Polityka bardziej społeczna

diagnoza społeczna| Jacek Kuroń| Janusz Czapiński| Karol Modzelewski| Leszek Balcerowicz| MPiPS| NIK| państwo socjalne| polityka rodzinna| polityka społeczna| Ryszard Bugaj| Stanisława Golinowska

Polityka bardziej społeczna

Polityka rodzinna określana jako wizytówka ustępującego rządu, PIS-owskie zapowiedzi 500 zł dla każdego dziecka i prześciganie się innych partii w obietnicach socjalnych wprowadziły do debaty publicznej od dawna tam nieobecną politykę społeczną[1].

Powróciły pytania o granice opiekuńczości państwa w warunkach gospodarki rynkowej, o wzajemne relacje polityki społecznej i ekonomicznej. Ciągła ich aktualność i pojawiające się w związku z tym dylematy wiszą nad nami od ćwierćwiecza jak przysłowiowy miecz Damoklesa.

Przesłanie ojców założycieli

Nad tymi problemami debatowano ponad 20 lat temu na jednej z najciekawszych (do dziś) konferencji pt. Polityka społeczna – efekt, czy siła sprawcza rozwoju kraju?[2] Leszek Balcerowicz przekonywał, że rozwiązania w zakresie polityki społecznej nie powinny być sprzeczne z warunkiem szybkiego rozwoju gospodarki. Przyjęcie tego kryterium oznacza m.in. konieczność obniżenia relacji wydatków (i podatków) do dochodu narodowego – dowodził. Trzeba pamiętać, że Polska, podobnie jak i większość innych krajów postsocjalistycznych, odziedziczyła obciążenia dużo większe, niż kraje kapitalistyczne o podobnym poziomie rozwoju (…) A jednym ze skutków wydatków socjalnych, które przekraczają pewien krytyczny punkt, jest obniżenie tempa wzrostu gospodarczego i generowanie wzrostu bezrobocia.

Ryszard Bugaj miał inny punkt widzenia. Jego zdaniem: polityka społeczna nie może być odbiciem (reakcją) na politykę ekonomiczną (…) nie może być po prostu naprawianiem krzywd powodowanych przez politykę ekonomiczną. Musi ona być aktywna nie tylko w sensie antycypacji zagrożeń, promowania pewnych wzorców zachowań i kształtowania instytucji, ale przede wszystkim modyfikowania polityki ekonomicznej (…) Nie ma  żadnych rozsądnych powodów, by w ramach zintegrowanej polityki państwa miejsce polityki ekonomicznej określone było jako nadrzędne.

Na pytanie czy polityka społeczna jest efektem, czy też siłą sprawczą rozwoju skłonny byłbym odpowiedzieć, że jest jego sterem – mówił Karol Modzelewski, ikona polskiej opozycji demokratycznej i niekwestionowany od lat autorytet. Mam na myśli tę okoliczność, że istnieją różne modele rozwoju gospodarczego, a każdy z nich i każda strategia rozwojowa opiera się na wyborze jakiejś hierarchii wartości i związanego z nią systemu preferencji ekonomicznych, które w efekcie są przecież preferencjami społecznymi.

Jacek Kuroń przyznał racje Modzelewskiemu. Mówił, że zarówno dla określenia wizji ładu docelowego, jak i opracowania sposobów jego realizacji, niezbędne jest odwoływanie się do systemu wartości, a także różnych interesów grupowych. A przedstawiając swój program Rzeczpospolita dla każdego powiedział (…) Z danych wynika to, co widać gołym okiem: społeczeństwo raczej nie ufa politykom. Politycy to władza publiczna, zaś państwo, w którym obywatele nie ufają władzy, musi ulec rozkładowi… Właśnie taką sytuację uważam za prawdziwie poważne zagrożenie dla kraju… I dalej: (…) W tej chwili obowiązkiem polityków jest praca nad programami społecznymi, które pozwolą ustabilizować sytuację polityczną i skutecznie realizować programy gospodarcze, to znaczy rozwiązać podstawowe problemy ludzi.

