Czy Polska się wyludnia? – więcej pytań niż odpowiedzi

demografia| depopulacja| migracje| piramida wieku| Powszechny Spis Ludności| przyrost naturalny| skutki wojny| transformacja ustrojowa| umieralność niemowląt

Czy Polska się wyludnia? – więcej pytań niż odpowiedzi
Tłum na Przystanku Woodstock. Foto: Wikipedia.org

Fernand Braudel pierwszy tom swego dzieła „Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV-XVIII wiek  -  Struktury codzienności” rozpoczyna od zdania „Życie materialne to ludzie i rzeczy, rzeczy i ludzie. Badanie rzeczy – jak pożywienia, mieszkań, strojów, przedmiotów zbytku, narzędzi, środków płatniczych, wsi i miast – czyli wszystkiego, czym się człowiek posługuje nie jest jednym sposobem ścisłego określenia jego codziennej egzystencji. Liczba osób, które dzielą między sobą bogactwa tej ziemi, ma również swoje znaczenie”. Jeżeli jest tak, jak powiada F.Braudel – to rozpoczynam moje rozważania – od liczby ludności, która „ma swoje znaczenie”. Ludność ma swoje znaczenie dlatego, że jak powiada Nicolas Georgescu-Reogen „Głównym celem działalności gospodarczej jest zachowanie rodzaju ludzkiego. Cel ten wymaga zaspokojenia pewnych podstawowych potrzeb, które podlegają ewolucji”.  

Rozpoczęta 25 lat temu transformacja polskiej gospodarki w bezpośredni sposób oddziaływała na procesy zmian demograficznych ludności Polski w latach 1989-2012. Sprawdźmy zatem jak pod wpływem transformacji gospodarki Polski następowały zmiany ludności. Ważny jest, jako kontynuacja transformacji gospodarki  i zmian demograficznych, proces przekształceń struktury zaspokojenia podstawowych potrzeb, które – w przechodzeniu od socjalizmu do kapitalizmu - ulegały ewolucji.

 

Okres przemian polskiej gospodarki dobrze jest zatem rozpocząć od pewnych zaszłości mających początek w pierwszym powojennym Spisie Ludności z 1946 roku. Stan ludności i przemiany demograficzne od 1946 roku, pozwalają na ocenę tego wszystkiego z czym borykamy się dzisiaj. Tym samym będziemy mieli pewien ogląd na to „skąd wychodzimy”, wskazując na pewne cechy gospodarki centralnie planowanej – gospodarki socjalistycznej, której dziedzictwa doświadczamy po dziś dzień. W lutym 1946 roku przeprowadzony został pierwszy, od czasów zakończenia II Wojny Światowej Powszechny Spis Ludności, według którego w Polsce było 23,930 tys. mieszkańców, z tego 16,109 tys. -  67% na wsi, a 7,517 tys. mieszkańców 33% w miastach. Po latach wojny liczba kobiet w 1946 była wyższa od liczby mężczyzn o 2,002 tys. Po sześćdziesięciu pięciu latach w roku 2011 liczba mieszkańców Polski wzrosła do poziomu 38,512 tys. osób, z tego  23,406 tys. osób zamieszkuje w  miastach - 61%, a  15,108 tys. ludzi pozostało na wsi – 39%, liczba kobiet jest wyższa od mężczyzn o 1.224 tys. osób.  W tym okresie 1946-2011 liczba ludności Polski wzrosła o 14,582 tys. osób, w tym w miastach  wzrosła o 15,889 tys. osób, a na wsi spadła o 1,001 tys. ludzi.   

Okres 65 lat od 1946 roku dzielę na trzy główne – moim zdaniem – podokresy. Pierwszy to lata odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych 1946-1960. Okres drugi – to 30 lat 1961-1990 – lata stabilizacji systemu realnego socjalizmu w Polsce; lata panowania Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego. Lata 1945-1990, to okres realnego socjalizmu – a nie było innego socjalizmu. Ostatni okres 1990-2012 – to 23 lata transformacji politycznej, społecznej i gospodarczej Polski w warunkach demokracji i gospodarki rynkowej. Każdy z tych okresów charakteryzują odmienne dynamiki zmian demograficznych.

