staje się jednostronne i nużące. Palikot to zarazem nagromadzenie niemal wszystkich wad dużej części naszych polityków – gwiazdorstwa, egocentryzmu, mizerii intelektualnej i braku rzetelności. Jeśli jest nawet jednym z najbarwniejszych politycznych celebrytów, nie wystarcza to do zrobienia poważniejszej kariery politycznej. Polski wyborca wciąż uczy się i coraz trudniej nabić go w butelkę (jak kiedyś udało się Tymińskiemu).

Choć bez szans na sukces, dużo bardziej rzetelnym wydaje się przywódca SLD Miller. Potrzeba partii lewicowej jest w Polsce oczywista i część wyborców zawsze zechce oddać na nią głos. Obciążeniem SLD jest wciąż atmosfera postkomunizmu, który ją otacza (to związane jest z PZPR-owiskimi życiorysami wielu czołowych postaci) i trudnościami przyciągnięcia nowych twarzy. SLD czyniła to wyjątkowo nieumiejętnie, stawiając na tylko na młodość a nie na jakość, co skończyło się dla tej formacji niemal katastrofą.

Lewicy brak pomysłu na nowe samookreślenie. Polega to m. in. na lęku przed rozrachunkiem z przeszłością, podczas gdy to właśnie lewica w Polsce, gdyby się do niego rozsądnie włączyła, mogłaby na tym najwięcej wygrać. Boi się jednak dyskusji o PRL jak diabeł święconej wody, pozostawiając tą problematykę niemal wyłącznie prawicy. Debaty historyczne mogłyby natomiast oczyścić polityczne przedpole zaminowane nierozrachowaną przez samą lewicę „komunistyczną” przeszłością.

Lewica w Polsce, podobnie jak większość lewicy europejskiej, ma trudności ze sformułowaniem programu, gdy wszelkie recepty klasycznej lewicy, wobec szalonych przemian cywilizacyjnych, wzięły w łeb. Dopóki poprawa warunków życia jest systematyczna, a rozpiętość majątkowa nie aż tak wysoka, trudno też, aby „lewicowy” temat bardziej sprawiedliwej dystrybucji dóbr dawał wyborczą większość.

Próby intelektualnej odnowy lewicy przez środowiska takie jak „Krytyka Polityczna” wydają się zaś skażone intelektualnym snobizmem. Mają szansę zdobywania popularności wśród młodzieży z wielkomiejskiej nowej klasy średniej (a może nawet powoli kształtującej się upper-middle class) marzącej o jakiejś wielkiej ideowej przygodzie. Nie jest to jednak recepta dla zwykłych zjadaczy chleba, którzy pragną bezpieczeństwa i dobrobytu (na własną skromną i rozsądną miarę).

Czy jednak słabość opozycji powoduje, że Tusk może praktycznie nic nie robić i mimo to cieszyć poparciem większości? Byłaby to odpowiedź z gruntu fałszywa, choć w podświadomości wielu działaczy PO istnieje takie właśnie wyobrażenie.

Być może sukces piłkarskiego Euro wyznacza w tym sensie istotną cezurę, gdyż następne lata zapowiadają coraz więcej trudnych problemów, z którymi trzeba będzie umieć się uporać. Jest nim z pewnością problem polskiej słabnącej demografii. Reforma emerytalna to jedynie pierwsze z posunięć, jakie w tej dziedzinie należy podjąć (ten pierwszy krok, dość pospieszny – co może było potrzebne na początku kadencji – był jednak w wielu punktach nieumiejętny). Gigantycznym wyzwaniem są kwestie energetyki. Administrowanie potencjalnym bogactwem, jakim są łupki, może być dla rządu zarówno źródłem sukcesu, jak i porażki.

Wydaje się, że PO może tak długo rządzić, jak długo większość wyborców, wierzyć będzie, że rządy te wprowadzają w kraj w nowoczesność. Polacy ze swoją tak bolesną dla nich przeszłością (którą kochają, zarazem chcąc ją odrzucać) są intencjonalnie bardziej umiarkowanymi modernistami niż tradycjonalistami, mając skądinąd w wielu sprawach dość konserwatywne podglądy. I właśnie aby ową polską nowoczesność podtrzymać, jednym z najistotniejszych problemów wydaje się być szkolnictwo. Kwestie te sprawiają jednak PO nader poważne trudności. Między innymi dlatego, że szkolnictwo z trudnością staje się „gorącym” tematem politycznym, którym rząd musi się zająć. Jest to raczej problem spychany wciąż na drugi plan, którym mają zajmować politycy drugiej albo trzeciej rangi.

Wreszcie problemem dla Tuska może być tożsamość formacji, której przewodzi. Zrozumiałe jest, że każda rządząca partia obrasta bezideowymi konformistami. W tej sytuacji, aby utrzymać minimum ideowości (która mimo wszystko potrzebna jest w polityce) koniecznie jest powiedzenie „kim się jest”, „nazwanie zasad, których chce się trzymać” a także posiadanie jakiejś wspólnej intelektualnej biografii. Z tym Platforma ma duże trudności. Jedni mają ją za liberałów, od czego „platformersi” się niekiedy odżegnują, a w sumie formacja silna swoim pragmatyzmem ma nader słabe intelektualno-ideowe zaplecze, tak jakby cała energia umysłowa tego środowiska wyczerpywała na zagadnienia gospodarcze. Symbolem tej słabości intelektualnej PO może być Instytut Obywatelski, całkowicie nie spełniający swoich zadań i w zadziwiający sposób bardziej zbliżony swoim profilem do Ruchu Palikota niż do nurtu prawdziwie liberalnego. A dyskusji o własnej tożsamości PO potrzebuje tym bardziej, że jej zakorzenienie w tradycji polskiej kultury politycznej jest słabsze od większości jej oponentów. Nawiązanie zaś do najbardziej nawet ogólnie pojętych wzorców i symboli z przeszłości potrzebne jest każdej formacji politycznej z pretensjami do trwałości. Tusk będzie mógł rządzić tym dłużej – ktoś może to poczytywać za paradoks – im bardziej przekona opinię publiczną, że PO jest formacją trwałą, która będzie istnieć również po nim.

Co po sobie jednak może pozostawić? Rozpad PO w najbliższym czasie oznaczałby dla Polski poważne perturbacje polityczne, a odwrotnie - ustabilizowanie systemu partyjnego byłoby wielkim sukcesem polskiej kultury politycznej. Trwanie i sukces Tuska może okazać się dobry dla innych formacji, jeśli będą one miały czas na przeobrażenie się w silną i kompetentną opozycję – inteligentny konserwatyzm i nie mniej inteligentną lewicowość. I któregoś dnia wyborca bez lęku będzie mógł powierzyć władzę którejś z tych formacji. A emerytowanego Tuska wszyscy uznaliby wtedy za męża stanu. Tak jednak nie musi się wydarzyć, bowiem w polityce zbyt wiele zależy od przypadku, a czy Tuskowi starczy nie tylko zręczności, ale zdolności, by z powodzeniem rządzić dostatecznie długo - tego wciąż nie wiemy. Warto się jednak zastanawiać, czy to jest możliwe.

Blog Kazimierza Wóycickiego

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.