Wspominam te opinie ojców założycieli post-solidarnościowej Polski, gdyż są one nie tylko ważnym przesłaniem (Kuroń, Modzelewski), ale także swego rodzaju tłem dla procesów zachodzących obecnie w sferze polityki społecznej (Balcerowicz, Bugaj). Pierwsza dotyczy przesocjalizowania i konieczności „cięć” w wydatkach socjalnych, zbyt rozdętych w stosunku do państwowej „kasy”. Druga – rangi polityki społecznej, nie ograniczania jej wyłącznie do roli naprawiacza krzywd podrzędnej wobec polityki ekonomicznej. Na obu płaszczyznach w ostatnich latach zaszły pewne korzystne zmiany.

Według oceny prof. Stanisławy Golinowskiej wydatki społeczne w Polsce w stosunku do PKB kształtują się na poziomie przeciętnym wśród 34 krajów OECD (22%, w Polsce 21,6% - spadek z 28% w latach 90.) i poniżej przeciętnej wśród krajów Unii (19,5% wobec 28% w UE-28). Polska zaliczana jest do krajów o stosunkowo niskich – z wyraźną tendencją spadkową w porównaniu z początkiem transformacji – nakładach na „socjal”. W wielkościach absolutnych (PPS per capita, czyli w przeliczeniu na poziom wydatków mierzonych za pomocą standardów siły nabywczej, wydatki te są półtorakrotnie niższa niż przeciętna dla UE-28 (3000 wobec 7500 euro)[3]. Pod tym względem plasujemy się na siódmym miejscu od końca, za nami Rumunia, Bułgaria, Łotwa, Estonia, Litwa i Chorwacja. Na tym tle korzystnie przedstawiają się wydatki na politykę rodzinną w ostatnich latach, zwłaszcza od 2011 r. Udało się nie tylko zatrzymać tendencję spadkową, ale widać wzrost (więcej o tym niżej).

Podczas wykładu dla Polskiej Rady Biznesu "Ekonomia i etyka państwa socjalnego" prof. Leszek Balcerowicz mówił nawet o złych skutkach (…) niektórych rozrośniętych form państwa socjalnego, takiego jak na przykład Polska. Jednym z nich jest deformowanie społeczeństwa i czynienie z niego politycznej klienteli demagogów, co prowadzi do obumierania społeczeństwa obywatelskiego. Mocno powiedziane, ale czy nie za mocno w świetle prezentowanych wyżej danych?

„Rozrośnięte państwo socjalne” to państwo opiekuńcze. Nie sądzę, choćby z racji na szeroką sferę ubóstwa, byśmy zasługiwali na tę nazwę. Ale to temat na całkiem inne opowiadanie, choć modny ostatnio. Tak na przykład, według prof. Janusza Czapińskiego (…) w Polsce państwo opiekuńcze rośnie. Taka ocena padła z ust współautora krzepiącej ponad miarę Diagnozy społecznej 2015 w rozmowie z Polityką[4]. „W czytaniu” zabrzmiało to bardziej jak zarzut niż pochwała dla rządzących. Państwo opiekuńcze, według niektórych, się nie sprawdziło i odeszło do lamusa (co nie jest prawdą). Opiekuńczość kojarzy się właśnie z przywołanym wypowiedzią prof. Bugaja naprawianiem krzywd. Wydaje się jednak, że polityka społeczna ostatnich lat jest czymś znacznie szerszym. Wymownym przykładem może być, jak sądzę, polityka rodzinna, czy w powszechnym użyciu – prorodzinna. Nie zatrzymała się na zasiłkach i dożywianiu, wkracza w inne niż tylko pomoc społeczna obszary. Nastawiona jest na demografię – usuwanie barier, które powodują, że Polacy mają mniej dzieci niż poprzednio i mniej niż by chcieli. Dynamika starzenia się populacji w Polsce jest najwyższa w Europie, a współczynnik dzietności (1,3) nie zapewnia zastępowalności pokoleń (2,1).

