Senator Janusz Sepioł podsumowuje 25-lecie polskiego samorządu

gospodarka przestrzenna| Janusz Sepioł| PRL| PZPR| reforma samorządowa| samorząd terytorialny| Senat| Tadeusz Mazowiecki| Unia Europejska

Senator Janusz Sepioł podsumowuje 25-lecie polskiego samorządu
Foto: > Józefaciuk, Kancelaria Senatu RP

-Senat podjął uchwałę, w sprawie ustanowienia roku 2015 Rokiem Samorządu Terytorialnego. Jak pan senator ocenia reformę samorządu terytorialnego z perspektywy 25 lat?

- Myślę, że dopiero teraz, po 25 latach lepiej rozumiemy, jakie wydarzenia były naprawdę ważne, wywołały najgłębsze zmiany. Wówczas, w trakcie prac nad tą reformą i podczas jej wprowadzania w życie nie mieliśmy do końca tej świadomości. Najlepiej świadczy o tym fakt, że kiedy kancelaria premiera Tadeusza Mazowieckiego wydała folder o osiągnięciach jego rządu, to reformę samorządową pominęła. Dziś panuje przekonanie, że była to jedna z najważniejszych reform, jakie się w Polsce dokonały. Reforma samorządowa to zasadnicza część tej „dobrej marki” jaką jest polska transformacja. W tym sensie fakt, że Donald Tusk objął w Unii Europejskiej najważniejsze stanowisko, jest jakąś pochodną tej reformy. Wprowadzenie samorządów uruchomiło zupełnie fundamentalne zmiany: złamanie monopolu politycznego, złamanie monopolu jednolitej władzy państwowej, złamanie monopolu jednolitej własności państwowej. W efekcie reformy powstała nowa grupa zawodowa - urzędnicy komunalni. Dzięki tej reformie w całym kraju powszechne stało się odczucie zmian, które dokonały się na skutek transformacji ustrojowej. To oczywiste, że w ciągu 25 lat obok sukcesów pojawiły się pewne dysfunkcje, nawet patologie. I co ciekawe, zwłaszcza przed ostatnimi wyborami samorządowymi, narastała fala krytyki. Mówiono, że nasz system samorządowy jest „zabetonowany”, że trzeba wprowadzić ograniczenie sprawowania władzy w samorządach do dwóch kadencji, że w obecnych warunkach rady gmin i powiatów nie mają nic do powiedzenia. Tymczasem te wybory znów pokazały żywotność polskiego samorządu. Udowodniły, że nie można rządzić za długo, że pojawiają się nowe ruchy miejskie które chcą zmian, że da się wygrywać z urzędującymi burmistrzami. Może te zmiany nie były jeszcze wielkie, ale jestem przekonany, że tegoroczny sygnał może oznaczać, że za cztery lata kompletnie zmieni się charakter wyborów do samorządu.

-Samorząd zmienił się, bo zmieniało się prawo, pojawia się krytyka działalności samorządów, czy idea samorządności nie została wypaczona?

- Reforma samorządowa jest wielkim osiągnięciem, ale paradoksalnie coraz trudniej jest o tym mówić i do tego przekonywać. Żeby docenić istotę zmian trzeba mieć wyobrażenie jaki system funkcjonował wcześniej. Najlepiej tę reformę oceniają i doceniają ludzie, którzy mieli w okresie transformacji co najmniej 25 – 30 lat. Dziś są to osoby w wieku 50 – 60 lat i jest ich – co naturalne – coraz mniej. Na wszelki wypadek przypomnę, że przed 1990 r. istniał system rad narodowych, podporządkowanych wojewódzkiej radzie narodowej, co nie miało nic wspólnego z samorządem. Władza wykonawcza nie podlegała radzie gminy, bo naczelnicy byli mianowani przez wojewodów, nie mieli własnych budżetów, nie byli samodzielni w swoich decyzjach, bo decyzje kierunkowe podejmował odpowiedni komitet PZPR, a sekretarz podstawowej komórki partyjnej był ważniejszy w urzędzie niż naczelnik. Były wybory, ale była lista Frontu Jedności Narodu i głosowało się bez skreśleń. To powodowało, że w radach był odpowiedni procent górników, prządek, rolników, emerytów, ale to nie miało nic wspólnego z reprezentacją obywateli. W wyniku reformy powstała autentyczna wspólnota samorządowa, która ma własny majątek, niezależność prawną, a co najważniejsze – demokratycznie wyłonioną reprezentację, która podejmuje decyzje na swoją odpowiedzialność - to jest kompletnie inny świat. O znaczeniu naszej reformy samorządowej najlepiej świadczy jej postrzeganie przez inne kraje. Zwłaszcza kraje Partnerstwa Wschodniego. Chcą czerpać z naszego doświadczenia samorządowego, postrzegają to doświadczenie jako coś bardzo wartościowego. Nasze samorządy najlepiej sprawdziły się w momencie, gdy Polska otrzymała unijne fundusze. Duża część odpowiedzialności za ich wykorzystanie spadła na samorządy. Taka decyzja polskiego rządu była strzałem w dziesiątkę. Samorządy znakomicie poradziły sobie z tym zadaniem.