Polska, po wojnie była obszarem „wielkiej wędrówki ludów”, której nie będę tu opisywał, ale którą charakteryzowała szczególna mobilność, jakby to określili socjologowie, zarówno „pozioma” jak i „pionowa”. Mobilność pozioma  – geograficzna, to „wędrówka ludów” ze wschodu na zachód. Mobilność pionowa w obu kierunkach i „w dół” i „w górę”, zmiany w statusie społecznym – to migracje ze wsi do miast i z tak zwanego „awansu społecznego” z gospodarstw chłopskich i robotniczych do administracji zupełnie nowej „władzy ludowej”, przy równoczesnym przesuwaniu „w dół” przedwojennej inteligencji, byłych właścicieli ziemskich i właścicieli zakładów przemysłowych (to dlatego Janusz Szpotański przedstawił się mi – Dymitrow jestem) . Do owych „wędrówek ludów” zaliczyć należy również wyjazdy z Polski, które w okresie 45 Polski Ludowej były niezmiernie ograniczone

Nie ma innego źródła wzrostu ludności niż przyrost naturalny. Liczba ludności z tytułu przyrostu naturalnego wzrosła w latach 1946-2012 o 17,171 tys. ludzi, z tego tytułu ludność miast  wzrosła o 7,581 tys. mieszkańców, a ludność wsi  - o 8,707 tys. osób. Jedyną różnicą między przyrostem naturalnym, a rzeczywistym przyrostem ludności stanowi saldo migracji – wyjazdów z kraju. Przez cały badany okres więcej ludzi wyjechało z Polski, niż do Polski przyjeżdżało. W czasach realnego socjalizmu wyjazd z Polski był ograniczony, władze rzadko wyrażały zgodę na wydanie jakiegokolwiek paszportu, w tym emigracyjnego. Polskę opuściło w latach 1946-2012 na stałe 2,097 tys. osób, z tego z miast – 921 tys., a ze wsi 1.176 tys. ludzi. Obserwujemy pewne różnice w dynamice emigracji z kraju. W latach 1946-1960 wyjechało z Polski 1141 tys. w tym  osób z obszarów wiejskich – 925 tys., można zasadnie przypuszczać,  że była to kontynuacja „wypędzenia Niemców - autochtonów” z ziem zachodnich. W pozostałych latach 1960-1990 z obszarów wiejskich wyjechało 198 tys. osób, w tym w latach 70-tych - 80 tys. mieszkańców wsi (można sądzić, że z Mazur i Śląska) z tytułu umowy miedzy Gierkiem i Schmidtem „za odszkodowania z tytułu łączenie rodzin niemieckich”.

Odmiennie kształtuje się dynamika migracji z miast. W latach 1946-1960 z miast wyjechało zagranicę 216 tys. mieszkańców. W latach 1961- 1990 - 460 tys. osób, w tym, w ciągu dwóch dekad 1961-’70 i 1971-’80 z miast Polski wyjechało 257 tys. mieszkańców. W tym trzydziestoleciu nałożyły się dwa odmienne procesy migracyjne w końcu lat 60-tych wyjazd  Polaków żydowskiego pochodzenia po 1967 i 1968 roku – na jednokierunkowe „dokumenty podróży”. W latach 70-tych wyjazd Polaków do Niemiec na dokument podróży. Stosunkowo najwyższą migrację zagranicę notujemy w latach 80-tych – 204 tys. osób. Lata  1981-1990, to okres po „stanie wojennym”, kto nie zdążył wyjechać z Polski przed 13 grudnia 1981 roku, to następną możliwość miał  dopiero po 1985 roku i jak widać wielu z tej możliwości skorzystało. To procesy polityczne stanowiły o dynamice emigracji z kraju. Po okresie przemian 1991-2012 Polskę opuściło na stałe ponad 301 tys. mieszkańców, z tego 248 tys. z miast i 53 tys. z obszarów wiejskich. Migracja po okresie transformacji jest już migracją ekonomiczną, a nie polityczną.    