Starzejące się, bezdzietne społeczeństwo, to wizja mało optymistyczna. Stąd regulacje systemowe sprzyjające rozwiązywaniu problemów polskich rodzin na różnych etapach i dla różnych generacji, stąd programy: Maluch, Praca dla młodych, Senior-Vigor, czy ponadsektorowy program polityki rodzinnej prezydenta Komorowskiego Dobry klimat dla rodziny. Bilans już wprowadzonych dzięki tej polityce rozwiązań i tych, które wejdą w życie w przyszłym roku budzi nadzieje na poprawę sytuacji, ale i obawy, że jedni będą mówić: „stop, za dużo”, a inni „za mało, damy więcej”. Polityka społeczna i rodzinna stała się bowiem atrakcyjnym tłem dla walczących o władzę i wpływy partii i kandydatów do tego i owego. Najlepszym dowodem, smutnym w gruncie rzeczy, były medialne przepychanki w sprawie głodnych dzieci.

Bilans z perełkami

W bilansie jest parę rozwiązań nowatorskich, rzec można „perełek”.

· Urlopy rodzicielskie: rewolucyjna w polskiej polityce rodzinnej zmiana modyfikująca dotychczasowe tradycyjne role matki-Polki, ojca – żywiciela. W czerwcu 2015 r. minęły dwa lata od ich wprowadzenia, urlopy trwają pełny rok, nie 26 jak poprzednio, a 52 tygodnie. Stawia nas to w europejskiej czołówce, dłuższe są tylko w Szwecji – 68 tygodni. W Danii urlop trwa 50, w Finlandii 43, w Norwegii 47 tygodni.

U nas rodzice mogą skorzystać z 20 tygodni urlopu macierzyńskiego, 6 tygodni dodatkowego macierzyńskiego oraz 26 rodzicielskiego. Pracodawca nie może odmówić rodzicowi urlopu ani zwolnić rodzica w jego trakcie. Ustawa o urlopach wprowadziła również możliwość powrotu do pracy na część etatu. Rodzic, który zdecyduje się na półroczny urlop, dostaje zasiłek w wysokości 100% swojego wynagrodzenia. Jeśli z czasem zdecyduje się go przedłużyć o kolejne pół roku, wtedy zasiłek wyniesie 60% pensji. Z kolei rodzic, który od razu skorzysta z rocznego urlopu, dostanie przez cały rok urlopu 80% wynagrodzenia. Średnia wysokość zasiłku pobieranego przez rodziców to 2057 zł.

Z urlopów rodzicielskich mogą korzystać także samotni ojcowie. Popularność urlopów dla rodziców rośnie: w 2013 r. skorzystało z nich ponad 513 tys., w 2014 r. już ponad 631 tys., do połowy 2015 r. 217 tys. osób.

· Żłobkowy boom: w ciągu ostatnich kilku lat, od 2011 r. poczynając liczba dzieci do lat 3 objętych opieką instytucjonalną wzrosła z 2,5% do ponad 6%. Stało się to za sprawą ustawy żłobkowej z 24.02.11 r., będącej przedmiotem gorących, tym ideologicznych sporów. Wraz z uruchomieniem programu „Maluch” wywołała żłobkowy boom. Dzięki programowi, z którego dofinansowane jest utrzymywanie działających żłobków i tworzenie nowych, zwiększono liczbę placówek z 571 w 2011 r. do 2910 w roku bieżącym. Liczba miejsc dla najmłodszych wzrosła w tym czasie z 32 tys. do blisko 78 tys. MPiPS i samorządy przekazały na utrzymanie miejsc opieki ok. 3,5 mld zł. Tylko w tym roku wydatki na ten cel przekroczą 151 mln zł, o 50 mln zł więcej niż w 2014 r. Dotacje z „Malucha” pomniejszają opłaty ponoszone przez rodziców.

Jest też „Maluch na uczelni” – 11 mln zł. W tym roku 43 uczelnie publiczne i niepubliczne otrzymały dzięki temu środki na żłobek dla dzieci studentów i pracowników. Powstanie 1436 nowych miejsc, a 1300 już istniejących zostanie dofinansowanych.

