Cesarzowi co cesarskie

Instytut Spraw Publicznych| Kościół Katolicki| Krystyna Szumilas| matura| MEN| Paweł Borecki| religia| Ryszard Piotrowski| stosunki państwo - kościół

Cesarzowi co cesarskie
Zebranie Plenarne KEP, Warszawa 2012. Foto: episkopat.pl

Brak religii na maturze należy traktować nie jako walkę z Kościołem, lecz poszanowanie prawa, które wiąże i państwo, i Kościół. Także jako zabezpieczenie interesu samego Kościoła.

Nie będzie religii na maturze – takie stanowisko Ministerstwa Edukacji Narodowej zostało ponownie zaprezentowane przedstawicielom Episkopatu na spotkaniu w dniu 6 czerwca.

Jeszcze w maju w wypowiedzi dla KAI przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Wychowania Katolickiego bp Marek Mendyk oznajmił: „[m]y żadnej partyzantki nie uprawiamy. Przedmiot religia ma swoją podstawę programową oraz program nauczania, który MEN otrzymało”. Z kolei minister Krystyna Szumilas w wypowiedzi dla radia TOK FM z maja stwierdziła, że „matura obejmuje, i będzie nadal obejmowała, tylko przedmioty z podstawy programowej przyjmowanej przez ministra edukacji. A religia jest przedmiotem, który jest poza podstawą programową kształcenia ogólnego”.

Rzecz w tym, że programy nauczania opracowane przez właściwe organy kościołów i związków wyznaniowych są jedynie przedkładane do wglądu ministerstwa. W praktyce uniemożliwia to uczynienie z religii (czytaj: katechezy) przedmiotu maturalnego; ministerstwo nie dysponuje żadnym istotnym narzędziem określającym zakres tego przedmiotu. Ponadto od 2015 roku dla przedmiotów dodatkowych, z których przewidziany jest egzamin maturalny, warunkiem koniecznym (na czwartym etapie edukacyjnym) będzie określenie podstawy programowej przez MEN w zakresie rozszerzonym. I choć biskup Mendyk daje do zrozumienia, że strona kościelna –  jeśli nie w tym momencie, to w najbliższej przyszłości – będzie gotowa „uzupełnić wszystkie braki, jeśli takie są”, to w tym miejscu nasuwa się poważna wątpliwość. Na ile bowiem strona kościelna byłaby w stanie dopuścić do ingerencji w przedmiot nauczania urzędników ministerstwa, byleby tylko „dopuścić” przedmiot do matury? I czy taka sytuacja byłaby zgodna z konstytucją i postanowieniami konkordatu?

Jak pisze dr Paweł Borecki w raporcie przygotowanym dla Instytutu Spraw Publicznych, „(…) władza kościelna jest całkowicie niekompetentna do ingerowania w sprawy wewnętrzne państwa, z kolei władza państwowa jest całkowicie niekompetentna do ingerowania w sprawy wewnętrzne Kościoła” („Respektowanie polskiego konkordatu z 1993 r. – wybrane problemy”, ISP, Warszawa 2012, s. 11). Jakiekolwiek współokreślanie programu nauczania nauki religii, która ma charakter konfesyjny i formacyjny, a zatem jest ściśle związana z wiarą, a nie np. ogólną wiedzą religioznawczą, wydaje się zatem ze strony państwa przekroczeniem zapisów konkordatu. To także pogwałcenie niezależności Kościołów i związków wyznaniowych zagwarantowanych w polskiej konstytucji (por. art. 25 u. 3). Dla samego Kościół zaś niesie za sobą potencjalnie poważne zagrożenie – zmiana charakteru nauczania religii, a być może również próby ingerencji w jego treść.

W opinii niektórych konstytucjonalistów, jak np. dr. Ryszarda Piotrowskiego, ministerstwo wykazuje się niekonsekwencją. Dopuszczenie możliwości zdawania matury z religii jako dodatkowego przedmiotu tworzy bowiem analogiczną sytuację do już istniejącej. Konstytucjonalista przywołuje stan prawny, w którym państwo zezwala dziś na obecność religii na świadectwie, a ocena z tego przedmiotu jest wliczana do średniej. „Zatem państwo już w dokumencie urzędowym, jakim jest świadectwo szkolne, potwierdza stan wiedzy ucznia z przedmiotu, którego treści nauczania jedynie przyjmuje do wiadomości” – pointuje dr Piotrowski (PAP).

Sęk w tym, że choć Trybunał Konstytucyjny uznał, że wliczanie oceny do średniej jest zgodne z polską konstytucją, to już sama obecność religii na świadectwie wzbudziła poważne wątpliwości Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. I tak w sprawie Grzelak vs Polska ETPC podkreślił, że w polskich warunkach dominacji jednego, konkretnego wyznania, jakim jest rzymski katolicyzm, „(…) brak oceny z religii na świadectwie szkolnym i wpisanie w odpowiedniej rubryce „kreski” ma charakter stygmatyzujący” (Borecki, s. 34). Znakiem zaś jakości demokracji powinien być jej stosunek do mniejszości i zapewnienie jej należytej ochrony przed zakusami większości.

Strona kościelna podkreśla przy tym, że zależy jej na uwzględnianiu tych absolwentów szkół średnich, którzy myślą o studiach teologicznych. Jednak wyższe uczelnie teologiczne, w tym niekatolickie, rozwiązują ten problem organizując dodatkowy egzamin dla kandydatów na studia.

Wydaje się więc, że w najbliższej przyszłości kwestia matury z religii nie będzie podlegać negocjacjom. Pytanie za to, czy nie należałoby zrezygnować z obecności religii na świadectwie, chociażby w kontekście przywołanego wyroku ETPC?
*Tomasz Mincer – analityk w Instytucie Obywatelskim, publicysta
Instytut Obywatelski

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.