Najbardziej interesuje mnie proces, z tytułu którego liczba ludności ani nie rośnie, ani nie spada – migracje wewnętrzne, transfer ludności ze wsi do miast. Jeżeli uznać, że decyzje gospodarcze w realnym socjalizmie były tożsame z decyzjami politycznymi, zgodnie z opinią Jakuba Karpińskiego, że „Huta Warszawa – to Cytadela socjalizmu”,  to przechodzenie ludności ze wsi do miast – również podlegało decyzjom politycznym. Wynik końcowy pełnego bilansu 65-ciu lat transferu mieszkańców wsi do miast w liczbie 8.920 tys. ludności Polski zapisany jest w dwóch wierszach tabeli 2. Z tej ogólnej liczby ludności wiejskiej; 6.466 tys. mieszkańców wsi przeszło do miast migrując, a – 2.454 tys. znalazło się w miastach z tytułu zmian administracyjnych (łączenia obszarów wiejskich do miast). W roku 1946 w miastach po II Wojnie Światowej pozostało 7,602 mieszkańców. W roku 2012 w miastach mieszkało 23.336 tys. ludności.  Rzeczywisty przyrost ludności miast wyniósł 15.734 tys.  tytułu przyrostu naturalnego liczba ludności miast wzrosła o 7.391 tys. osób, a przyrost z tytułu migracji ze wsi wyniósł 8.343 tys. mieszkańców. W efekcie ludność wiejska stanowiła 53% ogólnego przyrostu mieszkańców miast, źródłem pozostałych 45% przyrostu stanowił naturalny wzrost ludności miast. W okresie realnego socjalizmu wraz z procesami przyspieszonej industrializacji kraju od Nowej Huty do Huty Katowice mieliśmy do czynienia z procesem „ruralizacji” miast. Świadectwo omawianych wyżej procesów znajdujemy na wykresie 1.

         

Pierwszy okres powojenny 1946-1960, charakteryzowały dwie odmienne polityki władz – przyspieszona industrializacja w latach 1946-56, oznaczała konieczność przejścia ponad 1,5 miliona mieszkańców wsi do miast. Po zmianie polityki gospodarczej po Październiku 1956 r w latach 1957-1960 nastąpiło pewne, i wyhamowanie procesu migracji. Okres drugi, lata 1961-1990; to trzy różne polityki gospodarcze i ludnościowe realnego socjalizmu. W latach 1961-70 Gomułka, wobec narastających trudności gospodarczych wybrał politykę „deglomeracji” – zahamowania przepływu ludności ze wsi do miast okres ten zakończyły krwawe wydarzenia w Grudniu 1970 roku. Lata 70., to lata przyspieszonego wzrostu i upadku epoki Gierka. Był to okres powtórnej industrializacji kraju – budowa nowych kopalń i hut, fabryk najmniejszych samochodów  i niedostatku mieszkań. Był to ponowny okres przyspieszonego i najwyższego w Polsce transferu ludności ze wsi do miast – 2,005 tys. ludzi znalazło zatrudnienie na nowych „budowach socjalizmu” tworząc z dnia na dzień „wielkoprzemysłową klasę robotniczą”. Procesy migracyjne ze wsi do miast były pochodną polityki socjalistycznego uprzemysłowienia kraju od Nowej Huty do Huty Katowice.  Lata 1981-1990, to nie tylko lata „stanu wojennego”, ale stagnacji gospodarczej w ramach polityki kolejnych etapów tzw. „reformy gospodarczej”. W porównaniu do poprzednich dekad, strumień migracji ze wsi do miast uległ znacznemu zmniejszeniu.