Ustawa żłobkowa wprowadziła nowe formy opieki nad najmłodszymi: kluby dziecięce, dziennych opiekunów, ułatwiła też legalne zatrudnienie niań. Jej nowelizacja (z 10.05.2013 r.) zmieniła sposób finansowania żłobków. Przedtem budżet państwa pokrywał połowę kosztów utworzenia placówki. Obecnie wystarczy, że samorząd zainwestuje 20% środków, a pozostałe 80% w ramach tzw. dotacji celowej dołoży z budżetu rząd. O dofinansowanie od państwa może się też ubiegać więcej podmiotów, nie tylko samorządy, ale też przedsiębiorcy i organizacje pozarządowe.

· Przedszkole dla wszystkich: niższe opłaty dla rodziców, więcej miejsc w przedszkolach i wsparcie samorządów – taki był cel ustawy przedszkolnej przyjętej w 2013 r. Obniżała ona opłaty dla rodziców za pobyt dziecka w przedszkolu. Jeśli musiało zostać w nim dłużej niż wynosi czas ustawowo bezpłatny, to każda kolejna godzina nie może kosztować więcej niż 1 zł. Jednocześnie każdego roku zwiększa się liczba miejsc w placówkach – informuje raport MPiPS.

Od września 2017 r. wszyscy rodzice, którzy zechcą, będą mogli zapisać dziecko do przedszkola. Samorządy otrzymują na ten cel specjalną dotację. W 2013 r. było to 0,5 mld zł, a w 2015 r. już 1,6 mld zł. Kolejną zmianą jest wprowadzenie obowiązkowej, bezpłatnej nauki języka obcego dla wszystkich dzieci chodzących do przedszkoli. Dostęp do edukacji przedszkolnej ma obecnie ok. 80% dzieci, w 2004 r. 40%.

·         Karta Dużej Rodziny: z karty do lipca br. skorzystało 1,2 mln rodzin z trójką (i więcej) dzieci. Karta to system zniżek oferowanych przez rząd, samorządy, instytucje publiczne i prywatne. Do programu dołączyło kilkaset firm oferujących zniżki w blisko 8 tys. miejsc, np. na produkty spożywcze, podręczniki, a także tańsze bilety do kin, muzeów, za telefon itp.

· Złotówka za złotówkę: zmieniła się filozofia polskim rodzinom – wzrost dochodów rodziców nie będzie pozbawiał całej rodziny wsparcia od państwa. Obecnie, gdy rodzina przekroczy próg dochodowy (574 zł na osobę w rodzinie, 664 zł dla rodzin z niepełnosprawnym dzieckiem) traci prawo do świadczeń rodzinnych. Dzięki wprowadzeniu zasady „złotówka za złotówkę” świadczenie nie będzie już odbierane, a jedynie stopniowo obniżane wraz ze wzrostem dochodu. Za każde przekroczenie progu o 1 zł, łączna kwota świadczeń przysługujących rodzinie będzie pomniejszana o 1 zł. Przykładowo: rodzice z trójką dzieci otrzymują 500 zł świadczeń rodzinnych. Próg dochodowy uprawniający do nich wynosi 574 zł na osobę w rodzinie. Zakładając, że rozpoczynając pracę na część etatu lub biorąc zlecenie przekroczą próg o 300 zł dostaną świadczenie pomniejszone o tę kwotę. MPiPS szacuje, że dzięki tej zmianie, ze wsparcia finansowego państwa skorzysta dodatkowe 160 tys. osób w 2016 r. Otrzymają 384 mln zł wsparcia, a do 2020 r. – aż 1,3 mld zł. Zasada „złotówka za złotówkę” obejmuje świadczenia rodzinne i dodatki do nich.

Nowe, ustawowe rozwiązania wejdą w życie 1.01.2016 r.

