Oswoić starość czy eutanazję?

eutanazja| reforma emerytalna| starość| WHO

Oswoić starość czy eutanazję?
Foto: sxc.hu

Znaczna część ekspertów wskazuje, że wiek 60 lat jest zbyt wczesny i należy dolną granicę starości przesunąć przynajmniej do 65 roku życia, a najlepiej by tą granicą był 70, a nawet 75 rok życia

Większość z dyskusji dotyczących wieku emerytalnego zakłada konieczność wydłużenia czasu aktywności zawodowej. Powody mają być dwa: malejąca liczba osób w wieku produkcyjnym i rosnąca populacja emerytów. Grozi to destabilizacją systemu emerytalno-rentowego i, w konsekwencji, załamaniem się finansów państwa.

Przyjmuje się przy tym z góry założenie, że pozostałe elementy systemu nie ulegną większej zmianie, a przede wszystkim, że nie będzie radykalnych przemian systemu zabezpieczenia społecznego. Takie często nieuświadomione ograniczenie pola dyskusji ułatwia prowadzenie dialogu, ale pokazuje sam proces wydłużania wieku aktywności zawodowej w fałszywym świetle. Dla wielu bowiem dłuższa praca wydaje się rozwiązaniem najgorszym z możliwych.

Tymczasem porzucając wstępne założenia i opierając się jedynie na kluczowych przesłankach do zmian uzyskujemy znacznie szerszą paletę potencjalnych możliwości, na tle których wydłużenie wieku nie jest złą opcją. Jest też, wbrew pozorom, rozwiązaniem bardzo solidarnym społecznie, gdzie ci, którzy mogą pracować, biorą na siebie część kosztów wsparcia osób niemogących znaleźć zatrudnienia, np. ze względu na stan zdrowia.

Pewne jest to, że będziemy się jako społeczeństwo starzeć. Zgodnie z prognozą dla Polski na lata 2008-35 populacja mieszkańców naszego kraju zmniejszy się o dwa miliony (z 38 mln 107 tys. do 35 mln 993 tys.). W tym samym czasie gwałtownie wzrośnie (z 5 mln 137 tys. do 8 mln 358 tys.) liczba osób starszych powyżej 65 roku życia.

Oznacza to, że w przeciągu niecałych trzydziestu lat, czyli jednego pokolenia Polaków, odsetek osób starszych w populacji wzrośnie z 13,9 proc. do 23,2 proc. Odwrócenie tego trendu w krótkiej perspektywie jest niemożliwe, a w dłuższej wymagałoby skoordynowanej polityki prorodzinnej i migracyjnej.

Bardzo mocnym założeniem jest twierdzenie, że zmierzamy w kierunku większej zmienności sytuacji na rynku pracy i konieczności stałej aktualizacji kwalifikacji oraz dostosowywania się do potrzeb rynku pracy. W skrócie nazywa się ten proces „edukacją przez całe życie” (longlife learning). Czyli: okres naszej edukacji raczej nie ulegnie skróceniu, a niepewność i płynność rynku pracy sprawią, że większość z nas w swoim życiu będzie miała krótsze, bądź dłuższe epizody pozostawania bez pracy.

Również z bardzo dużym prawdopodobieństwem można założyć, że będziemy jako społeczeństwo żyć dłużej, choć rzeczą sporną jest, dla jakiej części populacji owo dłuższe życie przebiegnie w zdrowiu i sprawności.

Wychodząc z powyższych trzech założeń, czyli starzenia się populacji, zmienności sytuacji na rynku pracy i wydłużania się średniej trwania życia, stajemy wobec sytuacji, że okresem, który w przyszłości zmieni się w największym stopniu będzie nasza umowna starość. To tutaj zajdą największe przemiany, które roboczo można pogrupować w kategoriach „oswajania starości” z jednej strony i „oswajania eutanazji” z drugiej.

„Oswajanie starości” to przede wszystkim przesuwanie jej umownej granicy. Według tradycyjnej klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), wiekiem granicznym dla starości jest 60 rok życia, a starość można podzielić na trzy okresy: wczesną (60-74 lata), późną (75-89 lat) oraz długowieczność (powyżej 90 roku życia). Często jednak ogranicza się ten podział tylko do dwóch grup: 60-74 lata i 75 lat i więcej (seniorów).

Obecnie znaczna część ekspertów wskazuje, że wiek 60 lat jest zbyt wczesny i należy dolną granicę starości przesunąć przynajmniej do 65 roku życia, a najlepiej by granicą był 70, a nawet 75 rok życia.

Równocześnie zmienia się powoli wizerunek starości: ze starości niedołężnej i schorowanej, na starość aktywną. Cechy tradycyjnej starości przypisywane są osobom niesamodzielnym, często powyżej 80-tego roku życia. Przeobraża się także model rodziny, w tym role przypisane osobom starszym. Działania takie dziś jeszcze mogą wydawać się zaklinaniem rzeczywistości, ale przesunięcie granic starości do 70 roku życia spowoduje automatyczne wydłużenie okresu dorosłości i przypisanych doń ról społecznych.