Zwraca uwagę, co wyraźnie widać na wykresie, że w okresie 45 lat realnego socjalizmu  procesy industrializacji polskiej gospodarki „zdejmowały ze wsi” ludność w rozmiarze przyrostu naturalnego, który wynosił wówczas 9,8 mln osób, a do miast przeszło 8,9 mln mieszkańców wsi, a za granicę wyjechało 0,9 mln Liczba ludności obszarów wiejskich była stała, w granicach 16,2 mln [1946] – 15,2 mln [2012]. Może się to wydać paradoksalne, ale proces socjalistycznego uprzemysłowienia kraju, umacniał „z minuty na minutę, z godziny na godzinę” chłopską gospodarkę na obszarach polskiej wsi. Nota bene ten stan rzeczy, trwałości chłopskich gospodarstw rolnych stał się gwarantem pozytywnych przemian transformacji polskiej gospodarki. Indywidualne gospodarstwa rolnej z jednej strony dostarczały produkty żywnościowe na rynki miast, w przeciwieństwie do rolnictwa ówczesnej Rosji, Białorusi i Ukrainy. Z drugiej strony przejęły z powrotem do swych gospodarstw, część chłopskich synów zwalnianych z przemysłowych zakładów pracy. Świadectwo tego odczytujemy w ostatniej kolumnie tablicy 2, gdzie znajdujemy po raz pierwszych w historii Polski zmiany kierunku migracji; nie ze wsi do miast, a przeciwnie – z miast na wieś. Na wieś powraca część ludności miejskiej z dwóch odmiennych tytułów, Pierwszy to spadek miejsc pracy w przemyśle, około 500-600 tys. zatrudnionych w miastach powróciło na wieś do swoich gospodarstw. Drugi znacznie rzadszy – to zmiana miejsca zamieszkania część ludności miejskiej na lepsze, zdrowsze warunki życia na wsi.       

Przyjmuję, że są dwa podstawowe mierniki poziomu życia mieszkańców; dwa wskaźniki życia i przeżycia obywatela. Pierwszym – jest wskaźnik umieralności niemowląt na 1000 urodzeń żywych. Gdy już nowonarodzony mieszkaniec przeżyje – to o tym jak długo będzie miał szansę żyć informuje nas o tym -  szacunek przeciętnego dalszego trwania życia.  Można wykazać, że te dwa mierniki w istotnym stopniu różnicują dwa różne systemy społeczne i gospodarcze; system realnego socjalizmu i demokratyczny system gospodarki rynkowej. Przyjmuję jako najbardziej zasadną cezurę roku 1990 – wprowadzenia w Polsce reform Balcerowicza, zasad działania mechanizmów gospodarki rynkowej.

Przyjmuję pierwsze dziesięć lat 1981 - 1990 jako okres badania zmian demograficznych realnego socjalizmu w jego ostatnich latach trwania, gdy z twardego autorytaryzmu „stanu wojennego”  przeszliśmy do epoki rozsypywania się systemu w drugiej połowie lat 80.

Następny okres 1990 -2012 – to 23 lata transformacji – który zasadnie podzielić należy na dwa podokresy, w tym w szczególności 15 lat szoku transformacji w latach 1990 -2004 przed akcesją do Unii Europejskiej i drugi okres 8 lat 2004-2012 już bardziej dojrzałego działania mechanizmów rynkowych.

Rok 1990 dzieli badane 33 lat gospodarowania na dwie części 1980-1990, ostatnią dekadę gospodarki realnego socjalizmu, i drugą  1990 – 2012 - 23 lata transformacji i umacniania mechanizmów rynkowych. Przyjrzyjmy się zatem czym owe dwa okresy się różniły. Owe różnice systemowe możemy odczytać z dwóch wskaźników demograficznych; zmian stopy śmiertelności niemowląt oraz z przeciętnej długości trwania życia.

W okresie realnego socjalizmu (1980-1989) zwraca uwagę prawie 2,5 -milionowy przyrost liczny mieszkańców kraju. Owemu wysokiemu przyrostowi ludności towarzyszyły równolegle następujące cechy demograficzne. W tym schyłkowym okresie socjalizmu obserwujemy z jednej strony spadek wskaźnika umieralności niemowląt o 6,2 punkty z 25,5 w 1980 roku do 19,3 w 1990 roku (na 1000 urodzeń). Ale jest to stale wskaźnik będący na poziomie krajów zacofanych, o niskim rozwoju. Temu wysokiemu wskaźnikowi śmiertelności odpowiada wysoka, ale również malejąca o 5,5 punktu stopa przyrostu naturalnego (z 9,6 do 4,1) oraz prawie nie zmieniająca się przewidywana przeciętna długość życia; ogółem w tym okresie 10 lat przewidywana długość życia wzrosła tylko o 8 miesięcy, w tym kobiet o 13 miesięcy, a mężczyzn o 6 miesięcy. Warto zwrócić uwagę, że w latach 80. nastąpił spadek przewidywanej długości życia mężczyzn w porównaniu do lat 70 o 6 miesięcy. W 1983 roku – rok  odwołania obostrzonego reżymu stanu wojennego –– notujemy najwyższy przyrost ludności w tym okresie. Od tego roku następuje stały proces spadku przyrostu naturalnego w Polsce aż do 2003 roku. Ale owo porównanie przed i po 1990 roku świadczy o tym, że w badanym okresie 1980-2012 nałożyły się dwa różne procesy zmian demograficznych; spadku przyrostu naturalnego z tytułu upadku socjalizmu do 1989 roku i dalszego spadku  z tytułu procesu transformacji polskiej gospodarki - jest tak, że ów spadek wzrostu ludności ma swoje źródła w gospodarce socjalistycznej – po 1983 r. i swój najgłębszy spadek u końca okresu transformacji – 2003 r.