- A czy są obszary, w których nasz system samorządowy poniósł porażkę?

- Jest taki obszar, w którym samorządy nie sprawdziły się. To gospodarka przestrzenna. Choć nie bez winy jest i rząd i parlament, które nie stworzyły właściwych ram prawnych. Ale ostatecznie to samorządy odpowiadają za planowanie i zagospodarowanie przestrzenne. Nie udało się im skutecznie zadbać o ład przestrzenny, o krajobraz. Większość miast i wsi rozwija się chaotycznie. Można mówić o degradacji przestrzeni, o słabej przestrzeni publicznej. To jest o tyle zaskakujące, że ojcowie tej reformy byli z zawodu urbanistami. W dawnym systemie nie było podmiotu odpowiedzialnego za rozwój miasta jako całości. Byli urzędnicy odpowiedzialni za drogi, za szkoły, ale za całość nikt nie odpowiadał. Teraz to właśnie samorząd miał wziąć na siebie zadanie realizacji urbanistycznych strategii. Nasze samorządy zbudowały infrastrukturę drogową, wodociągową, podniosły standardy szkół, podstawowej opieki medycznej – żyjemy dziś w innej rzeczywistości niż 25 lat temu, natomiast gospodarka mieszkaniowa i ład urbanistyczny kuleje. Zabrakło dobrych podstaw prawnych i dobrych praktyk. Ma się jeszcze czym zająć i ustawodawca i samorząd!

Martwi mnie także to, że w coraz mniejszym stopniu możemy mówić o gminie, jako wspólnocie samorządowej. Udział obywateli w życiu wspólnoty jest mniejszy niż kiedyś. Przejawia się raczej w protestach, organizowaniu się przeciw, a nie zaangażowaniu na rzecz tej wspólnoty. Tak się dzieje być może dlatego, że na skutek wprowadzenia wyborów bezpośrednich na wójtów, burmistrzów wzmocnieniu uległa władza organu wykonawczego, a pozycja rady została osłabiona.

- Coraz częściej słychać głosy, że połączenie w ręku wójta władzy politycznej i administracyjnej prowadzi do patologii. Czy należy to zmienić?

- Rzeczywiście w Polsce teraz jest tak, że szef gminy jest przywódcą politycznym i menedżerem zarazem. Władza wójta jest bardzo duża i w związku z tym trudno z nim wygrać rywalizację. Wydawało się przed ostatnimi wyborami samorządowymi, że z urzędującym wójtem czy burmistrzem nikt nie ma szans. A jednak okazało się, że ludzie mają już dość 16-letnich lub dłuższych rządów.

Można na wiele sposobów modyfikować nasz model samorządności. Na przykład zreformować go na wzór modelu skandynawskiego, gdzie oprócz wójta działa zawodowy menedżer. Wójt jest przywódcą politycznym – przewodniczy radzie, ale nie zarządza urzędem, inwestycjami – za to odpowiada menedżer. Zatem wójt jest odpowiedzialny za decyzje polityczne, ale nie za wykonawcze. Myślę jednak, że przed naszymi samorządami jest jeszcze tak wiele inwestycji, są jeszcze tak ogromne fundusze unijne do wydania, że jedną, dwie kadencje powinniśmy jednak utrzymać dotychczasowy system, w którym wójt jest menedżerem. Z punktu widzenia sprawności zarządzania ten model jest bardzo efektywny. Ma polityczne słabości, ale od strony efektywności ma wielkie zalety. Jestem przekonany, że kolejne wybory samorządowe przyniosą duże zmiany. Widać, że nawet najpopularniejsi prezydenci ledwie wygrywają, a drugie tury wyborów, których było ponad 800, nie są spacerkiem i sporo faworytów przegrało w drugiej turze.
Senat RP

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.