Tony Judt - lewicowy i oświecony ksenofob

dobrobyt| euroentuzjasta| Europa Środkowa| ksenofobia| lewicowość| rozszerzenie| socjaldemokracja| Tony Judt| Unia Europejska| Wschód

Tony Judt - lewicowy i oświecony ksenofob

Książka Tony Judta „Wielkie złudzenie? Esej o Europie”, napisana na początku lat dziewięćdziesiątych, ma swoje drugie wydanie, które właśnie leży w księgarniach. Wydaje się być książką jak najbardziej na czasie, bowiem Tony Judt zapowiada trudności integracji europejskiej i na tytułowe pytanie odpowiada w zasadzie twierdząco. Wielu obserwatorów obecnego kryzysy byłoby skłonnych dzisiaj udzielić podobnej twierdzącej odpowiedzi, jak Tony Judt przed laty. Jak dalece więc esej tego wybitnego intelektualisty, którego już kilka prac ukazało się również w polskim tłumaczeniu,  jest istotnie aktualny i co nam on dzisiaj mówi?

Autor eseju „Wielkie złudzenie?” uznawany jest, i słusznie, za jednego z czołowych współczesnych historyków. Jest on, gdy chodzi o jego przekonania polityczne, socjaldemokratą. Jest także szczególnym rodzajem ksenofoba -  ksenofoba lewicowego. Ksenofobie częściej przypisuje się osobom i środowiskom o proweniencji  prawicowej, superkonserwatywnej a także  brakowi wiedzy i wrogom oświecenia. To nie jest przypadek Tony Judta. Jest to ksenofob uczony i oświecony.

Interesuje mnie to i dotyka nie dlatego, że ksenofobia Judta ma właśnie taki lewicowy charakter (choć i to jest też frapujące), lecz ponieważ ksenofobia ta skierowana jest wobec regionu świata, w którym żyję. Jest dobrą ilustracją uprzedzeń zachodniej części kontynentu wobec jego wschodniej części.

Oczywiście Tony Judt wyraża swoje poglądy w sposób nader kulturalny i podbudowuje je argumentacją, której nie sposób zlekceważyć. Wiele jego szczegółowych obserwacji warto odnotować i wiele z nich należy uznać za trafne. Można by go nawet w pewnym zakresie określić jako euroentuzjastę, mimo że był po roku 1989 przeciwnikiem rozszerzania Unii Europejskiej. I z pewnością, nie mógłby się cieszyć etykietką euroentuzjasty w Warszawie. Tony Judt jest bowiem entuzjastą, ale tej fazy integracji europejskiej, jaka miała miejsce w latach 60-tych i może po części w 70-tych. Idealne zjednoczenie Europy dla niego to związek sześciu bogatych państw. Kiedy nadeszły w nich rządy socjaldemokratyczne był to prawie ideał, bowiem niemal zrealizować można było projekt opiekuńczego państwa dobrobytu. To osiągnięcie było, zdaniem Judta, wynikiem zbiegu wielu szczęśliwych historycznych okoliczności i do pewnego stopnia przypadku, zwłaszcza biorąc pod uwagę niemal katastrofalny stan kontynentu zaraz po II wojnie. Ale udało się. Jedynie jednak na moment. Po czym następowało stałe pogorszenie.

Takie swoje poglądy wykłada nie tylko we wznowionym w Polsce eseju, lecz także w jednej z głównych swoich prac, jaką jest jego „Historia powojennej Europy”. Jak widać, brytyjskiemu uczonemu zależało na dowiedzeniu swoich poglądów nie tylko w krótkim szkicu, lecz także w szeroki sposób (a przez to i mniej wyrazisty) w pogłębionej akademickiej analizie.

