Cud nad Wisłą w gospodarce

"Cud nad Wisłą"| "gruba kreska"| Hanna Gronkiewicz-Waltz| kraje demokracji ludowej| liberalizm gospodarczy| PKB| polityka gospodarcza| polski złoty| rozwój| transformacja ustrojowa| wzrost gospodarczy

Cud nad Wisłą w gospodarce
Foto: R. Kołakowski, Wikipedia.org

75 lat po „cudzie na Wisłą” Polska doświadcza od 20 lat swoistego cudu gospodarczego, o którym mało kto pamięta i który - w myśl znanej formuły „tylko złe wiadomości – to dobre wiadomości” - nie przyciąga uwagi komentatorów licznych mediów i luminarzy polskiej ekonomii. Tak jak w dowcipie z przed 75 lat mówiono, to „żaden cud sami żeśmy bolszewików przegonili z pod Warszawy”, tak dzisiaj możemy równie zasadnie powiedzieć, to żaden cud – Polacy sami dla siebie wypracowali swój wzrost gospodarczy.

Ile osiągnęliśmy?

Piszę o ostatnim dwudziestoleciu, odcinając „grubą kreską” lata 1990-1994, czynię tak dlatego, że uważam, iż pierwsze pięć lat transformacji, były rzeczywiście szokiem, którego musieliśmy doświadczyć, i z którego musieliśmy wyjść. W roku 1992 przyjęto ustawę o restrukturyzacji finansowej przedsiębiorstw, w 1993 roku minister finansów Jerzy Osiatyński wprowadził ustawę o podatku od wartości dodanej VAT. W roku 1994 prezes Narodowego Banku Polskiego Hanna Gronkiewicz-Waltz dokonała denominacji polskiego złotego. Polska waluta uzyskała zupełnie nową wartość na rynkach światowych. Od roku 1995 gospodarka Polski zaczęła funkcjonować w bardziej stabilnych warunkach.
W ostatnich 20 latach nowej Rzeczpospolitej Polskiej doświadczyliśmy niezwykłego wzrostu produktu krajowego na 1 mieszkańca z 11, 7 tysięcy USD w 1995 roku do 25,7 tysięcy USD w 2015 roku; przyrost o 14,1 tys. USD. W szumie informacyjnym – a bardziej prawidłowo szumie dezinformacyjnym – rozlicznych kampanii wyborczych ostatnich dwóch lat umyka naszej uwadze fakt niezwykłego rozwoju gospodarczego Polski. Gospodarka Polski rosła w okresie 1995-2015 w tempie 4 procent rocznie.

Liczne badania statystyczne i społeczne prowadzone w Polsce, i poza Polską – przez międzynarodowe instytucje finansowe Banku Światowego i Unii Europejskiej oraz ośrodki badań społecznych - co najmniej od 20 lat zadają kłam wiodącemu w obecnej kampanii wyborczej hasłu o „Polsce w ruinie”, jak również w żadnym przypadku nie potwierdzają też fałszywej opinii o milionie głodnych dzieci, o rażących i rosnących w Polsce dysproporcjach dochodowych między bogatymi i biednymi. Ani biedni nie są tak biedni – ani bogaci tak bogaci, jak o nich mówią i piszą środki „musowego przekazu” i liczni uczeni „wrażliwi społecznie”.

Nie bacząc na liczne odmienne opinie, chcę przekonywać, że Polska jest szczególnym przypadkiem sukcesu transformacji, jakiego nie osiągnęły kraje byłego bloku „demokracji ludowych” od Pacyfiku do Odry, pomijam zjednoczone z Zachodnimi Niemcami – Niemcy Wschodnie. Więcej Polska – pośród 28 krajów Unii Europejskiej - jest jedynym krajem, który pomyślnie zdał „stress-test” przejścia przez wstrząs najgłębszego od lat II wojny światowej kryzysu finansowego i gospodarczego z lat 2007-2009. W Europie żaden kraj nie osiągnął i nie utrzymał w okresie 20 lat 4-procentowgo wzrostu gospodarczego.

