Odwaga ciągle w cenie

adwokatura| Andrzej Zwara| Aniela Steinsbergowa| Jan Olszewski| KRRP| Maciej Bobrowicz| NRA| SSP "Iustitia"| Stanisław Szczuka| Władysław Siła Nowicki

Odwaga ciągle w cenie

Na pierwszy rzut oka spór wydaje się banalny. A jest w istocie fundamentalny. Bo tym razem idzie w nim nie tylko o adwokacką kasę. W tle błąka się aksjologiczna esencja zawodu. Ale po kolei.

Adwokaci stanowczo protestują przeciw nowelizacji Kodeksu postępowania karnego. Ma ona polegać na dopuszczeniu radców prawnych do obron karnych,  które obecnie mogą prowadzić tylko adwokaci. Pełnomocnik NRA mec. Jerzy Maciej Majewski zaprezentował pogląd, który oburzył  prezesa Krajowej Rady Radców Prawnych Macieja Bobrowicza. Mec. Majewski napisał do komisji sejmowych, że „Zdominowany przez Platformę Obywatelską parlament niszczy Adwokaturę Polską i obywatelskie prawo do posiadania obrońcy”. Mocno, bardzo mocno napisane. Czy nie za mocno? Toć przecież każdy radca prawny może momentalnie wpisać się na listę adwokatów. I – czego z kolei stanowczo domaga się prezes Bobrowicz – poszerzyć tym samym dostęp obywateli do profesjonalnych pełnomocników w sprawach karnych. Czy zatem mec. Majewski nie przeszarżował?

Chwila wspomnień

Czym była adwokatura w historii państwa i narodu, który egzystuje prawdopodobnie w miejscu położonym najgorzej na świecie? W czasach zaborów to adwokat znajdował się na czele zawodów prawniczych. Wówczas sędziowie i prokuratorzy byli nimi z woli i mocy zaborców. To on, adwokat, cierpliwie antyszambrował przed gabinetem generał-gubernatora, a dostawszy się wreszcie przed jego oblicze śmiało zapytał: „Wasza Wielmożność, czyż nie szkoda plamić tak pięknego munduru krwią nawet winnej dziewczyny”? I uratował jej życie. To znana sprawa...

W międzywojniu o koronę prawnictwa emulował sędzia doskonale wykształcony i opłacony, najczęściej z adwokacki stażem, bo twórcy II RP mieli świadomość jego roli w od niedawna niepodległym państwie. Dlatego nawet świeży sędzia Tadeusz Łuszczewski orzekając w sprawie kapepowca Zenona Kliszki, potrafił niezawiśle złożyć votum separatum. Za co, nota bene, późniejszy dygnitarz potrafił mu się odwdzięczyć przyznając paszport córce, wówczas już mecenasa Łuszczewskiego.

Dalej … Okupant niemiecki zaraz po wkroczeniu żąda od dziekana palestry warszawskiej mec. Domańskiego natychmiastowego wykreślenia z listy obrońców części jego kolegów, adwokatów pochodzenia żydowskiego. Domański odmawia. Tenże okupant nakazuje mec. Kalinowskiemu, dziekanowi izby lubelskiej, aby w ciągu doby przygotował listę piętnastu adwokatów przeznaczonych do wysiedlenia. Kalinowski nazajutrz  wysyła listę. Jest na niej jedno nazwisko – jego własne.

Czerwona czapka Temidy

Potem przyszedł czas terroru i hańby sędziów. Czas czerwonych mecenasów,  Maślanki, i jemu podobnych. Bywało, że w jednej sprawie oskarżał prokurator Aspis, a bronił jego rodzony brat, mec. Popecki. Były również syzyfowe obrony uczciwych adwokatów. Najczęściej  bezsilne, gdyż Temidzie zdarto opaskę i założono czapkę kata.  Później były narodowe bunty, zwane w czasach socjalizmu okupacyjnego wypadkami albo wydarzeniami. Wówczas nazwiska znanych i zapomnianych dziś adwokatów ratowały etos zawodu, jak to już pod zaborami bywało.

W procesach robotników po buncie Ursusa i Radomia w 1976 r. rola adwokatów była niełatwa. Przeciw obrońcom „władza ludowa” usiłowała nie tylko mobilizować opinię publiczną. Wobec adwokatów broniących robotników dopuszczano się czynów karygodnych, wręcz przestępczych.

Opluwano  w dosłownym znaczeniu na korytarzu sądu i przy jego bierności, obrzucano jajami. W taki sposób potraktowano w sądzie byłego więźnia stalinowskich kazamatów, uczestnika ruchu oporu, ponad siedemdziesięcioletniego mec. Witolda Lis Olszewskiego.

Mimo, że zorganizowani przez SB nieznani sprawcy niszczyli samochody adwokatów, znajdowali się obrońcy zaświadczający o starodawnym etosie zawodu. Byli adwokaci, którzy w PRL nie godzili się na status tzw. współczynnika wymiaru komunistycznej sprawiedliwości. Władysław Siła Nowicki, Jan Olszewski, Andrzej Grabiński, Aniela Steinsbergowa, Stanisław Szczuka i inni ratowali wtedy honor adwokatury polskiej broniąc niewinnych najczęściej ludzi.                   