W latach 1990-2013 notujemy spadek stopy przyrostu naturalnego z 4,1 do zera w 2012 roku. Zerowy poziom stopy przyrostu oznacza, że stopa urodzin jest równa stopie zgonów. W okresie 1990-2005 po raz pierwszy w historii Polski notujemy realny spadek liczby ludności o 26 tys. osób, co oznacza, że liczba zmarłych mieszkańców była wyższa od liczby nowonarodzonych. Najwyższy spadek liczby ludności notujemy w 2003 roku – o 34 tys. Najważniejszy w mojej opinii jest wskaźnik umieralności niemowląt który w 23 latach obniżył się o prawie 15 punktów, (z 19,3 do 4,6).   W tym samym okresie przewidywana długość życia 1 mieszkańca kraju rośnie o prawie 6 lat (z 71.1 lat do 76,8), w tym kobiet też o prawie 5 i pół roku (z 75,5 do 81,0), i mężczyzn o ponad 6 lat ( z 66,5 do 72,7).  Procesy przemian demograficznych zmian stopy urodzeń, zgonów i przyrostu naturalnego ilustruje wykres 2

Z badań demograficznych wiemy, że spadkowi stopy śmiertelności niemowląt towarzyszy spadek stopy urodzin. Im więcej niemowląt jest w stanie przeżyć, tym mniej się ich rodzi. Spadek śmiertelności niemowląt jednoznacznie zmniejsza również ogólną stopę zgonów. Ogólna stopa zgonów jest najbardziej stałym czynnikiem kształtującym dynamikę zmian demograficznym – czynnikiem „niewrażliwym” na zmiany systemowe. Transformacja w demografii wyznacza przede wszystkim kierunek zmian stopy urodzeń. Teoria demografii wyróżnia trzy różne fazy: faza I – o wysokiej stopie urodzeń i wysokiej stopie zgonów (cecha krajów zacofanych), faza II – o stopie urodzeń wyższej od malejącej stopy zgonów (kraje na średnim poziomie rozwoju) i faza III – o niskich stopach urodzeń i zgonów, w której przyrost naturalny dąży do zera (kraje o wysokim poziomie dochodów). Można powiedzieć, że w przemianach demograficznych osiągnęliśmy tak zwaną III fazę przemian demograficznych, jest moment zrównania się stopy urodzeń ze stopą zgonów. Mniejszej stopie urodzeń odpowiada również wzrost przewidywanej długości życia ludzkiego.

Można zasadnie pytać czemu poświęcam czas swój, a przede wszystkim czytelnika Obserwatora Konstytucyjnego – problemom transformacji demograficznej. Z jednej strony piszę, że decyzje polityczne stanowiły o transferach ludności ze wsi do miast; przyrost ludności wędrował po Polsce w ślad za wielkimi „budowami socjalizmu”. Z drugiej strony powiadam, że to demografia stanowiła o polityce gospodarczej kraju. Maltuzjańskie pojmowanie świata przez Gomułkę wyrażało się w jego opinii, że w Polsce nie da się wyżywić więcej niż 30 mln. Polaków, a następujące po „niżach” – „wyże demograficzne” były klęską gospodarczą.  Natomiast sama dynamika wzrostu ludności była pochodną historii Polski, a przede wszystkim „niżu demograficznego” lat wojny i „wyżu demograficznego” lat powojennych. Dopiero lata 90. zmieniły piramidę wieku, gdy się okazało, że wygasają roczniki wyżu powojennego, a nie przyrastają roczniki nowonarodzonych mieszkańców Polski. 