Polska pośród innych gospodarek

Żadne gospodarki krajów kapitalistycznych nie rosły w tak szybkim tempie jak Polska 4%. W tym okresie dynamika wzrostu gospodarek krajów Zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych Ameryki wynosiła średniorocznie - 1,5%. W Europie wyjątek stanowiła Szwecja, której produkt krajowy rósł w tempie 1,9%. Przypadek Polski ostatniego dwudziestolecia jest przypadkiem szczególnym. Tempo wzrostu gospodarczego w wysokości 4% - niespotykane w Europie – zawdzięczamy przede wszystkim szczególnej innowacji, jaką była zmiana gospodarki socjalistycznej na kapitalistyczną. Profesor Stanisław Gomułka mówił, że wykorzystaliśmy najbardziej efektywną formę innowacji, którą była zmiana systemu gospodarowania z nierynkowego systemu centralnego zarządzania gospodarką – na wykorzystanie rynkowego mechanizmu gospodarki kapitalistycznej.

Porównanie wzrostu dynamiki gospodarczej Polski z trzema obszarami o zupełnie odmiennych instytucjach i modelach gospodarowania: USA, EU-15 (trzonu 15 krajów Unii Europejskiej) i Szwecji wskazuje na to, że wybór neoliberalnej anglosaskiej polityki gospodarczej np.: w USA i polityki „dobrobytu” kontynentu europejskiego np.: Szwecji wcale nie przekonuje na rzecz skrajnego liberalizmu.

Ów tak zwany liberalizm ekonomiczny stał się w USA źródłem największego kryzysu powojennego w latach 2007-2009, który na zasadzie domina rozlał się po całym świecie. W latach 2010-2014 gospodarkę USA stać było na prowadzenie keynesowskiej polityki ilościowego poluzowania monetarnego na skalę niespotykaną w gospodarkach krajów europejskich. Ponad 3 biliony dolarów wpuszczone zostały w ostatnich pięciu latach przez bank rezerwy federalnej w bilanse wielkich korporacji finansowych „zbyt bogatych żeby upaść” – ( too rich – to fail ). Efekty dosypania publicznych środków prywatnym inwestorom były mizerne; tempo wzrostu amerykańskiej gospodarki tylko nieznacznie przekracza 2% rocznie, z niewielkim przyrostem zatrudnienia, netto o 1 mln pracujących (netto jako różnica spadku zatrudnienia w kryzysie 8 mln, i wzrostu zatrudnienia w latach 2010-15 o 9 mln). Warto zwrócić uwagę, że niski 13-procentowy udział podatków w PKB Stanów Zjednoczonych, w porównaniu do ponad trzykrotnie wyższego udziału podatków w PKB Szwecji – 49% wcale nie stanowi o wyższej dynamice wzrostu gospodarki amerykańskiej od szwedzkiej. W latach 2009-2015 gospodarkę szwedzką charakteryzuje wyższe tempo wzrostu wychodzenia z kryzysu - 2,5% niż gospodarkę amerykańską – 2,1%. Wydaje się zatem, że to nie skala zbieranych podatków przez państwo jest źródłem szybszej lub wolniejszej dynamiki gospodarczej, a kierunki wydatkowania dochodów państwa na różne przeznaczenia.

Gospodarek wszystkich 28 krajów Unii Europejskiej, w tym w szczególności 18 państw strefy euro nie stać na tak znaczny wydatek polityki poluzowania ilościowego, jaki amerykańskim korporacjom zafundował rząd amerykański. W Europie Zachodniej mamy do czynienia z różnymi tendencjami, od dalszego spadku po przyspieszony wzrost. W Europie zachodniej wyróżnić możemy co najmniej trzy różne obszary o odmiennych dynamikach wzrostu. Kraje północnej Europy 4 kraje skandynawskie (Dania, Szwecja, Finlandia i Norwegia) – o średnim tempie wzrostu – 1,2 %: kraje centralne (Francja, Niemcy, Austria i kraje Beneluksu) – o tempie wzrostu 1,1%, a w kraje oliwne południa Europy (Portugalia, Hiszpania, Włochy i Grecja) notujemy spadek –  -0,7%.

W krajach strefy euro obserwujemy stałe zmaganie się o utrzymanie minimalnego wzrostu dynamiki gospodarczej w tempie -1,2%, a przede wszystkim usiłowania zahamowanie wzrostu stopy bezrobocia. Na tle dynamiki gospodarczej Europy zwraca uwagę dynamiczny rozwój gospodarki Szwecji, który jest jaskrawym świadectwem, że można „welfare”, dobrobyt socjalny powiązać z przyspieszonym tempem wzrostu. Dlatego jeżeli szukać wzorcowego modelu wzrostu gospodarczego dla Polski warto zwrócić większą uwagę na dynamikę wzrostu i model działania krajów skandynawskich.