Nikt nie wymaga od seniora aktywności zawodowej, ale każdy oczekuje, że osoba dorosła – zamiast siedzieć bezczynnie w domu – będzie pracować, bądź przynajmniej aktywnie szukać pracy.

Drugim rozwiązaniem jest umowne „oswajanie eutanazji”, czyli pozostanie przy tradycyjnych granicach starości wyznaczanych choćby przez wiek emerytalny, z jednoczesną coraz większą presją na ograniczanie kosztów związanych z opieką nad osobami starszymi. Choćby poprzez ograniczanie tzw. koszyka świadczeń, limitowanie wsparcia do wysokości trzykrotności PKB na głowę mieszkańca, czy dopuszczanie – a wręcz zachęcanie – do eutanazji osób niesamodzielnych.

Obecnie wydaje się to niemożliwe, ale w przyszłości przy dużym deficycie budżetowym i bardzo napiętym limicie wydatków na świadczenia, dylemat, czy wszczepić w ramach limitu NFZ endoprotezę stawu biodrowego młodej matce dwójki dzieci, czy samotnej osobie starszej, może być stałym elementem pracy lekarza.

Podobne dylematy mogą dotyczyć pracownika ośrodka pomocy społecznej rozdzielającego pulę godzin na specjalistyczne usługi opiekuńcze i urzędnika, przydzielającego wsparcie dla przedszkola bądź domu pomocy społecznej. Co zresztą incydentalnie już ma miejsce i nie musimy czekać na tego typu problemy do roku 2035.

Stąd zaś tylko krok do podziału na osoby, które będą miały dodatkowe oszczędności i ubezpieczenie od ryzyka starości. I, z drugiej strony, na całą resztę tych, którzy tego typu dodatkowego zabezpieczenia mieć nie będą. Konsekwencją zaś okaże się praktyczna eutanazja osób starszych bez środków do życia.

Oczywiście samo podniesienie wieku emerytalnego nie jest magicznym rozwiązaniem, bo nie chodzi tylko o przesunięcie daty wypłacania świadczeń. Sęk w tym, by ludzie pracowali dłużej. A to oznacza konieczność wsparcia osób młodych, aby nie rozpoczynały kariery zawodowej od przedłużającego się okresu bezrobocia.

Oznacza to też rozbudowę systemu usług opiekuńczych, wsparcia dla osób zdobywających nowe kwalifikacje w średnim wieku itp. Warto jednak dyskutując o wydłużeniu wieku emerytalnego pamiętać, że choć nie musimy pracować dłużej jako społeczeństwo, to i tak nie ominą nas koszty przemian demograficznych.

Upraszczając stojący przed nami dylemat, jeśli chcielibyśmy liczyć na państwo, możemy wybrać wzięcie dodatkowych kosztów na pracujących sześćdziesięciolatków, wydłużając wiek emerytalny, bądź przerzucić te koszty na – w dużej części – niesamodzielnych osiemdziesięciolatków, ograniczając drastycznie system wsparcia.

Oczywiście można wybrać tzw. wariant Pawlaka i z góry założyć, że niezależnie od starań rządu system emerytalny prędzej czy później się zawali. Wtedy pozostaje tylko samemu odkładać na własną starość i dbać o dobre relacje z dziećmi i bliskimi.

Z tej perspektywy proponowane przez rząd wydłużenie wieku emerytalnego jest całkiem rozsądną próbą zachowania status quo. Możemy się z nią nie zgadzać, domagać się dodatkowych ustaw i rozporządzeń osłonowych, ale nie możemy uniknąć świadomości, że ze względu na demografię jakieś zmiany są konieczne i ktoś będzie musiał za nie zapłacić.

Jest to również powód, dla którego – pomimo wszystkich moich uwag krytycznych co do formy wprowadzania reformy i braku pakietu działań ją wspierających – popieram wydłużenie wieku emerytalnego jako rozwiązanie niezbyt dobre, ale możliwe do wdrożenia.

Pozostałe rozwiązania są albo znacznie gorsze, albo zakładają całościowe zmiany systemowe, a tym samym ich skutki są trudne do oszacowania.

Mam tylko nadzieję, że rząd – zgodnie z obietnicą – nie poprzestanie na wydłużeniu samego wieku, ale zajmie się także wspieraniem aktywności zawodowej. Bez tego bowiem, zanim osiągnę wiek emerytalny, będę musiał pracować do siedemdziesiątki. Albo i jeszcze dłużej.

*Paweł Kubicki – socjolog i ekonomista, adiunkt w Szkole Głównej Handlowej

instytutobywatelski.pl

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.