E. Skalski: Masz, Piotrze, rację z tymi OFE

danina publiczna| emerytura| obligacje skarbu państwa| OFE| Otwarte Fundusze Emerytalne| Ryszard Petru| system emerytalny| Trybunał Konstytucyjny| ZUS

E. Skalski: Masz, Piotrze, rację z tymi OFE

Chciałem cię poprzeć, dopisując kolejny komentarz do twego artykułu o wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie transferu pieniędzy z OFE do ZUS, ale mi się uzasadnienie rozrosło. Piszę więc oddzielny artykuł.

Słuszny to wyrok. A byłby jeszcze słuszniejszy, gdyby Trybunał Konstytucyjny całkowicie zakwestionował OFE w ich pierwotnej postaci, ale o to nikt nie wystąpił.

Ludzie płacą na ZUS prawem ustalone sumy, wiedząc, że ZUS, czyli praktycznie państwo, wypłaci im emerytury w określonej wysokości, odpowiadającej temu co oni wpłacili. Państwo bierze, państwo odpowiada. Jasne.

Część wpłat na mocy ustawy z 1997 roku zaczęła być kierowana do utworzonych w tym celu instytucji, Otwartych Funduszy Emerytalnych. Fundusze lokowały otrzymywane pieniądze w obligacjach skarbu państwa. Państwo zatem odpowiadało w dalszym stopniu za zobowiązania ZUS i do tego za zobowiązania OFE, zawarte w obligacjach, które przecież na określonych warunkach zobowiązane jest wykupić.

Czyli tak czy inaczej, pieniądze emerytom musi wypłacić państwo. Jak nie z jednego tytułu, to z drugiego. I nie wiadomo, który tytuł pewniejszy. A jeśli tak, to po cholerę komu dodatkowe byty – OFE – z marżą za niepotrzebne operacje?

W tym zakresie – obligacji – pieniądze wpłacone do OFE były więc tak samo wpłacane państwu jak pieniądze wpłacane do ZUS. Państwo wycofując pieniądze – z 298 do 154 miliardów –  z OFE faktycznie przekładało je z  kieszeni do kieszeni. Nie zmieniła się przez to suma pieniędzy, niezmienne pozostało ich przeznaczenie. Te kieszenie jednakże są bardzo różne w sensie księgowym, co pociąga za sobą skutki praktyczne. Jednym z nich jest iluzja, że te pieniądze pozostają  własnością płatników, tak jak by to były ich rachunki w bankach, czy w normalnych funduszach inwestycyjnych, którymi wszak OFE nie są.

Państwo jednak nikogo nie ograbiło. W dalszym ciągu zobowiązane jest do wypłacania każdemu jego emerytury. Nikt nie stracił emerytury, a wszyscyśmy pośrednio na tej operacji zyskali.

Jak? Przez zmniejszenie zadłużenia państwa. Może ono wprawdzie obracać pieniędzmi uzyskanymi z emisji obligacji, które znalazły się w OFE, ale to już nie są JEGO pieniądze ale mu pożyczone. W firmie tradycyjny księgowy wpisałby je po stronie ”WINIEN”. To takie, które trzeba zwrócić. W tym przypadku, zwrócić przez  wykupienie obligacji. Natomiast pieniądze wpłacone państwowej instytucji, jaką jest ZUS, tenże  księgowy umieściłby po stronie ”MA”. Przyszłe wydatki w postaci wypłacanej emerytury, jak i każde inne, nie wpływają na aktualny stan posiadania i zadłużenia.

Na chłopski rozum są to jakieś sztuczki, czy zgoła szalbierstwa, ale gospodarka pieniędzmi wymaga pewnych nadrzędnych założeń i reguł księgowania, które odcinkowo mogą się wydawać absurdalne. Ale zgodnie z tymi nadrzędnymi regułami, na skutek tej operacji, Polska, z mniejszym zadłużeniem przy tych samych pieniądzach, znalazła się w lepszej kategorii, pod względem wiarygodności finansowej. Stwarza to istotne praktyczne udogodnienia. Łatwiej i taniej można pozyskiwać środki. Nasze, podatników, pieniądze przeniesione do ZUS poprawiły nieco skuteczność finansów państwa, co jako beneficjenci, korzystający ze świadczeń publicznych, odczuwamy.