W latach 2010-2015 gdy świat nadal przeżywa nadał traumę postkryzysową, Gdy gospodarki europejskie rosną w tempie 1,2%, gospodarka Polski rośnie w tempie 3% rocznie, a Szwecji – 1,8%. W Stanach Zjednoczonych Ameryki obserwujemy dość skromny wzrost gospodarczy w wysokości 1,6%, nadal z niedostatecznym wzrostem zatrudnienia. W tym samym czasie fala kryzysu dosięgnęła krajów Azji. W Chinach po krachu na giełdzie w Szanghaju pojawiają się ostre symptomy kryzysu. A Polska również zmaga się z własnymi trudnościami i ograniczeniami, ale przy zupełnie innym tempie dynamiki wzrostu. Jest oczywiste, że stagnacyjny charakter przemian gospodarek świata zachodniego sprawi, że przyszła dynamika wzrostu polskiej gospodarki będzie znacznie niższa.

Dwa różne dziesięciolecia

W dziesięcioleciu 1995-2004 tempo wzrostu gospodarki Polski wyniosło 3,8%. Tak  wysoka –w porównaniu do krajów rozwiniętego kapitalizmu – dynamika gospodarki pozwoliła osiągnąć nam 45% poziomu PKB na mieszkańca 15 krajów Europy, 40% poziomu Szwecji i 33% USA. Zupełnie odmienne relacje PKB na mieszkańca  Polski do wymienionych krajów notujemy w drugim dziesięcioleciu 2004-2015, gdy tempo wzrostu wyniosło 4,3%. Wysokie tempo wzrostu sprawiło, że poziom PKB per capita w Polsce w odniesieniu do 15 krajów UE stanowił 65% (wzrost o 20% w porównaniu do 2004 r.), Szwecji - 54% (wzrost o 14%), i USA - 46% (wzrost o 13%). Porównanie dynamiki wzrostu w dwóch odmiennych dziesięcioleciach w latach 1995-2004 i 2004-2015 dowodnie świadczy o skuteczności procesów transformacji dokonujących się w polskiej gospodarce. W latach 1995-2004 gospodarka Polski rosła w tempie 3,8% podczas gdy średnie tempo gospodarek rozwiniętego kapitalizmu rosły w tempie 2,3%. Pierwsze dziesięciolecie przed akcesją do Unii Europejskiej było ciężkim okresem dostosowawczym, i należy podkreślić, że polskim przedsiębiorcom i władzom udało się zdać egzamin przedakcesyjny.

W okresie 2004-2015 doświadczyliśmy dobrodziejstw wejścia do Wspólnot Europejskich. Nasze wejście do Unii Europejskiej zasadnie wskazuje, w jakim stopniu korzyści skali i rozszerzenie rynku z 38 milionów na 500 milionowy rynek Unii Europejskiej znajduje odbicie w przyspieszonym tempie wzrostu gospodarczego. Bezpośrednim efektem naszej akcesji było przyspieszenia tempa wzrostu – 4,3% rocznie. Szeroki dostęp do nowych technologii produkcji, do nowoczesnych formach i modelach zarządzania i do nowych rynków zbytu sprawił, że dynamika wzrostu produkcji przemysłowej i usług rosła niezwykle szybko. Paradoksalnie na naszym wejściu na rynki europejskie najbardziej skorzystali ci, którzy najbardziej bali się zachodniej konkurencji – polscy rolnicy. Poza infrastrukturą techniczną żadne inne dziedziny gospodarki nie zyskały tak wiele jak rolnicy: dopłaty bezpośrednie, fundusze na rozwój obszarów wiejskich, dopłaty do produkcji. Jeżeli dodamy do tego wzrost cen produktów rolnych, wzrost cen ziemi rolnej – to rolnicy zyskali najwięcej na akcesji do UE w tym dziesięcioleciu. Drugą istotną grupą społeczną są młodzi ludzie, kraje Europy stają się miejscem do pracy i życia.

