Sen. Niewiarowski: Łączyła nas chęć budowania demokratycznej Polski i przekonanie, że komunizm jest groźny

Bank Światowy| Ireneusz Niewiarowski| Jan Józef Lipski| Jezry Regulski| komitet obywatelski| NSZZ "Solidarność"| reforma samorządowa| Senat| Tadeusz Mazowiecki

Sen. Niewiarowski: Łączyła nas chęć budowania demokratycznej Polski i przekonanie, że komunizm jest groźny
Senator Ireneusz Niewiarowski. Foto: niewiarowski.pl

Rozmowa z senatorem Ireneuszem Niewiarowskim - senatorem I, VII i VIII kadencji Senatu, posłem I, III i IV kadencji.

- W tym roku Senat obchodzi 25. rocznicę odrodzenia, jest pan jedynym senatorem obecnej kadencji, który był senatorem I kadencji Senatu. Co było najtrudniejsze w przejściu od działalności w opozycji do rządzenia krajem?

- Wszystko było trudne. Szliśmy do wyborów w 1989 r. by być opozycją parlamentarną, nie myśleliśmy, że będziemy rządzić, nie myśleliśmy, że osiągniemy taki sukces w tych wyborach do Senatu – 99 mandatów na 100. Po pierwsze chcieliśmy zarejestrować „Solidarność”, co się szybko udało i krok po kroku zdobywać wolność, wydzierać ją po kawałku PRL-owskiej władzy. To, że się dostałem do parlamentu było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Bardzo szybko toczyło się wówczas życie polityczne i po kilku miesiącach naszej pracy w parlamencie okazało się, że możemy po wiele więcej sięgnąć. Po utworzeniu rządu przez Tadeusza Mazowieckiego okazało się, że rządzimy krajem. A zatem spadła na nas ogromna odpowiedzialność i związany z tym ogromny stres.

- Jak przygotowała się strona solidarnościowa do wyborów?

-Dla mnie zdobycie mandatu senatorskiego oznaczało ogromną zmianę w życiu – oderwanie od ogrodnictwa, własnego gospodarstwa. Oprócz pracy zawodowej prowadziłem intensywną działalność opozycyjną. Przed 1989 r. była to już działalność półjawna lub jawna w duszpasterstwach rolników, w Tajnej Radzie Rolników NSZZ „Solidarność”, która w moim regionie, w regionie konińskim w 1988 r. działała już jawnie. Na tej bazie rozpoczęliśmy tworzenie Tymczasowych Gminnych Rad Rolników „Solidarności”. Działałem w kilku duszpasterstwach rolniczych, pracowniczych i stowarzyszeniach.  Na tych spotkaniach zdobywaliśmy wiedzę, tam też poznałem prof. Jerzego Regulskiego, dzięki któremu zrozumiałem wagę samorządności i do chwili obecnej pochłaniają mnie te kwestie.  Gdy wskutek porozumień „okrągłego stołu” okazało się, że będą wolne wybory do Senatu i częściowo wolne do Sejmu mieliśmy dwa miesiące na przygotowanie do wyborów. Najwyraźniej strona PRL-owska, która inwigilowała opozycję, nie zorientowała się, że byliśmy, m.in. dzięki działalności w duszpasterstwach rolniczych, pracowniczych, do tych wyborów względnie przygotowani. Ówczesne władze były przekonane, że nie zdążymy się zorganizować przez dwa miesiące. Zalążki struktur jednak wystarczyły, żeby utworzyć komitety obywatelskie w każdej gminie.

- Jakie mieliście pojęcie o pracy parlamentarnej?

- Nie byliśmy przygotowani do pracy parlamentarnej, ale zjednoczeni mimo różnych poglądów. Łączyła nas droga przebyta w latach 80., opozycyjna działalność, „Solidarność”, internowania, więzienia, a także przekonanie, że komunizm jest groźny. Łączyła nas wzajemna życzliwość i jeden cel – odzyskanie wolności, zbudowanie demokratycznego państwa prawa. Różnice w poglądach ujawniły się może zbyt szybko, bo też w Senacie I kadencji zasiadały wielkie indywidualności.  Np. senator Jan Józef Lipski, który chciał reaktywować PPS, a obok zdecydowany liberał senator Zbigniew Rokicki. Wielu senatorów przekonywało wówczas, że trzeba postępować ostrożnie, bo owszem rząd jest nasz, ale cały aparat państwa w ich rękach, nadal należymy do RWPG, do Układu Warszawskiego, a w Polsce stacjonują wojska radzieckie. Młodsi senatorowie mieli inne zdanie, nie chcieli widzieć tych uwarunkowań i jak się potem okazało mieli rację. Więc brakowało nam doświadczenia, ale poza wyjątkami, bo oczywiście byli wśród senatorów, wybitni prawnicy, którzy bez doświadczenia parlamentarnego odgrywali ważna rolę w tworzeniu polskiego prawa . Żartobliwie rzecz ujmując podzieliłbym ten Senat I kadencji na dwie grupy: nauczycieli i uczniów. Siebie zaliczam do grupy uczniów. Z biegiem lat coraz bardziej doceniam fakt, że wśród takich wybitnych ludzi dane mi było pracować i uczestniczyć w tych ważnych, historycznych wydarzeniach. Towarzyszył nam w I kadencji entuzjazm, poczucie misji do wypełnienia. To kazało nam zostawić nasze życie prywatne na marginesie i skoncentrować się na pracy. Dziś mam przekonanie, że w głównej mierze nasza praca ukształtowała wolną, demokratyczną Polskę.