· Rodzicielskie 1000 zł. Także w styczniu przyszłego roku, dzięki znowelizowaniu ustawy o świadczeniach rodzinnych, pojawi się nowe świadczenie rodzicielskie. Osoby bezrobotne, studenci, rolnicy oraz pracujący na umowach o dzieło, przez pierwszy rok po urodzeniu dziecka będą otrzymywali po 1000 zł miesięcznie. Świadczenie to będzie przysługiwało niezależnie od dochodu. Koszt tej operacji to 1,2 mld zł. To jest postawienie kropki nad „i” w polityce rodzinnej, która zmienia oblicze demograficzne Polski – powiedział minister pracy Kosiniak-Kamysz prezentując w Sejmie (25.06.2015 r.) tę propozycję.

· Progi dochodowe. Skuteczne ratowanie rodzinnej kasy odbywa się dzięki weryfikacji progów dochodowych uprawniających do pomocy społecznej i określających wysokość samych świadczeń.

Zgodnie z decyzją rządu od 1.10.2015 r. kryterium dochodowe uprawniające do świadczeń wzrośnie: o 92 zł do 634 zł dla osoby samotnie gospodarującej; o 58 zł do 514 zł dla osoby w rodzinie. Dzięki temu więcej osób potrzebujących uzyska dostęp do świadczeń. Podwyższone zostaną także same świadczenia: maksymalna kwota zasiłku stałego zwiększy się z 529 zł na 604 zł; wartość dochodu miesięcznego z 1 ha przeliczeniowego wzrośnie z 250 zł na 288 zł; pomoc pieniężna na usamodzielnienie się, kontynuowanie nauki i do zagospodarowania w formie rzeczowej wzrośnie z 1647 zł na 1722 zł.

· Wyższe ulgi na dzieci: ważna zmiana to rosnące ulgi podatkowe, z których mogą korzystać posiadające dzieci niepełnoletnie oraz pełnoletnie do 25 roku życia, które wciąż się uczą. W 2013 r. weszły nowe zasady rozliczania ulgi na dziecko, najbardziej zyskały na tym rodziny z trójką i więcej dzieci. A przypomnijmy, że jest to grupa silnie zagrożona biedą. Według danych GUS opartych na badaniach budżetów domowych, w 2014 r. w rodzinach o wydatkach poniżej granicy ubóstwa skrajnego (tzn. poniżej minimum egzystencji) żyło 7,4% - ok. 2,8 mln ludzi. Natomiast w gospodarstwach małżeństw z trojgiem dzieci poniżej tego minimum żyło 11% osób oraz ok. 27% osób w gospodarstwach małżeństw z czworgiem lub większą liczbą dzieci na utrzymaniu.

 

Według raportu MPiPS[5] w tym roku rozliczając się z fiskusem, rodziny wielodzietne mogły skorzystać z wyższych odliczeń podatkowych. Ulga podatkowa na trzecie i każde kolejne dziecko wzrosła o 20%. To kolejna podwyżka. Już w 2013 r. ulga na trzecie dziecko wzrosła o 50%, a czwarte i każde kolejne o 100%. Na tym nie koniec zmian. Rodziny, które dotychczas z powodu zbyt niskich dochodów nie mogły w pełni skorzystać z ulgi, po raz pierwszy otrzymały zwrot środków do wysokości opłaconych składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Dzięki temu od podatku można odliczyć 1,1 tys. zł na pierwsze i drugie dziecko, 2 tys. zł na trzecie oraz 2,7 tys. zł na każde kolejne. W sumie maksymalna ulga dla rodzin 3+ może wynieść od 4,2 tys. zł do nawet 9,6 tys. zł przy pięciorgu dzieci. Na zmianach w ulgach podatkowych zyskało już w tym roku ponad milion rodzin, które wychowują dwa miliony dzieci. Ponad 97% wszystkich rodzin płacących podatki wykorzystało ulgę w pełni. Dzięki podwyżce ulgi w ich domowym budżecie zostało ponad 1 mld zł. Być może rosnące ulgi przełamią groźną tendencję: dzieci ciągną biedę.