Przedstawiając taki właśnie obraz przemian ludnościowych w Polsce co najmniej od  1980 roku do 2012 roku intencją moją jest pokazanie, jak demografia jest niezależna od funkcjonowania dwóch różnych systemów gospodarczych i prawnych. Warto zwrócić uwagę, że paradoksalnie - zarówno 16 miesięcy „karnawału „Solidarności”, jak i dwa pierwsze lata „obostrzonego reżymu stanu wojennego [lata1981-1983] - zaowocowało tymi samymi procesami prokreacji - najwyższymi przyrostami ludności Polski. Od 1984 notujemy coroczny spadek przyrostu naturalnego aż do 2004 roku. Co możemy odczytać z wykresu 2.

Owe 20 lat spadku przyrostu naturalnego, aż po wartości ujemne jest świadectwem tego, że demografia jest odporna  na stanowione przepisy prawa. To w latach 90 uchwalono ustawę antyaborcyjną, to od lat 90 po dziś dzień kościół katolicki przeciwstawia się ostro wszelkim działaniom „planowania rodziny”, zarówno aborcji i antykoncepcji, jak i urodzeniom „in vitro”  – i co? Przyrost naturalny ludności Polski zbliża się do wartości zerowych, a rynek zapłodnień „in vitro” funkcjonuje mimo braku ustawowych uregulowań.

Ów proces transformacji ludności Polski jest wyraźnym dowodem, że dobrobyt zastępuje rodzinę. Im wyższy dobrobyt – tym niższy przyrost naturalny. Potwierdzenie tej reguły znajdujemy w gasnącej dynamice przyrostów ludności najbogatszych krajów świata.

Polska nie  jest jedynym krajem, którego liczba mieszkańców maleje. Procesy depopulacji są powszechne w licznych, rozwiniętych gospodarczo, krajach Europy Zachodniej, w Skandynawii, Japonii i w Stanach Zjednoczonych. W rozwiniętych państwach Zachodu malejące zasoby ludzkie uzupełniane są poprzez legalne i nielegalne migracje z przeludnionych krajów Azji i Afryki. Później się okazuje, że mimo hasła wielokulturowości, różne getta migrantów są źródłem konfliktów kulturowych, gospodarczych nie wyłączając aktów terroru np.; Francja, Anglia, Szwecja, Hiszpania itp.

Dwóch amerykańskich blogerów - laureat nagrody Nobla z ekonomii, Gary Becker, wraz z prawnikiem i sędzią – Richardem Posnerem powiadają, że o wiele bardziej zyskownym źródłem i sposobem zwiększania liczby ludności Stanów Zjednoczonych jest sprzedaż prawa do amerykańskiego obywatelstwa, za cenę około 40 000 USD licznym osobom migrującym np.: z Azji – Chin, Indii i Korei Południowej, którzy lepiej się uczą i wydajniej pracują od dzieci z amerykańskich rodzin. Jest to – w ich opinii – tańsze przedsięwzięcie od ponoszonych kosztów poświęcanego czasu, wysiłku i kapitału na „hodowanie” własnych dzieci, kosztów które są wyższe od najbardziej luksusowego apartamentu i  najdroższego samochodu.      

Polska w obecnym czasie nie  jest narażona na konflikty z tytułu migracji, miedzy innym dlatego, że dla większości migrantów jest tylko krajem tranzytowym, a głównym celem przyjezdnych są kraje Europy Zachodniej, gdzie znacznie wyższe są wszelkie świadczenia społeczne. Wydaje się zatem, że nim zaczniemy liczyć na przyrost ludności z tytułu migracji, to jak powiedział premier Tusk, trzeba brać się do roboty i „hodować” własne dzieci. Można słusznie powiedzieć, że żeby tworzyć i rozwijać własny „kapitał ludzki” – trzeba tworzyć ludzi.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.