Parę lat po wejściu Polski do UE w latach 2007- 2009 gospodarka USA zgotowała wszystkim pozostałym krajom kapitalistycznym zupełnie nieoczekiwany kryzys – niezwykle głęboki kryzys finansowy i kryzys gospodarczy. Polska jest jedynym krajem w zjednoczonej Europie, która umknęła spod gilotyny realnego spadku dynamiki gospodarczej. Świadczą o tym istotne różnice osiąganej dynamiki wzrostu gospodarczego: Polska – 4,8%, Kraje UE – 0,7%, USA – 0,9%, i tylko Szwecja notuje wyższe tempo wzrostu – 1,9%. W żadnym roku lat 2004-20015 nie notowaliśmy ujemnego wzrostu, czyli recesji. Polska gospodarka przesłonięta była podwójną gardą chroniącą nas ujemnymi skutkami kryzysu finansowego i gospodarczego.

Pierwszą „tarczą ochronną” przed skutkami kryzysu stanowi Alexandra Gerschenkrona słynna formuła „korzyści zacofania”. Przede wszystkim owe „korzyści zacofania” odnajdujemy w ciągle nadal występującej różnicy w strukturze gospodarki Polski w porównaniu do krajów rozwiniętego kapitalizmu. Polską gospodarkę charakteryzuje wysoki udział rolnictwa i przemysłów wydobywczych, znaczny udział przetwórstwa przemysłowego i budownictwa oraz znacznie niższy udział usług (w tym finansowych). W gospodarkach krajów rozwiniętego kapitalizmu w przyspieszonym tempie spada udział produkcji surowców i przemysłu przetwórczego rośnie natomiast udział usług. W gospodarce Polski udział sektora I, rolnictwa, leśnictwa, i przemysłu wydobywczego wynosi – 7%, sektora II budownictwa i przemysłu przetwórczego – 26%, sektor III usług – 67%. W Stanach Zjednoczonych struktura sektorowa jest odmienna: sektor I – 4%, sektor II – 16%, sektor III – 80%. Różnice struktury sektorowej bardziej prawidłowo powinny być badane według struktury zatrudnienia. I tak w Polsce w sektorze I – 18%, w sektorze II – 23%, sektorze III – 61%. W Stanach Zjednoczonych struktura zatrudnienia jest zupełnie odmienna: sektor I – 2%, sektor II – 13%, sektor III - 85%. I tutaj znowu paradoks. Z jednej strony europejska wspólna polityka rolna ustabilizowała i podniosła dochody wszystkich gospodarstw rolnych, z drugiej zaś sprawia, że tym samym w rolnictwie polskim zahamowane zostały wszelkie procesy zmian strukturalnych w produkcji i zatrudnieniu. Zatem trudno oczekiwać, że dzisiejsi członkowie gospodarstw rolnych mając w miarę stabilne przychody przejdą do bardziej wydajnych i mniej stabilnych zajęć pozarolniczych.

Owe „korzyści zacofania” wyrażają się także w niedostatecznym rozwoju systemu finansowego w Polsce. Udział sektora finansowego jest trzykrotnie niższy niż w Stanach Zjednoczonych. W polskim systemie finansowym przede wszystkim obserwujemy znacznie niższy poziom lub nawet brak rozlicznych tak zwanych innowacji finansowych, pośrednich, pochodnych instrumentów, których nadmiar i spekulacyjny wzrost cen i obrotów przyczynił się do krachu na nowojorskiej giełdzie. Stopień zadłużenia gospodarki w stosunku do PKB jest co najmniej o połowę niższy niż krajów rozwiniętego kapitalizmu. Stara zastana i utrwalona struktura gospodarki, niski udział systemu finansowego – w sumie zacofanie strukturalne – stanowiło tamę dla przelania się skutków kryzysu światowego na polską gospodarkę.