Jest to jedna z tych sytuacji, w których ów chłopski rozum okazuje się ograniczony i chyba nie przystoi takiemu ekonomiście jakim jest Ryszard Petru. Można mu może darować, że przyłączył się do krzyczących o ograbieniu ”naszych” pieniędzy w OFE, bo robił to przed wyborami, kiedy musiał się jakoś różnić od Platformy, której odbierał elektorat. Kampania ma coś takiego jak licencja elektoralna. Ale gdy już minęła i Ryszard Petru zdobył pokaźną, jak na debiut, reprezentację parlamentarną, nie powinien mówić, że wyrok Trybunału otwiera możliwość skoku na całość wkładu obywateli w OFE. Nie ma ku temu realnych podstaw. Wyrok rozstrzyga jeden konkretny problem.

Zwraca natomiast Petru uwagę na pewne elementy sprawy, których nie należy pomijać. A mianowicie wkłady w OFE mogą być dziedziczone i stanowić zabezpieczenie kredytu mieszkaniowego. Są to więc możliwości przysługujące właścicielowi jakiegoś dobra. Trybunał Konstytucyjny  zapewne brał to pod uwagę. Ale uwzględnił też zapewne fakt, że owe uprawnienia właścicielskie są bardzo ograniczone. Wkładów nie można sprzedać, zamieniać, darować,  zastawiać w innych niż ten jeden przypadek. Nie mogą być aportem do spółki, ni żadną inną formą inwestycji.

Dyskusyjny jest argument, że decyzja o przejęciu środków z OFE do ZUS podważa zaufanie do państwa i prawa bo jest prawem działającym wstecz. Każda zmiana czegoś na coś działa wstecz. Prawo dziś uchwalone zmienia prawo uchwalone w przeszłości. I podważa zaufanie do państwa ze strony tych, którzy liczyli na prawo obowiązujące przed ową zmianą. Żeby ułatwić; ewidentnym działaniem prawa wstecz byłoby skazanie kogoś za czyn zagrożony sankcją karną, lecz popełniony kiedy nie był on jeszcze sprzeczny z prawem. Takim działaniem wstecz byłby też podział mandatów w Sejmie według ordynacji zmienionej już po wyborach. A jeśli zaufanie, jak w przypadku OFE, oparto jest na złudzeniu, to trudno je uznać za wartość, która powinna być chroniona z naruszeniem innych, realnych, wartości.

Ocena całokształtu problemu doprowadziła do tego, że w rozumowaniu Trybunału przeważyły argumenty za uznaniem wpłat do OFE za daninę na rzecz państwa, tak jak podatki, składkę zdrowotną i wpłatę na ZUS. Podkreślam; przeważyły, co znaczy, że były argumenty i za inną decyzją.

Trybunał Konstytucyjny to nie Bóg i nie papież głoszący coś urbi et orbi. Nie jest więc nieomylny. Jego decyzje są wypracowywane w trybie dyskusji. Wyrokowi wydanemu przez większość sędziów TK towarzyszą zdanie odrębne. Wyrok, jak wszystko na ziemi, nie może być ”słuszny” w stu procentach. Decyduje bilans argumentów za i przeciw   stojący za każdą decyzją. Musi więc ona mieć swoją cenę w postaci jakiegoś dobra, z którego trzeba zrezygnować na rzecz dobra większego. W postaci jakichś niedostatków, które trzeba zaakceptować, aby uniknąć  większego zła. TK to poważna instytucja, która musi tak właśnie, poważnie a nie hasłowo, traktować swe obowiązki.

A teraz chcę wyjaśnić dlaczego uważam- nie ja jeden zresztą – że OFE do owego ”ograbienia” uchwalonego w roku 2013 miały więcej złego niż dobrego. Otóż każdy ma prawo ryzykować swoimi pieniędzy, ale złe jest prawo, które kogokolwiek zmusza do takiego ryzyka. A zawsze jest ono zawarte w inwestowaniu w papiery finansowe. Rożne to bywa ryzyko w zależności od rodzaju papieru i od jego emitenta. Powiedzmy, że obligacje państwa z ustalonymi odsetkami i określonym terminem zapadalności to papier raczej pewny, lecz jakiś element ryzyka i przy tym zostaje. A już akcje to przecież typowy risky business. Widziałem już u ludzi kilka papierków z OFE z zawiadomieniem o stracie. Zaś podstawą systemu emerytalnego ma być pewność i zaufanie. Minimalizowanie ryzyka, jeśli już nie można go całkowicie eliminować.

Dlatego teraz, kiedy istnieje pełna dobrowolność podjęcia ryzyka przez uczestniczenie w OFE, wyrażone złożeniem deklaracji, jest jak trzeba. Każdy się sam naraża. Volenti non fit iniura.

Studio Opinii

Od P. Rachtana: Erneście, rzuć okiem na komentarz z 2011 roku, zamieszczony w "Kontratekstach", pt. "OFE: co naprawdę jest niekonstytucyjne?"

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.