Tak było

Byli niestety i inni. Mecenasi Chmiel, Holak, Szymczak. Katowicka organizacja partyjna palestry wydała uchwałę stwierdzającą, że adwokatura śląska, wierna córa wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, potępia tych nielicznych członków palestry, którzy podejmują się obrony elementów aspołecznych z Ursusa i Radomia.

Zacytował tę uchwałę na Nadzwyczajnym Zjeździe Adwokatury w Poznaniu w 1981 roku mec. Jan Olszewski.

 

– W tej sprawie mamy prawo żądać – mówił z trybuny Zjazdu – aby koledzy z Katowic zanim zaczną klaskać robotnikom z Gdańska Szczecina i Jastrzębia, spojrzeli przedtem w twarz robotnikom z Radomia. Ja nie chcę zwyczajnego „przepraszam”. Chcę , żeby koledzy z Katowic wstrzymali się od głosu, gdy będziemy głosować uchwałę solidarności adwokatów z robotnikami „Solidarności”.

 

Żadnego, powiadam żadnego z wymienionych wyżej nazwisk nie znajdziemy w wydanym przez Ośrodek Badawczy Adwokatury Naczelnej Rady Adwokackiej Słowniku Biograficznym  Adwokatów Polskich. Co nie dziwi tych, którzy wiedzą, że przewodniczącym komitetu redakcyjnego Słownika był adw. Zdzisław Czeszejko Sochacki, późniejszy profesor i sędzia Trybunału Konstytucyjnego. A dużo wcześniej tajny współpracownik SB udostępniający jej nawet lokal swojej kancelarii.

I u dochodzimy do sedna zaawizowanego na początku sporu. Adwokatura jest jedyną korporacją, która zażądała od swoich członków oświadczeń lustracyjnych. Skutkiem tego było przejście grupy adwokatów do korporacji radców prawnych. Ci bowiem takich oświadczeń nie wymagali. W opinii publicznej zaistniało zatem domniemanie, że zrobili tak - pozbawiając się tym samym możliwości intratnych obron karnych - aby uniknąć konieczności przyznania się do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Dlatego mec. Majewski ma sto procent racji, kiedy twierdzi, że projekt ustawy Platformy Obywatelskiej – powtórzmy – „niszczy Adwokaturę Polską i obywatelskie prawo do posiadania obrońcy”.

Niezależności jedno imię

Adwokat to zawód pełnej, absolutnej niezależności. Prezes NRA Zwara trafnie dowodzi, że „adwokat jest niezależny – nie podlega żadnym poleceniom służbowym”. Ale żadnym, to znaczy nawet tym z przeszłości, których dziś nie chce ujawnić, choć te już  z pozoru nie istnieją. Nie podlega również tym wczorajszym poleceniom, które dziś mogą przyprawić go o konfuzję będącą wynikiem szantażu dawną kolaboracją. A taka konfuzja przecież jego niezależność zupełnie likwiduje.

W zawodzie kowali cudzych losów, a więc szczególnie wśród sędziów, prokuratorów czy adwokatów, nie powinno być miejsca dla konfidentów, delatorów, tajnych współpracowników poprzedniego, zwłaszcza obalonego i piętnowanego reżimu. Rozumieli to jakiś czas temu młodzi sędziowie „Iustitii”. Dlatego przygotowali projekt tzw. uchwały oczyszczającej. Wzywała ona do złożenia z urzędu wszystkich sędziów, którzy w czasach PRL sprzeniewierzyli się godności współpracując z organami bezpieczeństwa. Jak jednak potężne i wpływowe musi być w naszym demokratycznym państwie prawnym środowisko tych, którzy się właśnie sprzeniewierzyli, skoro projektu tej uchwały nawet nie przedyskutowano.

Prezes palestry Andrzej Zwara walczy zatem z resortem sprawiedliwości o słuszną sprawę. Należy więc jemu,  całej adwokaturze polskiej i nam wszystkim  życzyć sukcesu. Bowiem każdy, gdy przyjdzie taka potrzeba chce mieć obrońcę poza wszelkim podejrzeniem. W jednym wszakże prezesowi Naczelnej Rady Adwokackiej trudno przyznać rację. W tym, kiedy twierdzi, że „NRA działa jawnie, z otwartą przyłbicą”.

Otóż nie, zupełnie nie. Przyłbica hełmu bowiem jest leciutko tylko i jakby wstydliwie uchylona. Gdyby było inaczej, to w imię utrzymania niezależności adwokatury i z uwagi na pamięć  o odwadze dawnych kolegów adwokatów Domańskiego, Kalinowskiego, Lis Olszewskiego, Anieli Steinsbergowej czy Siła Nowickiego, należało hełm całkiem zdjąć. I na całą Polskę, żeby dotarło nawet do Sejmu, zbyt często głuchego i niemego na to, co się w państwie dzieje, wykrzyczeć argument lustracyjny. A tej odwagi niestety prezesowi NRA zabrakło.                                                          

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.