Ostatecznie jednak katastrofą dla integracji europejskiej zdaje się poszerzenie Unii o zacofane kraje Europy Wschodniej. Termin Europa Wschodnia jest tu zresztą nie bez znaczenia. Brytyjski historyk zastanawia się nawet, czy dla krajów takich, jak Polska, Litwa czy Rumunia nie właściwsze byłoby określenie Europa Środkowa, aby odróżnić je od Rosji i dochodzi do wniosku, że jest to całkiem zbyteczne, bowiem odróżnianie tych krajów od Rosji nie ma specjalnego sensu.

Przyłączanie tego zapóźnionego obszaru do Unii nie może się skończyć niczym dobrym. Społeczeństwa tych krajów nie bardzo wiedzą, co to jest demokracja, są nacjonalistyczne i antysemickie. Paru światłych dysydentów, marzących o Europie i demokracji nie może tego zmienić. Dlatego też Judt pisząc o Europejczykach na Wschodzie stawia słowo „Europejczyk” często w cudzysłów. O negatywnym sądzie Judta przeważa jednak jeszcze inny argument: brak pieniędzy na Zachodzie. Złota epoka europejskiej integracji to okres współpracy państw na tyle bogatych, by utrzymać można było system państwa opiekuńczego. Dołączanie się do tego „raju socjaldemokratów” rozmaitych biedaków szalenie to utrudnia lub nawet uniemożliwia. Już Hiszpania i Grecja były obciążeniem. Zacofana Europa Wschodnia musi stać się, według Judta, ciężarem nie do zniesienia. 

Osąd Europy Wschodniej (a właściwie Środkowej) motywowany jest więc głównie swoistym egoizmem ekonomicznym. Dobrobyt ma być tylko dla już bogatych i nie należy  się nim z nikim dzielić. Lewicowa ksenofobia Tony Judta służy uzasadnieniu takiego stanowiska.

Poglądy Judta dobrze oddają dylematy współczesnej lewicy. Niegdyś gorący zwolennicy pomocy trzeciemu światu, atakujący światowy kapitalizm, dzisiaj obawiający się tych, z którymi w globalizującym się świecie trzeba się czymś podzielić.

Należy jednak przestrzec przed zbyt pospieszną oceną poglądów Tony Judta z pozycji urażonego „Europejczyka”. Po pierwsze, dopiero bardziej staranna lektura ujawnia to, co nazwałem jego „uczonym i oświeconą ksenofobią”. Jego opisy i obserwacje są często przenikliwe i jeśli chce odeprzeć się jego argumenty, trzeba sięgnąć do rozbudowanej argumentacji . Czasem popełnia on żenujące błędy, na przykład pisząc o prawosławnych litewskich chłopach, ale oczywiście nie takie potknięcia są istotne i na wytykaniu ich nie może polegać polemika z tak poważnym historykiem.

Osoby z góry niechętne lewicy należy ostrzec z kolei przed zbyt pospiesznym zaszufladkowaniem Tony Judta oraz przed wrzucaniem go do jednego worka z innymi prominentami lewicowych intelektualistów, którzy też nie lubią Europy Środkowej. Takim historykiem i to poważnej miary jest Eric Hobsbawm. Powszechnie korzysta się z jego studiów o pamięci historycznej. Tony Judta łatwo by złośliwie nazwać Hobsbawmem  light. Eric Hobsbawm był jednak komunistą i do końca nie mógł odżałować upadku Związku Radzieckiego. Nie znosił głosujących za Zachodem środkowoeuropejskich demokratów, bowiem samo ich istnienie było dowodem jego życiowej porażki – bezwzględnego zaangażowania się po stronie komunistycznej utopii. Tony Judt nigdy komunistą nie był, nie był utopistą, lecz idealistą. Komunistów nie znosił. Jako socjaldemokrata był zasklepiony w zbiorowym egoizmie. Jego stosunek do upadku bloku wschodniego jest ambiwalentny i, jak się wydaje, stanowiło to dla niego wyzwanie, z którym starał się uporać. Pisząc „Wielkie złudzenie?” niemal nie bywał na wschód od Łaby, później jednak starał się poszerzyć swoje doświadczenie i uelastycznić swoje poglądy. To jednak nie zmienia tego, co wcześniej napisał. Wciąż zaś budzi zachwyty po lewej stronie intelektualnego spektrum.

