Jacek Bocheński: Tak dalej nie można

debata| państwo| ustrój

Jacek Bocheński: Tak dalej nie można
Jacek Bocheński. Rys.: Tony R.

Przedstawiamy czytelnikom Obserwatora Konstytucyjnego krótki artykuł znakomitego pisarza, który opublikował zaprzyjaźniony serwis Studio Opinii.

W centrum Warszawy ktoś napisał na murze: „Sejm i Senat – wyrzucacie z pracy – Czyli będą kłopoty – czyli trzeba kupić broń i pozabijać”. Myśl o zabijaniu jako sposobie na bezrobocie i biedę wisi w powietrzu. Taka gotowość jest znaną z historii reakcją społeczną na kryzysy.

Są awanturnicy i cynicy, którzy liczą, że dojdą w ten sposób do władzy. Nie możemy dopuścić, żeby pod wpływem przypadkowego impulsu, czyjegoś zbrodniczego lub niepoczytalnego wezwania, nawet nieszczęśliwego wypadku, nieporozumienia, czy  incydentu – bo tak zazwyczaj bywa – ludzie w Polsce zaczęli się zabijać. Zróbmy coś zawczasu, by temu zapobiec.

Światowy kryzys gospodarczy w rzeczywistym wymiarze nie dotknął jeszcze Polski. Jednak część Polaków czuje się ofiarami permanentnego kryzysu od początku transformacji. Część popadła w kryzysy osobiste z powodu utraty pracy, jak zapewne autor cytowanego tekstu na murze. Część -  młodzież bez perspektyw – doznaje frustracji ze względu na przyszłość,  nie mogąc w ogóle znaleźć i rozpocząć pracy z braku zawodowych kwalifikacji lub właśnie mimo wykształcenia i skończonych studiów.

Na to wszystko nakłada się wyjątkowo niebezpieczny kryzys polityczny. Instytucje życia publicznego, najwyższe organy państwowe, tak zwana klasa polityczna utraciły  niezbędną dla funkcjonowania demokracji ich wiarygodność, zaufanie i powagę. Wydaje się, że erozja ustroju partyjno-parlamentarnego postępuje nie tylko w Polsce. Jednak u nas antagonizmy polityczne osiągnęły nieznany nawet w PRL poziom wrogości i obelżywego języka. Łamane są raz po raz nie tylko zasady cywilizowanego sporu, ale zdrowego rozsądku i bezpieczeństwa kraju.

Jesteśmy ludźmi różnych poglądów,  różnych zawodów, funkcji i  środowisk. Porozumieliśmy się co do jednego. Wierzymy w możliwość i konieczność szukania nowych nieskompromitowanych dróg komunikacji społecznej, innych niż dotychczas używane i zużyte, poza dyskursem dominującym w obecnej walce politycznej i sensacjach medialnych. W aktualnej sytuacji Polski, Europy i świata widzimy ważniejsze i pilniejsze sprawy do debaty, niż absurdy techniczne o katastrofie smoleńskiej i Multipleks dla telewizji „Trwam”.

Dla przykładu: Co Polska może zrobić dla swoich „wykluczonych”, jak się z nimi porozumieć, jak pomóc upośledzonym ludziom i terenom, jak przyśpieszyć wyrównanie poziomów? Jakie pojęcie ma przeciętny obywatel polski o perspektywach integracji lub dezintegracji europejskiej i jak się może zachować w pewnej chwili wobec europejskich realiów? Jeśli Internet jest głównym źródłem informacji dla młodego pokolenia, to czy zdolność odróżniania w  Internecie informacji prawdziwej od nieprawdziwej nie przesądzi wkrótce o naszych losach? Co z szansami minimalnej choćby edukacji w tej dziedzinie? Czy pokusa demokracji bezpośredniej wskutek rozczarowania demokracją parlamentarną i ”przeniesienia życia” do sieci nie nasunie hasła rządów ulicy?

Zapraszamy do namysłu nad istotnymi zagadnieniami chwili i do inicjatyw praktycznych.

Studio Opinii (studioopinii.pl)

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.