- Które z ustaw uchwalonych przez Senat I kadencji były najważniejsze ?

- Zdecydowanie ustawy samorządowe, które stworzyły podstawy do budowy społeczeństwa obywatelskiego. Choć w 1989 r. roku niezwykle ważne były reformy rynkowe Leszka Balcerowicza. Zasadniczy nurt tych prac toczył się w Sejmie, ale Senat mocno je wspierał. Pamiętam, że senatorowie z Komisji Gospodarki Narodowej pracowali całymi dniami. Z Senatem jednak wiąże się przede wszystkim reforma samorządowa. To w Senacie znaleźli się ojcowie tej reformy z prof. Jerzym Regulskim na czele. Senat podjął działania, które wymuszały tę reformę. Tworzyliśmy tzw. fakty dokonane. Pierwsze, merytoryczne posiedzenie Senatu poświęcone było właśnie samorządowi. Pracowaliśmy nad tą reformą, mimo, że w obozie „Solidarności” nie było jeszcze decyzji co do jej przeprowadzenia. Obawiano się, że w dramatycznej sytuacji gospodarczej, w jakiej wtedy była Polska, przy narastających trudnościach - przypomnę tylko, że na podstawowe leki trzeba było wziąć pożyczkę z Banku Światowego - rozpisanie wyborów do gmin może wywołać anarchię. Takie przekonanie groziło kompromisowymi rozwiązaniami; rozpisaniem wyborów do starych struktur, do Rad Narodowych. Reforma samorządowa ciągnęłaby się latami. Więc decyzja Senatu była dobra. Wypracowaliśmy wówczas trzon tej reformy - ustawę o samorządzie terytorialnym na jej podstawowym, gminnym poziomie. Tę naszą działalność bardzo wspierał wspaniały marszałek Senatu I kadencji Andrzej Stelmachowski, który miał bardzo mocną pozycję. Po ukonstytuowaniu się rządu premier Tadeusz Mazowiecki zdecydował - koniec gadania trzeba działać. Wówczas Jerzy Regulski został pełnomocnikiem rządu ds. reformy samorządowej. Przed wyborami samorządowymi raz jeszcze zadziałały te więzi, które pozwoliły wygrać wybory parlamentarne i wybory samorządowe także wygraliśmy.

Wyzwoliliśmy tymi wyborami ogromną energię, ludzie garnęli się do pracy w samorządach. Jeden podpis sprawił, że 100 tysięcy urzędników rządowych stało się urzędnikami samorządowymi. Urzędnicy PRL-owscy przekonali się do tej reformy choć na początku byli jej przeciwni i nie cieszyli się zaufaniem ludzi wywodzących się z opozycji. Został uwolniony ogromny kapitał społeczny do bezpośredniego działania dla nowej Polski. Ogromny entuzjazm w pracy towarzyszył nam przez całą kadencję choć pojawił się spór, tzw. wojna na górze, następowały podziały, tworzyły się partie. Ten proces przyhamował prace, ale to, co najważniejsze zostało zrobione. Stworzyliśmy fundament samorządności, który jest ulepszany w miarę upływu czasu i nowych potrzeb. Jak się spojrzy na historię Polski to rzadko mieliśmy do czynienia z tak szczęśliwym splotem okoliczności. Sprzyjająca sytuacja międzynarodowa (pierestrojka, osłabienie reżimu w obozie państw socjalistycznych, wybór papieża Polaka) i szereg mądrych decyzji w Polsce sprawiło, że wygraliśmy tę sytuację.

- Od 20 lat w wolnej Polsce sprawuje Pan mandat parlamentarzysty, czym różniła się pierwsza kadencja od następnych?

- Absolutnie żadna następna kadencja nie była taka, jak ta pierwsza i nie mogła być. Była inna sytuacja. Pojawiły się partie, partyjna i osobista rywalizacja. To co jest teraz codziennością, normą opartą na partykularnym interesie, na chęci zrobienia indywidualnej kariery wtedy nie miało miejsca. Senatorowie I kadencji jeszcze miesiąc przed wyborami nie wiedzieli, że zasiądą w parlamencie, a pół roku wcześniej raczej myśleli, że za działalność opozycyjną trafią do więzienia. To pierwsze zgromadzenie senatorów było bardzo ideowe. Pracowaliśmy, bo trzeba było to zrobić dla kraju, dla ludzi. Nikt nie przeliczał tego na inne korzyści. To co później się stało, to jest normalne, tak dzieje się na całym świecie. Dlatego pierwsza kadencja zasadniczo różni się od wszystkich następnych.

Dziękuję za rozmowę.
Senat.gov.pl

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.