Drugą tarczą broniącą nas przed krachem finansowym i gospodarczym był strumień funduszy europejskich ze środków publicznych i napływ kapitału prywatnego w formie inwestycji bezpośrednich. Od 1 maja 2004 roku, w okresie 135 miesięcy naszego uczestnictwa we Wspólnotach Europejskich z budżetu Komisji Europejskiej uzyskaliśmy ponad 120 miliardów Euro. Z tego ponad 39 miliardów Euro skierowane było do polskich rolników i na polską wieś - 33% globalnej kwoty. Średnio 1 gospodarstwo rolne objęte dopłatami z UE otrzymywało co najmniej 100 Euro miesięcznie. Polska gospodarka przez wszystkie powojenne lata nigdy nie była tak mocno zasilona w napływ kapitału zagranicznego, jak właśnie w latach 2004-2015. W tych latach Polska wykazała niezwykłą zdolność absorpcji publicznych i prywatnych źródeł finansowania wzrostu gospodarczego. Środki europejskie pozwoliły na rozbudowę infrastruktury technicznej na niespotykaną dotąd skalę. Nie będę oceniał w tym miejscu sporu, w co należało inwestować „w beton”, czy w „rozum”. To nie są rozłączne człony alternatywy „albo-albo”, to jest koniunkcja „ i – i”; działać należy zarówno w infrastrukturze, jak i w rozwoju wiedzy. Inwestycje infrastrukturalne były i są nadal niezbędne dla naszego dalszego rozwoju, zakresie komunikacji, i gospodarki wodnej – czego pilną potrzebę ujawniła tegoroczna susza – w gospodarce energetycznej – wykorzystania energii jądrowej i energii odnawialnej, w rozwój sieci przesyłowych i poszukiwania nowych technologii. Napływ kapitału prywatnego wspomagał wzrost krajowych i zagranicznych przedsiębiorstw działających w Polsce.

Należy również podkreślić, że przewidywane jest, co najmniej do 2020 roku, stabilne tempo wzrostu polskiej gospodarki. Ministerstwo Finansów przewiduje utrzymanie tempa 3,4%, Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje tempo 3,6%. Przewidywania i prognozy dokonywane są przy założeniu, że w wyniki wyborów nie spowodują gwałtownej „szokowej” zmiany polityki gospodarczej nowej ekipy rządowej.

Jak nas oceniają?

Raport OECD z czerwca 2014 roku dotyczący stanu gospodarki Polski rozpoczyna zdanie: „W ostatniej dekadzie ogólne przemiany polskiej gospodarki były imponujące i pozwoliły niezwykle szybko zbliżyć poziom życia Polaków do średniej europejskiej. Jednak dynamika gospodarki Polski gwałtownie się obniżyła w latach 2011-13” .  Jednak już w roku 2014 Polska osiągnęła wzrost w tempie 3,4%.

W rekomendacjach OECD dla utrzymania szybkiego procesu przemian polskiej gospodarki warto zwrócić uwagę na niektóre z nich.

Podstawowe zalecenie autorów raportu dotyczą rynku pracy. Przede wszystkim należy wzmóc działania mające na celu zwiększenie aktywności zawodowej licznych grup ludności; ludności z młodszych i starszych grup wiekowych; w wieku 19-25 lat i powyżej 60 lat. Zwiększyć należy udział kobiet w zatrudnieniu, zwiększyć zatrudnienie mieszkańców z obszarów wiejskich,, zmniejszyć zatrudnienie w rolnictwie, oraz zwiększyć mobilność pracujących na obszarze kraju przez wzrost komunikacji i budowy mieszkań po wynajem. Konieczne jest również uporządkowanie rynku pracy przez likwidację dualnych form zatrudnienia: zmniejszyć należy udział pracujących na umowy cywilnoprawne, a pracujących zatrudniać zgodnie z Kodeksem Pracy, rozwinąć szkolnictwo zawodowe i zmienić kierunki studiów wyższych zgodnie z wymogami rynku.

Kolejna grupa rekomendacji dotyczy zwiększenia konkurencyjności i przedsiębiorczości podmiotów gospodarczych. Autorzy raportu podkreślają, że wiele już zostało zrobione w celu zwiększenia działania mechanizmów rynkowych w polskiej gospodarce, czego świadectwa odczytujemy w coraz wyższych notowaniach badań wolności gospodarczych. Znacznie zostały zmniejszone administracyjne bariery funkcjonowania przedsiębiorstw, oraz umocniona została rola urzędu ochrony konkurencji i konsumenta. Jednak wiele jeszcze należy uzupełnić. Poza telekomunikacją, w innych usługach sieciowych dostaw energii, gazu i wody nadal należy dokonać dalszej prywatyzacji i zwiększyć dostęp większej liczby dostawców usług technicznych. W procedurach zamówień publicznych należy zmienić kryterium najniższej ceny, i zwiększyć znaczenie finansowej efektywności i wyższej jakości wykonywanych robot i świadczonych usług.