We wspomnianym wyżej raporcie MPiPS Nowa polityka rodzinna w Polsce 2011-2015, który resort pracy zaprezentował w lipcu tego roku (konferencja ministra 16.07.15) oszacowano wydatki na politykę rodzinną. Najwięcej działań dla rodzin i dzieci realizowanych jest za pośrednictwem świadczeń pieniężnych. Z dostępnych danych dotyczących 2013 r. (późniejszych jeszcze nie ma) wynika, że na ten cel przeznaczono 14,7 mld zł (w 2011 r. 13,3 mld zł). Mniej wydano na ulgi dla rodzin z dziećmi – 13,5 mld zł, dwa lata wcześniej – 11,6 mld zł. Niezrealizowane wpływy do budżetu państwa – co wynika z przyznania ulg podatkowych na dzieci, wyniosły w tymże roku 6,1 mld zł. Wszystkie świadczenia i usługi zdrowotne kierowane do dzieci i młodzieży do lat 18 oraz kobiet w czasie ciąży, porodu i połogu kosztowały 8 mld zł. Łącznie wymienione tu wydatki oceniono w raporcie na 42,2 mld zł. Zdaniem autorów raportu wydatki publiczne z budżetu państwa, gmin i in. na rodziny z dziećmi są większe, gdyż część statystyk „wydatkowych” nie pozwala na wyodrębnienie pozycji, które dotyczą wyłącznie rodzin i dzieci. Analiza stanowi pierwszy krok na drodze do pełniejszej identyfikacji wydatków publicznych na politykę rodzinną – czytamy w raporcie. Jest nadzieja, że poczynione zostaną kroki następne.

Chaos w danych

Pełniejsza i zgodna z faktami identyfikacja wydatków jest niezbędna dla prawidłowej diagnozy i strategii. W mocno nagłośnionym, krytycznym raporcie NIK o polityce rodzinnej (przedstawionym w tym samym dniu co raport MPiPS), także Izba wskazuje, na ten, nie tylko statystyczny, problem: Polska polityka prorodzinna prowadzona jest przede wszystkim kasowo. Kluczową rolę ogrywa w niej Minister Finansów, który decyduje, ile pieniędzy zostanie przeznaczonych na wspieranie rodzin. I dopiero do kwot wyznaczonych przez Ministra Finansów dostosowuje się prowadzone działania. Zdaniem NIK procedura powinna być odwrotna: najpierw należałoby jasno i precyzyjnie określić cele i priorytety polityki prorodzinnej oraz sposoby ich realizacji i dopiero do nich dopasować potrzebne fundusze Jednak braki odpowiedniego dokumentu kompleksowo obejmującego politykę rodzinną powoduje, że trudno określić jej zakres i wysokość przeznaczanych na ten cel środków publicznych. Powstają co prawda różne obliczenia, jednak są one tylko szacunkowe, a ich wyniki rozbieżne, m. in. ze względu na różne metodologie obliczeń.

Wymownym dowodem jest przytaczany przez NIK fakt, iż w raporcie MPiPS do wydatków na politykę rodzinną w 2013 r. zaliczono ulgi podatkowe w wysokości 6,1 mld zł. Natomiast z raportu Ministerstwa Finansów wynika, że już rok wcześniej, w 2012 r. pomoc państwa udzielana rodzinom poprzez preferencje podatkowe wyniosła łącznie 36,3 mld zł. Także w statystykach GUS dane dotyczące rodzin – zdaniem NIK – są prezentowane fragmentarycznie, w ośmiu różnych działach Rocznika Statystycznego[6].

