Stefan Bratkowski: Jak sądzić sprawnie, szybko i solidnie

Frycz-Modrzewski| Fryderyk Maitland| Marek Biernacki| Montaigne| reforma sądownictwa| sędzia pokoju| Wielka Brytania| wymiar sprawiedliwości

Stefan Bratkowski: Jak sądzić sprawnie, szybko i solidnie

Nowemu ministrowi sprawiedliwości Markowi Biernackiemu

Jeśli możemy przyjąć, że nasz kraj może się czegoś nauczyć od innych, chciałbym zasugerować ekipie rządzącej pewne doświadczenie, sprawdzone przez wieki w bardzo wiarygodnym kraju. Już paręset lat temu rozwijało się tam sądownictwo szczególnego rodzaju – funkcjonowało mimo niezliczonych zaburzeń społecznych, w kraju wojen domowych, mordowania mniej uległych poddanych i ścinania królowych, nie podobających się już mężom. Sądownictwo, które fascynowało wielkich kodyfikatorów Europy naturalnością tego wymiaru sprawiedliwości.

W Anglii nie obciąża się wysokiej klasy zawodowców sprawami, które szybciej, lepiej i - skuteczniej rozstrzygnąć może mądry, doświadczony życiowo człowiek, obdarzony zmysłem sprawiedliowści i zdrowym rozsądkiem, wsparty wiedzą prawniczą współpracującego z nim zawodowca.

Zwykły (przyzwoity) obywatel – sędzią

Anglia nazywa taki sąd Magistrate‘ Court, ale jego sędzia to po prostu w starej nomenklaturze sędzia pokoju, i też tych sędziów nadal tak się oficjalnie zowie. Ich sądy stanowią główną część brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych, rozstrzygają w ok. 95 % przypadków sądowych. Orzekają też w wielu sprawach cywilnych, przykładowo w sprawach rodzinnych, i w sprawach administracyjnych – licencji na sprzedaż alkoholu, gier i zakładów. Na ogół podaje się, że sądy pokoju działają ponad 600 już lat – karzą łamanie prawa, rozstrzygają lokalne spory i utrzymują porządek w lokalnych społecznościach. Tak naprawdę działają nawet znacznie dłużej.

Orzeka dzisiaj zwykle trzech sędziów pokoju, wspiera ich wykwalifikowany prawnik jako „urzędnik sądowy“, czyli sekretarz sądu (nie uczestniczy w orzekaniu). Skład sądu zowie się ławą (sędziowską), bench. Sędziów dla danego „lokalnego rejonu sprawiedliwości“ (Local Justice Area) nie powołuje się wyborami jak ławy sądów przysięgłych, mianuje ich – Korona, czyli władze państwowe. Mianuje ludzi z jedną podstawową cechą – opinią ludzi nieposzłakowanej prawości. Oraz dostateczną inteligencją i doświadczeniem życiowym. Do roku 1909 w imieniu Korony mianował sędziów pokoju Kanclerz na podstawie opinii władz hrabstw. Komisja parlamentu zaleciła w roku 1911 inny tryb: utworzono po całym kraju około trzystu komitetów doradczych, które służą władzom hrabstw i Kanclerzowi swoimi sugestiami i opiniami, wskazując kandydatów. Nie trzeba dodawać, że członka takiego komitetu musi też cechować – mądrość i przyzwoitość.

Szybko, tanio i skutecznie

Sędziowie Pokoju nie są pracownikami sądownictwa, zwraca się im tylko wydatki i wyrównuje utracone zarobki; mają prawo opuścić swą służbę w wieku lat 70. Są ludźmi różnych zawodów i różnych pozycji społecznych, na ogół bez kwalifikacji prawniczych. W zakresie prawa doradzają im wspomniani wyżej, wykwalifikowani urzędnicy. Ci, nie opłacani za daną rozprawę, otrzymują też tylko zwrot kosztów podróży i diety. Jest ich w Angli i Walii około 30 tysięcy,  przechodzą wielokrotne szkolenia, nadzorowane przez Radę Studiów Prawniczych (Judicial Studies Board). Muszą być doradcami niepodważalnej kompetencji.