W odniesieniu do przemian makroekonomicznych OECD przewiduje pewien inflacyjny wzrost cen, który umożliwi podniesienie stopy procentowej NBP. Autorzy zwracają uwagę na stałą konieczność restrukturyzacji wydatków publicznych i pilnowania rozmiarów długu publicznego, tak ażeby Polska spełniała warunki ustalone w Masstricht.
W lipcu tego roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy przedstawił swój raport , w którym również podkreślono dynamiczny wzrost polskiej gospodarki. Autorzy raportu MFW zwracają uwagę, że to integracja polskiej gospodarki z gospodarką światową sprawiła, że przyspieszona dynamika wzrostu zbliża dochody Polaków do średniej europejskiej. Ale również z drugiej strony pełna integracja gospodarki Polski na rynkach światowych naraża gospodarką na szoki kryzysu amerykańskiego z lat 2008-2009 i strefy euro w latach 2012-2013. Zdaniem autorów polska gospodarka opiera się na silnych fundamentach zarówno sfery realnej, jak i w sferze systemu finansowego. Autorzy podkreślają znaczenie dobrze funkcjonującego i wiarygodnego systemu bankowego w Polsce. Kontynuując nieustanny proces konwergencji Polski do poziomu gospodarek rozwiniętego kapitalizmu należy, zdaniem autorów, dokończyć reformy strukturalne w zakresie finansów publicznych i wydatków budżetowych. Raport kończy się ostrzeżeniem zwiększonego ryzyka niepewności kontynuowania przemian w świetle oczekiwanych wyników nadchodzących wyborów, gdy nowowybrana ekipa rządowa zmieni priorytety przemian gospodarczych.

Zamiast zakończenia

Badania procesów przemian zarówno transformacji – ciągle jeszcze wychodzenia z dziedzictwa socjalistycznej gospodarki, jak i konwergencji – dalszego doganiania poziomu krajów rozwiniętego kapitalizmu, są nigdy niekończącą się historią.  Tym bardziej, gdy polska gospodarka napotyka na swojej drodze na cykliczne szoki światowego kryzysu finansowego z Ameryki lub Strefy Euro, czego doświadczyliśmy w 15 latach XXI wieku.

Moim zamierzeniem jest wskazanie, w jakim stopniu „korzyści zacofania” ochroniły polską gospodarkę przed ujemnymi skutkami kryzysów. Tak zwana „zacofana” struktura polskiej gospodarki uchroniła nas przed wstrząsami na rynkach finansowych. Ciągle nadal w Polsce sfera realna jest bardziej stabilna niż sfera finansowa. Jakkolwiek należy podkreślić wysoki stopień wiarygodności polskiego systemu bankowego.

Ponadto chciałem zwrócić uwagę na fakt, że są różne kapitalizmy: model amerykański, który nie gwarantuje bezpiecznego wzrostu gospodarczego, w którym bezpośrednia i bieżąca gra na rynkach finansowych może zachwiać sferą realną gospodarki i model skandynawski, szwedzki – który w znacznie większym stopniu gwarantuje równoczesne utrzymanie dynamiki gospodarczej z bezpieczeństwem socjalnym ludności.

I ostatnia uwaga:  gwarancją dalszego rozwoju jest stabilność w sferze polityki. Zmiana priorytetów gospodarczych nowowybranych władz w październiku tego roku stwarza ryzyko zejścia polskiej gospodarki ze ścieżki dalszego wzrostu.
Na koniec, jeżeli napisałem, że doświadczyliśmy w latach 1995-2015 „cudu na Wisłą”, to miałem tez na uwadze, że w trakcie owych 20 lat, mieliśmy co najmniej 9 różnych gabinetów rządowych. Przedsiębiorcy i pracobiorcy poddani byli licznym zmianom zasad gospodarowania, inflacji ustawowych przepisów prawnych często wprowadzających zamęt w procesy gospodarowania, ale mimo te wszelkie trudności Polacy potrafili ponieść trud przemian i uczestniczyć w przyspieszonym wzroście gospodarczym niespotykanym w Europie.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.