Nieporównywalność danych dotyczy także informacji statystycznych płynących z zagranicznych ośrodków badawczych. Tak np. OECD podaje, że nakłady na politykę rodzinną wynoszą w Polsce 1,76% PKB, Eurostat natomiast wykazuje 1,3% co plasuje nas na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Natomiast minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz na konferencji (16.07.15) prezentując wspomniany raport MPiPS i polemizując z raportem NIK mówił, że na politykę rodzinną w 2013 r. wydano 39 mld zł, tj. 2,38% PKB. W opinii NIK fundusze przeznaczone na politykę prorodzinną są nienajlepiej wydawane. Szacuje się bowiem, że co roku przeznaczamy na politykę rodzinną ok. 2% PKB, czyli niemal tyle, ile wydajemy na obronność kraju, ale w żaden zauważalny sposób nie przekłada się to ani na wzrost liczby urodzeń, ani na rozwój rodzin.

Z tą oceną trudno się jednak do końca zgodzić. NIK oczekuje, że nakłady zaowocują „od zaraz” wzrostem dzietności. Nie jest to jednak takie proste. W grę wchodzi nie tylko „kasa”, czyli uwarunkowania ekonomiczne, ale także ideologiczne, kulturowe i in.. Co do wskazanej w raporcie NIK rozbieżności danych – pełna zgoda, co do oceny efektów – nie. Powtórzę, za Ireną Wóycicką, sekretarzem stanu w kancelarii byłego prezydenta, z którą rozmawiałam, że w Polsce w ostatnich latach dokonał się zwrot w kierunku budowania kompleksowej polityki rodzinnej, pragmatycznej i skutecznie odpowiadającej na trudne wyzwania współczesności. Kształtuje się też samorządowa polityka rodzinna, która owocuje ciekawymi i przydatnymi dla rodzin programami regionalnymi. Jest wiele cennych inicjatyw o dalekosiężnych skutkach, dotyczących dzieci, osób młodych i starszych, ludzi wykluczonych. Wspomnę jedynie dla przykładu o uchwalonej (26.09.15) nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia umożliwiającej realizację programu Praca dla młodych. W praktyce przekłada się on na co najmniej 100 tys. miejsc pracy i dofinansowanie (ok. 28 tys. zł przez rok) pracodawcy zatrudniającego na etacie przez dwa lata osobę poniżej trzydziestki, absolwenta bądź bezrobotnego. Wspomnę też o działających w Polsce 500 Uniwersytetów Trzeciego Wieku i 150 tys. ich słuchaczy, czyli studentów-seniorów, o przygotowanej w MPiPS strategii Długofalowej polityki senioralnej i programie Senior-Vigor: w ciągu pięciu lat ma powstać kosztem 370 mln zł 100 domów seniora („z odzysku” – modernizacja, remonty), w których starzy poczują się młodziej (program jest szeroki, od jedzenia do tańczenia).

 Najkrócej mówiąc, polityka społeczna, zwłaszcza rodzinna, po trudnym okresie z czasu kryzysu, na wielu odcinkach łapie oddech. Oby po wyborach nie było zadyszki.


[1] Na tym tle korzystnie wyróżnia się Fundacja im. Eberta, która wraz z Fundacją ICRA (dr Dorota Szelewa i dr Michał Polakowski) organizuje ciekawe i ważkie Warszawskie debaty o polityce społecznej.
[2]
Polityka społeczna – efekt czy siła sprawcza rozwoju kraju, konferencja (17-18.05 1994 r. Warszawa) zorganizowana przez zespół „Reformy Polityki Społecznej” (dyrektor programu Michał Boni).
[3]
Wykład otwierający Polityka rodzinna a solidarność międzypokoleniowa na konferencji Instytutu Polityki Społecznej UW Polityka rodzinna w Polsce i Europie, 28.09.15.
[4]
Mamy chleb, chcemy igrzysk, Jacek Żakowski „Polityka” nr 38.2015
[5]
Nowa polityka rodzinna w Polsce 2011-2015 (raport MPiPS, lipiec 2015 Warszawa. Jest to efekt współpracy z siedmioma innymi resortami: MEN, MF, MNiSzW, MIR, MON, MS, i MZ. Autorzy: E. Dąbrowska, C. Gaweł i M. Siergiejuk.
[6]
https://www.nik.gov/aktualnosci/nik-o-politye-prorodzinnej.html

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.