Poglądy Tony Judta nasuwają trojakiej natury refleksje.

Po pierwsze, smutne jest to, że duża część Środkowych Europejczyków powtarza podobne do Brytyjczyka poglądy o własnym zacofaniu. Od niego je bierze, ale godzi się mówić o sobie w kategoriach autodeprecjacji z wyraźnymi kompleksami, posługując się dyskursem niemal samoponiżającym. Oczywiście dane gospodarcze każą mówić o wyraźnym dystansie rozwoju gospodarczego między zachodnią a środkową częścią kontynentu. Stwierdzenie tego faktu jest jednak czymś zupełnie innym i nie powinno być mylone z opowiadaniem  o trwałym, nieprzezwyciężalnym, wpisanym w istotę niemal dziejów i tożsamości zacofaniu społeczeństw środkowoeuropejskich. Taki stereotyp jest przede wszystkim produktem XIX wieku, a w Wielkiej Brytanii jest produktem imperialnej świadomości. Jak kruche może być owo poczucia wyższości Europejczyków (Zachodnich) wobec innych,  wskazuje dziś znakomicie przykład Chin. Umieszczane były one wraz ich kulturą na samym dnie drabiny zacofania. Dziś wraz sukcesem gospodarczym każe dostrzegać wielkość chińskiej cywilizacji. Nie twierdzę, że taka wielkość charakteryzuje Europę Środkową, jej historia i kultura z pewnością jednak nie zasługują na lekceważenie i upraszczające osądy, które kreuje wiele zachodnich intelektualistów, m.in. Tony Judt.

Słabość gospodarczą Środkowej  Europy nie można utożsamiać z zacofaniem duchowym czy kulturowym. Można ją w najrozmaitszy sposób objaśniać poprzez inny przebieg procesów narodotwórczych, odmienny i spowolniony bieg modernizacji, wreszcie - przez quasi-kolonialne stosunki jaki panowały w tym regionie przez wiek XIX. Taka argumentacja wymaga oczywiście poważnego wysiłku intelektualnego i odrzuca zarówno bierną akceptację własnej niższości, jak naiwnie przesadzoną dumę z własnej tożsamości.

Druga refleksja dotyczy szeroko rozpowszechnionego w Polsce przekonania, że wszelki euroentuzjam ma charakter lewicowy, natomiast  konserwatyzm czy prawicowość jest w Europie eurosceptyczna. Otóż nieprawda. Integrację europejską zainicjowali konserwatyści i chrześcijańscy demokraci, a lewica - w imię różnego rodzaju egoizmów grupowych - często wczoraj, jak i dzisiaj tej integracji była przeciwna.

I wreszcie ostatnia kwestia – aktualność eseju Tony Judta. W części jest on nieaktualny, choć pewnie wydawcy jego drugiego wydania skojarzyli obecny kryzys z jego sceptycznymi wobec jednoczenia Europy uwagami. Trudności integracji europejskiej bynajmniej jednak nie wynikają z powodu jej rozszerzenia na Wschód. To raczej rozbuchane pragnienia konsumpcyjne i marzenia o państwie opiekuńczym spowodowały to gigantycznie zadłużenie części Europy. Greccy i hiszpańscy socjaldemokraci, którzy wpędzili swoje kraje w gigantyczne długi, to byli do pewnego stopnia „partyjni” koledzy Tony Judta. Esej Judta świetnie jednak ilustruje uprzedzenia części lewicowego spektrum zachodniej opinii publicznej wobec „Wschodu” – uprzedzenia wciąż obecne, na które nadal trzeba odpowiadać –  i w tym sensie jego aktualność nie zmalała. A ponieważ wywody autora „Wielkiego złudzenia?” nie są banalne i są dobrze wyartykułowane przez znakomitego historyka, warto się z nimi zapoznać, zastanawiać się nad nimi i z nimi polemizować.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.