Wyroki Sądów Pokoju na mocy Ustawy Sądowej z roku 2003 skutkują w zasięgu całego kraju. Kto zostanie skazany, powiedzmy, w Exeter, nie umknie sprawiedliwości, jeśli osiądzie w Newcastle. Te Sądy Pokoju normalnie operują karami więzienia do sześciu miesięcy (lub dwunastu miesięcy przy recydywie) i grzywnami nie przekraczającymi 5 tys. ft.szt. Jeśli uznają, że należałoby orzec wyższą karę, przekazują sprawę wyżej.

O szczebel wyżej działa również około 130 Sędziów Okręgowych (District Judges). Do sierpnia 2000 r. byli to „stipendiary magistrates“, czyli płatni sędziowie municypalni, teraz ich przemianowano na sędziów okręgowych, by uznać w nich członków profesjonalnego sądownictwa. Taki sędzia musi mieć co najmniej doświadczenie siedmiu lat w roli adwokata lub radcy i dwa lata doświadczenia jako zastępca sędziego okręgowego. Orzeka sam – w sprawach bardziej skomplikowanych, wynikających z konieczności zastosowania np. ustawy ekstradycyjnej, albo dotyczących poważnych oszustw.

Ta podległość niczego nie zmienia w procedurze działań sędziów pokoju; nie ma tu żadnej „podległości“ w naszym rozumieniu.

Fenomen – najdłużej obowiązujący statut Europy

Statut nadany Sądom Pokoju pochodzi z roku 1361 (w roku 2011 upłynęło 650 lat) i – choć to nie do wiary – nie wygasł do tej pory! Edward III określił wtedy obowiązki sędziów pokoju, mianowanych przez króla. Zadaniem ich było (cytuję za prof. Jerzym Kędzierskim) „powściągać wykraczających przeciw prawu, awanturników, różnych mącicieli pokoju, ścigać ich, łapać, przetrzymywać i karać wedle przekroczeń i przewin przez nich popełnionych, powodować ich uwięzienie i ukaranie zgodnie z prawami i zwyczajami królestwa (…), a także wysłuchiwać i rozstrzygać sprawy z wszelkich przestępstw i wykroczeń, wynikłe w swoich hrabstwach“. I tak jest do dzisiaj.

Król powoływał dla każdego hrabstwa czterech, pięciu sędziów pokoju, Ryszard II jeszcze w XIV wieku podniósł ich liczbę do ośmiu (ta liczba rosła zależnie od potrzeb). W początku XV wieku szlachta wymusiła na królu, by zarówno szeryfami, jak sędziami pokoju mianował tylko mieszkańców danego hrabstwa. Dokładnie odwrotnie niż u nas – w XVI wieku szlachta mazowiecka zwróci się do króla, by sędziowie pochodzili spoza danej „ziemi“, żeby nie wiązały ich z jej mieszkańcami żadne bliższe związki. Jeden i drugi postulat miał swoje racje. Angielski, bo król mianować miał tylko ludzi cieszących się nieposzlakowaną opinią, którzy nie musieli być fachowcami prawa. Projekt mazowiecki, czyli polski, opierał się na tym, że mianowano sędziów tylko na podstawie ich prawniczych kwalifikacji.

Dziejom prawa angielskiego poświęcono wielkie studia, Fryderyk Maitland, autor najważniejszego, figuruje w każdej ancyklopedii. XX-wieczna „Historia prawa angielskiego“ sir Williama Holdswortha to wiele tomów. Moja bibliografia historii prawa i ustroju (konstytucji) Anglii to dziesiątki pozycji w różnych językach. Historii „sądów pokoju“ nie mamy do dzisiaj, a jeden z moich czcigodnych, przed wojną wykształconych nauczycieli prawa, autor „Demokracji angielskiej“, chyba nie wiedział nic o nich… W cenionym niegdyś podręczniku „Powszechnej historii państwa i prawa“ nie było ich w ogóle. Nie przypadkiem.

Nie dla dochodów sądzili

Żeby wyeliminować ludzi niegodnych, więc niewłaściwych, czyli łasych na pieniądze, ustalono w Anglii, że kandydat na sędziego pokoju nie może być biedakiem. Marksiści mieli to za złe – ale to nasz Frycz-Modrzewski i za nim Montaigne w XVI wieku chcieli, by sędziów nie kusiły żadne łapówki! Jednakże dzięki pozycji sędziego pokoju squire, szlachcic, z własnym dworem, proboszcz bądź zamożny przedsiębiorca, był  kimś w swoim hrabstwie, oznaczało to dlań zaszczytne wyróżnienie. Nie zważał na cztery szylingi dziennie, które Korona płaciła za czas pracy w stolicy hrabstwa podczas sesji kwartalnych. Za „małe sesje“ (petty jury) dla okolicy, kiedy karał kogoś, kto np. nie dopełnił naprawy drogi lub mostu, nie brał nic.

Tak sędziowie pokoju pilnowali porządku w społecznościach lokalnych – mimo wszystkich dramatycznych zaburzeń we władzach kraju.

Nauka obowiązków władzy

W epoce nowożytnej demokracji, w latach trzydziestych XX wieku profesor Uniwerytetu Londyńskiego, konstytucjonalista, Maurice Amos, pisał:

 

„…Korona opierała się na ludziach miejscowych, szeryfach, koronerach, sędziach pokoju i wzrastającej gromadzie przysięgłych, którzy nie przestając należeć do ludności cywilnej, żyli w atmosferze procedur prawnych i uczyli się jak kraj szeroki rządzić za pomocą prawa i prawnych form postępowania. (…) Trudno przesadzić w podkreślaniu roli, jaką (..) piastowanie urzędu sędziego pokoju odegrały w procesie zaznajamiania się ludu angielskigo z obowiązkami władzy“ (tłum. M. Szerer).

 

Nie ma do dziś historii sądów pokoju Anglii. I nie ma też po co idealizować całości historii angielskiego prawa. Zrównano kobiety w prawach wyborczych z mężczyznami dopiero w roku 1926, mimo całej aktywności sufrażystek. Opowiadam o tym sądownictwie, bo odegrało ono – jak napisał Amos – wielką, może i decydującą rolę w rozwoju zdolności Anglików do samorządu i solidnej demokracji. Dobierani przez Koronę na sędziów pokoju, wskazywani przez swoich współobywateli ludzie przyzwoici, ustanawiali przez wieki także wzorce moralne…

Poza wszelkim podejrzeniem

To sądownictwo wcale nie zatrzymało się w swym rozwoju. Ma być tych sądów więcej, dla mniejszych społeczności lokalnych, a prawdopodobnie te społeczności lokalne jak w północnych dzielnicach Liverpoolu i w Salford same będą wpływały na decyzję, jakie prace powinni wykonać dla nich skazani winowajcy. Jacqui Smith, minister spraw wewnętrznych (Home Office) jeszcze w rządzie Blaira, powiedziała zaś, że społeczności lokalne muszą być informowane o przebiegu postępowania i wynikach, muszą mieć dostęp internetowy do tych informacji. Jak się wyraziła – justice seen is justice done, czyli sprawiedliwość pełna (zrealizowana) to sprawiedliwość znana (widzialna, dająca się zobaczyć).

Potrafię wyobrazić sobie i u nas dzisiaj społeczności lokalne, zdolne wyłonić i zaproponować takich współobywateli, ludzi prawych, nieposzlakowanej opinii, którzy by sprawowali sądy. Czy mogłoby i u nas – eksperymentalnie, na podstawie odpowiedniej ustawy (lub inteligentnie wykorzystanych przepisów kodeksu postępowania cywilnego o sądach polubownych) – funkcjonować takie sądownictwo poza wszelkim podejrzeniem?

Może… Dało by się wypróbować takie możliwości, popularyzując rozdział kodeksu postępowania cywilnego, poświęcony sądownictwu polubownemu – odciążyłoby ono w niemałej mierze sądownictwo państwowe, w którym sprawy cywilne bez jego winy przeciągają się w nieskończoność. Można by ten rozdział rozplakatować wielkimi afiszami w holach polskich sądów. Byłoby im lżej.
Studio Opinii

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.